SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Prof. Godzic: Chcesz być dobrym dziennikarzem? Nie kumpluj się z politykami

- W tej chwili dziennikarstwo zaczyna być biegunowe - jest się za „Gazetą Wyborczą” lub za „Gazetą Polską”. Tymczasem bieguny powinny być zasiedlane przez niewielką część mediów - stwierdza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl medioznawca prof. Wiesław Godzic.

Prof. Wiesław Godzic, fot. SWPSProf. Wiesław Godzic, fot. SWPS

Co pana fascynuje w celebrytach?

To, kim są, czym są oraz fakt ich niedoceniania. Najbardziej bałem się, że nagle wyrośnie nam armia ludzi, którzy w pewnym momencie przejmą władzę. Dlaczego? A co, jeśli powstaną celebryci-profesorowie, czyli ci, którzy niewiele uczą, a jest tych tzw. fast thinkers w mediach niemało, co jeśli powstanie armia polityków- celebrytów, którzy są niedobrzy, niewiarygodni, ale codziennie widoczni? Jeśli tak, co będzie dalej? W momencie pisania książki o Kubie Wojewódzkim doszedłem do wniosku, że media kompletnie nie są zainteresowane pogłębioną analizą tego zagadnienia. Głośno potępiamy celebrytów, a potem czytamy kolorowe pisemka i tworzymy ten rynek popytu - słowem: hipokryzja do kwadratu. Tymczasem trzeba wobec nich zachować się poważnie, gdyż pełnią oni bardzo istotną rolę społeczną. Ich głos będzie coraz silniejszy, będą domagać się coraz więcej, wielu z nich będzie chciało związać się z polityką, ponieważ posiadają umiejętność zjednywania. Właściwie każdy celebryta jest w jakimś sensie politykiem. To nas czeka, a my tymczasem zachowujemy się w stosunku do nich niepoważnie, odwracając się od nich. Od 2007 roku, czyli od czasu napisania mojej książki o celebrytach („Znani z tego, że są znani. Celebryci w kulturze tabloidów”) byłem na kilku konferencjach na świecie, których tematem był celebrytyzm. Jeśli istnieje poważne naukowe amerykańskie czasopismo „Celebrity studies”, to jest to problem nie tylko kulturowy, ale też społeczny. U nas też coś się zaczyna dziać, wydano książkę „Czas celebrytów”... Chciałbym, aby powstało centrum badania celebrytyzmu. Taka Ałła Pugaczowa…

Ale czy w tym momencie nie mówimy już jednak o gwiazdach? Gwiazda i celebryta to dwa różne światy…

Pugaczowa funkcjonowała w czasach, w których nie było systemu celebryckiego, kiedy nie było paparazzich, a czerwonych dywanów jak na lekarstwo. Natomiast Pugaczowa i inni przeszli na tę ścieżkę celebrytów, dali się uwieść. I słusznie. U nas Rodowicz kiedyś była gwiazdą, teraz jest celebrytką. Należy jej się, skoro 30 milionów nuci pod nosem jej piosenki. Natomiast obok tego świata jest grupa aktorów, którzy świadomie rezygnują ze ścieżki celebryckiej. Janda czy Kondrat nie udzielają wywiadów, w których dzielą się z czytelnikami wiadomościami o tym jak uprawiają seks, albo co jedzą na śniadanie. Nie ma ich na salonach i otwarciach. I dobrze.

Które media według pana obronią, bądź też nawet wzmocnią swoją pozycję w ciągu najbliższych lat?

Kino nie upadnie, ale się przepoczwarzy. Nasza kultura zaczyna być personalna i mobilna i to nie my będziemy chodzić do kina, a kino zacznie przychodzić do nas. Radio też nie straci. Wczoraj stałem dwie godziny w korku. Pomyślałem, że jest to dla tego medium ogromna szansa, ono zresztą jest słuchane przeważnie rano. Radio może być najbardziej intymne, być może z tym medium można najwięcej myśleć. Z telewizją pożegnamy się najszybciej. Już teraz bardzo wiele osób jej nie ogląda albo ją nagrywa. W tym sensie przestanie to być telewizja, bo przecież ona jako medium jest głównie broadcastowa. Stanie się za to repozytorium rozmaitych podcastów, materiałów zarchiwizowanych. I zostaje internet, który w moim przekonaniu nie jest medium, a ich zbiorem. W każdej chwili jesteśmy z nim połączeni i coś możemy mu dać. Zatem nie jest to bierne oglądanie, a interaktywne. Sami będziemy odczuwać przyjemność z tego, że ktoś nas słucha, a jeszcze częściej będzie to pozór grupy. Bardzo ładnie określił to Bauman: „Z tego ćwierkania nie tworzy się żadna grupa”. Istotnie, z ćwierkania nie, ale na Facebooku już czuć zalążki takich grup. Od tych osób można uzyskać pewne informacje, ale zapewne nie będziemy się z nimi chcieli spotkać w realu.

Media pchają nas w wirtualność. Fascynuje mnie prędkość, z jaką to się rozwija. W Vine już można oglądać sześciosekundowe filmiki. Oglądałem wiele z nich i cóż… niektóre z nich mógłby raczej nakręcić Eisenstein. Są tak dobre, wręcz świetne. Nie obawiam się o przyszłość, pod jednym wszakże warunkiem: musimy coraz więcej mówić o tym, co tracimy, a co zyskujemy. Źle będzie, jeśli całkiem popadniemy w wirtualność, a z drugiej strony będziemy się przed tym rozpaczliwie bronili. Dzisiaj w tej kwestii brakuje nam rozsądku i wyważenia.

 


O rozmówcy
Wiesław Godzic - profesor  nauk humanistycznych, wykładowca akademicki, medioznawca, autor wielu publikacji naukowych, w tym: „Film i metafora. Pojęcie metafory w historii myśli filmowej” (1984), „Oglądanie i inne przyjemności kultury popularnej” (1996), „Telewizja jako kultura” (1999), „Telewizja i jej gatunki po ‘Wielkim Bracie’” (2004), „Znani z tego, że są znani. Celebryci w kulturze tabloidów” (2007). W 2011 roku odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

  • 1
  • 2
  • 3

Dołącz do dyskusji: Prof. Godzic: Chcesz być dobrym dziennikarzem? Nie kumpluj się z politykami

22 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
postepowy
To co uprawia Gazeta Wyborcza i Gazeta Polska to nie jest dziennikarstwo. Jedynym i najwazniejszym celem tych koszernych gadzinówek jest napuszczanie na siebie Polaków i rozbijanie kraju od wewnątrz aby Polacy nie byli w stanie się zorganizowac i przepędzić to koszerne całe towarzystwo które od 25 lat okrada Polskę. Dziel i rządź. Przy okazji szczują nas na naszych sasiadów.
odpowiedź
User
Yogidługonogi do postepowego
Znasz jakieś tytuły, które robią co innego? Może Gość Niedzielny. Tyle.
odpowiedź
User
Resortowe Dziecia i uczeni
Problemem polskich mediów są Resortowe Dzieci. Profesorowie doskonale o tym wiedzą, ale boją się mówić. Szkoda.
odpowiedź