W Polsce działa ponad 150 telewizji lokalnych. To stacje, które uzyskały koncesję Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i swoje programy kierują do lokalnych społeczności. W ogromnej większości nadają w sieciach kablowych. Zaledwie kilka znaleźć można w naziemnej telewizji cyfrowej.
- Media lokalne z perspektywy polityków pełnią rolę kreatora lokalnych elit i ich kontrolera – mówił Krzysztof Bosak z Konfederacji podczas debaty poświęconej telewizjom lokalnym - Jesteśmy świadkami znikania wielu redakcji, model ekonomiczny który stworzył wiele mediów, zaczyna się wyczerpywać - mówił Bosak.
W ustawie o radiofonii i telewizji zapisano, że koncesjonowane telewizje utrzymywać mają się z emisji reklam i innych przekazów handlowych. Ale na lokalnych rynkach ich nie wielkiego zapotrzebowania na reklamy telewizyjne, co powoduje trudności w działaniu lokalnych stacji. Niektóre w związku z tym znikają z rynku.

Dzieje się tak, chociaż tego rodzaju media mają swoją publiczność. I to niemałą. Z raportu Krajowego Instytutu Mediów wynika, że od 5 sierpnia 2022 roku do 31 lipca 2023 roku 4,9 mln osób powyżej 15 roku życia oglądało przynajmniej jedną stację lokalną.
Paweł Lewandowski, podsekretarz stanu w ministerstwie cyfryzacji, zwrócił uwagę, że trzeba rozróżnić media lokalne. Mowa jest bowiem zarówno o projektach biznesowych jak Toya, która odniosła sukces, ale też jest operatorem kablowym. Jednocześnie są też podmioty z trzeciego sektora, które służą na rzecz społeczeństwa. Podkreślił również, że czwarta władza to nie media, ale domy mediowe. - To do nich należy decyzja, do której telewizji trafią pieniądze - mówił Lewandowski.
Robert Kwiatkowski, były prezes TVP, poseł SLD i członek Rady Mediów Narodowych, zwrócił uwagę, że jeśli opozycja wygra wybory, to na pewno dojdzie do gwałtownej zmiany w mediach publicznych, a one mają sporo pieniędzy do wydania. Mowa o 2,7 mld zł rekompensaty za utracone wpływy abonamentowe w tym roku (do tego dochodzi kilka set zł z abonamentu).

- W tym widziałbym szansę dla nadawców lokalnych - mówił Kwiatkowski, jednocześnie zwracając uwagę, że trzeba przedyskutować kryteria na podstawie których te pieniądze miałyby być przyznawane.
Czytaj także: Krzysztof Bosak: Abonament jest reliktem ubiegłego wieku [NASZ CYKL: Jak politycy chcą zmienić media]
Projekt dofinansowania stacji lokalnych przewiduje projekt ustawy, który został niedawno stworzony przez samych nadawców. Zakłada on powstanie specjalnego funduszu, dofinansowującego maksymalnie po sześć etatów redakcyjnych w każdej telewizji lokalnej - Dla małych redakcji byłaby to znacząca pomoc, dla dużych nieznaczna – mówił prowadzący debatę Witold Graboś.
Fundusz finansowany byłby z części wpływów z opłat za udzielenie lub zmianę koncesji, części wpływów z administracyjnych kar pieniężnych, części wpływów z opłat za prawo do dysponowania częstotliwościami, dotacji z budżetu państwa, darowizn, środków przekazanych przez fundacje czy wreszcie odsetek z tytułu oprocentowania środków funduszu.

55 mln zł dla stacji lokalnych?
- Szacuje się, że uprawnionych do ubiegania się o środki z Funduszu będzie około 150 nadawców lokalnych. Zakładając, iż każdy z nich byłby uprawniony do otrzymania rekompensaty za maksymalnie sześciu pracowników, roczny budżet Funduszu powinien wynieść maksymalnie 55 196 208 zł – zapisano w założeniach do ustawy.
Zdaniem Mikołaja Dorożały z Trzeciej Drogi, diabeł tkwi w szczegółach. Podkreśla on, że cała koncepcja musi być tak stworzona, by uniknąć upolitycznienia. - Chodzi o niezależność od władzy centralnej/lokalnej - mówił polityk.
Krzysztof Bosak byłby przeciwny ustawowemu zapisaniu dofinansowania sześciu etatów. - Powinniśmy finansować tworzenie jakościowych treści, a redakcji zostawić decyzję co produkować - mówił polityk.
- Nie ma innego projektu, a jeśli nie pomożemy w najbliższych miesiącach, to część tych telewizji nie rady, dlatego trzeba siąść i pracować nad tym projektem - podsumował Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej.











