Ludmiła Kozłowska została tydzień temu wydalona z terenu Unii Europejskiej, ponieważ polskie służby wpisały ją do Systemu Informacyjnego Schengen. Kozłowska jest Ukrainką i nie ma polskiego obywatelstwa, więc może zostać objęta zakazem wstępu do UE.
Według ABW podstawą tej decyzji są „poważne wątpliwości dotyczące finansowania kierowanej przez Ludmiłę Kozłowską Fundacji Otwarty Dialog”. - To jest krok, który ma ważne dla tej osoby konsekwencje, ale jest on przewidziany w polskich przepisach. Działanie zostało podjęte, ze względu na opinie i informacje o pani Kozłowskiej, które znalazły się w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Szef ABW ma prawo przygotowywać stanowisko związane z pobytem cudzoziemców na terenie Polski i takie stanowisko zostało przygotowane w tym wypadku - uzasadnił na antenie Polskiego Radia 24 Stanisław Żaryn, rzecznik prasowy ministra koordynującego służby specjalne.

Kozłowska prowadzi Fundację Otwarty Dialog wspólnie ze swoim mężem Bartoszem Kramkiem. Głośno zrobiło się o nich w lipcu ub.r., kiedy Kramek w czasie protestów przeciw ustawom reformującym system sądownictwa opisał na Facebooku, jak można zdestabilizować działanie polskiego państwa.
Sygnatariusze apelu zwracają uwagę, że Ludmiła Kozłowska mieszkała w Polsce przez 10 lat a do lipca ub.r. do jej działalności nie było żadnych zastrzeżeń. - Jej kłopoty zaczęły się, kiedy jej mąż Bartosz Kramek zaczął krytykować PiS i brać udział w protestach ulicznych przeciw zamachowi na niezależne sądownictwo w Polsce - oceniają.
Ich zdaniem polskie władze wykorzystały umowę z Schengen do represjonowania Kozłowskiej. - Bez podania jakichkolwiek przyczyn, bez postawienia jakichkolwiek zarzutów, bez decyzji niezależnego sądu, bez możliwości skutecznego odwołania się, bez względu na sytuację osobistą i rodzinną, rząd Prawa i Sprawiedliwości wykorzystuje przywileje umowy Schengen do deportacji cudzoziemców o niewygodnych dla siebie poglądach. Sposób, w jaki została potraktowana obywatelka Ukrainy, aktywistka obywatelska Ludmiła Kozłowska, jest normalnie stosowany wobec przestępców, szpiegów lub osób podejrzewanych o terroryzm - wyliczają.

- Europa nie może pozwolić na ustanowienie takiego niebezpiecznego precedensu. Musimy bronić fundamentalnych wartości, na których opiera się Unia Europejska, takich jak wolność, demokracja i rządy prawa, jak również osób, które mają odwagę stanąć w ich obronie - podkreślają.
Pod apelem podpisali się byli i obecni politycy i dyplomaci (m.in. Lech Wałęsa, Elżbieta Bieńkowska, Michał Boni, Ryszard Schnepf, Marcin Święcicki, Róża Thun, Julie Ward, Rebecca Harms, Tadeusz Diem), prawnicy i przedstawiciele organizacji pozarządowych (m.in. Marcin Matczak, Laurent Pech, Antonio Stango, Jakub Urbanik) oraz dziennikarze: Tomasz Lis z „Newsweek Polska”, Seweryn Blumsztajn z „Gazety Wyborczej”, Maximilian Steinbeis z Verfassungsblog, a także Towarzystwo Dziennikarskie (Blumsztajn jest jego prezesem).











