Siedziba państwowej telewizji tureckiej TRT została przejęta przez wojskowych przed godz. 23 polskiego czasu. Żołnierze nakazali wszystkim pracownikom zostać w budynku, zagrozili, że w innym przypadku będą strzelać.
Niedługo potem dziennikarka odczytała na antenie oświadczenie informujące, że władzę w kraju przejęła wojskowa Rada Pokoju z powodu zagrożenia terrorystycznego oraz łamania demokracji przez poprzednie władze. Ogłoszono też stan wojenny.
Zaraz potem TRT przestała nadawać na żywo, pokazywała tylko prognozę pogody i seriale. W siedzibie stacji było duże zamieszanie.
Ok. godz 2 stacja TRT wznowiła emisję programu na żywo.

Kilkanaście minut po przejęciu TRT przez wojskowych swoje stanowisko przedstawił prezydent kraju Recep Edrogan przebywający wtedy poza Stambułem - poprzez aplikację mobilną Facetime udzielił krótkiego wywiadu tureckiej CNN. Zaapelował do obywateli, żeby wyszli na ulice i wyrazili poparcie dla dotychczasowej władzy. Zapewnił, że obóz rządzący zrobi wszystko, żeby ich bronić, a odpowiedzialni za próbę zamachu zapłacą wysoką cenę.
Po godz. 2 w nocy żołnierze próbowali przejąć siedzibę CNN. Stacja na krótko przerwała normalne nadawanie, według informacji agencji Reuters w siedzibie nadawcy oddano strzały.

Wojskowi pojawili się też w redakcji gazety „Hurriyet”, o czym poinformował na Twitterze jeden z jej dziennikarzy.
Po kilku godzinach władze poinformowały, że próba zamachu stanu została powstrzymana: prezydent wrócił do Stambułu witany przez tłumy zwolenników, pierwsze grupy zbuntowanych żołnierzy się poddały, zatrzymano już 130 osób.











