Spot, którego dotyczyła skarga otrzymana przez Komisję Etyki Reklamy, był emitowany w ramach jesiennej kampanii promującej pożyczkę gotówkową w ING Banku Śląskim. W reklamie matka bohatera, w którego wciela się Adam Woronowicz, subtelnie zmusza go, żeby swojemu synowi dał na imię Zygfryd, przypominając, że pożyczyła mu pieniądze na kino domowe. Sedno przekazu? Lepiej pożyczyć w ING niż od znajomych czy rodziny, bo nie zaciąga się wtedy długu wdzięczności.
W kampanii były też emitowane dwa inne spoty z Woronowiczem, w których musiał spełniać prośby krewnych, którzy wcześniej pożyczyli mu pieniądze (obejrzy te reklamy). Jednak na spot z Zygfrydem poskarżył się do Komisji Etyki Reklamy odbiorca, który własnemu dziecku dał tak na imię. „Nie widzę w tym żadnego powodu do śmiechu” - stwierdził widz, dodając, że publiczne drwienie z czyjegoś imienia i sugerowanie, że jest śmieszne czy obciachowe „jest po prostu żałosne i świadczy o niskim poziomie kultury”. „W mojej ocenie nikogo nie powinno obchodzić, kto jakie imię nadaje swojemu dziecku. Od oceniania tego są stosowne urzędy. Osobiście czuję się głęboko urażony tą reklamą” - podkreślił odbiorca.

ING Bank Śląski zadeklarował, że celem reklamy z Zygfrydem nie było ośmieszanie czy dyskryminowanie osób noszących to imię, tylko humorystyczne przedstawienie relacji głównego bohatera ze swoją matką, a konkretnie długu wdzięczności, jaki ma on u niej za otrzymaną wcześniej pożyczkę. W efekcie mężczyzna traci przywilej wybrania imienia dla swojego dziecka. Bank podkreślił, że imię Zygfryd znalazło się w reklamie tylko dlatego, że jest niepospolite i ciekawe. „Ostateczny wybór imienia Zygfryd był losowy - mogliśmy użyć jakiegokolwiek innego imienia” - zaznaczył ING.
Komisja Etyki Reklamy podzieliła stanowisko banku, nie dopatrując się w spocie naruszeń kodeksu branżowego. Według Komisji reklama jest sympatyczna i nie naraża na szwank imienia Zygfryd ani nie ośmiesza noszących je osób.











