Uruchomiony w połowie 2011 roku Google+ w 2012 roku - jak wynika z danych Megapanelu PBI/Gemius opracowanych przez Wirtualnemedia.pl - miesięcznie odwiedzało w Polsce zazwyczaj od 2 do 2,7 mln internautów. W ub.r. portal był wyraźnie popularniejszy - tylko w lutym i marcu miał poniżej 3 mln użytkowników, poziom 3,5 mln real users po raz pierwszy przekroczył w maju, natomiast w październiku i listopadzie zanotował rekordowe prawie 4,3 mln użytkowników.
Serwisowi nadal daleko pod tym względem do Facebooka, YouTube’a czy NK.pl, które w grudniu ub.r. miały, odpowiednio, 15,4 mln, 14,9 mln i 7,1 mln polskich użytkowników. Jednak Google+ ma już u nas większy zasięg od tak modnych ostatnio serwisów społecznościowych jak Twitter (2,8 mln real users w grudniu) czy Pinterest (1,5 mln).

Google+ tak jak większość zagranicznych serwisów nie jest w Megapanelu objęty audytem site-centric, dlatego nie wiadomo, ile odsłon wykonują ani jak dużo czasu spędzają na portalu polscy użytkownicy.
Z czego wynika tak duży wzrost odwiedzalności Google+? Eksperci pytani przez Wirtualnemedia.pl zwracają przede wszystkim uwagę na integrację portalu z innymi serwisami i usługami należącymi do Google. - W minionych miesiącach zintegrowano z G+ np. wiele funkcjonalności YouTube’a. Częścią G+ stały się również sieciowe albumy Picasa. Komunikatory od Googla zostały ujednolicone w ramach usługi Hangout - wylicza Adam Ścibior, social media director w agencji Get More Social. - W wielu własnych serwisach i usługach (Gmail, YouTube, Chrome) Google promuje Google+ poprzez linki, przyciski czy łączenie kont z serwisem. Te czysto techniczne zabiegi służą przekierowaniu ruchu internautów na ten portal - dodaje Michał Kreczmar, dyrektor zarządzający iProspect Polska.

Przypomnijmy, że w listopadzie ub.r. na YouTubie wprowadzono nowy system komentarzy, w którym aby zamieścić swoją opinię, trzeba mieć konto na Google+, co wywołało spore protesty użytkowników (przeczytaj więcej na ten temat). - Ale na pewno ma to wpływ na wzrost liczby użytkowników Google+ - podkreśla Katarzyna Zadworny, social media director w K2 Social.
Michał Kreczmar zauważa też, że Google wywiera presję na wydawców serwisów internetowych, żeby integrowali je z Google+. - Na stronie wyników znajdziemy m.in. obszar przeznaczony na promocję profili G+ marek, a Google Authorship pozwala pokazywać zdjęcia, imiona i nazwiska autorów danych treści posiadających konto na G+ - opisuje.
Zdaniem Mateusza Walkowiaka, social media managera w GoldenSubmarine, wskutek takich działań pogarsza się wizerunek Google. - Koncern przestał już być dostawcą treści i doskonałego klienta poczty, a postrzegany jest jako monopolista - ocenia. Z kolei Katarzyna Zadworny sądzi, że Google niewystarczająco przedstawia internautom zalety korzystania z jego zintegrowanych usług. - Użytkownicy nie widzą ekosystemu Google, w którym można obejrzeć filmy, komentować, zapraszać znajomych, rozmawiać ze znajomymi przez Hangouts, tworzyć i przechowywać dokumenty, dzielić się nimi, wysyłać maile, pisać bloga itd. - stwierdza.

Pozyskiwanie wszelkimi sposobami użytkowników dla Google+ nie powoduje jednak, że w serwisie zaczyna się więcej dziać. Adam Ścibior stwierdza, że G+ nadal jest uważane za „miasto duchów”. - Pod względem długości czasu spędzanego na stronie przez użytkowników i liczby wykonywanych aktywności Google+ plasuje się wciąż daleko za Facebookiem. Co więcej, stosunek liczby osób zarejestrowanych w serwisie do tych aktywnie z niego korzystających jest coraz gorszy - podkreśla.
- Osobiście nie widzę na Google+ żywych, merytorycznych dyskusji branżowych, które znam z Facebooka. Dostaję tylko dużo zaproszeń do różnych kręgów, ale nic więcej z tego nie wynika - dodaje Michał Kreczmar. - Cóż zatem po rosnących liczbach, gdy nie przekładają się one na wzrost realnego zainteresowania i faktyczne „życie” w serwisie - podsumowuje Mateusz Walkowiak.

Mimo wszystko część firm i marek zdecydowało się rozpocząć działania na Google+. Wynika to jednak głównie z faktu, że obecność na portalu zapewnia lepszą pozycję w innych serwisach Google, przede wszystkim wyszukiwarce. - Można to uzyskać, integrując ze stroną www swój profil z G+ i prowadząc na nim regularną, dostosowaną pod kątem SEO komunikację - mówi Adam Ścibior. Zdecydowanie lepsza widoczność w wyszukiwarce Google jest, jak zauważa Michał Kreczmar, jedyną przewagą G+ nad Facebookiem. Treści wpisów z Facebooka nie można bowiem wyszukać w Google.
Za to marki w większości nie są zainteresowane typową komunikacją społecznościową na Google+. - Portal nie daje tylu możliwości co Facebook, trudniej o zbudowanie żywej, zaangażowanej społeczności, brakuje możliwości reklamowania swoich treści - wylicza Adam Ścibior. - Brakuje tak uwzględnienia go w briefach, jak i w proponowanych rozwiązaniach w stopniu pozwalającym przestać traktować go jako dodatek - przyznaje Mateusz Walkowiak.

Pełne komentarze Adama Ścibiora, Michała Kreczmara, Katarzyny Zadworny i Mateusza Walkowiaka o wynikach i pozycji Google+ w Polsce można przeczytać na kolejnej stronie
Adam Ścibior, social media director w Get More Social
Prawie dwukrotnie wyższą odwiedzalność Google+ trudno przełożyć na zauważalny wzrost zainteresowania serwisem przez użytkowników. Imponująco rosnące liczby wynikają przede wszystkim z polityki Googla, który w sprytny sposób rozwija swój serwis społecznościowy. W minionych miesiącach zintegrowano z G+ np. wiele funkcjonalności YouTube’a - serwisu, z którego korzysta prawie 15 mln Polaków. Częścią G+ stały się również sieciowe albumy Picasa. Komunikatory od Googla zostały ujednolicone w ramach usługi Hangout. Oznacza to, że użytkownicy, którzy np. komentują filmy na YouTube czy publikują zdjęcia za pomocą narzędzi Googla , chcąc nie chcąc są użytkownikami G+.

Przekłada się to na liczby, ale nie przekłada na zmianę wizerunku „miasta duchów”. Pod względem długości czasu spędzanego na stronie przez użytkowników i liczby wykonywanych aktywności Google+ plasuje się wciąż daleko za Facebookiem. Co więcej, stosunek liczby osób zarejestrowanych w serwisie do tych aktywnie z niego korzystających jest coraz gorszy.
Siłą Google+ jest za to jakość aktywności - użytkownicy rzadziej ograniczają się do kliknięcia ‘like’, a częściej angażują się w dyskusje, średnia długość posta jest dłuższa, niż w przypadku Facebooka, a silna integracja z serwisami multimedialnymi od Google zapewnia stały zastrzyk zdjęć i filmów publikowanych przez użytkowników.
Dla większości marek prowadzenie działań w Google+ ma niski priorytet. Portal nie daje tylu możliwości co Facebook, trudniej o zbudowanie żywej, zaangażowanej społeczności, brakuje możliwości reklamowania swoich treści. Niemniej warto wspomnieć o pozytywnym wpływie na pozycjonowanie, jaki można uzyskać integrując ze stroną www swój profil i prowadząc w nim regularną, dostosowaną pod kątem SEO komunikację. Jeżeli marka chce trafić do bardziej „technicznej” grupy użytkowników, to także Google+ może okazać się dobrym pomysłem.

Michał Kreczmar, dyrektor zarządzający iProspect Polska
Wyniki Megapanelu nie pokazują liczby odsłon Google+, dlatego nie wiemy, jak mocno serwis przyciąga swoich użytkowników. Może się okazać, że w dużej części są to pojedyncze, jednorazowe wizyty, które wynikają z intensywnego promowania portalu przez Google.

W wielu własnych serwisach i usługach (Gmail, YouTube, Chrome) Google promuje Google+ poprzez linki, przyciski czy łączenie kont z serwisem. Te czysto techniczne zabiegi służą przekierowaniu ruchu internautów na ten portal. Wydawców internetowych Google zmusza z kolei do intensywnego wykorzystywania Google+ oferując im większą widoczność w wynikach wyszukiwania. Na stronie wyników znajdziemy m.in. obszar przeznaczony na promocję profili G+ marek, a Google Authorship pozwala pokazywać zdjęcia, imiona i nazwiska autorów danych treści posiadających konto na G+.
Reklamodawcy korzystający z G+ mają natomiast do dyspozycji Social Extensions w reklamach emitowanych za pośrednictwem systemu AdWords. Ponadto dostępny jest już remarketing oparty na kontach G+, a w USA widzimy pierwsze kampanie obejmujące nowy format reklam +Post Ads, który wykorzystuje szereg funkcji społecznościowych: +1 (google’owa wersja „like”), udostępnienie, komentowanie czy dołączanie do specjalnych reklamowych hangoutów. Reklamodawcy zapłacą jedynie za tych użytkowników, którzy zatrzymają kursor na reklamie przez ponad 2 sekundy, co powoduje rozszerzenie reklamy i uaktywnienie dodatkowych funkcji. +Post emitowane są za pośrednictwem Google Display Network.

Ekosystem Google jest na tyle rozległy i silny, że wystarczy „podpiąć” pod niego Google+, żeby serwis wyraźnie zwiększył zasięg. Jednak wskaźniki faktycznego zaangażowania użytkowników Google+ - zarówno w Polsce, jak i globalnie - pozostają nieznane. W Megapanelu witryna nie jest objęta audytem site-centric, więc nie wiadomo, ile odsłon wykonują ani ile czasu spędzają w niej polscy internauci. Nie znamy współczynnika odrzuceń na portalu ani tego, ilu użytkowników na nim pozostaje i co tam robią.
Osobiście nie widzę na Google+ żywych, merytorycznych dyskusji branżowych, które znam z Facebooka. Dostaję tylko dużo zaproszeń do różnych kręgów, ale nic więcej z tego nie wynika.
Jedyną przewagą Google+ nad Facebookiem jest zdecydowanie lepsza widoczność wszystkich treści w wyszukiwarce Google. Dlatego wiele marek decyduje się prowadzić działania na G+, traktując je jako wsparcie SEO, wzmacnianie swojej pozycji w wyszukiwarce i zwiększanie związanych z tym możliwości reklamowych. Nie widać natomiast na G+ komunikacji stricte społecznościowej, kontaktów marek z użytkownikami. Ponadto wiele firm przekonało się do Hangoutów i na ich rzecz zrezygnowała z innych form wideokonferencji. Wydaje się, że tylko ten element Google+ zyskał autentyczną popularność.

Mateusz Walkowiak, social media manager w GoldenSubmarine
Przez długi czas na wspomnienie o Google+ większość z nas zgodnie się podśmiechiwała traktując ten serwis jako nieudany, o zerowym potencjale i stworzony nieco na siłę. Aż prosiło się o porównanie z jednym z obrazów Beksińskiego, gdzie owszem, mamy postaci skupione w kręgach, ale każdy z nich funkcjonuje sam dla siebie, bez kontaktu z innymi, a całość przedstawia raczej smutną rzeczywistość. Wiele się w tym postrzeganiu niestety nie zmieniło i trudno na tym etapie uznać je za nieuzasadnione.
Można Google+ lubić, można doceniać niektóre rozwiązania (hangouts, wydarzenia, obróbka zdjęć etc.) i przeciwstawiać je coraz większej liczbie niedopracowanych funkcji Facebooka. Nie zmieni to jednak faktu, że dla przeciętnego odbiorcy nie jest to nawet „ten drugi” serwis społecznościowy i długo jeszcze nie będzie.
Google+ notuje wprawdzie stały wzrost odwiedzalności, lecz w zdecydowanej większości nadal wynika on z metody pozyskiwania użytkowników, a właściwie wymuszania obecności w tym serwisie poprzez jego integrację z innymi usługami Google. Jednocześnie, co pokazały dyskusje i reakcja użytkowników po integracji komentarzy na YouTube, Google przestał już być dostawcą treści i doskonałego klienta poczty, a postrzegany jest jako monopolista. Usilna integracja Google+ wymuszająca posiadanie w nim konta nie jest dobrze odbierana. Cóż zatem po rosnących liczbach, gdy nie przekładają się one na wzrost realnego zainteresowania i faktyczne „życie” w serwisie.
Jednocześnie nie widzimy rosnącego zainteresowania serwisem ze strony marek i reklamodawców. Najczęściej jedynym powodem obecności są kwestie związane z SEO, a serwis nie pełni istotnej roli w strategiach marketingowych. Brakuje tak uwzględnienia go w briefach, jak i w proponowanych rozwiązaniach w stopniu pozwalającym przestać traktować go jako dodatek, co można by oczywiście zrzucić na karb uprzedzeń i nieznajomości środowiska lub możliwości, jakie daje, aczkolwiek raczej samo w sobie podsumowuje obecną rolę tej społecznosciówki. Pomimo statystyk.
Katarzyna Zadworny, social media director w K2 Social
Przede wszystkim Google wdrożył funkcję, którą od dawna powinien stworzyć- mam na myśli powiązanie konta Google+ z kontem na YouTube. Obecnie nasze publiczne komentarze pod filmami YouTube są też publikowane na naszym profilu Google+. Użytkowników niezbyt to ucieszyło, ale na pewno ma to wpływ na cyfry, które się pojawiają obecnie - wzrost liczby użytkowników Google+.
Osobiście widzę tu błąd ze strony Google. Wierzę w jego ekosystem - obejmujący serwisy takie jak m.in. Gmail, YouTube i Google+ - oraz w to, że może on być bardzo przydatny użytkownikom. Jednak komunikacja wydaje się być prowadzona w sposób dość niewystarczający - użytkownicy nie widzą ekosystemu Google, w którym można obejrzeć filmy, komentować, zapraszać znajomych, rozmawiać ze znajomymi przez Hangouts, tworzyć i przechowywać dokumenty, dzielić się nimi, wysyłać maile, pisać bloga itd.
Natomiast automatyczne publikowanie komentarzy spod filmów na YouTube na profilach Google+ jest moim zdaniem próbą ściągnięcia użytkowników do tego drugiego serwisu nieco na siłę.
Powoli internauci zaczynają szukać społeczności będących alternatywą dla Facebooka, którego strategia ostatnio jest głównie skierowana do reklamodawców. A co za tym idzie - użytkownicy widzą coraz więcej sponsorowanych treści, niestety nie zawsze rozsądnie targetowanych, czyli niedopasowanych do ich zainteresowań. Największą grupą osób zmieniających chętnie społeczności, są nastolatki. Z Google+ korzystają również osoby, które są zmęczone zbyt dużą liczbą znajomych na Facebooku i chcą być w społeczności z określoną grupą bliższych znajomych. Jednak tę ostatnią małą grupę nazwałabym niewielką grupą introwertyków.
Marki zauważają Google+ nie tylko ze względu na to, że rośnie liczba użytkowników. Bo nawet jeśli rośnie nieco liczba, to jednak aktywność w samym serwisie nie jest powalająca. Natomiast portal ze względu na swoją przynależność do ekosystemu Google dobrze się pozycjonuje. W związku z tym strona marki na Google+, która jest regularnie prowadzona, ma szansę być dobrze wypozycjonowana na pierwszej stronie wyszukiwarki Google.











