Sprawa dotyczy oświadczenia AWR „Wprost” do złożonego przez Romana Giertycha na podstawie nieaktualnego sprawozdania finansowego wniosku o zabezpieczenie powództwa w sprawie artykułu „Taśmy Giertycha” z lipca 2014 roku. W tekście znalazł się stenogram podsłuchanej rozmowy mecenasa z dziennikarzami Janem Pińskim i Piotrem Nisztorem (on nagrywał rozmowę). Z artykułu wynikało, że Giertych miał podczas niej szydzić z homoseksualnych polityków, biznesmenów oraz katastrofy smoleńskiej.
- Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok, że nie manipulowałem aktami. „Wprost” musi mnie przeprosić i zapłacić mi 20 tys. zł zadośćuczynienia za haniebne pomówienie mnie o oszukiwanie i manipulowanie - tłumaczy portalowi Wirtualnemedia.pl mec. Roman Giertych.
Konflikt między „Wprost” a Romanem Giertychem ciągnie się od ponad roku. Giertych pozwał wydawcę za publikację na swój temat, trzy miesiące później doprowadził do interwencji w redakcji „Wprost” komornika sądowego, który miał zabezpieczyć kwotę 100 tys. zł na poczet przyszłego odszkodowania, zaś w trakcie procesu spółka AWR „Wprost” zarzuciła mecenasowi „manipulację” wnioskiem o zabezpieczenie powództwa.

Wyrok jest nieprawomocny, „Wprost” zapowiada złożenie apelacji. W ocenie wydawcy, postępowanie w pierwszej instancji było przeprowadzone w sposób „co najmniej mało wnikliwy”.
- Z wyrokiem nie sposób się zgodzić, gdyż Sąd I instancji nie wziął pod uwagę stanowiska Sądu Apelacyjnego, który stwierdził, że Roman Giertych nie dołożył należytej staranności, załączając nieaktualne sprawozdanie finansowe AWR Wprost. Ponadto Sąd I instancji oddalił wszystkie wnioski dowodowe o przesłuchanie świadków i zamknął rozprawę na pierwszym posiedzeniu - wyjaśnia portalowi Wirtualnemedia.pl Paulina Piaszczyk, radca prawny reprezentujący wydawcę „Wprost”.
Z danych ZKDP wynika, że w lipcu br. średnia sprzedaż ogółem „Wprost” wyniosła 37 427 egz.











