SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Lech Kaczoń o ustawie krajobrazowej: koniunkturalna politycznie walka z reklamą

- Zrezygnowano z całościowej koncepcji ochrony krajobrazu przewidzianej w Europejskiej Konwencji Krajobrazowej i skoncentrowano się wyłącznie na reklamie. Było to działanie koniunkturalne. Bo zbliżały się wybory prezydenckie i należało działać pod publiczkę - główne założenia i kulisy procedowania tzw. ustawy krajobrazowej komentuje Lech Kaczoń, prezes Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej.

11 września 2015 roku wchodzi w życie Ustawa o zmianie niektórych ustaw w związku ze wzmocnieniem narzędzi ochrony krajobrazu, zwana potocznie ustawą krajobrazową.

Kancelaria Prezydenta Bronisława Komorowskiego miała dobry pomysł przygotowując wiosną 2013 roku projekt tak zwanej „ustawy krajobrazowej”. Niezależnie od intencji. Wierzyłem, że w zakresie reklamy chodzi przede wszystkim o uporządkowanie jej funkcjonowania w przestrzeni publicznej. Tak bardzo oczekiwane przez branżę reklamową. W takim duchu zaangażowałem swoją wiedzę i doświadczenie.

W trakcie prac sejmowych okazało się, że priorytety „porządkowe” nie mają szans. Ważniejszą okazała się walka. Walka z reklamą jako taką. Zważywszy na niewiedzę posłów i senatorów w tak specyficznym zakresie tematycznym, ta walka toczyła się na grząskim gruncie. Bitwy o pojedyncze zapisy ustawy opierały się często na bzdurnych kalkulacjach, że większość może wszystko bez względu na konsekwencje.

Kiedy rząd zakomunikował, że nie będzie przykładać ręki do rozwiązań, które mogą zagrozić bezpieczeństwu energetycznemu państwa i rozwojowi dostępności do szerokopasmowego internetu, przewodnicząca podkomisji pracującej nad poszczególnymi przepisami zaproponowała rezygnację z kluczowego zapisu projektu prezydenckiej ustawy - „dominanty krajobrazowej”. Potem prace Sejmu potoczyły się bardzo szybko, ku zaskoczeniu wielu posłów, tak koalicji jak i opozycji.

Zrezygnowano z całościowej koncepcji ochrony krajobrazu przewidzianej w Europejskiej Konwencji Krajobrazowej i skoncentrowano się wyłącznie na reklamie. Było to działanie koniunkturalne. Bo zbliżały się wybory prezydenckie i należało działać pod publiczkę. A problem reklamy w przestrzeni publicznej doskonale nadawał się do takiego działania. Nie dyskutowano zatem merytorycznie, tylko politycznie. Opozycja odpuściła widząc, że i tak nie ma szans na konstruktywną debatę, a tym bardziej na rozsądne społecznie i ekonomicznie rozwiązania.

Po przyjęciu sejmowej wersji projektu ustawy, dalece odbiegającej od projektu prezydenckiego, przewodnicząca komisji Iwona Śledzińska-Katarasińska stwierdziła, że trzeba przedstawić tę wersję czynnikom społecznym, ale „negocjować nie będziemy”. Był to kolejny wyraz arogancji rządzących wobec społeczeństwa, organizacji społecznych, branżowych i gospodarczych. Wysłuchanie ich przedstawicieli w Sejmie odbyło się pro forma.

Osobiście trzykrotnie występowałem podczas blisko dwuletnich dyskusji i dywagacji w Sejmie nad „ustawą krajobrazową” o oficjalne dopuszczenie w roli eksperta. Bezskutecznie. Zawsze otrzymywałem informację, że nie przewidziano takiej opcji, a organizacje wypowiedzą się po przyjęciu przez Sejm projektu ustawy. Jak się to wypowiadanie skończyło wiemy. Tymczasem niektóre ruchy społeczno-miejskie nie bacząc na realia drugiej dekady XXI wieku, zaczęły nawoływać do krucjaty przeciwko reklamie zewnętrznej. Pod ich naciskiem Senat przyjął pozbawione realiów zapisy, na przykład o zadziwiających prawnie karach za tak zwaną nielegalną reklamę w przestrzeni publicznej. Nie formułując żadnych zasad uznawania przed wejściem w życie samej ustawy istniejących reklam za nielegalne.

Wybiegając w przyszłość, nie wyobrażam sobie, aby jakiś poważny przedsiębiorca chwytał się jakichkolwiek działań pozaprawnych chcąc promować swoje produkty lub usługi. Pomijam naturalnie tych nieuczciwych i tak zwanych geszefciarzy, których żadne przepisy nie powstrzymają przed działaniami niezgodnymi z prawem. Zamiast bajońskich kar należało zaproponować rozwiązania koncepcyjne. Zgodnie zresztą ze zmieniającymi się ustawami: Ustawą Prawo Budowlane i Ustawą o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz kluczowymi postanowieniami Europejskiej Konwencji Krajobrazowej. Tak się nie stało.

Ostateczne przyjęcie „ustawy krajobrazowej” nie pomogło prezydentowi w reelekcji. Ba, pozbawiło tak naprawdę wielu tysięcy głosów. Głosów tych, którzy w wyniku realizacji złych zapisów ustawy mogą stracić niebawem pracę przy braku perspektywy pozytywnego rozwoju przedsiębiorstw, w których dotychczas pracowali. Apel naszej branży do prezydenta o nie podpisywanie złej ustawy pozostał nie uwzględniony.

Zaskakującym jest fakt małej aktywności wielu firm i środowisk reklamowych w zakresie dążenia do zachowania dobrych zapisów pierwotnego projektu ustawy (?). Ich dzisiejsze krzyki, pohukiwania i przywoływanie teorii spiskowych nie mają większego sensu.

W Sejmie słyszałem wielokrotnie o „mądrości polskich samorządów”. To właśnie od nich zależeć będzie możliwie najlepsze wykorzystanie złej „ustawy krajobrazowej”. Złej w wielu prawnych zapisach, ale dającej samorządom możliwość stanowienie lokalnego prawa w zakresie „zasad i warunków sytuowania obiektów małej architektury, tablic reklamowych, urządzeń reklamowych i ogrodzeń” na terenie całej gminy. Liczyć się będzie pozytywne myślenie i korzystanie z doświadczeń europejskich. Doświadczeń, które przyjmują ważną rolę reklamy funkcjonującej w przestrzeni publicznej. Dążenie do wypracowania dobrej i spójnej koncepcji na bazie wymiany poglądów i konsultacji. Zapomnienie o nakazach i zakazach!

Przodujące firmy reklamy zewnętrznej są przygotowane do prowadzenia konstruktywnego dialogu. Wiedzą, że zmiany koncepcyjne mogą pomóc im w modernizacji sieci posiadanych przez nie nośników reklamy, do skoku jakościowego. Ważnym w tym procesie będzie jednak realne, a nie koniunkturalne podejście do przygotowywania i opracowywania tak zwanych uchwał reklamowych przewidzianych ustawą. I uwzględnienie w nich dotychczasowych, niemałych inwestycji. Najbliższe miesiące pokażą na ile samorządy wykażą się mądrością.

Lech Kaczoń, prezes Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej

Dołącz do dyskusji: Lech Kaczoń o ustawie krajobrazowej: koniunkturalna politycznie walka z reklamą

4 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
TT
Rozumiem p. Kaczonia ale priorytetem dla nas jako społeczeństwa powinno być maksymalne ograniczenie śmietniska, które branża nam zgotowała!
odpowiedź
User
sammler
Kiepsko z logiką u tego pana. Jeżeli twierdzi, że to kwestia koniunkturalizmu polityków, to znaczy, że mają coś do ugrania. Co? Ano poparcie, i to pewnie netto, czyli przy liczbie zwolenników przewyższającej liczbę przeciwników. A skoro tak, to chyba oznacza, że chcą tego nie (tylko) politycy, ale przede wszyscy zwykli ludzie. Mnie trudno wyobrazić sobie człowieka, który dobrze się czuje ze szmatami reklamowymi na pl. Konstytucji, trasie do Janek/Raszyna czy np. na zakopiance.
odpowiedź
User
MK
Przeczytalam wywody P. Kaczonia, ale wedlug mnie sa to tylko krokdyle lzy, branza poczula sie zagrozona w swoim dotychczasowym bezprawiu. Prawda jest taka, ze Polska stala sie jednym wielkim krajobrazowym smietniskiem!
Mam wielka nadzieje, ze ta ustawa cos jednak zmieni i ze wladze lokalne wezma sobie nowe przepisy mocno do serca i rzeczywiscie zawalcza z ta plaga.
Polakom nie moze sie dobrze zyc w otoczeniu tak zdewastowanym wizualnie, ktos juz pewnie robi na ten temat doktoraty.
A do P. Kaczonia i innych z jego branzy, powstrzymujac sie od niecenzuralnego jezyka - kalacie wlasne gniazdo!!!
odpowiedź