SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Najlepsze polskie seriale 2023 roku

Rok 2023 był najlepszym rokiem dla polskich seriali od czasów premiery „Watahy”, którą umownie można nazwać początkiem rodzimej produkcji premium. W mijającym roku z łatwością wskazać można dziesięć tytułów nie tylko przyciągających dobrze napisanym scenariuszem, ale i bardzo dobrą realizacją. Co najważniejsze, są to zarówno komedie, jak i kryminały, produkcje obyczajowe, skierowane do młodego widza, a nawet opowieści z wątkiem sarmackim.

„Absolutni debiutanci”, Netflix„Absolutni debiutanci”, Netflix

W przeciwieństwie do zastoju jaki na rynku amerykańskim spowodowały strajki scenarzystów i aktorów, w Polsce platformy streamingowe, zwłaszcza w drugiej połowie roku, oferowały nowości (na liście znajdziecie tylko dwa powracające seriale) skierowane do bardzo zróżnicowanej widowni – dla fanów prawdziwej zbrodni („Morderczynie” inspirowane są twórczością Katarzyny Bondy) począwszy, wielbicieli literatury Jakuba Żulczka („Informacja zwrotna”), skończywszy na serialach dla młodych dorosłych („Absolutni debiutanci”, „Infamia”, „Belfer”) oraz komediach pokazujących nasze rodzime przywary w krzywym zwierciadle („The Office PL”, „1670”). Polska widownia miała w czym wybierać i wygląda na to, że kolejny rok będzie równie owocny. Już 11 stycznia na Netfliksie pojawi się „Forst” z Borysem Szycem inspirowany powieściami Remigiusza Mroza.

1. „Absolutni debiutanci” – miniserial – Netflix

„Absolutni debiutanci” są idealni dla widzów, którzy dotychczas nie znaleźli dla siebie serialu o tym wyjątkowym, ostatnim lecie pamiętanym do końca życia. Swoją drogą, podobny wątek „wyjątkowego lata” i ostatnich beztroskich wakacji pojawił się w tym roku w „Dziewczynie i kosmonaucie” (serialu także powstałym dla platformy Netflix), ale tym razem historia trzyma się Ziemi i nie odlatuje w kosmos (dosłownie i w przenośni).

Dużym walorem produkcji jest scenariusz autorstwa Niny Lewandowskiej, Kamili Tarabury i Jędrzeja Napiecka. Opowiada – jak to mówi bohaterka Lena – o zawartości jej mózgu, czyli osoby w spektrum autyzmu. Pokazuje, jak dziewczyna buduje relacje, jak radzi sobie z nadmiarem bodźców z otoczenia i jakie uniwersum stworzyła z Niko. Film, który tworzy, także daje perspektywę na jej interpretację rzeczywistości, co jest dodatkowym bonusem dla widzów, ponieważ oglądając serial o tym, jak powstaje film, miłą niespodzianką jest możliwość obejrzenia go. Autotematyczne zabawy w serialu pojawiają się tu i tam, co powinno usatysfakcjonować wielbicieli klasyki filmowej.

„Absolutni debiutanci” snują niespieszną narrację; w końcu jesteśmy z nimi na wakacjach nad polskim morzem. Pomiędzy robieniem przetworów z pomidorów zdarzają się zdrady, romanse, rozczarowania, debiuty seksualne. Czwórka młodych bohaterów (poza Niko i Leną, swoje pięć minut ma także Igor oraz Malwina) czasem desperacko walczy o swoją przyszłość, a czasami oddaje się szaleństwu albo podejmuje decyzje, których za chwilę będzie żałować.

Mimo że serial osadzony jest we współczesnych realiach (technologie cyfrowe, media społecznościowe itd.), to jest zawieszony w czasie – życie bohaterów płynie głównie od zmierzchu do świtu, okazjonalnie pojawiają się na śniadaniach z rodzicami, ciągle gdzieś się spieszą, nagrywają, przepisują scenariusz, myślą obrazami filmowymi i oddają się marzeniom o przyszłości. Nie doświadczylibyśmy tego uczucia lekkości pomieszanego ze strachem, o to co będzie jutro gdyby nie obsada aktorka. Główny duet, czyli Martyna Byczkowska i Bartłomiej Deklewa ponieśli cały serial na swoich barkach. Zdarza się, że show kradną im Jan Sałasiński i Paulina Krzyżańska. Naturalna ekspresja, uchwycenie niewinności i naiwności bohaterów z ich pragnieniem doświadczania nowych sytuacji i uczuć sprawia, że „Absolutni debiutanci” to bardzo przyjemny seans. Idealny na ostatni dzień lata, ale zimą też warto obejrzeć.

Wyróżnienie za intymną opowieść wnoszącą nową jakość do polskiego serialu.

2. „1670” sezon pierwszy – Netflix

Największą zaletą „1670” jest humor, a wydawało się praktycznie niemożliwe stworzenie historii o sarmacie wykpiwającej wady Rzeczpospolitej szlacheckiej, która opowiedziana współczesnym językiem będzie zabawna. Twórcy wspięli się na wyżyny erudycji, żeby połączyć wszystkie społeczne konteksty i komentarze dotyczące polskiej szlachty i umieścić je w historii, która jest uniwersalna, bo opowiada o współczesnych ojcach, społecznych nierównościach, szklanych sufitach, kościele katolickim i wielu innych aktualnych tematach dyskutowanych w mediach. Tutaj po raz kolejny widać wpływ scenarzysty Jakuba Rużyłło, który w „The Office PL” buduje wielowarstwową opowieść o współczesnej Polsce, a w serialu „1670” bawi się przeszłością, żeby również opowiadać o teraźniejszości. Być może nie wszystkim przypadnie do gustu tak duże nagromadzenie odniesień do naszego „tu i teraz”, ale dzięki temu efekt komediowy działa skuteczniej.

Bartłomiej Topa jako Jan Paweł, buńczuczny sarmata, który nie myje rąk po sikaniu i wciąż przeżywa potop szwedzki, wypadł doskonale. Dzięki temu, że w roli szlachcica nie obsadzono statecznego seniora, główny bohater nie wpisuje się w dotychczasowe wizerunki filmowe sarmatów, ale je przełamuje i idzie własną drogą. Dobrze obsadzone rodzeństwo dodaje serialowi pazura – najciekawiej wypada kontrast między Anielą (Martyna Byczkowska po raz drugi w naszym zestawieniu) a Jakubem (Michał Sikorski). Przebiegły ksiądz szukający okazji do pomnożenia swojego majątku to jeden z bardziej zabawnych wątków serialu.

Wyróżnienie za odwagę i humor uderzający w nasze rodzime przywary.

3. „Infamia” – miniserial – Netflix

„Infamia” zaskakuje zarówno wizualnie, jak i fabularnie. Nowość Netfliksa jest po prostu piękna – niesamowite zdjęcia stworzył Wojciech Zieliński i nawet jeśli komuś nie przypadnie do gustu opowiadana historia, to wpatrywanie się w przesycone kolorystycznie kadry, estetykę nowobogackiego stylu życia Romów mieszającą się z ubóstwem mieszkańców obozowiska, wprawia w zachwyt, bo dawno tak dopracowanych zdjęć w polskim serialu nie oglądaliśmy.

Serial w reżyserii Anny Maliszewskiej i Kuby Czekaja nie chce tonąć w stereotypach (choć czasem się to zdarza) więc nie stawia sprawy na ostrzu noża. Nie pokazuje życia w romskiej rodzinie wyłącznie jako pułapki patriarchatu nastawionej na młode dziewczęta, ale mówi o problemach, z jakimi 17-letnie Romki, chcące się uczyć i pracować, muszą się zderzyć. Dużo ujęć rodzinnego życia, pełnego muzyki i wspólnych biesiad, to jedna strona medalu. Druga to aranżowane małżeństwa, posłuszeństwo kobiet wobec mężczyzn (jak mówi Gita – „Cygan wyssie patriarchat z mlekiem matki”) i tkwienie w schemacie, który nie łatwo złamać jeśli żyje się w nim od zawsze. „Infamia” nie opowiada o tym, że mniejszości etniczne to pieśń przeszłości, ale szuka klucza do pokazania jak radzić sobie z ograniczeniami, które uwierają najmłodsze pokolenia bez konieczności negowania całej kultury. Wbrew początkowemu wrażenie, Gita wcale nie odrzuca swojej romskiej tożsamości bez wahania.

Scenariusz Anny Maliszewskiej, Dany Łukasińskiej i Julity Olszewskiej skupia się na dojrzewaniu bohaterki i poszukiwaniu przez nią swojego „ja”. Pozornie możemy sądzić, że to bardzo świadoma, odważna dziewczyna, która „rozwali system” w rodzinie i zrobi, co sama zechce, a nie to, czego ktoś od niej oczekuje. Poznając ją lepiej i obserwując w zderzeniu z polskimi rówieśnikami i lokalną romską diasporą okazuje się, że to tylko pozory – miota się, testuje, popełnia błędy i nie wie, na czym bardziej jej zależy, odcięciu od korzeni, czy czerpaniu z nich tego, co dla niej wartościowe (miłość do muzyki, wsparcie, poczucie przynależności). Skoro już o muzyce mowa, nie można pominąć rapowej narracji towarzyszącej serialowi. Gita chce być raperką, tworzy własne teksty, które ilustrują to co się z nią dzieje, stanowią swoisty pamiętnik z pobytu w Polsce. Świetnie wypada zderzenie bardzo surowej „rapowej nawijki” dziewczyny z muzyką romską, będącą drugoplanową bohaterką „Infamii”.

Wyróżnienie za wnikliwe spojrzenie na kulturę romską i brawurową rolę Zofii Jastrzębskiej.

4. „The Office PL” – sezon trzeci – Canal+

Mimo głosów niedowierzania, że polskie „Biuro” może z sukcesem zagościć w ofercie Canal+, ekipa z Kropliczanki już trzeci raz udowadniła, że wie, co robi i jaką historię chce opowiedzieć. Nowe odcinki konsekwentnie rozbudowują siedleckie uniwersum, w którym Darek Wasiak uwielbia ChatGPT.

O samotności, frustracji, życiowych deficytach „The Office PL” opowiada od pierwszych odcinków. W tym sezonie daje więcej przestrzeni Darkowi Wasiakowi (świetny jak zawsze, Adam Woronowicz), który zyskuje przy bliższym poznaniu. Owszem, Darek zawsze będzie Darkiem, co widać gdy szuka lokatorów do swojego nowego mieszkania (wystrój wnętrz tego lokum to prawdziwa perełka, od boazerii po „święte obrazki” i fantazyjnie udekorowany pawlacz), ale odsłania nieco więcej swoich pasji i „zajawek” (zwłaszcza gdy walczy o udział w „Jednym z dziesięciu” i gdy urządza pojedynek rycerski w biurze). Adam Woronowicz wie, jak poprowadzić swojego bohatera, żeby nie stał się karykaturą. Doskonale waży proporcje między przerysowaniem a nadaniem Darkowi cech mężczyzny zakotwiczonego w konserwatywnym stylu życia. Darek próbuje nawiązać kontakt z młodszą generacją pracowników, pomaga Asi (Kornelia Strzelecka) w bardzo podbramkowej sytuacji i czasem nawet łaskawszym okiem spogląda na Adama. Jego znakiem rozpoznawczym pozostają kapcie i siatka pomarańczy.

Twórcy nie przeprowadzili żadnej rewolucji w uniwersum Kropliczanki, ale opowiedzieli kolejne ważne, a czasem „tylko” zabawne historie o życiu pracownika biurowego. Bywają w tym sezonie momenty, kiedy jesteśmy bardziej skłonni do płaczu niż do śmiechu (powoduje to zwłaszcza historia Patrycji), na szczęście nie brakuje wątków stricte komediowych, jak choćby współpraca Bożenki (Milena Lisiecka) i jej siostrzeńca, który zastępuje Łukiego (Adam Bobik), albo przygody Sebastiana (Jan Sobolewski) z „widelcem” i pewną kobietą w wieku jego matki. W nowym sezonie nie zabrakło także niespodzianki obsadowej. Poznamy nową twarz napojów energetycznych Kropliczanki. Dla fanów „The Office PL” trzeci sezon jest jak powrót lubianych, ale dawno niewidzianych znajomych z pracy, u których nie zdarzyło się zbyt wiele, ale zawsze warto porozmawiać o tym, co u nich słychać.

Wyróżnienie za rozwijanie polskiego uniwersum „The Office” i stworzenie postaci bardzo bliskich polskiemu widzowi i jego codzienności.

5. „Morderczynie” – miniserial – Viaplay

O tym serialu było głośno z powodu opóźnionej premiery na Viaplay, a później z powodu szybkiego transferu na Netflix. Warto jednak powiedzieć, że to bardzo dobra produkcja z zapadającą w pamięć obsadą aktorską i dobrze napisanym scenariuszem.

„Morderczynie” to serial kryminalny, ale nie tylko zagadka zaginięcia ojca głównej bohaterki Karoliny Keller (w tej roli Maja Pankiewicz) zajmuje uwagę widza. Z czasem postać ojca interesuje nas coraz mniej. Karolina poznaje rodzinne tajemnice, które stawiają na głowie całe jej wyobrażenie o tym, w jakim domu żyła i co z niego wyniosła. Ważniejsze od odkrywania kolejnych kart (wiele elementów układanki otrzymujemy w retrospekcjach) okazuje się zmaganie bohaterki z tym, czego się dowiaduje i jak to wpływa na jej życie.

Dzielnicowa Keller to uczciwa osoba, oddana swojej pracy, skuteczna w rejonie, ale słabo radząca sobie w relacjach rodzinnych i towarzyskich. Nie zna się na smal talku, zawsze powie to co myśli, nawet gdy warto sprawę przemilczeć, jest uparta i uciążliwa gdy ma kolejny cel do realizacji i angażuje w niego bliskich. Jej relacja z matką i siostrą to pełna niedomówień, uników, nieporozumień zabawa w głuchy telefon. Karolina bliżej była z ojcem, co nie znaczy, że jej dzieciństwo to głównie wspomnienia sielankowych wakacji z Kellerem seniorem. Wręcz przeciwnie – dyscyplina, mordercze treningi i sporo kar za popełnione błędy, to codzienność małoletniej bohaterki.

„Morderczynie” portretują kobiety z różnych środowisk i z różnymi doświadczeniami. Serial buduje ich charakterystyki i wyjaśnia, dlaczego zdecydowały się pozbawić kogoś życia, czy chce im się jeszcze o cokolwiek zawalczyć. Obraz przypadnie do gustu wielbicielom true crime (mimo że scenariusz jest jedynie inspirowany reportażem Katarzyny Bondy), wgryzania się w polskie „tu i teraz” oraz demaskowania mitów, które pokutują w niewyemancypowanych grupach zawodowych. Warto dla duetu Mai Pankiewicz i Mateusza Kmiecika. I kota Gałgana, mistrzowsko strącającego doniczki z parapetów.

Historia bohaterki ma potencjał na ciąg dalszy.

Wyróżnienie za świetną obsadę aktorską, realizację i niebanalny scenariusz. Czekamy na drugi sezon.

6. „Informacja zwrotna” – miniserial – Netflix

Jakub Żulczyk w 2023 roku zebrał obfite plony serialowe, ale i wydawnicze. Jesienią ukazała się nowa powieść pisarza zatytułowana „Dawno temu w Warszawie”, latem oglądaliśmy „Warszawiankę”, a od 17 listopada na Netfliksie dostępna jest adaptacja „Informacji zwrotnej”. O innych serialach pisarza więcej przeczytacie tutaj.

Serial „Informacja zwrotna” wyprodukowali Łukasz i Piotr Dzięciołowie, a scenariusz napisał Kacper Wysocki. A skoro tak, to nie zaskakuje obsadzenie Arkadiusza Jakubika w roli Marcina Kani. Producenci i scenarzysta pracowali z Jakubikiem przy znakomitym serialu Canal+ zatytułowanym „Klangor”. Trudno więc dziwić się, że uznali ten wybór za oczywisty. Aktor doskonale sprawdza się w rolach mężczyzn zdesperowanych, postawionych pod ścianą, zmuszanych do reagowania w sytuacji ekstremalnej. Nie inaczej jest tym razem. Zarówno w „Klangorze”, jak i w „Informacji zwrotnej” bohater musi walczyć o swoje zaginione dziecko. Na tym jednak i wybuchach frustracji podobieństwa się kończą, ponieważ co prawda Rafał Wejman i Marcin Kania nie dostaliby medalu za bycie idealnym ojcem, ale każdy z nich w inny sposób podchodzi do swoich rodzicielskich obowiązków. Inaczej też odpokutowują swoje winy.

Czytelnicy powieści Żulczyka nie muszą obawiać się, że serial odwzorowuje literaturę 1:1, a widzowie nieznający powieści od pierwszych minut odnajdą się w świecie Marcina Kani. Bohater prowadzi nas przez swoje wspomnienia minionego wieczoru, kiedy ostatni raz spotkał się z synem (w roli Piotra wystąpił Jakub Sierenberg). Gdy rano okazuje się, że nikt nie ma z nim kontaktu, Marcin odchorowujący nocne pijaństwo, niczego nie pamięta. Usiłuje składać w całość niepasujące do siebie puzzle i zabiera nas w miejsca, w których wcale nie mamy ochoty mu towarzyszyć.

Serial opowiada dwie historie – kryminalną i społeczną. Ta pierwsza porywa od samego początku, ale to druga wydaje się bardziej przerażająca, bo opowiada o tym, jak w Polsce choroba alkoholowa niczym chleb powszedni wchodzi do domów, zakrada się pomiędzy członków rodzin, mąci w życiorysach kolejnych pokoleń i niszczy wszystko i wszystkich, których napotka na swojej drodze. Czyni to poufałym tonem, bo przecież „to tylko jeden kieliszek”, „są święta”, „wyluzuj” i „to spotkanie starych kumpli z wojska”. Oglądaliśmy to już w serialu, filmie i życiu wiele razy, bo problem alkoholowy w Polsce jest powszechny. Gdy więc widzimy sponiewieranego Marcina Kanię, który w końcu – jak mówi – zmienił swoje życie, to brzmi jak baśń z „Księgi tysiąca i jednej nocy”. Bohater przekonuje nas, że jest już innym człowiekiem i polegając na jego zapewnieniach, przeczesujemy z nim stolicę w poszukiwaniu Piotra. Jakubik gra ekspresywnie, emocjonalnie, wyraziście, a Sierenberg odwrotnie - małymi gestami, introwertycznie, bez histerii. Doskonale się uzupełniają.

Wyróżnienie dla twórców za podchodzącą do gardła brutalną szczerość o chorobie alkoholowej, która rujnuje życie nie tylko alkoholikowi, ale całej jego rodzinie. Brawa dla Arkadiusza Jakubika za rolę Marcina Kani.

7. „Warszawianka” – miniserial – SkyShowtime

Ten serial wzbudził sporo kontrowersji, dla jednych był ciekawym spojrzeniem na mężczyznę w kryzysie, dla innych przeterminowanym opisem wybujałego męskiego ego, które mało kogo dzisiaj obchodzi.

„Warszawianka” ze scenariuszem Jakuba Żulczyka ma wiele wspólnego z poprzednim serialem pisarza, czyli „Ślepnąc od świateł”. Zarówno tam, jak i tutaj mamy nieoczywiste spojrzenie na Warszawę, outsidera na bakier z całym światem i narrację, która prowadzi nas po zakamarkach jego codzienności. Franek Czułkowski zwany „Czułym” (w tej roli Borys Szyc) jest na życiowym zakręcie. Kończy 40 lat i mógłby powiedzieć, że jest królem życia, ale nie byłaby to prawda. Paradoksalnie, podobnie jak kultowy „Czterdziestolatek”, czyli inżynier Stefan Karwowski, rozlicza swoją przeszłość, ale w bardziej spektakularny sposób. Karwowskiemu przyśniły się duchy przeszłości, a Czuły po prostu zbiera żniwo złych decyzji, albo ich braku. Karwowski miał pierwszy zawał, siwe pasma włosów i poczucie niespełnienia, a Czuły ma debet na koncie, wyłączony prąd, ale też echa minionych sukcesów i życie w trybie impreza – przebudzenie na kacu.

„Warszawianka” ciekawie operuje warstwą oniryczną, towarzyszymy bohaterowi w jego snach, ale i snuciu alternatywnych opowieści na jawie. Znajdziemy tam krytykę współczesnej kultury, nowych modeli życia, zawodów, desperackiej pogoni za lepszą pracą i pieniędzmi, których bohaterowi ciągle brakuje. Wszystko to podano w komediowym sosie i w odniesieniu do współczesnego kontekstu. Sądzę, że w rozważaniach Franka odnajdzie się wielu jego rówieśników wychowanych w czasach przed rewolucją cyfrową, a dorosłe życie spędzających już w jej okowach.

Wyróżnienie za zmierzenie się z tematem kryzysów współczesnego czterdziestolatka.

8. „Belfer” – sezon trzeci – Canal+

Po sześciu latach wrócił „Belfer”. Serial, który pierwszym sezonem przetarł szlaki dla wielowątkowego kryminału z gęstą warstwą obyczajową. Dzisiaj takich produkcji powstaje wiele, ale w 2016 gdy „Belfer” debiutował na Canal+, zrobił spore zamieszanie i duże wrażenie na widzach. Z drugim sezonem, emitowanym rok później, było gorzej, ale to już historia.

Bohater po wyjściu z więzienia trafia do rodzinnego Małomorza gdzie nadal mieszka jego ojciec. Wraca do domu rodzinnego i do swojego dawnego pokoju, w którym czas zatrzymał się w latach 90. Zawadzki (w tej roli Maciej Stuhr) szybko znajduje swoje dawne koszulki z muzycznymi idolami lat młodości i od tego momentu widujemy go w T-shirtach zespołu Kult. Jak zawsze Pawłowi towarzyszy torba przewieszona przez ramię, ale także charakterystyczna niebieska kurtka wyjęta wprost z epoki najntisów. Belfer po raz trzeci skompletował swój mundurek.

Paweł obserwuje rodzinne miasteczko, widzi, że zmieniło się, ale w pewnych kwestiach pozostało takie samo (sąsiad, który śledzi, kto wchodzi i wychodzi z domu, lokalni notable, plotki rozchodzące się lotem błyskawicy itp.). Trafia tam pod koniec lata, dzięki czemu możemy zobaczyć nadmorską miejscowość zamykającą sezon, gdzie jeszcze unosi się vibe wakacji, ale i nieuchronnie zbliża szkoła. Świetnym pomysłem było wyjście do lokalnej knajpy, żeby pokazać przekrój mieszkańców miasteczka i lokalne układy. W Małomorzu liczy się praca w budżetówce, firmach kilku wziętych przedsiębiorców i na morzu. Nie ma w tym przesady, wyolbrzymienia, nadinterpretacji. Pokazanie warstwy obyczajowej małego miasteczka to kolejny powód, dla którego warto spotkać się z Belfrem w Małomorzu.

Udało się twórcom „Belfra” uchwycić sporo polskiej codzienności, tej prowincjonalnej, ale i międzypokoleniowej. Duża w tym zasługa świetnej obsady. Zawadzki, z którego uszło życie i dawny zapał to sukces Macieja Stuhra. Z kolei podkomisarz Ewa Krawiec, czyli bomba z opóźnionym zapłonem, stanowi dowód na to, jak świetną aktorką jest Roma Gąsiorowska. Równie ciekawie wypadła młoda obsada aktorska, o czym pisaliśmy tutaj.

Wyróżnienie za ciekawe spojrzenie na polską małomiasteczkowość i oddanie przestrzeni młodym bohaterom i ich problemom.

9. „Krew” – miniserial – Polsat Box Go

Serial (inspirowany irlandzkim oryginałem pt. „Blood”) z główną rolą Vanessy Aleksander znalazł się na naszej liście, ponieważ to dobra produkcja kryminalna, którą łatwo przeoczyć w nadmiarze innych propozycji. Serial pojawił się w ofercie Polsat Box Go w podobnym okresie, co „Absolutni debiutanci” na Netfliksie i „Morderczynie” na Viaplay więc siłą rzeczy zniknął wśród tych tytułów, a warto poświęcić mu sześć godzin uwagi.

Akcja „Krwi” toczy się dosyć niespiesznie. Na przestrzeni sześciu odcinków poznajemy historię rodziny i okoliczności, które doprowadziły Laurę (w tej roli Vanessa Aleksander) do zerwania z nią kontaktów. Pojawiają się retrospekcje, a w nich siedmioletnia Laura obserwuje agresywne zachowania ojca (co ciekawe, retrospekcje obecne są także w serialu „Morderczynie”, w którym Karolina Keller również zmaga się ze wspomnieniami swojej relacji z ojcem). Wszystkie przebłyski wydarzeń z dzieciństwa bohaterki budują akt oskarżenia przeciwko ojcu. Laura podejrzewa go o najgorsze i co chwila znajduje dowody na słuszność swoich podejrzeń. Ale czy rzeczywiście ojciec mógł skrzywdzić matkę?

„Krew” opowiada o klasycznym zderzeniu outsidera ze społecznością małego miasteczka. Laura czuje się odrzucona, niemile widziana, ignorowana, bo zadaje pytania, których nikt nie chce słyszeć. Z kolei jej ojciec (w tej roli Ireneusz Czop) to filar lokalnej społeczności, lekarz, autorytet. Relacja tej dwójki wybija się na plan pierwszy, a duża w tym zasługa kreacji aktorskich Aleksander i Czopa. To dla aktorki kolejny udany zawodowo rok. W lutym oglądaliśmy ją w „Dziewczynie i kosmonaucie”, gdzie wyróżniała się na tle innych młodych aktorów, a w listopadzie pojawiła się w odsłonie komediowej, w trzecim sezonie „The Office PL”, gdzie ciekawie rozwinęła postać Patrycji Kowalskiej. „Krew” dała aktorce możliwość dramatycznej kreacji, co Aleksander wykorzystuje w stu procentach.

Gdy rozmawialiśmy z Vanessą Aleksander o jej tegorocznych rolach serialowych, aktorka powiedziała: - Staram się wybierać bohaterki, które będą dawały mi możliwość zaprezentowania trochę innej palety niż dotychczas. Nie ukrywam, że propozycji na naszym rynku nie jest aż tak strasznie dużo. My, jako młodzi aktorzy, rzadko możemy w nich przebierać. Miałam to szczęście, że otrzymałam propozycje zagrania bohaterek bardzo różnych, oczywiście pewne rzeczy je łączą – bycie outsiderkami, wyodrębnionymi ze swojego środowiska, ale uruchamia je coś innego. Każda z tych dziewczyn ma inny rodzaj ekspresji i inna jest treść ich problemów. W przypadku Laury z serialu „Krew” jest to nie tylko bycie oszukiwaną przez cały życie, ale ma też problem z alkoholem, w przypadku Patrycji jest to bycie zaniedbanym i niedostrzeganym dzieckiem przez co jest w niej ogromna potrzeba atencji. W przeciwieństwie do Laury jest bardzo ekstrawertyczna. A u Marty z „Dziewczyny i kosmonauty” jest to lęk przed odrzuceniem. Każda z nich ma inne narzędzia by ze swoimi demonami walczyć. To było dla mnie najbardziej atrakcyjne. Cieszę się, że mogłam pokazać szeroką gamę narzędzi, którymi się posługuję w pracy.

Wyróżnienie za rolę Vanessy Aleksander i brawa dla twórców za wyprodukowanie kameralnej opowieści o sekretach niszczących rodzinę.

10. „Emigracja XD” – miniserial – Canal+

Serial na podstawie powieści tajemniczego Malcolma XD wyprodukowany przez Dorotę Kośmicką dla Canal+, mimo że spóźniony o kilka lat (o podobieństwach i różnicach w stosunku do „Londyńczyków” przeczytacie tutaj), w lekki i zabawny sposób mówi o tym, jak Polacy żyją na emigracji. „Emigracja XD” nie uzurpuje sobie prawa do poważnej analizy relacji społecznych na obczyźnie, a raczej zbiera wrażenia dwójki bohaterów i pokazuje pewien mechanizm, który charakteryzuje Polaka na emigracji.

„Emigracja XD” to projekt udany dzięki trafnemu obsadzeniu aktorów pierwszego planu. Tomasz Włosok, udowadnia swój talent aktorski, wcielając się w postać zwykłego, momentami gamoniowatego, a innym razem nad wyraz spostrzegawczego chłopaka. Malcom w jego wydaniu kumuluje w sobie cechy 80 proc. młodych mężczyzn wyjeżdżających za granicę, żeby znaleźć na siebie jakiś pomysł, nawet jeśli tylko na dwa miesiące. Jeśli oglądaliście „Kruka”, to na pewno pamiętacie aktora z roli Rudego. To jak Tomasz Włosok po mistrzowsku wciela się w tak skrajne postaci, dowodzi, że jest jednym z najciekawszych aktorów młodego pokolenia. Z pewnością warto śledzić jego poczynania. Z kolei Michał Balicki (aktor wystąpił także w serialu „1670”) daje dużo luzu serialowi, ponieważ Stomil to taki typ, który sprowadzi na was kłopoty, zajdzie wam za skórę, ale nie sposób długo się na niego gniewać, bo taki już po prostu jest. Duet debiutantów na rikszy i debiutantów podróżników ujmuje przeciętnością, ale i zawziętością i tym wszystkim, co dobrze znamy w Polsce, czyli podejściem „jakoś to będzie”, „byle do przodu”, „jak nie my to kto”.

Serial jest lekką komedią, która dzięki krótkim (około 20-25-minutowym) odcinkom porywa nas w podróż z bohaterami i nie daje czasu do namysłu. Świetnie napisane dialogi, utalentowana obsada aktorska i zderzenie polskiej lokalności z wielokulturowym Londynem dają efekt przyjemnej mieszanki łatwo uderzającej do głowy. Dla widzów emigrantów będzie to na pewno okazja do powiedzenia kilka razy: „też tak miałem”, „też tam byłem”, „też się nad tym zastanawiałem”. Dla tych, którzy z emigracji wrócili, będzie to moment, żeby odetchnąć z ulgą „jak dobrze, że mnie już tam nie ma”, albo przywołanie tęsknoty za dawno minionymi czasami.

Wyróżnienie za brawurowe pokazanie, jak żyją Polacy na emigracji i świetne role pierwszoplanowe.

Dołącz do dyskusji: Najlepsze polskie seriale 2023 roku

6 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
bredny
Wszystkie seriale dobre, zwłaszcza Warszawianka, Emigracja XD, Morderczynie i Informacja Zwrotna.

Lecz z opinią o 3 sezonie Belfra się nie zgadzam, bym słaby scenariuszowo
odpowiedź
User
Alicja Kiedrowska
Czy to jeszcze są seriale polskie ?
odpowiedź
User
bubu
Z tej 10-tki na uwagę zasługują jedynie:
1670.
Infamia.
Warszawianka.
Reszta to polskie filmowe loty stanów mocno średnich.
odpowiedź