SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Afera hejterska nie zachwieje poparciem dla PiS, wyborcy nie przywiązują do niej tak dużej wagi (opinie)

Ujawnione w ostatnich dniach informacje o tym, że pracujący w Ministerstwie Sprawiedliwości sędziowie organizowali i opłacali akcję hejtowania i nagonki na sędziów, którzy protestowali przeciwko reformie sądownictwa, na chwilę zachwiała sondażami wyborczymi. Nie zaszkodzi jednak rządzącej partii aż tak, by jej pozycja w nadchodzących wyborach parlamentarnych była zagrożona. Przeciętny wyborca nie wie bowiem, kim jest Łukasz Piebiak, średnio go obchodzą wycieki poufnych informacji z personalnych teczek, a zdjęcia sędziego "z husarzem na wierzchu" bardziej  go bawią niż oburzają - komentują dla Wirtualnemedia.pl eksperci od wizerunku i marketingu politycznego.

Zbigniew Ziobro, fot. Ministerstwo SprawiedliwościZbigniew Ziobro, fot. Ministerstwo Sprawiedliwości

Od kilku dni jednym z wiodących tematów w mediach - a w sprawach politycznych bez wątpienia wątkiem numer 1 – jest tzw. afera hejterska w Ministerstwie Sprawiedliwości ujawniona przez Onet.  Chodzi o kampanię wymierzoną w wybranych sędziów, za którą odpowiadają politycy pełniący ważne funkcje w tym resorcie.

Ujawniono, że wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak organizował akcje hejtowania w social mediach sędziów protestujących przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości wykorzystując do tego wiedzę, która na ich temat znajdowała się w resorcie (miał też ujawnić ich prywatne adresy zamieszkania). Zatrudnił do tego blogerkę i użytkowniczkę Twittera Emilię Sz. Zaatakowano m.in. szefa Stowarzyszenia „Iustitia”, profesora Krystiana Markiewicza oraz sędziego Piotra Gąciarka.

- Pogadam z dziennikarzami i porozsyłam pisma. Anonimowo, mailem. Ale i listami. Jedyny problem, to nie mam adresów i maili. Zrobię wszystko tak, jak umiem, jak zawsze. Za rezultat nie ręczę, ale postaram się. Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą – tak miała pisać blogerka do ministra Piebiaka.

Prowadzone przez nich działania polegały na upublicznianiu plotek dotyczących życia prywatnego wybranych sędziów, wyszukiwaniu niewygodnych faktów, które mogłyby zaszkodzić przeciwnikom rządu. Emilia Sz. zdobywała te informacje od wybranych polityków i miała je rozpowszechniać jak najszerzej, za co otrzymywała wynagrodzenie.

Po ujawnieniu tych informacji wiceminister Piebiak podał się do dymisji, a uczestniczących w tej akcji-nagonce m.in. sędziego Arkadiusza Cichockiego oraz pracującego w Ministerstwie Sprawiedliwości sędziego Jakuba Iwańca odwołano w trybie natychmiastowym. Sam Zbigniew Ziobro, szef resortu i prokurator generalny w rozmowach z dziennikarzami stwierdził, że nie miał pojęcia, że coś takiego dzieje się w nadzorowanym przez niego resorcie i wie o tym dopiero od kilku dni.

Procenty lekko w dół

Afera z hejtem w Ministerstwie Sprawiedliwości wybuchła zaledwie kilka dni po tym, jak przycichła sprawa związana z prywatnymi przelotami marszałka Kuchcińskiego, który wykorzystywał do nich rządowy samolot.

Efekty tych afer zdają się być widoczne w badaniach opinii. W sondażu wyborczym, który na zlecenie TVN i TVN24 zrealizował kilka dni temu Kantar Public, poparcie dla PiS w ostatnim czasie spadło. Ankietowanych zapytano, na kogo oddaliby głos, gdyby wybory parlamentarne miały odbyć się w najbliższych dniach.

PiS poparło 39 proc. badanych, co oznacza spadek o 5 pkt procentowych w stosunku do poprzedniego badania (z 13 sierpnia br.). Druga w rankingu Koalicja Obywatelka zdobyła 30 proc. głosów (wzrost o 3 pkt proc.), a trzecia na podium Lewica (zjednoczenie SLD, Wiosny i Razem Roberta Biedronia) – miała 11 proc. poparcia ze strony ankietowanych (podobnie jak 13 sierpnia).

Wizerunkowa strata dla państwa polskiego

- Afera hejterska to nie tylko osłabienie autorytetu wymiaru sprawiedliwości, czy Ministerstwa, ale przede wszystkim olbrzymia strata dla wizerunku państwa polskiego i jego instytucji. Obecnie na świecie mamy do czynienia z dwoma przeciwstawnymi tendencjami: rozwinięte demokracje wprowadzają szereg - mniej lub bardziej skutecznych - narzędzi do walki z mową nienawiści i fake newsami. Podczas gdy państwa autorytarne wykorzystują swój aparat właśnie do hejtu i nieczystej walki z oponentami politycznymi. I to co ujawniono w kontekście działań urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości – niestety pokazuje w jakim kierunku podąża Polska – komentuje dla Wirtualnemedia.pl Krzysztof Tomczyński, partner i account director w Alert Media Communications.

Zwraca uwagę, że w  zdrowo działającym państwie taka sytuacja skutkowałaby nie tylko dymisją Ministra, którego najbliżsi współpracownicy angażują się w takie aktywności, ale też poważnymi konsekwencjami dla jego partii.

- U nas to niestety ciężkie do wyobrażenia, a cała afera nie przełoży się w istotny sposób na wyniki sondażowe. Przeciętny wyborca nie wie, kto to jest ten cały Piebiak, średnio go obchodzą wycieki poufnych informacji z personalnych teczek, a zdjęcia sędziego "z husarzem na wierzchu" bardziej  go bawią niż oburzają. Zwłaszcza, że władza sporo zainwestowała w obniżanie prestiżu sędziów, a ostatnia afera, choć pewnie bez intencji  uczestników, też się w ten trend wpisuje, bo dla przeciętnego odbiorcy sędzia to sędzia – bez wchodzenia w niuanse i to kto go awansował. Jedyne na co sama sprawa może mieć wpływ to większa mobilizacja po stronie wyborców opozycji – ale to tylko w sytuacji, gdy jej partie odpowiednio całą sytuację wykorzystają komunikacyjnie - dodaje nasz rozmówca.

Negatywny wpływ na wizerunek partii

Podobnymi refleksjami dzieli się Grzegorz Miller, właściciel MillerMedia. -  Moim zdaniem tajemnicą poliszynela jest fakt, że tzw. farmy trolli są "na stanie" każdej z liczących się opcji politycznych. Skoordynowane kampanie siania dezinformacji i uwypuklania błędów przeciwników możemy obserwować przynajmniej od 2015, jak nie 2011 roku. Żadna ze stron nie jest święta. Jednakże fakt przyłapania osoby wysoko postawionej w Ministerstwie Sprawiedliwości na koordynacji działań osób, posiadających multikonta, negatywnie wpływa na postrzeganie partii i resortu. Lekko spadające sondaże mogą, ale nie muszą, być tego odzwierciedleniem - zwłaszcza, że spadają na korzyść Lewicy, a nie POKO - uważa Miller.

Ocenia, że z punktu widzenia skuteczności sprawowania władzy oraz wizerunku resortu zostały podjęte szybkie kroki i osoba, uznana za winną, została zwolniona.

- W  tej sytuacji jednakże jej przełożony, czyli minister sprawiedliwości, dla zapobieżenia utraty dobrego imienia ministerstwa i swojego, powinien przeprowadzić wewnętrzne śledztwo w tej sprawie i upublicznić wyniki, a następnie podać się do dymisji - analizuje nasz rozmówca. Podkreśla, że afera na szczęście dla PiS została szybko zamknięta oraz dla szerszego ogółu elektoratu obu wiodących partii jest na tyle enigmatyczna, że nie powinna wpłynąć trwale na wynik preferencji wyborczych, a do połowy października zostanie zapomniana (choć z pewnością opozycja będzie robiła wiele, by ją nagłośnić).

Najlepszą formą obrony atak?

Z kolei dr Krystian Dudek, właściciel Instytutu Publico przypomina, że Ministerstwo Sprawiedliwości i sądy powinny być, zgodnie z ich symbolem Temidą - ikoną uczciwości i sprawiedliwości.

- Oczywiście wszędzie pracują tylko ludzie, co niesie ze sobą ryzyko błędów, uchybień czy nawet jakiejś patologii. Natomiast, gdy kwestia dotyczy wszechobecnego hejtu, o którym tyle się mówi, dla którego nie powinniśmy mieć tolerancji, bo w przeciwieństwie do innych zjawisk ze świata polityki, na odczuwalny hejt narażeni jesteśmy wszyscy, w tym nasze dzieci - w oczach obywateli może to być bardziej naganne niż inne zjawiska z obszaru brutalnej polityki.
PIS odczuwa zachwianie w sondażach, dlatego zgodnie z zasadą, że najlepszą obroną jest atak - wyprowadził kontrę i dużo  słyszymy o sprawie farmy trolli z Inowrocławia czy mebli posła Neumanna. Jest to wejście w szerszy kontekst, w którym część wyborców uzna, że wszyscy politycy są tacy sami. Na takim stanie rzeczy stracić mogą dwie główne siły polityczne, a zyskać może Lewica i PSL, stojące z dala od złych skojarzeń - analizuje ekspert.

Jego zdaniem jeśli podobne kryzysy będą się powtarzać, a ostatnio na dotychczas teflonowym wizerunku obozu rządzącego pojawiły się mocniejsze rysy - PiS będzie musiał się liczyć, że część mniej lojalnego wobec nich elektoratu może zmienić swoje sympatie.

-  A być może te zjawiska uruchomią dotychczas niezdecydowanych, którzy stanowią sporą grupę wyborców. Oczywiście liczne świadczenia socjalne stanowią o dużym zapleczu poparcia rządu, ale opozycja może zacząć skutecznie przekonywać, że ona też może dać wsparcie socjalne, jednocześnie eliminując negatywne zjawiska. W polityce wygrywa najczęściej ten, kto jak w tenisie, popełni mniej błędów własnych. W najbliższych wyborach bonusowe punkty zdobywać będą ci, którzy na własne życzenie nie będą ich tracić - dodaje dr Krystian Dudek.

Odporny na afery elektorat

Sebastian Drobczyński, ekspert ds marketingu politycznego zaznacza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że zawsze wpływ afer na wizerunek rządzących, uzależniony jest od umiejętności ich wykorzystania przez opozycję.

- Opozycja musi mieć strategię wizerunkowego jej wykorzystania. Czy ma? Zobaczymy. Do tego, afera „hejterska" została medialnie „przykryta" zarówno poszukiwaniem grotołazów w Jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach oraz tragedią na Giewoncie. Jakkolwiek to nie zabrzmi, tragiczne wydarzenia pomogły ministrowi, bo odwróciły uwagę mediów - zauważa Sebastian Drobczyński.

Przypomina, że poprzednie afery nie naruszyły dominującej pozycji PiS/Zjednoczonej Prawicy. Jego zdaniem dlatego, że elektorat jest „odporny" na tego typu doniesienia, gdyż opozycja nie dostarcza wiarygodnej „odtrutki". - Powtórzę się, tak długo jak opozycja nie będzie potrafiła zbudować wiarygodnego dialogu z wyborcami, tak długo pozycja lidera będzie niezachwiana. Wizerunek do polskich sądów może zostać wręcz poprawiony! Oczywiście przy odpowiednio zaprojektowanej i przeprowadzonej strategii nowej kampanii wizerunkowej ministerstwa sprawiedliwości dot. sądów i ich otwartości na społeczeństwo- dodaje nasz rozmówca. 

Ekspert uważa, że z punktu widzenia niwelowania wizerunkowych konsekwencji afery oraz minimalizowania strat, minister Ziobro powinien podać się do dymisji w ciągu 2 godzin po ujawnieniu nagrań w mediach (dymisja jego zastępcy była dopiero po upływie 20 godzin). - To czas niezbędny, przy posiadanych służbach, do zdefiniowania niezbędnych kroków. Uważam, że minister Ziobro więcej zyskałby jako polityk (po ewentualnie wygranych wyborach śmiało mógłby wrócić na stanowisko ministra sprawiedliwości). Wizerunkowo zyskałby również rząd oraz PiS/Zjednoczona Prawica. I co najważniejsze - szybką swoją dymisją (oddaniem się do dyspozycji premiera) oraz swoich zastępców odebrałby „armaty" opozycji. Bo, o czym mówiłaby wówczas opozycja? Zyskaliby również sympatycy PiS/Zjednoczonej Prawicy - obdarowani zostaliby argumentami w dyskusji z oponentami „Patrzcie! Wprawdzie urzędnicy popełniają błędy, ale za to nasi ministrowie wiedzą, jak należy zachować się takiej sytuacji. Wy tego nigdy nie potrafiliście!" - twierdzi Sebastian Drobczyński.

"Wszyscy są siebie warci"

Według Szymona Sikorskiego, szefa agencji Publicon analizując aferę hejterską w Ministerstwie Sprawiedliwości trzeba rozdzielić dwie warstwy - etyczną (emocjonalną), od politycznej.

- Etyczna ocena musi być negatywna (choć faktem jest, że to miecz obosieczny, stosowany przez obie strony), ale polityczna analiza tego zagadnienia niekoniecznie jest dla PiS wielką ujmą. Bo raczej Polacy nie rozumieją o co w tym chodzi, co najwyżej kiwną głową mówiąc o tym, że "wszyscy siebie warci" (ale dali 500, dali na wyprawkę itp, przynajmniej się dzielą). Kasty (nomen omen) sędziowskiej nikt nie lubi, bo to elitarna wywyższająca się, niedostępna i zamknięta, opresywna grupa. Więc raczej radykalnych spadków sondaży akurat po tej "aferze" bym się nie spodziewał - chyba, że będzie to kropla, która przeleje czarę - bo trzeba uczciwie zauważyć, że w tej czarze się ostatnimi czasy zebrało. Jak narracja opozycji złapie falę wznoszącą, to dla obozu władzy, może to być już nie do zatrzymania, choćby przed trybunałem stanu stawiali Tuska, Kopacz, Wałęsę itp. - analizuje Szymon Sikorski.

W jego ocenie Zbigniew Ziobro zachowuje się w tej sytuacji jak należy, ponieważ przemawia rzecznikiem. - Sprawa też nie naruszy dobrego imienia sądów, bo sądy dobrego imienia nie mają - podsumowuje nasz rozmówca.

Dołącz do dyskusji: Afera hejterska nie zachwieje poparciem dla PiS, wyborcy nie przywiązują do niej tak dużej wagi (opinie)

60 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
aspru
Więcej afer z PiS. Może tym razem, że nie segregujom śmieci?
odpowiedź
User
widz555
Czyli wyborcy to półgłówki?
Eksperci nie mają litości.
odpowiedź
User
Wlad
Afera hejterska to afera brejzy, więc nie ma wpływu na PIS. Natomiast w środowisku sędziowskim jest afera Justitii. Jakie to bagno wszyscy wiedzą.
odpowiedź