Na takie posunięcia Twitter decydował się wobec niektórych kont, które powielały informacje innego konserwatywnego dziennika "New York Post" o Hunterze Bidenie, synu kandydata Demokratów na prezydenta Joe Bidena.
Z wiadomości mailowych do których dotarł "NYP" wynika, że Hunter Biden przedstawił Bidenowi seniorowi dyrektora ukraińskiej firmy energetycznej Burisma, w której pracował. Doszło do tego - jak odnotowuje portal Fox News - "na niecały rok przed tym, gdy Biden jako wiceprezydent USA naciskał na ukraińskie władze, by zwolniły prokuratora, który zajmował się tą firmą".
Twitter zadecydował o tymczasowym zawieszeniu m.in. konta wyborczego Trumpa, "NYP" oraz rzeczniczki Białego Domu Kayleigh McEnany. Firma argumentuje, że podjęła działania ponieważ historia "NYP" naruszyła zasady portalu dotyczące "zhakowanych materiałów".

W ocenie "WSJ" działania podjęte przez Twittera "poszły o wiele dalej niż normalne moderowanie treści". "Coraz bardziej nieuczciwe oraz agresywne ataki wielkich firm technologicznych na poglądy, z którymi nie sympatyzują, będą się nasilać o ile opinia publiczna nie zorientuje się, że taka manipulacja jest zła niezależnie od tego jakiej strony dotyka" - uznaje nowojorska gazeta.
"Historia (Huntera Bidena) raczej nie zmieni decyzji wyborców. Prezydent Trump próbował, ale nie udało mu się uczynić z Burismy i Huntera kampanijnego tematu. Jednak Twitter wyprzedzająco wziął w obronę kandydata Demokratów, podejmując wyjątkowe kroki, aby powstrzymać Amerykanów przed przeczytaniem (informacji)" - stwierdza "WSJ".
Dziennik przyznaje, że kwestia źródeł "NYP" powinna być w tej kwestii przedmiotem debaty. "NYP" twierdzi, że laptop z e-mailami dostarczono do warsztatu w Delaware, a jego właściciel przekazał je prawnikowi Donalda Trumpa Rudy'emu Giulianiemu.

"Problem polega na tym, że jeśli Twitter stosuje politykę wymierzoną przeciwko +treściom uzyskiwanym bez zezwolenia+ - jak utrzymuje firma - to prowadzi politykę przeciwko dziennikarstwu (...)" - uważa "WSJ:". I przypomina, że na portalu tym "szeroko krążyły historie oparte na przeciekach administracyjnych, w tym o kwestiach związanych bezpieczeństwem narodowym".
Twitter - jak zarzuca mu "WSJ" - "umożliwiał rozpowszechnianie kłamstw" na temat sędziego Sądu Najwyższego Bretta Kavanaugha, gdy Demokraci próbowali oponować przeciwko jego nominacji do tego gremium.
W ocenie "WSJ" "nawet najbardziej zaangażowany Demokrata widzi, że agresywna polityka redakcyjna Twittera nie jest stosowana neutralnie". Dodaje, że portal ma "progresywny program" i jest gotowy do promowania go. "To nie zawsze będzie działać; w tym konkretnym przypadku (działania Twittera w sprawie informacji o Hunterze Bidenie mogły doprowadzić do zwiększenia zasięgu doniesień +NYP+, gdyż próby tłumienia były tak oburzające" - twierdzi.

Pod koniec komentarza redakcyjnego "WSJ" pisze, że "wolne społeczeństwo nie może przetrwać, jeśli jego obywatele nie będą do niego przywiązani". "Partyjna ingerencja Doliny Krzemowej jest sprzeczna z amerykańskim duchem demokracji, fair play i 1. poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych" – stwierdza dziennik.











