SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Czy maratony serialowe wciąż są w modzie?

Netflix zrewolucjonizował oglądanie seriali, gdy zdecydował się udostępniać na platformie wszystkie odcinki sezonu w dniu premiery danej produkcji. Zaczęło się w 2013 roku od „House of Cards” i trwa do dzisiaj, mimo że inne platformy po okresie prób, wróciły do cotygodniowej emisji, albo bloków trzyodcinkowych.

Przypomnijmy, że Netflix rozpoczął działalność w Polsce w pierwszych dniach 2016 roku. Jednak oficjalny debiut polskiego interfejsu serwisu nastąpił dopiero 20 września 2016, gdy do Warszawy na konferencję prasową przyjechał sam Reed Hastings, CEO i współzałożyciel Netfliksa.

W 2013 nie mogliśmy jeszcze korzystać z platformy, ale informacja o debiucie „House of Cards”, które w całości zostało udostępnione w bibliotece Netfliksa w dniu premiery, zapowiedziała rewolucję. Trudno było przewidzieć, że dekadę później, będzie to bardzo popularny sposób oglądania seriali. Dzisiaj binge-watching (w wersji polskiej – „zachłanne oglądanie”, to zjawisko kompulsywnego oglądania seriali, zwane także „szałem oglądania”) jest częścią codziennych praktyk odbiorczych subskrybentów giganta streamingu.

Netflix to rewolucja    
– Pracowałam już jako dziennikarka pisząca o serialach, gdy Netflix pojawił się w Polsce, i doskonale pamiętam, jak wielką rewolucją było udostępnienie wszystkich odcinków sezonu w dniu premiery. Dekadę temu wielu serialomaniaków z ochotą wskoczyło do wagonika z napisem „binge-watching”. Coraz częściej jednak słyszę, że jest coś „magicznego” w rytuale czekania tydzień na kolejny odcinek, szczególnie w przypadku ulubionego i masowo oglądanego tytułu – mówi Marta Korycka, szefowa działu kultura w Gazeta.pl.

Gdy w ubiegłym roku zajmowaliśmy się tematem bnge-watchingu, medioznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kamil Kalbarczyk podkreślił, że najpopularniejsze i najszerzej dyskutowane w mediach seriale ostatniego czasu („Euforia”, „Ród smoka”, „Biały Lotos” czy „The Last of Us” – nie przypadkowo wszystkie związane z HBO) dystrybuowane są w sposób tradycyjny, tj. jeden odcinek na tydzień. I dodał: Jeśli chce się być na bieżąco, nie da się ich „bindżować” – takiej praktyce można oddać się dopiero po premierze finałowego epizodu. Zapewnia to oczywiście serialom dłuższe „życie” medialno-społeczne, bowiem boom na nie trwa przez wiele miesięcy, a oczekiwania rosną.

W kontekście premiery drugiego sezonu „The Last of Us” te słowa wciąż są bardzo aktualne, ponieważ gdybyśmy obejrzeli pierwsze trzy odcinki jednego dnia, oglądane wydarzenia nie zrobiłyby na nas tak silnego wrażenia jak podczas cotygodniowej emisji (mowa o drugim odcinku). Gdyby Netflix wyprodukował „The Last of Us”, życie społeczne tego serialu wyglądałoby zupełnie inaczej. Czy miałby szansę powstać fandom?

Co z fandomem?    
– W ciągu prawie 10 lat od startu Netfliksa w Polsce liczba tytułów, które pojawiają się na tej i innych platformach streamingowych wzrosła niebotycznie. Trudniej być na bieżąco nawet ze wszystkimi najgłośniejszymi premierami, nie mówiąc o oglądaniu wszystkich nowości w tym samym tempie co inni. Dzisiaj kwestia uniknięcia informacji wyjawiających tajemnice fabuły to codzienność wielu widzów. Szczególnie tych korzystających z Tik-Toka czy oglądających „shorty”, pokazujące się kolejno co kilka czy kilkadziesiąt sekund bez ich udziału, ustawiane w kolejności przez algorytm – mówi dziennikarka Gazeta.pl.

I dodaje: Czas przeżywania przełomowych scen się skrócił, z dyskusji została wyłączona duża grupa ludzi, którzy nie mogą sobie pozwolić na obejrzenie wszystkich odcinków w ciągu jednego czy dwóch wieczorów, tempo oglądania w grupie znajomych się rozjeżdża. Fandomom także trudniej się utworzyć i przetrwać – kiedyś na budowanie społeczności mieli kilka lub kilkanaście tygodni, dzisiaj wszystko dzieje się szybciej, ale potem dłużej trzeba też czekać na kolejną serię.

Binge-watching prowadzi do pogłębienia się zjawiska fragmentaryzacji widowni, która w niszach ogląda seriale i coraz częściej okazuje się, że seriale przestały nas łączyć, ponieważ każdy z nas ogląda coś innego i spoiwo społeczne w postaci jednego popularnego tytułu przestało działać. Równocześnie jednak wciąż nie wszyscy chcą zachłannie oglądać ulubiony serial. Wpływ na to ma także nadprodukcja seriali, której nie zatrzymały nawet amerykańskie strajki. Dla widza strajk aktorów i scenarzystów z 2023 roku nie miał większego znaczenia, biblioteki streamingowe wciąż pękały w szwach i wciąż oferta była na tyle bogata, że można było „zachłannie pochłaniać” kolejne sezony seriali.

Co nadaje się do „bindżowania”?    
Niektóre tytuły bardziej niż inne nadają się do maratonów serialowych. Z pewnością ciężko byłoby obejrzeć podczas jednego wieczoru kilka odcinków „Rodu smoka”, czy „Gry o tron”, ale maraton z ulubionym serialem komediowym (jak popularny „Brooklyn 9-9”, czy „The Office”), który nie zmusza do wysiłku intelektualnego, a działa relaksująco, łatwiej przyswoimy.

Z oglądaniem niektórych seriali trudno jednak zwlekać. Gdy niedawno pisaliśmy o finale „Ty”, od razu po premierowym weekendzie pojawił się wysyp informacji oceniających ostatnie sceny, decyzje poszczególnych bohaterów, a także wywiady z twórcami i aktorem grającym główną rolę. Unikanie spoilerów było zadaniem karkołomnym.

– Sama często oglądam kilka odcinków z rzędu, bo – nie ukrywajmy – jeśli mam dostęp od razu do historii, na którą czekałam, trudno się powstrzymać. Jednak muszę przyznać, że ich fabułę później pewnie gorzej pamiętam. Przy dużej liczbie bodźców, które nas otaczają codziennie, wieczorne oglądanie jednego odcinka „Rozdzielenia” było dla mnie relaksem i stymulacją, na którą naprawdę czekałam przez kilka tygodni emisji. W przypadku finału „Stranger Things” musiałabym chyba wziąć urlop, żeby obejrzeć cały sezon bez trafienia na spoilery. I przyznam, że zdarzało mi się to już raz czy dwa w przypadku innych produkcji – przyznaje Marta Korycka.

Czy to się opłaca?    
Pytanie o opłacalność premiery całego sezonu w jednym dniu, zadawano już wielokrotnie. Wygląda na to, że platformy zaczęły liczyć zyski i straty tego modelu biznesowego. Netflix dzieli swoje najpopularniejsze seriale, jak „Wiedźmin”, „Emily w Paryżu”, czy „Stranger Things” na dwie części, żeby utrzymać jak najdłużej zainteresowanie nimi.

– System udostępniania seriali przez Netflix działa, bo jest to najpopularniejsza platforma streamingowa na świecie. Jednak wydaje mi się, że inne nie poszły w „binge-watching” bez powodu. Zresztą, także Netflix od pewnego czasu część produkcji dzieli na partie. Nie da się ukryć, że jednym z celów jest zatrzymanie użytkownika na dłużej. Jeśli ktoś zapłaci za miesiąc tylko dla drugiego sezonu „Wednesday” i obejrzy go w dwa dni, prawdopodobieństwo spojrzenia na ofertę, zainteresowania innym serialem i przedłużenia subskrypcji na kolejny miesiąc jest dużo mniejsze niż w przypadku, gdy ma dwa tygodnie czy miesiąc czekania na dalsze odcinki – podsumowuje szefowa działu kultura w Gazeta.pl.

Dołącz do dyskusji: Czy maratony serialowe wciąż są w modzie?

12 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Topek
Niestety, ale telewizja psuje całą radość oglądania seriali czy programów. Co z tego że pokazują po kilka odcinków dziennie jak często pomijają niektóre odcinki. Dlaczego są pomijane niektóre odcinki.
W internecie też się zdarza że są pomijane niektóre odcinnki programów. Ale tu łatwiej jest ogarnoć, że coś jest pominięte, że jakiś odcinek programu jest pominięty.
Z tego powodu sprawdzam na innych stronach ile jest odcinków i czy się zgadza. W myśl zasady: brakuje odcinków - nie oglądam.
6 4
odpowiedź
User
l00mp
Jestem niestety w tej opinii odosobniony, ale cóż poradzę, że moim zdanie trzeba być skrajną, odmóżdżoną ofiarą pop kulturalnego terroru, żeby poświęcić dzień lub noc na gapienie się telewizor i jeszcze się tym chwalić.
18 11
odpowiedź
User
czak.
Z wyżej wymienionych seriali żadnego niewidziałem, za to na własne oczy byłem świadkiem jak zderzyly sie dwa samochody i krzyki rannych,krew,szok i akcja ratowania,widziałem jak piorun pobliskie drzewo trafilo i ten trzask ,widzialem jak Wisła przesiąkała dołem wału i brałem w akcji workowaniu z piaskiem ,i te pożary domów które ulegly całkowitemu spaleniu, nie niepotrzebuję serial, moje życie to serial
4 6
odpowiedź