W kategorii dużych rozrywkowych show, Telewizja Polsat od kilku sezonów systematycznie osłabia pozycję swojego głównego konkurenta, a przecież to TVN jeszcze kilka lat temu był zdecydowanym dominatorem w tego rodzaju produkcjach. Taktyka „followera” polegająca na realizacji tzw. talent shows o dokładnie tej samej tematyce, różniących się głównie składem jury i niuansami regulaminowymi, sprawdza się znakomicie i po skonsumowaniu tematów tańca i muzyki, nadszedł czas na kulinaria.
Takie formaty to przede wszystkim pojedynek na jury. Przy porównywaniu „Top Chefa” do „Masterchefa” od razu pojawia się wątpliwość, czy ktokolwiek z obsady show Polsatu jest w stanie nawiązać walkę z Magdą Gessler, niewątpliwie wielkim odkryciem TVN-u i osobowością, która w telewizji pojawia się raz na kilka lat. Moim zdaniem to niewykonalne, choć producenci „Top Chefa”, najwyraźniej zdając sobie sprawę ze skali trudności zadania, starają się wykreować swój show na bardziej kontrowersyjny i okraszony większą ilością soczystych wypowiedzi jurorów niż w TVN-owskim odpowiedniku.
Abstrahując od prestiżowego, ale jednak z punktu widzenia widzów wyłącznie środowiskowego pojedynku między Polsatem i TVN-em, trzeba przyznać, że „Top Chef” to nomen omen rzeczywiście topowa forma telewizyjnej rozrywki, zrobiona z rozmachem, świetnie zrealizowana, właściwie bez słabych punktów. Rywalizacja kucharzy może zainteresować nie tylko fanów programów kulinarnych, jeśli do tego dodamy ostatnio coraz bardziej zyskujące na znaczeniu i w tym wypadku wręcz nieograniczone możliwości „lokowania produktu”, to nie da się zaprzeczyć, że kierownictwo Polsatu postawiło na właściwego konia - efektywność i sukces komercyjny gwarantowane.
Jarosław Burdek, dyrektor ds. programowych, zakupu licencji i marketingu w Polonia1 i Tele5
