– Potencjał cross-sellingu cały czas jeszcze istnieje i banki, które sobie z tym dobrze radzą, na pewno uzyskują wyższe wyniki z przychodów nieodsetkowych. Proporcjonalnie można powiedzieć, że do tej pory banki miały około 20-30 proc. dochodów nieodsetkowych, w tej chwili lepsze banki zbliżają się do 50 proc. – mówi Jacek Chwedoruk, dyrektor zarządzający warszawskim biurem Rothschilda.
Sektor bankowy w Polsce dostosowuje się do otoczenia w postaci niskich stóp procentowych, które są obecnie na historycznie niskim poziomie – stopa referencyjna NBP wynosi 1,5 proc. Poza poprawiającą się sytuacją na rynku pracy (stopa bezrobocia rejestrowanego spadła we wrześniu do 9,9 proc., a to najmniej od 7 lat), na razie nie widać w polskiej gospodarce istotnych czynników, które mogłyby zwiększyć dynamikę cen, a w konsekwencji wpłynąć na koszt pieniądza.

To jednak zjawisko ogólnoświatowe – najważniejsze banki centralne świata wciąż utrzymują główne stopy procentowe na poziomie bliskim zera, co również wpływa na politykę monetarną w mniejszych gospodarkach takich jak Polska. Część ekonomistów uważa nawet, że zerowe stopy procentowe utrzymają się przez bardzo długi okres w rozwiniętych gospodarkach, co wynika z mniejszego potencjału wzrostu PKB.
– Banki od wielu lat właściwie spodziewały się obniżenia stóp procentowych, w Polsce to był trend. Tak więc przede wszystkim chciały podwyższać swoje dochody prowizyjne – zauważa Chwedoruk.
Jak podała KNF, w ciągu ośmiu miesięcy 2015 roku wynik odsetkowy banków w Polsce spadł o 8,4 proc. w ujęciu rocznym, wynik z całej działalności bankowej zmniejszył się o 5,8 proc., zaś wynik z prowizji był niższy tylko o 2,9 proc. Netto banki zarobiły o 11,7 proc. mniej niż rok wcześniej.

Wyższej inflacji w najbliższych kwartałach nie zapowiada także bardzo umiarkowany popyt na kredyt. W efekcie banki nie mogą liczyć na istotne skompensowanie sobie niższej marży odsetkowej (wynikającej z niskich stóp procentowych) wzrostem wartości udzielonych kredytów. Jak wynika z ankiety NBP wśród przedstawicieli sektora bankowego, w III kwartale 2015 roku zanotowano niewielki wzrost sprzedaży kredytów dla firm i kredytów konsumpcyjnych, ale silnie spadła sprzedaż kredytów mieszkaniowych.
Widząc słaby popyt lub niewielką zyskowność ze zwiększania akcji kredytowej, banki celują w zwiększania dochodów z prowizji, oferując wraz z kredytem lub otwarciem rachunku dodatkowe, powiązane z nimi produkty (tzw. cross-selling).
– Banki starają się zwiększać gamę produktów dostępnych dla firm, tych produktów niekredytowych, niezależnych od działalności pożyczkowej. Dlatego są różne propozycje zarządzania gotówką, propozycje transakcji strukturyzowanych, zabezpieczeń, hedgingów, foreksu – tutaj banki się uaktywniły. Jeżeli chodzi o sektor detaliczny, to np. pośrednictwo w sprzedaży funduszy inwestycyjnych, pośrednictwo w sprzedaży ubezpieczeń – to były dochody stosunkowo łatwe dla banków, praktycznie bez ryzyka – uważa Chwedoruk.

Innym problemem, z jakim muszą się zmierzyć banki działające w Polsce, jest wciąż nierozwiązany problem kredytów walutowych. Na to nakłada się ryzyko związane z wyborami parlamentarnymi, w których wygrana opozycji może skutkować wprowadzeniem podatku od wartości aktywów bankowych, co dodatkowo ograniczy rentowność instytucji finansowych. Niekorzystne otoczenie oraz perspektywa strat z tytułu kredytów walutowych powodują, że banki (indeks WIG-banki) są wyceniane najniżej od 2 lat.
– Niestety, już od paru lat banki nie są dobrą inwestycją. Wynika to z ich przeregulowania i w związku z tym nieprzewidywalności, więc trzeba bardzo selektywnie patrzeć na banki. Sektor jako taki będzie dalej podlegał zwiększonym wymaganiom kapitałowym, i na świecie, i w Polsce. I to będzie zmniejszało potencjał do wypłaty dywidendy przez banki. Natomiast są banki, które są w tej chwili mocno przecenione, a pokazywały do tej pory dużą zdolność wzrostową – ocenia Jacek Chwedoruk.











