Marina Owsiannikowa stała się szerzej znana po tym jak w marcu zaprotestowała przeciwko wojnie w Ukrainie, wchodząc w kadr w czasie programu informacyjnego z transparentem "No war. Zatrzymajcie wojnę. Nie wierzcie propagandzie. Okłamują was tu".
Za występ została skazana przez sąd na zapłatę 28 tys. rubli grzywny za publiczne mówienie, że Rosja prowadzi wojnę (w tym kraju jest to zakazane, obywatele mogą używać tylko określenia "specjalna operacja wojskowa").

Później tłumaczyła, że zaprotestowała, bo jej ojciec jest Ukraińcem, a ona jest przeciwniczką wojny. Nawoływała także do masowych wystąpień antywojennych.
Po proteście na krótko została korespondentką niemieckiego "Die Welt".

Owsiannikowa uciekła, czekała na proces
Od sierpnia dziennikarka przebywała w areszcie domowym razem z 11-letnią córką. Sąd nałożył na nią taką karę za "rozpowszechnianie fałszywych wiadomości" o armii. Owsiannikowa stanęła pod Kremlem z plakatem: "Ile jeszcze dzieci musi umrzeć, zanim przestaniecie?". W areszcie mała oczekiwać na proces, w którym groziło jej do 10 lat więzienia.
Jak poinformował mąż Mariny Owsiannikowej, zbiegła ona z aresztu z córką. Nie wiadomo, czy dalej przebywa w Rosji czy zbiegała zagranicę.











