SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Wysyp polskich seriali dla nastolatków. Które tytuły warto obejrzeć?

Przy okazji wiosennej premiery „#BringBackAlice” HBO wyszło na jaw, że polskie seriale dla nastolatków to najmniej eksploatowany gatunek. Dopiero ostatnie miesiące zaowocowały wysypem produkcji dla młodych dorosłych, które opowiadają o ich codzienności. Zanim to nastąpiło, jedynym głośnym hitem młodzieżowym była „Klasa na obcasach” Małgorzaty Potockiej z roku 2000.

„Belfer”, Canal+ „Belfer”, Canal+

1. „Belfer” – sezon trzeci, Canal+

W trzecim sezonie „Belfra” udało się pokazać młodych bohaterów jako pogubionych wrażliwców, czasami trochę zbyt chimerycznych. Nie wydają się jednak przebrani, przekombinowani i udziwnieni, a to trudna sztuka, żeby w miarę prawdopodobnie pokazać młodzież szkolną w polskim serialu. Druga rzecz to pogmatwane relacje w rodzinach – Belfer nie dogaduje się ze swoim ojcem podobnie, jak Kacper (Michael Zieliński) z własnym. Nić porozumienia między dziećmi nieobecnych emocjonalnie rodziców (nieważne, że jedne mają 17, a inne 40 lat) tworzy się niezależnie od ich metryki.

Trzeci sezon świetnie pokazuje konflikty międzypokoleniowe i kolejną klasę licealną, której Paweł Zawadzki (Maciej Stuhr) pomaga przejść ścieżkę inicjacji w dorosłość.

2. „#BringBackAlice” – miniserial, HBO

„#BringBackAlice” sporo obiecuje – otrzymujemy mocną nitkę narracyjną kryminału, jest grupa przyjaciół z elitarnego liceum przypominającego „Szkołę dla elity” Netfliksa i tamtejsze dramy, a w końcu mamy sporo rozważań o nierównościach społecznych i tutaj widzowie nowej wersji „Szkoły złamanych serc” też odnajdą kilka podobieństw.

Widzimy młodych, zamożnych ludzi rodem z „Patointeligencji” Maty. Są piękni, zblazowani, cyniczni, doświadczeni, świadomi stylu, neurotyczni i można by tak jeszcze długo wymieniać. Mamy uwierzyć, że to barwne i niepowtarzalne osobowości, chociaż każdego z tych bohaterów widzieliśmy już w innym serialu. Patryk (w tej roli Bartłomiej Deklewa), który jako jedyny nie pasuje statusem materialnym do reszty dlatego po godzinach „dorabia” jako szkolny diler, to postać bardzo podobna do Ca$ha (Will McDonald) z nowej „Szkoły złamanych serc”.

Alicja ma coś wspólnego z Mariną ze „Szkoły dla elity”, a Monika (Katarzyna Gałązka), to mieszanka licznych zazdrosnych przyjaciółek głównej bohaterki, które znajdziemy w każdej teen dramie. Sześć odcinków pozwala nam poznać perspektywę każdej z postaci. Najciekawiej w tym względzie wypada Patryk jako kontrapunkt swoich bananowych przyjaciół. Widzimy jego desperację, rozumiemy życiowy przymus, a także żelazną konsekwencję działania, niezależnie od jego skutków.

3. „Sortownia” – miniserial Canal+, Polsat Box Go

Co prawda „Sortownia”, to serial dla dorosłej widowni, ale z dużym wątkiem dotyczącym nastolatków. Poznajemy losy Justyny (Natalia Jędruś), czyli dziewczyny poszukującej w Warszawie swojego biologicznego ojca. Zanim jednak trafi na jego trop, imprezuje z rówieśnikami, co kończy się – a jakżeby inaczej – wizytą na SOR-ze oraz domowymi kroplówkami.

Justyna jest pogubiona emocjonalnie, życiowe problemy i napięcia reguluje przez przypadkowe kontakty seksualne. Wszystko, co dzieje się z bohaterką, pokazuje, że czuje się porzucona, otoczona emocjonalnie niedostępnymi dorosłymi. Historia bohaterki to ciekawe spojrzenie na współczesne nastolatki.

4. „Infamia” – miniserial, Netflix

Gita (Zofia Jastrzębska) to 17-letnia Romka mieszkająca z rodziną w Walii. Dziewczyna, żyjąc z dala od zasad romanipen (niepisany kodeks postępowania Romów) nie ma świadomości, jak trudny będzie dla niej powrót do Polski, a ten planują jej rodzice zmęczeni życiem w kamperze i problemami finansowymi. Polska codzienność i zderzenie z nastawieniem mieszkańców małego miasteczka do Romów, a także zamieszkanie u zamożnej wielopokoleniowej rodziny to dla Gity zdecydowanie za dużo. Dziewczyna gubi się w tym, czego sama by chciała, a czego oczekuje od niej konserwatywna romska rodzina i jak widzą ją znajomi.

Serial w reżyserii Anny Maliszewskiej i Kuby Czekaja nie chce tonąć w stereotypach (choć czasem się to zdarza) więc nie stawia sprawy na ostrzu noża. Nie pokazuje życia w romskiej rodzinie wyłącznie jako pułapki patriarchatu nastawionej na młode dziewczęta, ale mówi o problemach, z jakimi 17-letnie Romki, chcące uczyć się i pracować, muszą się zderzyć. Dużo ujęć rodzinnego życia, pełnego muzyki i wspólnych biesiad, to jedna strona medalu. Druga to aranżowane małżeństwa, posłuszeństwo kobiet wobec mężczyzn (jak mówi Gita – „Cygan wyssie patriarchat z mlekiem matki”) i tkwienie w schemacie, który nie łatwo złamać jeśli żyje się w nim od zawsze.

„Infamia” nie opowiada o tym, że mniejszości etniczne to pieśń przeszłości, ale szuka klucza do pokazania jak radzić sobie z ograniczeniami, które uwierają najmłodsze pokolenia bez konieczności negowania całej kultury. Wbrew początkowemu wrażenie, Gita wcale nie odrzuca swojej romskiej tożsamości bez wahania.

5. „Sexify” – sezon drugi, Netflix

To, co z pewnością wciąż jest wielkim atutem serialu to bezpretensjonalna narracja spontanicznie relacjonująca, co słychać u bohaterek. Dziewczyny różnią się między sobą, każda ma własną historię. W drugim sezonie odcinają się od przeszłości, skupiając na nowej aplikacji i wszystkich wynikających z niej badaniach i weryfikacji tematu, ale koniec końców i tak muszą zmierzyć się z odkładanymi na bok problemami. Nowe odcinki, podobnie jak pierwszy sezon, pokazują siłę kobiecej przyjaźni.

Tym razem zabrakło bardziej wnikliwego spojrzenia na Natalię i sprawdzenia, o co jej tak naprawdę chodzi. Niewiele mieliśmy czasu sam na sam z bohaterką i jej myślami. Pośród zawirowań związanych z Sexify i SexiGuy (konkurencja nie śpi), Natalia nie opowiadała o sobie tak dużo, jak w poprzednim sezonie. Oczywiście mam na myśli „opowiadanie widzkom”, ponieważ bohaterka nigdy nie należała do zbyt wylewnych w relacjach z przyjaciółkami.

Więcej dowiadujemy się o Paulinie, która po dużych zmianach w finale poprzedniego sezonu, studiuje grafikę na ASP i robi wszystko dokładnie odwrotnie niż dotychczas. Jednak w pewnym momencie wraca „stara Paulina”. Jej obawy, zakorzenione przekonania wyniesione z katolickiego domu, a także spotkanie z byłym chłopakiem, który także na nowo zinterpretował powiedzenie, że wszystko, co robi, robi „po bożemu”, sprawia, że dopadają ją wątpliwości, czy idzie właściwą drogą.

Zupełnie inna jest pewna siebie, nieustraszona Monika, co sprowadza na spółkę kłopoty. Jest arogancka jak ojciec (Cezary Pazura), ale zanim dostrzeże to podobieństwo, jest za późno i musi zapłacić sporą cenę. W drugim sezonie, zarówno Monika, jak i jej wspólniczki mocno wsiąkają w biznes i nie spędzają ze sobą czasu towarzysko, a więc brakuje uroczej obyczajowości z pierwszego sezonu. Lista bohaterów wydłużyła się, rozpychając uniwersum „Sexify”.

6. „Absolutni debiutanci” – miniserial, Netflix

Punk wyjścia jest dosyć zwyczajny – Niko (Bartłomiej Deklewa) i Lena (Martyna Byczkowska) co roku jeżdżą z rodzicami do wspólnego domu letniskowego nad morzem (są to okolice Ustki, a przynajmniej na plaży w Ustce kręcone były sceny plenerowe, ponieważ widać na nich kutry rybackie z tej miejscowości). Rodzice Niko są małżeństwem z 20-letnim stażem, a mama Leny (Katarzyna Warnke) spotyka się z Dawidem (Piotr Witkowski), z którym dziewczyna dość dobrze się dogaduje. Młodzi bohaterowie przyjaźnią się od dziecka i naturalne wydaje się, że być może łączy ich coś więcej, ale dla nich samych to nie jest wcale takie oczywiste.

Para nastolatków planuje nakręcić wspólny film o miłości, ponieważ chcą zdawać do szkoły filmowej. Podobno to ich wielkie wspólne marzenie. Rozchodzi się ono w szwach, gdy do głosu dochodzą osobiste, odrębne pragnienia, które z jakiegoś powodu tłumili w sobie dla dobra sprawnie funkcjonującego i naoliwionego mechanizmu, jakim dla wszystkich była ich relacja.

„Absolutni debiutanci” snują niespieszną narrację; w końcu jesteśmy z nimi na wakacjach nad polskim morzem. Pomiędzy robieniem przetworów z pomidorów zdarzają się zdrady, romanse, rozczarowania, debiuty seksualne. Czwórka młodych bohaterów (poza Niko i Leną, swoje pięć minut ma także Igor oraz Malwina) czasem desperacko walczy o swoją przyszłość, a czasami oddaje się szaleństwu albo podejmuje decyzje, których za chwilę będzie żałować.

Dużym walorem produkcji jest scenariusz autorstwa Niny Lewandowskiej, Kamili Tarabury i Jędrzeja Napiecka. Opowiada – jak to mówi sama Lena – o zawartości jej mózgu, czyli osoby w spektrum autyzmu. Pokazuje, jak bohaterka buduje relacje, jak radzi sobie z nadmiarem bodźców z otoczenia i jakie uniwersum stworzyła z Niko. Film, który tworzy, także daje perspektywę na jej interpretację rzeczywistości, co jest dodatkowym bonusem dla widzów, ponieważ oglądając serial o tym, jak powstaje film, miłą niespodzianką jest możliwość obejrzenia go. Autotematyczne zabawy w serialu pojawiają się tu i tam, co powinno usatysfakcjonować wielbicieli klasyki filmowej.

Brak tradycji produkcji seriali dla nastolatków

Biorąc pod uwagę ilość nowych polskich seriali dla nastolatków, zastanawiające jest, dlaczego w przeszłości takich produkcji powstawało niewiele. Mamy tradycję seriali dla dzieci i wczesnych nastolatków (głównie produkcje powstające w okresie PRL-u oraz wczesnych lat 90.), ale niewiele jest tytułów skupionych na nastolatkach zbliżających się do progu dorosłości. - Brak tradycji filmów dla młodej widowni wynika z dwóch kwestii. Po pierwsze brak pomysłów osadzonych w polskich realiach, które miałyby wymiar uniwersalny, globalny. Język takiego obrazu filmowego nie może być hermetycznie zamknięty do kategorii narodowościowej. Co prawda w jakimś sensie serial z Maciejem Stuhrem „Belfer” już w 2016, opowiadał o współczesnej młodzieży, tyle że scenarzyści zdecydowali się wówczas skoncentrować na bohaterze dorosłym. Wątki młodzieżowe zarówno w pierwszym, jak i drugim sezonie służyły budowaniu akcji w zasadzie kryminalnej i pogłębieniu postaci głównego, dorosłego bohatera. A młodzieżowi bohaterowie są tylko tłem pozwalającym rozwijać się akcji. Zmieniło się to w sezonie trzecim, gdzie problemy młodzieży są bardziej wyeksponowane - wyjaśnia kulturoznawczyni, dr Małgorzata Bulaszewska.

Czy duże znaczenie ma fakt dostępności do wytworów anglosaskiej popkultury, z którymi młody widz może również się utożsamiać? - Kwestia samej młodzieży i ich percepcji korzystania z kultury i popkultury ma znaczenie. Nie sprawdzają, kto nakręcił film, jak i przez kogo został sfinansowany. Liczy się za to popularność danego obrazu, jego aktualność i autentyczność oraz realizacja osobistych zainteresowań. Dzisiejsza polska młodzież czerpie z globalizacji kultury, a ich praktyki w tym zakresie są bardzo podobne, jeśli nie takie same, jak każdego młodego człowieka żyjącego w dowolnym miejscu na świecie – stwierdza badaczka.

Serial Małgorzaty Potockiej zatytułowany „Klasa na obcasach” w momencie premiery wzbudził wiele emocji i szumu medialnego. Był krytykowany za brak odniesień do polskich realiów, wydawał się zbyt oderwany od rzeczywistości, ale młodzież oglądała go, ponieważ nie miał konkurencji na rodzimym rynku. Zasadne wydaje się pytanie, dlaczego inni twórcy nie poszli śladem Małgorzaty Potockiej i nie opowiedzieli kolejnych historii o polskich nastolatkach.

- Dlaczego w Polsce długo nie powstawały produkcje dla nastolatków? To trudne pytanie, ale powód może być w istocie dość trywialny: seriale dla młodzieży to bardzo wymagający gatunek, zobowiązujący twórców nie tylko do odpowiadania na potrzeby młodych widzów, ale również do zdobywania wiedzy na temat nowych doświadczeń społecznych. Seriale, o których mowa, muszą sprawnie pogodzić bazowanie na fikcji z dostarczeniem istotnych informacji o rzeczywistości. To trudne zadanie, o czym mogli przekonać się, chociażby twórcy „Klasy na obcasach” – serialu mającego być w założeniu polską odpowiedzią na „Beverly Hills 90210”.  Warto zwrócić uwagę na fakt, że nad serialem pracowano w specyficzny sposób – zachęcano, chociażby nastoletnich czytelników „Filipinki” do nadsyłania opisów własnych doświadczeń mogących pomóc w tworzeniu przyszłego scenariusza; autorzy najbardziej interesujących prac zostali zresztą zaproszeni do współpracy. Serial nie zdobył jednak serc polskich nastolatków – być może trudno było im identyfikować się z ponadprzeciętnie zdolnymi uczniami elitarnego liceum i ich problemami? A może powód był bardziej prozaiczny – wspominający serial internauci przypominają nie tylko o słabościach scenariuszowych; równie często zwracają uwagę na usterki techniczne - pracę kamery, czy zbyt głośną muzykę w tle, nierzadko zagłuszającą dialogi – w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl mówi dr Magdalena Bałaga.