Polska Wikipedia znika na dobę w proteście przeciw unijnej dyrektywie ws. praw autorskich

Wersje Wikipedii w kilku krajach, m.in. Polsce, na dobę zawiesiły działalność. To protest przeciw dwóm artykułom z dyrektywy ws. praw autorskich i pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym, którą zajmuje się obecnie Parlament Europejski. Według wikipedystów proponowane przepisy stanowią zagrożenie dla swobody dzielenia się informacjami w sieci.

tw
tw
Udostępnij artykuł:

Polska wersja Wikipedii została zawieszona w środę o godz. 15:00, będzie niedostępna przez dobę. W tym czasie nie będą mogli z niej korzystać zarówno czytelnicy, jak też edytorzy.

- Sednem działania projektów Wikimedia, z naszym okrętem flagowym, Wikipedią, na czele, jest otwarte dzielenie się wiedzą. Wierzymy w świat, w którym każda osoba ma nieskrępowany dostęp do sumy ludzkiej wiedzy. Proponowane zmiany w europejskiej dyrektywie prawnoautorskiej są sprzeczne z misją świata Wikimediów i bezpośrednio godzą w wolność ekspresji w sieci - uzasadnia Wojciech Pędzich, wikipedysta i członek zarządu Stowarzyszenia Wikimedia Polska.

Na protest w formie zawieszenia działalności zdecydowały się też włoska, hiszpańskojęzyczna i estońska Wikipedii. W wielu innych wersjach serwisu pojawiły się bannery wzywające do sprzeciwu wobec dyskutowanych dyrektyw.

Wikipedia przeciw art. 11 i 13 dyrektywy

Stowarzyszenie Wikimedia Polska przestrzega przede wszystkim przed art. 11 i 13 z dyrektywy o prawach autorskich. Ten pierwszy wprowadza dodatkowe prawo pokrewne dla wydawców oraz licencjonowanie treści za pomocą tzw. podatku od linków, co może mocno zmienić model biznesowy większości agregatorów treści i aplikacji informacyjnych. Natomiast art. 13 mówi o obowiązku filtrowania treści oraz odpowiedzialności prawnej dostawców usług internetowych za treści zamieszczane przez ich użytkowników.

 - Artykuł 11 może obniżyć jakość projektów Wikimedia, które bazują na wolontariackim wyszukiwaniu specjalistycznych źródeł. Z kolei artykuł 13 może znacznie zniechęcić wolontariuszy do publikowania własnych treści, stworzonych w drodze kompilacji dostępnych źródeł - prognozuje Wikimedia Polska.

Wydawcy prasowi popierają przepisy, krytykuje je część serwisów internetowych

W Polsce przeciw dyrektywie w obecnym kształcie opowiedziały się m.in. Centrum Cyfrowe Projekt Polska, ZIPSEE czy Fundacja „Panoptykon”. Natomiast Wykop.pl wzywa swoich użytkowników do wywierania presji na europosłów, by odrzucili w głosowaniu proponowane przepisy.

Za to wydawcy zrzeszeni w Izbie Wydawców Prasy we wspólnym stanowisku zaapelowali o poparcie dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym. - Dla nas, wydawców i dziennikarzy, ta dyrektywa to być, albo nie być - podkreśla Bogusław Chrabota, prezes IWP i redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.

Parlament Europejski podkreśla, że proponowane regulacje mają zapewniać „uczciwą płacę za pracę wykonaną przez przemysł kreatywny i wydawców” oraz wzmocnić prawa negocjacyjne autorów i wykonawców, umożliwiając im dochodzenie dodatkowego wynagrodzenia od podmiotów internetowych korzystających z ich treści.

Polski rząd nie popiera dyrektywy KE, tylko przepisy od Rady Ministrów UE

W poniedziałek Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało komunikat, w którym podkreśliło, że polski rząd nie popiera obecnego kształtu dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Nasze władze opowiadają się natomiast za rozwiązaniami w tym zakresie przyjętymi przez Radę Ministrów UE. Resort uważa, że znacząco różnią się one od dyrektywy i są korzystniejsze.

- Finalne poparcie Polski dla dyrektywy będzie uzależnione od wyniku trilogu i ostatecznego kształtu tej regulacji. Polski rząd nie akceptuje żadnych rozwiązań zmierzających do ograniczania wolności słowa w internecie - zaznaczono.

W stanowisku resort kultury zwrócił uwagę, że w pierwotnym kształcie dyrektywa zobowiązywał wszystkie platformy internetowe, na których użytkownicy udostępniają utwory, do filtrowania tych treści w celu zablokowania treści udostępnianych nielegalnie (stanowi o tym wspomniany art. 13).

- Takie rozwiązanie jest jednak niezgodne z dyrektywą o handlu elektronicznym, zgodnie z którą tzw. pasywni pośrednicy, którzy w żaden sposób nie ingerują w przechowywane przez siebie treści, nie odpowiadają za ewentualne naruszenia prawa. W Radzie Ministrów UE przepis ograniczono tylko do platform, które w sposób aktywny promują treści udostępniane przez internautów i zarabiają na nich. Takie platformy będą zobowiązane do uzyskania licencji. Jest to zgodne ze stanowiskiem polskiego rządu - zapowiedziało Ministerstwo Kultury. - Natomiast Facebook, Twitter, Wikipedia, fora internetowe, serwisy aukcyjne czy ogłoszeniowe w ogóle nie zostaną objęci tym zapisem i dalej będą funkcjonować na obecnych zasadach - zaznaczyło.

Ponadto resort zaprzeczył pogłoskom, jakoby dyrektywa wprowadzała podatek od linków oraz ograniczała możliwość tworzenia memów internetowych. - Terminem „podatek od linków” niektóre media błędnie określają proponowane prawo pokrewne wydawców. W rzeczywistości nigdy nie miało ono objąć linków, a wyłącznie treść artykułów prasowych lub ich fragmenty. Samo linkowanie do cudzych utworów nie stanowi naruszenia prawa autorskiego i nowa dyrektywa nic w tej kwestii nie zmienia. W zgodzie ze stanowiskiem polskiego rządu, linkowanie nadal pozostaje w pełni legalną aktywnością każdego internauty - napisano w komunikacie.

- Wydawcy domagają się jednak ochrony przed działalnością serwisów, które wraz z linkami udostępniają krótkie fragmenty artykułów. W wielu przypadkach internauci nie zapoznają się z materiałami źródłowymi na stronach wydawców, ale czytają jedynie te krótkie fragmenty, pozbawiając wydawców wpływów z reklam - dodano.

A co z memami? - Nowa dyrektywa w zaakceptowanej wersji nie ogranicza możliwości korzystania z tzw. dozwolonego użytku, a więc m.in. cytowania utworów czy tworzenia parodii albo utworów inspirowanych, w tym memów. Ponadto w przypadku niesłusznego zablokowania treści, co może zdarzyć się już teraz, internauta będzie miał silniejszą pozycję wobec platformy niż obecnie - stwierdził resort kultury.

Zaznaczył, że ostateczna wersja dyrektywy musi zostać przyjęta w głosowaniu przez Radę Europejską i Parlament Europejski. - Następnie musi zostać zaimplementowana w poszczególnych państwach członkowskich. Proces ten może zakończyć się nawet za 2-3 lata - ocenia ministerstwo.

We wtorek do głosowania przez polskich europosłów przeciwko projektowi dyrektywy wezwał na Twitterze wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Paweł Lewandowski. "Wersja dyrektywy DSM (dyrektywy dot. prawa autorskiego) przygotowana przez komisję JURI (komisję prawną) w PE ogranicza wolność dyskursu w mediach i jest niezgodna ze stanowiskiem polskiego rządu uwzględnionym w projekcie Rady. Rekomenduję wszystkim polskim europosłom odrzucenie tej wersji dokumentu" – napisał wiceminister.

PRACA.WIRTUALNEMEDIA.PL

NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

Głos dzieci staje się słyszalny. Nowa kampania społeczna rusza w Polsce

Głos dzieci staje się słyszalny. Nowa kampania społeczna rusza w Polsce

Z PZL odchodzi dyrektor zarządzający. Zastąpi go szefowa obsługi klientów

Z PZL odchodzi dyrektor zarządzający. Zastąpi go szefowa obsługi klientów

Nowy menedżer w spółce reklamowej Kanału Zero. Szybkie odejście z Arskom Sport Brokers

Nowy menedżer w spółce reklamowej Kanału Zero. Szybkie odejście z Arskom Sport Brokers

Nowe porządki u wydawcy "Rzeczpospolitej". We władzach osoby z PTWP

Nowe porządki u wydawcy "Rzeczpospolitej". We władzach osoby z PTWP

YouTube przyszłością telewizji? Jest jak "niechciana ciotka z Ameryki"

YouTube przyszłością telewizji? Jest jak "niechciana ciotka z Ameryki"

Mniej Rymanowskiego w Polsacie. Skupi się na YouTube, będzie nowa twarz "Gościa Wydarzeń"

Mniej Rymanowskiego w Polsacie. Skupi się na YouTube, będzie nowa twarz "Gościa Wydarzeń"