We wrześniu ub.r. Uchański odszedł z Grupy Onet.pl, gdzie zajmował stanowisko dyrektora rozwoju produktów. Wcześniej przez 15 lat pracował w Ringier Axel Springer Polska kierując pismami komputerowymi, a później całym segmentem tych tytułów (więcej na ten temat).
W listopadzie ub.r. Uchański pojawił się na stanowisku dyrektora ds. digital media w wydawnictwie Edipresse Polska, działającego głównie w obszarze prasy kobiecej i segmentu people. W nowej roli Uchański nie zajmuje się jednak drukowanymi wydawnictwami, ale rozwijaną przez Edipresse Polska platformą cyfrową. Stanowisko, które objął zostało w firmie świeżo utworzone, a w rozmowie dla Wirtualnemedia.pl Uchański wyjaśnia, dlaczego nowa funkcja jest potrzebna i dlaczego akurat jemu ją zaproponowano. - Edipresse Polska rozwija się bardzo szybko w obszarze online. To stała, wieloletnia tendencja - mówi Uchański. - Jeśli spojrzymy na jeden z podstawowych wskaźników, jakim jest liczba użytkowników to znajdziemy potwierdzenie tego rozwoju. Ten wzrost jest również oparty o przejęcia, których Edipresse dokonywało w ciągu ostatnich lat. Plan rozwoju okazał się skuteczny - w tym roku firma weszła do TOP 20 Megapanelu, a więc superligi rynku online’owego w Polsce. Jej kierownictwo doszło do wniosku, że potrzebuje menedżera, który będzie dalej rozwijać segment online w jego strategicznym wymiarze - wyjaśnia.

Przechodząc do Edipresse Polska Uchański podkreślał, że w wydawnictwie tym tkwi duży potencjał rozwoju (zobacz szczegóły). Teraz mówi o tym nieco szerzej. - Po pierwsze, kobiety w internecie są grupą bardzo poszukiwaną i cenioną przez marketerów - wyjaśnia Uchański. - Po drugie kobiety są wymagającą, ale przez to bardzo wdzięczną grupą docelową. Badania wskazują na przykład, że na świecie to kobiety w średnim wieku są najbardziej aktywną społecznością w social media udostępniającą treści. Tak więc firma, która w całej swojej działalności jest skupiona na kobietach wydaje mi się bardzo atrakcyjna. Jeśli teraz pomyślimy o rozwoju mobile, internetowego wideo, i dołożymy do tego siłę obecnych marek prasowych i treści Edipresse, które można dodatkowo wzmocnić dzięki kanałowi online, to mamy do czynienia z naprawdę poważnym potencjałem wzrostu do wykorzystania - opisuje.

##NEWS http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/portale-podsumowuja-polski-internet-w-2014-roku-i-prognozuja-2015 ##
Mówiąc o najważniejszych zadaniach, które czekają go najbliższej przyszłości, Aleksy Uchański zwraca uwagę na kilka dominujących tendencji definiujących obecny rynek mediów cyfrowych i konieczność dostosowania do nich strategii każdego wydawnictwa. - Nie wyobrażam sobie dzisiaj menedżera działającego w szeroko pojętym obszarze cyfrowym, który mógłby nie stawiać na mobile - podkreśla Uchański. - Gdyby tak zrobił to, mówiąc nieco frywolnie, mobile szybko postawi na niego. A serio - dzisiaj widać już coraz wyraźniej, że ruch mobilny lada chwila zacznie kanibalizować ruch desktopowy, tak jak to ma już miejsce na Zachodzie. Jeszcze kilka lat temu głównym zadaniem takich menedżerów jak ja było wprowadzenie konkretnych marek prasowych czy szerzej - medialnych - do internetu. Dzisiaj, i w ciągu kilku najbliższych, krótkich lat najistotniejsze wyzwanie polega na przeprowadzeniu funkcjonujących już produktów internetowych z obszaru desktopowego do mobilnego. To nie jest wyzwanie, polegające wyłącznie na stworzeniu jak najlepszej mobilnej wersji strony czy serwisu. Będzie ono wymagało w wielu wypadkach gruntownego przestrojenia internetowego biznesu na zupełnie inne fale niż dotąd i może być dla wielu podmiotów internetowych równie trudne i bolesne, jak kiedyś zaadaptowanie tradycyjnych mediów do wymagań internetowych - zapowiada Uchański.

Oprócz rozwoju segmentu mobilnego podkreśla także inny kierunek, w jakim podąża internet i osadzone w nim media - wertykalizację i rodzenie się nowego typu autorytetów. - To wynika z coraz większej swobody, z jaką użytkownicy poruszają się w internecie - mówi Uchański. - Coraz mniej potrzebują miejsca, które specjalnie dla nich zagreguje wszystkie treści i usługi. Umieją po konkretne treści i zaspokojone potrzeby dotrzeć w miejsca sieci, które uważają za specjalistyczne i wiarygodne, tworzone przez autorytety w danej dziedzinie, często już nie autorytety starych mediów a nowe autorytety „digital native”. Pomyślmy na przykład jakim autorytetem jest dla swoich odbiorców i literalnie setek tysięcy fanów Krzysztof Gonciarz - dodaje.
##NEWS http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/internet-i-marketing-mobilny-podsumowanie-2014-roku-prognozy-na-2015-agencje-i-wydawcy ##

W rozmowie z Wirtualnemedia.pl Uchański nie chce zbyt wnikliwie analizować swojej pracy związanej z Grupą Onet.pl ani też wyścigu na akwizycje, który trwa obecnie pomiędzy tą firmą a Grupą Wirtualna Polska. Dostrzega jednak tę rywalizację jako konsekwencję szerszego procesu przeobrażeń w polskiej sieci. - Nie wypada mi komentować decyzji o akwizycjach tym bardziej, że byłem w managemencie Onetu w okresie, gdy doszło do kilku z nich i mam na ten temat szerszą, wewnętrzną wiedzę - zaznacza Uchański. - Te działania są naturalną konsekwencją procesu, na który zwracałem uwagę już wcześniej, odpowiadając między innymi na ankietę Wirtualnemedia.pl - konsolidacji polskiego rynku internetowego. Trzeba pamiętać o tym, że w Polsce, w porównaniu z innymi krajami Europy, mamy do czynienia z bardzo wysokim nasyceniem sieci przez duże portale - jeszcze rok temu niezależnie funkcjonowało ich aż pięć, co jest niespotykane na innych europejskich rynkach. Seria akwizycji, z którą mieliśmy do czynienia w ostatnim okresie jest więc niejako naturalnym zjawiskiem, i z pewnością to jeszcze nie koniec - prognozuje rozmówca Wirtualnemedia.pl.

Odpowiadając na pytanie o dalszy los prasy drukowanej w obliczu dynamicznego rozwoju segmentu cyfrowego Uchański nie zgadza się ze scenariuszem, według którego wszystkie tradycyjne tytuły znikną z kiosków. - Myślę, że ogólnie rzecz biorąc prasa drukowana nie zniknie z rynku - ocenia. - Pozostanie na nim jako rodzaj snobizmu, w dobrym sensie tego słowa. Jak na przykład jestem stałym czytelnikiem amerykańskiego „Wired”. Oczywiście ma on dobrze zrobioną wersję na tablety, i fajną stronę internetową. Ale ja wciąż wolę wydanie papierowe, podobnie jak wielu czytelników. Wystarczy wziąć je w rękę, by zrozumieć dlaczego. To jest po prostu dzieło sztuki. I moim zdaniem prasa drukowana w takiej postaci będzie się sprzedawać zawsze. Oczywiście mówimy o pozycji niszowej - dodaje.
Wraz z rozwojem internetowego portfolio Edipresse Polska powstaje pytanie o dalszą strategię biznesową wydawnictwa i jego sposób na monetyzację treści publikowanych w sieci. Jednak zdaniem Uchańskiego ten obszar nie jest obecnie najistotniejszy. - Wydaje się, że znaczna większość inicjatyw związanych z treściami premium - i w świecie, i w Polsce - nie spełniła pokładanych w nich oczekiwań - podkreśla Uchański. - Użytkownicy płacą za treści w internecie dużo mniej chętnie niżby sobie życzyli - albo marzyli - ich twórcy, zwłaszcza wywodzący się z firm printowych. Nie wydaje mi się aby treści premium były strategicznym kierunkiem rozwoju portfolio Edipresse, choć oczywiście nie wykluczam taktycznych inicjatyw w obszarach które uznamy za rokujące pod tym względem - podsumowuje.

Z Aleksym Uchańskim, dyrektorem ds. digital media Edipresse Polska Wirtualnemedia.pl rozmawiają o przyszłości mediów w internecie, planach rozwoju Edipresse, perspektywach prasy drukowanej i tajemnicach skutecznego budowania strategii biznesowej w digitalu.Cała rozmowa na kolejnych podstronach
Wirtualnemedia.pl: Przechodząc do Edipresse Polska objął Pan stanowisko dyrektora ds. digital media, które właśnie zostało w tym wydawnictwie utworzone, choć firma od dawna prowadzi wiele serwisów internetowych. Dlaczego pomyślano o tej funkcji właśnie teraz?
Aleksy Uchański: Edipresse Polska rozwija się bardzo szybko w obszarze online. To stała, wieloletnia tendencja. Jeśli spojrzymy na jeden z podstawowych wskaźników, jakim jest liczba użytkowników, to znajdziemy potwierdzenie tego rozwoju. Ten wzrost jest również oparty o przejęcia, których Edipresse dokonywało w ciągu ostatnich lat. Plan rozwoju okazał się skuteczny - w tym roku firma weszła do TOP 20 Megapanelu, a więc superligi rynku online’owego w Polsce. Jej kierownictwo doszło do wniosku, że potrzebuje menedżera, który będzie dalej rozwijać segment online w jego strategicznym wymiarze.
Wydaje się, że rynek internetowy stanął obecnie w obliczu kolejnej cezury, istotnej zmiany. Wyznacza ją przede wszystkim rewolucja mobilna, ale także cały obszar związany ze zjawiskiem wideo internetowego i dynamiczny rozwój social mediów. Oczywiście niektóre z tych tendencji obserwujemy od kilku lat, a inne dopiero czeka wielki skok. Pamiętajmy, że internet w Polsce liczy już 20 lat, a twierdzę że dopiero właśnie teraz mamy w nim do czynienia z pierwszym przesileniem na tak dużą skalę. Nic dziwnego, że każda firma przygotowuje się do tego, by to przesilenie, które jest jednocześnie ogromną szansą, jak najlepiej wykorzystać.
W momencie obejmowania nowego stanowiska w Edipresse powiedział Pan, że w tym wydawnictwie kryje się duży potencjał. Gdzie są jego najistotniejsze elementy? I jak zamierza je Pan wykorzystać?
Na to ostatnie pytanie nie odpowiem teraz precyzyjnie - jestem dopiero kilka tygodni w nowej pracy. Natomiast mówiąc o potencjale Edipresse, trzeba zwrócić uwagę na kilka aspektów. Po pierwsze, kobiety w internecie są grupą bardzo poszukiwaną i cenioną przez marketerów. Po drugie kobiety są wymagającą, ale przez to bardzo wdzięczną grupą docelową. Badania wskazują na przykład, że na świecie to kobiety w średnim wieku są najbardziej aktywną społecznością w social media udostępniającą treści. Tak więc firma, która w całej swojej działalności jest skupiona na kobietach, wydaje mi się bardzo atrakcyjna. Jeśli teraz pomyślimy o rozwoju mobile, internetowego wideo i dołożymy do tego siłę obecnych marek prasowych i treści Edipresse, które można dodatkowo wzmocnić dzięki kanałowi online, to mamy do czynienia z naprawdę poważnym potencjałem wzrostu do wykorzystania.
Trzeba też pamiętać o tym, że internet się wertykalizuje - to coraz dobitniej widoczna tendencja. Dobrze jest funkcjonować w biznesie, który ma wertykalowy model: jasno sprecyzowaną grupę odbiorców, ich potrzeby, jakie chce zaspokajać w ramach poszczególnych produktów, i cele biznesowe, jakie chce osiągnąć.
Jaka część odbiorców serwisów kobiecych Edipresse Polska to mężczyźni?
Z naszych danych wynika, że na przykład w wypadku serwisu Wizaz.pl około jednej trzeciej jego użytkowników to mężczyźni. Nie ma w tym niczego zaskakującego biorąc pod uwagę fakt, że duża część ruchu w serwisie jest generowana z Google’a, a pewne tematy poruszane przez społeczność Wizażu są interesujące również dla mężczyzn. Jednak jeśli chodzi o liczbę odsłon Wizaz.pl, to tutaj już okazuje się, że 90 proc. z nich dokonują kobiety. Przecierałem oczy ze zdumienia za pierwszym razem, gdy zobaczyłem tę liczbę. To monolitycznie spójna społeczność kobieca.
Według danych dotyczących sprzedaży prasy tytuły z segmentu people - także te należące do Edipresse Polska - tracą czytelników. Czy w tej sytuacji internetowe serwisy wydawnictwa mają uzupełniać spadki sprzedaży drukowanych tytułów, czy też, w dającej się przewidzieć przyszłości, staną się segmentem dominującym nad tradycyjną, papierową ofertą?
Mogę powiedzieć tyle, że w ramach moich zadań zawodowych związanych w wydawnictwie Ringier Axel Springer zajmowałem się digitalizacją tytułów prasowych i oceniam, że udało się to przeprowadzić z powodzeniem - zarówno finansowym, jak i zasięgowym. Oczywiście to zasługa całego zaangażowanego zespołu i całej organizacji. To pozwala mi wierzyć, że budowanie modelu multimedialnego wokół marki z segmentu drukowanego jest właściwe i obiecujące. Rozwiązanie nazywane modelem 360 stopni staje się dzisiaj coraz bardziej powszechne. Widać to wyraźnie także w wypadku innych tytułów i wydawnictw obecnych na Polskim rynku.
W Megapanelu w kategorii odsłon mobilnych serwisy Edipresse Polska zajmują obecnie 14. miejsce wśród wydawców. To niezły wynik, ale pozostawia z pewnością niedosyt. Czy segment internetowy wydawnictwa pod Pana kierownictwem zamierza w większym stopniu niż dotąd postawić na mobilnego odbiorcę?
Nie wyobrażam sobie dzisiaj menedżera działającego w szeroko pojętym obszarze cyfrowym, który mógłby nie stawiać na mobile. Gdyby tak zrobił to, mówiąc nieco frywolnie, mobile szybko postawi na niego. A serio - dzisiaj widać już coraz wyraźniej, że ruch mobilny lada chwila zacznie kanibalizować ruch desktopowy, tak jak to ma już miejsce na Zachodzie. Na razie zjawisko to przejawia się w wyhamowaniu dynamiki wzrostu w przedziale urządzeń stacjonarnych i wzroście segmentu mobilnego. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że w raczej krótszej niż dłuższej perspektywie odsłony pochodzące z urządzeń przenośnych zdominują ruch internetowy.
Jeszcze kilka lat temu głównym zadaniem takich menedżerów jak ja było wprowadzenie konkretnych marek prasowych czy szerzej - medialnych - do internetu. Dzisiaj i w ciągu kilku najbliższych, krótkich lat najistotniejsze wyzwanie polega na przeprowadzeniu funkcjonujących już produktów internetowych z obszaru desktopowego do mobilnego. To nie jest wyzwanie, polegające wyłącznie na stworzeniu jak najlepszej mobilnej wersji strony czy serwisu. Będzie ono wymagało w wielu wypadkach gruntownego przestrojenia internetowego biznesu na zupełnie inne fale niż dotąd i może być dla wielu podmiotów internetowych równie trudne i bolesne, jak kiedyś zaadaptowanie tradycyjnych mediów do wymagań internetowych. Powiedzmy otwarcie, że nie każdemu się to uda, i zapewne ten nowy kierunek pociągnie za sobą na rynku ofiary. Nie można się w tej sytuacji dziwić, że w perspektywie prognoz, według których już niebawem 70 czy 75 procent ruchu na stronach będzie generowanych przez mobile właśnie na ten segment jest wyostrzone spojrzenie ludzi w naszej branży, a więc oczywiście także moje.
W jaki sposób serwisy Edipresse Polska będą monetyzować swoje treści? Czy czeka je wprowadzenie paywalla, czy może jest jakaś inna koncepcja płatności za dostęp do treści?
Zacznę od refleksji ogólnej: wydaje się że znaczna większość inicjatyw związanych z treściami premium - i w świecie, i w Polsce - nie spełniła pokładanych w nich oczekiwań. Użytkownicy płacą za treści w internecie dużo mniej chętnie niżby sobie życzyli - albo marzyli - ich twórcy, zwłaszcza wywodzący się z firm printowych.
Nie wydaje mi się, aby treści premium były strategicznym kierunkiem rozwoju portfolio Edipresse, choć oczywiście nie wykluczam taktycznych inicjatyw w obszarach, które uznamy za rokujące pod tym względem.
Jednym z najprężniej rozwijających się serwisów Edipresse jest Afterparty.pl. Czy można się spodziewać dodatkowych inwestycji w tę witrynę, jakie są związane z nią plany?
Jesteśmy zadowoleni z rozwoju Afterparty.pl. Serwis działając na bardzo konkurencyjnym rynku powtarzalnie i stabilnie rośnie, zwiększa zaufanie i zadowolenie użytkowników i reklamodawców. Jednocześnie oceniając potencjał Edipresse w tym obszarze mogę powiedzieć, że nasze ambicje sięgają wiele dalej. I będziemy realizować nasze ambicje.
Czy w najbliższej przyszłości strategia Edipresse będzie polegała na rozwoju serwisów magazynów drukowanych, czy też główny ciężar zostanie położony na samodzielne marki, takie jak Polki, Wizaz czy Afterparty?
To jest pytanie trochę w stylu „czy bardziej kochasz mamusię czy tatusia”. Oba kierunki rozwoju są dla nas jednakowo ważne, każdy znajdzie istotne miejsce w naszej strategii.
Niedawno opuścił Pan pokład Grupy Onet - RASP. Czy z obecnej perspektywy uważa Pan, że Onet dobrze postąpił, kupując na przykład NK.pl?
Nie wypada mi komentować takich decyzji tym bardziej, że byłem w managemencie Onetu w okresie, gdy doszło zarówno do tej, jak i innych akwizycji i mam na jej temat szerszą, wewnętrzną wiedzę. Te działania są naturalną konsekwencją procesu, na który zwracałem uwagę już wcześniej, odpowiadając między innymi na ankietę Wirtualnemedia.pl - konsolidacji polskiego rynku internetowego. Trzeba pamiętać o tym, że Polsce, w porównaniu z innymi krajami Europy, mamy do czynienia z bardzo wysokim nasyceniem sieci przez duże portale - jeszcze rok temu niezależnie funkcjonowało ich aż pięć, co jest niespotykane na innych europejskich rynkach. Seria akwizycji, z którą mieliśmy do czynienia w ostatnim okresie jest więc niejako naturalnym zjawiskiem, i z pewnością to jeszcze nie koniec. Oczywiście aby właściwie ocenić każdą z takich akwizycji, musielibyśmy znać dane finansowe, które się za nimi kryją, łącznie z tą podstawową informacją - o cenie zakupu. A tego najczęściej oficjalnie nie wiemy.
W jakim kierunku zmierza obecny wyścig pomiędzy Grupą Onet - RASP a Grupą Wirtualna Polska? Kiedy może się zakończyć?
W mechanicznie rozumianym wyścigu na zasięg w polskim internecie zwycięzcą jest firma Google. Na drugim miejscu coraz wyraźniej plasuje się firma Facebook, a jej zasięg wciąż rośnie. Te dwa podmioty są w stanie obecnie najskuteczniej zapewnić dotarcie do największej liczby odbiorców w najmniejszej jednostce czasu. Z tego punktu widzenia rywalizacja polskich podmiotów na liczbę odsłon czy użytkowników byłaby z założenia walką o nagrodę pocieszenia - trzecie miejsce na podium. Wydaje mi się, że kierownictwa obu grup mają tego pełną świadomość, a dokonywane przez nie przejęcia mają na celu zbudowanie wartości dodanej, która będzie cenna z jednej strony dla użytkowników, z drugiej strony zaś dla klientów reklamowych. W kontekście zaś tych dodatkowych wartości istotna może być wspomniana przeze mnie już wcześniej wertykalizacja oferty. Coraz ważniejsze będzie zbudowanie wokół konkretnego serwisu grupy sprofilowanych użytkowników, bowiem jest to ważne z punktu widzenia reklamodawców.
Jeszcze kilka lat temu dla marketerów najwygodniejsze i najprostsze było wykorzystanie zasięgowych ofert największych portali, bowiem przynosiło największe efekty w postaci wielkich liczb. Dzisiaj na znaczeniu zyskuje zdolność dotarcia z ofertą do wybranego kręgu odbiorców i w określonym kontekście treściowym i brandowym. I na tym polu wartościowe okazują się takie firmy jak Edipresse z jasno sprecyzowaną, zaangażowaną grupą docelową, silnymi markami i wysokiej jakości treściami.
Czy zatem ewolucja mediów w internecie zmierza w takim kierunku, że niebawem będziemy mieli do czynienia z wieloma wyspecjalizowanymi wertykalnymi platformami oferującymi treści wysokiej jakości, a szeroko rozbudowane portale stracą swoje obecne znaczenie?
Nie chcę rozważać przyszłości wielkich portali, obecnie nie jest to przedmiot mojej troski. Wielu wybitnych managerów pracuje na to, by to była dobra przyszłość. Natomiast bez dwóch zdań zgadzam się z pierwszą częścią pytania. To wynika z coraz większej swobody, z jaką użytkownicy poruszają się w internecie. Coraz mniej potrzebują miejsca, które specjalnie dla nich zagreguje wszystkie treści i usługi. Umieją po konkretne treści i zaspokojone potrzeby dotrzeć w miejsca sieci, które uważają za specjalistyczne i wiarygodne, tworzone przez autorytety w danej dziedzinie, często już nie autorytety starych mediów a nowe autorytety „digital native”. Pomyślmy na przykład, jakim autorytetem jest dla swoich odbiorców i literalnie setek tysięcy fanów Krzysztof Gonciarz.
Oczywiście tego typu platformy nie powstają z dnia na dzień, to wartość i zaufanie, które buduje się latami. Można podać kilka przykładów potwierdzających tę tezę, wymienię dwa. Pierwszy z nich to serwis sportowy Weszlo.com, który przy całej swojej kontrowersyjności buduje konsekwentnie markę od ponad dekady i dzisiaj jest jedyny w swoim rodzaju, o silnej pozycji i ugruntowanym modelu ekonomicznym. Drugi, jeszcze nieco mniej znany i pochodzący z zupełnie innej kategorii przykład, to platforma finansowa Stockwatch.pl. Oferuje szereg przydatnych informacji i narzędzi niezbędnych do sprawnego poruszania się w ekosystemie giełdowym. To również projekt cierpliwie budowany od lat, krok po kroku.
Tę wartość dodaną, o której wspominaliśmy wcześniej, dostrzegają też już duże portale, które w drodze akwizycji przejmują wyspecjalizowane wertykale. W deklaracjach zapewniają bowiem, że zachowają ich niezależność i integralność, i jest to moim zdaniem jedyny słuszny sposób postępowania.
W przeszłości był Pan naczelnym kilku tytułów z segmentu prasy komputerowej. Wyniki sprzedaży wskazują, że od kilku lat radzi on sobie coraz gorzej na rynku - magazyny komputerowe wciąż tracą czytelników. Jaka będzie przyszłość całego segmentu? Przeniesie się do internetu, a drukowane tytuły znikną z kiosków?
Myślę, że ogólnie rzecz biorąc prasa drukowana nie zniknie z rynku. Pozostanie na nim jako rodzaj snobizmu, w dobrym sensie tego słowa. Ja na przykład jestem stałym czytelnikiem amerykańskiego „Wired”. Oczywiście ma on dobrze zrobioną wersję na tablety i fajną stronę internetową. Ale ja wciąż wolę wydanie papierowe, podobnie jak wielu czytelników. Wystarczy wziąć je w rękę, by zrozumieć dlaczego. To jest po prostu dzieło sztuki. I moim zdaniem prasa drukowana w takiej postaci będzie się sprzedawać zawsze. Oczywiście mówimy o pozycji niszowej.
W kwestii prasy drukowanej i jej losów lubię się odwoływać do pewnej analogii, jest wymyślona przeze mnie i może niezbyt szczęśliwa. Mam na myśli operę. W XIX wieku była to rozrywka dla mas, która rozpalała emocje do tego stopnia, że niektóre premiery wywoływały nawet zamieszki na ulicach. Obecnie opera w takiej roli nie istnieje. Przesunęła się jednak w rejon, w którym z powodzeniem funkcjonuje i ma swoje miejsce w światowej kulturze. Wydaje mi się, ze podobnie będzie - w długiej perspektywie - z prasą drukowaną. „Wired” ukazuje się pomimo tego, że wiele innych tytułów komputerowych w USA upadło, przynajmniej w tradycyjnej papierowej formie. Ich formuła okazała się zbyt trywialna w dobie internetu - były nastawione na udzielanie prostych porad czytelnikom, którzy o wiele łatwiej i szybciej mogą znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich praktyczne pytania za pomocą Google’a.
Co to wszystko oznacza dla rynku polskiego, na którym nie ma odpowiednika „Wired”? Na ten temat nie chcę spekulować. Można jednak wskazać na optymistyczne przykłady transformacji drukowanych tytułów komputerowych w marki internetowe. Mam na myśli serwis Komputerswiat.pl, który obecnie ma już ponad 2,5 miliona realnych użytkowników i jest bardzo rozbudowaną platformą. Z biznesowego punktu widzenia ten przypadek dowodzi, że możliwe jest wprowadzenie z powodzeniem do sieci marki znanej wcześniej tylko na papierze. Z tym projektem byłem związany przez wiele lat i przyznam, że jestem z niego wyjątkowo dumny.
Osobiście jestem wdzięczny losowi za to, że przez wiele lat pracowałem w segmencie komputerowym. On bowiem jako jeden z pierwszych doświadczył rewolucji cyfrowej. Dużo wcześniej niż koledzy i koleżanki z innych obszarów prasy poczuliśmy że stary świat się kończy, że trzeba szukać nowego miejsca i nowej formuły w medialnej rzeczywistości. Wówczas traktowaliśmy to jak nieszczęście, ale to przygotowało nas do zmiany, która okazała się nieuchronna dla wszystkich mediów drukowanych. Mnie zaś osobiście to doświadczenie skierowało na drogę budowy i rozwoju kompetencji, które pomagają mi w pracy do dzisiaj.
W ciągu dwóch dni na Wirtualnemedia.pl pojawiły się trzy informacje: o przejęciu NK.pl przez Grupę Onet.pl, o objęciu przez Marka Tejchmana szefostwa „Dzienniku Gazecie Prawnej” oraz o Pańskim przejściu do Edipresse Polska. Pierwszy z tych komunikatów na facebookowym fanpage’u Wirtualnemedia.pl zdobył 59 lajków i 9 komentarzy, drugi - 223 lajki i 5 komentarzy, a informacja dotycząca Pana - 360 polubień i 22 komentarze. Jest Pan popularniejszy w branży od byłego pracodawcy i znanego dziennikarza telewizyjnego. Dlaczego?
To mnie onieśmiela. Dla porządku jednak dodajmy, że mam też antyfanów. I cieszę się z tego, bo myślę, że jakość człowieka poznaje się między innymi po jego hejterach.
Skąd taka statystyka? Nie umiem powiedzieć. Na pewno zawsze starałem się być tak uczciwy i tak otwarty, jak to tylko możliwe, lubiłem i lubię być blisko ludzi. Moim zdaniem dzisiaj kończy się epoka menedżerów „gabinetowych”, którzy zarządzają w małym gronie, na zasadzie tylko jednostronnej komunikacji swojej woli. Obecnie, zwłaszcza w nowych mediach, pracuje przede wszystkim drużyna, oczywiście o zdefiniowanej strukturze i rolach. Według mnie musi być tak, że szef zna nie tylko tych trzech-czterech ludzi, którzy do niego raportują, ale z imienia cały swój zespół. Nikt w tej grupie nie boi się podejść do szefa i zagadać o cokolwiek. Takie zasady sprawiają, że razem czujemy się odpowiedzialni za to, co robimy i co chcemy osiągnąć. Myślę, że w wielu miejscach, w których pracowałem, takie podejście znalazło akceptację i sympatię. Miałem tego dowody w momentach, kiedy opuszczałem Onet i RASP.
Model kierowania zespołem, o którym Pan mówi, jest podobny do tego, który funkcjonuje w wielu redakcjach. To pochodna Pańskiej dziennikarskiej przeszłości?
Myślę, że tak. Z wykształcenia i pierwszego wykonywanego zawodu jestem dziennikarzem, później byłem redaktorem. Jestem z tego dumny, szczególnie dlatego że nadal pracuję w mediach jako menedżer. A media, mówiąc po ludzku, to dziennikarstwo. Kiedy rozumiesz dziennikarstwo, możesz robić na nim biznes, bo znasz fundamenty, na których jest oparty twój model biznesowy.
Te redakcje, w których pracowałem, były demokratyczne, a ja jako naczelny zawsze z wyboru siedziałem na open space razem z ludźmi. Nie byłem typem naczelnego zamkniętym w swoim pokoju. Moim zdaniem zbudowanie dobrej redakcji jest możliwe wtedy, gdy widzi się w każdym z dziennikarzy kogoś wyjątkowego i wie się jak najlepiej spożytkować jego talenty. Taki sposób myślenia chyba we mnie pozostał - zgodnie z powiedzeniem, że charakteru nie można zmienić, można go tylko wyostrzyć. Ja wciąż wierzę w pozytywną motywację, w pracę opartą na entuzjazmie. Choć wiadomo, że czasem trzeba sięgnąć do tego drugiego rodzaju środków dostępnych dla każdego szefa, szczególnie w tak trudnym okresie, przez jaki media przechodziły i w gruncie rzeczy nadal przechodzą.











