SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Caroline Derpienski chce 50 mln zł za parodie Nosowskiej. "Nie jest ofiarą, lecz beneficjentką"

22-letnia Caroline Derpienski chce 50 mln zł odszkodowania od firmy Danone za żartobliwą reklamę marki Alpro w wykonaniu Katarzyny Nosowskiej. - Derpienski, która rozpoznała siebie w parodii autorstwa piosenkarki nie jest ofiarą, lecz beneficjentką sytuacji - twierdzi Urszula Podraza, ekspertka ds. wizerunku. - Do tej pory jej popularność opierała się przede wszystkim na obecności w mediach plotkarskich, zaś Katarzyna Nosowska, występująca w innej lidze, pozwoliła jej zaistnieć w mediach opiniotwórczych i dotrzeć do osób, które wcześniej nie słyszały o celebrytce i prawdopodobnie nigdy nie poznałyby jej nazwiska.

Caroline Derpienski/fot. Akpa/PodlewskiCaroline Derpienski/fot. Akpa/Podlewski

Po tym, jak kilka dni temu piosenkarka Katarzyna Nosowska w poście promującym napoje roślinne Alpro (produkowane przez Danone) sparodiowała 22-letnią modelkę Caroline Derpienski, ta - po serii natychmiastowych komentarzy i uwag zamieszczanych w social mediach - wydała oświadczenie, w którym zapowiedziała złożenie pozwu przeciwko firmie Danone. Będzie się od niej domagać odszkodowania w kwocie 50 mln zł za m.in. naruszenie dóbr osobistych.

- Caroline Derpienski, która rozpoznała siebie w parodii autorstwa Katarzyny Nosowskiej, nie jest ofiarą, lecz beneficjentką sytuacji - twierdzi Urszula Podraza, ekspertka ds. wizerunku. Zwraca uwagę na to, że do tej pory jej popularność opierała się przede wszystkim na obecności w mediach plotkarskich, zaś Katarzyna Nosowska, występująca w innej lidze, pozwoliła jej zaistnieć w mediach opiniotwórczych i dotrzeć do osób, które wcześniej nie słyszały o celebrytce i prawdopodobnie nigdy nie poznałyby jej nazwiska.

Zapowiedź pozwu służy rozgrzaniu internetu

- Zapowiedź postępowania sądowego, a zwłaszcza wysokość oczekiwanego zadośćuczynienia to kroki, których celem było rozgrzanie internetu. Jak widać po czołówkach portali oraz skali i temperaturze dyskusji w mediach społecznościowych ten cel został osiągnięty i to z nawiązką. O tym, gdzie jest granica dobrego smaku, z kogo można żartować, kto uprawia klasizm, a kto ageizm piszą publicystki, pisarze, polityczki, marketingowcy itp. - wylicza Urszula Podraza.

Czytaj także: "Fenomenalna" Caroline Derpienski. "Jej Instagram pełen kupionych obserwujących i lajków"

Zdaniem ekspertki w tej sytuacji na uwadze odbiorców zyskują zarówno dwie główne bohaterki dramy - Caroline Derpieński i Katarzyna Nosowska, jak i marka Danone, której produkt pojawia się w dziesiątkach darmowych publikacji. - Przy okazji jednak tracimy wszyscy jako odbiorcy, bowiem zanika umiejętność odróżniania krytyki od hejtu, polaryzacja wkracza w nowe obszary życia społecznego, a mechanizm cancel culture uruchamia się coraz częściej i szybciej - podkreśla.

Według dr hab. Moniki Kaczmarek-Śliwińskiej z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertki i doradczyni w obszarze budowy wizerunku
to, kto zyska na całym rozgłosie zależy od tego, jak będzie rozwijać się sytuacja.

- Ale z pewnością już można wskazać jedną z wygranych - krótkofalowo na dziś Caroline Derpienski, której osoba zyskała znaczny rozgłos właśnie dzięki parodii Kasi Nosowskiej - twierdzi nasza rozmówczyni. Uważa też, że dotychczasowe milczenie Kasi Nosowskiej jest na ten moment dobrym działaniem. - Wciąż jest zbyt wiele emocji, aby wprowadzać dodatkowe treści. Tym bardziej, że przy wygenerowanym zaangażowaniu wcale nie będzie chodzić o dyskusję, a jedynie o utrwalanie stanowisk – uzasadnia ekspertka.

To Danone odpowiada za treści firmowane jego logo   

Zauważa również, że w obliczu oświadczenia Caroline Derpienski o ewentualnym pozwie sądowym zaczynają też pojawiać się pytania o odpowiedzialność za wywołujący kontrowersje film piosenkarki – koncern czy Nosowska? - Generalnie to koncern odpowiada za treści firmowane jego logo i tworzone w ramach umowy pomiędzy nim a twórcą. Natomiast umowa pomiędzy koncernem a twórcą powinna określać zakres formy, w której będzie on się poruszać. Trudno mi wyobrazić sobie sytuację, w której umowa nie ma tego typu zapisów. Szczególnie w przypadku globalnego koncernu. Dlatego fragment oświadczenia Danone, gdzie widać próbę odcięcia się tworzonych treści nabrałby pełnego obrazu dopiero po ujawnieniu fragmentu umowy opisującego zasady tworzenia i dystrybucji treści. Chodzi o najbanalniejsze pytania – czy była wymagana akceptacja przekazu ze strony koncernu albo czy były wykluczone jakieś formy tworzonych przekazów? - wylicza nasza rozmówczyni.

Czytaj także: Katarzyna Nosowska krytykowana za parodiowanie Caroline Derpienski. Danone: piosenkarka posty tworzy sama

Ekspertka w rozmowie z Wirtualnemedia.pl zwraca też uwagę, że komunikacja zastosowana przez Kasię Nosowską jest gatunkiem kiedyś określanym jako parodia. - Świadomie używam słowa „kiedyś”, ponieważ analizując komentarze wokół tej sprawy po raz kolejny widzę, że nieograniczona możliwość tworzenia treści i dystrybucji komunikatów (praktycznie wszędzie i praktycznie przez wszystkich) oraz obniżająca się stale jakość dyskursu publicznego spowodowała, że odbiorcom czasami trudno odróżnić różne formy komunikacji. Parodia polega na ośmieszaniu zjawiska, zdarzenia, zachowania i jeśli jej forma parodii trzyma standard kultury dyskusji to trudno mówić o hejcie. Tutaj sprawa jest wielowątkowa – zaznacza nasza rozmówczyni.

Jej zdaniem po pierwsze na moment musimy zapomnieć, że była to reklama. - To jakość treści publikowanych w internecie, łatwość tworzenia postaci, które mogą stawać się interesującymi wzorcami, łatwość generowania zainteresowania i zaangażowania wokół spraw bez istotnych wartości. Idąc tym tropem parodia zachowania postaci, która pojawia się znikąd, materiały medialne na jej temat donoszą różne informacje (od bycia znaczącą osobą po informacje o fabrykowanym wizerunku) może być istotna społecznie, ponieważ osobom młodym, ale też starszym o niższych kompetencjach medialnych nie pozwalających zweryfikować otrzymywanych treści, może nieść informacje, które będą składać się na budowanie bardzo wykrzywionego obrazu rzeczywistości. Szczególnie dla młodych osób, dla których internet dość często jest zwierciadłem świata, może być to szkodliwe. Oczywiście takich treści jest sporo, więc tę konkretną parodię traktowałabym nie jako walkę o lepszą jakość internetu, ale jako jeden z momentów, gdy dorosła osoba mówi „STOP, tak nie jest” - wskazuje dr hab. Monika Kaczmarek – Śliwińska.

Czy można było powiedzieć to inaczej?  - Tak, ale wówczas nie miałoby to wielkiej skali oddziaływania, więc taka forma i wykorzystane kanały jak najbardziej pozwalają maksymalizować cel – dotarcie z przekazem - zauważa.

Cel znacznego zaangażowania odbiorców osiągnięto

Jej zdaniem o tym pierwszym wątku – społecznym – można byłoby mówić, gdyby to była reklama firmy o wysokich standardach odpowiedzialności społecznej lub gdyby to nie była reklama komercyjna. Ekspertka zwraca uwagę, że tutaj mamy do czynienia z reklamą komercyjną, więc istotne są cele. Jednym z nich prawdopodobnie było generowanie znacznego zaangażowania odbiorców, które będzie wpływać na rozpoznawalność marki produktu oraz sprzedaż.

- Pierwsza część tak określonego celu już została wypełniona – zaangażowanie jest znaczne, ale to jest typowe dla przekazów kontrowersyjnych, a ten z pewnością do takich można zaliczyć. Musielibyśmy znać szczegóły umowy, aby dowiedzieć się, czy został określony sentyment zaangażowania – czy przekazy mają po prostu budzić emocje w myśl zasady „obojętnie jak mówią, byle nie przekręcali nazwy”, czy może emocje generowane wskutek spotkania odbiorcy z przekazem mają być pozytywne – podkreśla dr hab. Monika Kaczmarek – Śliwińska.

Próba ocieplenia wizerunku?

W rozmowie z Wirtualnemedia.pl zaznacza, że Danone jest marką, która nie wycofała się z Rosji, co czasami pojawia się w postaci negatywnych treści (artykułów, wpisów, komentarzy). Co prawda atmosfera wokół marek pozostających dziś w Rosji jest inna niż wiosną 2022, ale jednak część z tych marek próbuje zabiegać o życzliwość odbiorców.

- Takie formy tworzenia przekazów, które zobaczyliśmy w wykonaniu Kasi Nosowskiej, mogą także wpływać na ocieplanie wizerunku – lubiana osoba, ceniona artystka, czasami wręcz „dziewczyna z sąsiedztwa”, znana wielu odbiorcom z wcześniejszych parodii dużo łatwiej wpłynie na sympatię do produktu i koncernu niż jakikolwiek inny przekaz z jego strony – przypuszcza ekspertka.

"Fenomenalna" Caroline Derpienski

Po raz pierwszy o Caroline Derpienski zrobiło się głośno rok temu, kiedy opowiedziała o trudnym rozstaniu. Płacząc, mówiła w social mediach o swoich trudnych doświadczeniach związanych z życiem z przemocowym partnerem. Później jednak słuch po niej zaginął.

Celebrytce wiele miejsca poświęcają jednak ostatnio portale plotkarskie i lifestylowe. "Gwiazda" Derpienski rozbłysła na dobre, kiedy wylewnie dzieliła się swoimi przemyśleniami podczas wywiadów udzielanych na galach na warszawskich salonach. Gościła na urodzinach serwisu Pudelek (Wirtualna Polska) czy imprezie magazynu "Elle".

To między innymi stamtąd pochodzą jej cytowane ostatnio na potęgę wypowiedzi o bogactwie, luksusowym życiu w Miami, prowokacyjne zaczepki w stronę innych celebrytek czy opowieści o bogatym starszym partnerze. Jeszcze kilka lat temu, jako swojska Karolina Derpieńska, próbowała się przebić, reklamując dywany, co przypomniał zajmujący się marketingiem w internecie Jacek Gadzinowski.

Derpienski ma miliony obserwujących na Instagramie

Kilka tygodni temu Caroline Derpienski chwali się też, że jej konto na Instagramie na ponad 6,2 mln obserwujących. Więcej w Polsce ma tylko Robert Lewandowski. Na Twitterze zdemaskował to ekspert ds. marketingu internetowego Wojciech Kardyś. "Sprawdziłem Modash i wyszło, że 86% followersów to fake" - ujawnił specjalista na Twitterze. Według przeprowadzonej przez Kardysia analizy, z fejkowych kont może pochodzić większość komentarzy i lajków pod kolejnymi zdjęciami modelki.

- To co ja zrobiłem, to biały wywiad. Po prostu zweryfikowałem tę osobę, używając darmowych narzędzi, jak Hybrid Audition. Z mojej analizy wynika, że Derpienski jest najpopularniejszą influencerką w Indonezji, a w Indiach zajmuje pod względem popularności 400. miejsce. Świadczy to o tym, że stamtąd głównie pozyskuje followersów. Podejrzewam, że kupuje najtańsze "paczki" followersów, żeby wyboostować konto, przez boty trwałoby to o wiele dłużej - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Wojciech Kardyś.

W narzędziu Social Blade, analizującym dane z mediów społecznościowych, widać ogromne fluktuacje  pomiędzy nowymi  i odchodzącymi followersami i followersami - wskazuje Wojciech Kardyś.  

fot. narzędzie Social Blade/Wojciech Kardyś

- Przychodzi i odchodzi po trzydzieści, pięćdziesiąt tysięcy obserwujących. A że Instagram na bieżąco usuwa konta powstałe tego typu fejk-konta, to cały czas powstają nowe, które się kupuje do promocji profilu - tłumaczy w komentarzu dla Wirtualnemedia.pl ekspert.

Dołącz do dyskusji: Caroline Derpienski chce 50 mln zł za parodie Nosowskiej. "Nie jest ofiarą, lecz beneficjentką"

8 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Gosc
Brawo! Wreszcie! Czy wyborcza, wysokie obcasy i wszyscy „eksperci” wstrzymają teraz lejce. Ośmieszyli się koncertowo.
odpowiedź
User
bison616
Śmiało mogła brać bilion. Ciekawy trolling kreacyjny.
odpowiedź
User
Ignacy Krasicki
"Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny"
odpowiedź