SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Wojna walutowa - luzowanie polityki pieniężnej

Niedawno karierę robiło określenie wojna walutowa, czyli dążenie do osłabiania walut poprzez luzowanie polityki pieniężnej. W ciągu kilku miesięcy kierunek działań radykalnie się zmienił. Podwyżki stóp zapowiada Europejski Bank Centralny i centralny bank Szwajcarii.

Banki centralne wielu państw dokonały w ostatnich tygodniach wyraźnego zwrotu w swych poglądach dotyczących polityki pieniężnej. Jeśli nie liczyć Ludowego Banku Chin, który od dłuższego już czasu ją zaostrza i amerykańskiego Fed, który uparcie się przed tym wzbrania, podwyżki stóp procentowych deklaruje szwajcarski bank centralny i Europejski Bank Centralny. Bank of England stoi przed niezwykle trudnym dylematem i podwyżki stóp stara się uniknąć. Z jednej strony ma bowiem do czynienia z niezwykle słabo radzącą sobie gospodarką, z drugiej bardzo wysoką inflację. Do tego żadnemu z nich nie zależy na umocnieniu waluty.

Tym, co spowodowało tę woltę w nastawieniu do polityki pieniężnej jest rosnąca w coraz szybszym tempie inflacja. Początkowo to zagrożenie było bagatelizowane, jednak szybko banki zaczęły zmieniać zdanie. Doskonale widoczne jest to w ewolucji postawy Europejskiego Banku Centralnego. W połowie października ubiegłego roku jego prezes Jean-Claude Trichet stanowczo przeciwstawił się opinii Axela Webera, w którym apelował on o zakończenie programu skupu obligacji. Spór musiał być poważny, skoro głos zdecydował się zabrać Międzynarodowy Fundusz Walutowy, zalecający ostrożność i sugerujący, że EBC powinien być gotowy do dalszego luzowania polityki pieniężnej, gdyby okazało się, że ożywienie europejskiej gospodarki nie postępuje wystarczająco szybko. Kilka tygodni później dylematy dotyczące skupowania obligacji poszły w odstawkę wraz z nasileniem się kłopotów Hiszpanii i Portugalii. Wstrzymanie skupu mogłoby doprowadzić do groźnej w skutkach utraty płynności przez tamtejsze banki. Na posiedzeniu EBC w grudniu ubiegłego roku nie podjęto dodatkowych działań mających złagodzić kryzys zadłużenia niektórych państw europejskich, jednak Trichet zapewnił, że dotychczasowy program skupu obligacji nie ma ograniczeń czasowych i ilościowych, podkreślając jednocześnie elastyczność w jego aplikowaniu, co miało zmniejszyć skutki uboczne, w tym zwiększanie się presji inflacyjnej. Była to jedna z pierwszych wypowiedzi, w której pojawiła się kwestia zagrożenia inflacją. Gdy w grudniu 2010 r. inflacja w strefie euro sięgnęła 2,2 proc. i przekroczyła wyznaczony na poziomie 2 proc. cel inflacyjny, Trichet uspakajał, że w średnim terminie ceny będą zachowywać się stabilnie, choć w razie niebezpieczeństwa użyty zostanie mechanizm stóp procentowych.

Kilka dni później Trichet złagodził wcześniejszą wypowiedź, zapewniając, że EBC nie będzie reagował podwyższaniem stóp na krótkoterminowe wzrosty inflacji. Stwierdził, że w okresach skoków inflacji spowodowanych rosnącymi cenami surowców, banki centralne muszą przeczekać okres wzmożonego wzrostu cen i śledzić. Najwyraźniej miał na celu powstrzymanie umacniania się euro.

Rynki finansowe wiedziały już jednak swoje. W styczniu notowania instrumentów finansowych wskazywały, że rynek wycenia trzy podwyżki stóp po 0,25 proc. w perspektywie kilkunastu miesięcy. Teraz już wątpliwości nie ma. Na początku marca Jean-Claude Trichet wyraźnie zadeklarował, że podwyżka stóp w strefie euro możliwa jest już na najbliższym, kwietniowym posiedzeniu oraz że jest coraz bardziej niechętny skupowaniu obligacji krajów strefy euro. Trwa więc już odliczanie czasu do rozpoczęcia zaostrzania polityki pieniężnej. W styczniu inflacja wyniosła 2,4 proc. i jeśli okaże się, że w lutym nie będzie poprawy, podwyżki stóp można być niemal pewnym.

Mimo że zmiana nastawienia Europejskiego Banku Centralnego stała się oczywista, to jednak jego szefowi trudno odmówić zręczności retoryki, dzięki której w ostatnich tygodniach przynajmniej dwukrotnie udało się wyhamować umacnianie się wspólnej waluty. Na konferencji po marcowym posiedzeniu EBC mówił jeszcze o tym, że presja inflacyjna jest krótkoterminowa, czym doprowadził do gwałtownego spadku kursu euro. Był to jednak efekt krótkotrwały. Przewaga wspólnej waluty nad dolarem jest od czerwca 2010 r. niepodważalna.

Podobnie jest w przypadku dwóch innych głównych centralnych banków europejskich. Szwajcarski bank centralny nie ma wątpliwości i jest w swych deklaracjach pozornie najbardziej jednoznaczny. Jeden z jego wiceprezesów w wypowiedzi z pierwszych dni marca stwierdził, że obecny poziom stóp jest nie do utrzymania, ale podkreślał, że podwyżki nie są kwestią bardzo pilną, choć wstrzymywanie się z nimi może grozić wzrostem inflacji. Chodziło mu przede wszystkim o siłę waluty, która bardzo dokucza eksporterom, bowiem sięgająca 0,5 proc. inflacja żadnego problemu nie stanowi.  Dynamika PKB przekraczająca 3 proc. jest całkiem przyzwoita. Jedynym problemem jest rekordowo mocny frank.

W najmniej komfortowej sytuacji znajduje się Bank of England. Brytyjska gospodarka mocno kuleje, w czwartym kwartale ubiegłego roku skurczyła się o 0,6 proc. Za to inflacja, sięgająca 4 proc. dwukrotnie przewyższa cel inflacyjny. Oficjalnie zamiaru podwyżek stóp się nie deklaruje, jednak może ona nastąpić już wkrótce. W ramach Rady Banku rośnie grono zwolenników takiego posunięcia, silne są naciski polityczne, a rynek dyskontuje już zaostrzenie polityki pieniężnej. O ile spore jest prawdopodobieństwo podwyżki stóp, to władze raczej nie wycofają się z programu stymulowania gospodarki i skupowania obligacji.

Całkiem odmienne są za to prognozy działań Fed. Podwyżka stóp procentowych wydaje się wykluczona co najmniej do końca roku. Za to prawdopodobieństwo kontynuowania skupowania obligacji staje się coraz mniejsze. Efekt informacji o powstrzymaniu się Fed z dalszym ilościowym luzowaniem polityki pieniężnej na rynkach finansowych może być równie gwałtowny, jak decyzja EBC o podwyżce stóp. Obecny, opiewający na 600 mld dolarów program kończy się w czerwcu. Można więc mówić swego rodzaju wyścigu banków centralnych, którego celem jest zaostrzenie polityki pieniężnej pod presją inflacji. Wyścig to jednak szczególny, bowiem ze względu na skutki dla kursów walut nie wydaje się, by ktokolwiek chciałby być na mecie pierwszy.


Roman Przasnyski, Open Finance

Dołącz do dyskusji: Wojna walutowa - luzowanie polityki pieniężnej

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl