SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Na przesunięciu wyborów prezydenckich najwięcej zyskuje Szymon Hołownia, Donald Tusk byłby lepszym kandydatem PO (opinie)

Przedłużająca się epidemia koronawirusa, brak realnego wsparcia rządu dla firm, niepewność, obawy przed kryzysem gospodarczym i nakładający się na to kryzys na szczeblach władzy oraz całe zamieszanie w związku z wyborami prezydenckimi – to wszystko w efekcie może doprowadzić do tego, że wygrana Andrzeja Dudy nie będzie już taka pewna. Zdaniem ekspertów od marketingu politycznego najwięcej na tym wszystkim może zyskać Szymon Hołownia, który stara się umiejętnie przeciągać na swoją stronę elektorat niezadowolony ze swoich dotychczasowych kandydatów. Nie wykluczają też, że PO może wymienić swoją kandydatkę, ale na pozyskanie wyborców nowa osoba będzie potrzebowała sporo czasu.

Zaplanowane na 10 maja br., czyli minioną niedzielę wybory prezydenckie po raz pierwszy w historii Polski nie odbyły się w wyznaczonym terminie. Najpierw, w związku z epidemią koronawirusa rządzący odpowiednim aktem prawnym zdecydowali, że wybory nie mogą odbyć się w normalnym trybie (czyli poprzez głosowanie w lokalach wyborczych) i planowano przeprowadzenie ich drogą korespondencyjną. Minister aktywów państwowych Jacek Sasin zlecił druk kart wyborczych, a wybory miała przeprowadzić Poczta Polska.

W ubiegłym tygodniu Senat odrzucił jednak ustawę o wyborach korespondencyjnych. Sejm jednak przyjął ją większością głosów. Mimo to politycy obozu rządzącego stwierdzili, że w tak krótkim czasie nie da się ich zorganizować.

W minioną środę wieczorem, prezes PiS Jarosław Kaczyński i szef Porozumienia Jarosław Gowin poinformowali w wydanym oświadczeniu o uzgodnieniu w sprawie organizacji wyborów. Opublikowano je mniej więcej godzinę po zakończeniu debaty wyborczej kandydatów w TVP. Kaczyński i Gowin podkreślili, że „w związku z odrzuceniem przez opozycję wszystkich konstruktywnych propozycji umożliwiających przeprowadzenie tegorocznych wyborów prezydenckich w terminie konstytucyjnym” obie partie „przygotowały rozwiązanie, które zagwarantuje Polakom możliwość wzięcia udziału w demokratycznych wyborach”.

- Po 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez SN nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie. Wybory odbędą się w trybie korespondencyjnym. Porozumienie poprze ustawę o głosowaniu korespondencyjnym i jednocześnie przedstawi, w uzgodnieniu z PiS, propozycje jej nowelizacji - czytamy w oświadczeniu.

Wybory w czerwcu lub lipcu

Zgodnie z przepisami w ciągu 14 dni od stwierdzenia nieważności wyborów marszałek Sejmu musi wyznaczyć ich nowy termin, który ma przypadać w ciągu 60 dni. Jak podał minister aktywów państwowych Jacek Sasin wybory mogą odbyć się w drugiej połowie czerwca. Wybory będą prowadzone w trybie korespondencyjnym. Jacek Sasin zapowiedział, że Poczta Polska pakiety z kartami do głosowania dostarczy wszystkim wyborcom w ciągu 7 dni przed terminem wyborów.

W sobotę niemal cały dzień trwały narady w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Byli tam m.in. wspomniany już Jacek Sasin, Jarosław Gowin, minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, premier Mateusz Morawiecki. Tego dnia nie podano jednak żadnych informacji na temat nowego terminu wyborów prezydenckich.

Zagrożona pozycja Andrzeja Dudy

Bartosz Czupryk, specjalista ds wizerunku i marketingu politycznego zwraca uwagę, że rośnie napięcie społeczne wywołane przedłużającą się pandemią koronawirusa i zapowiedziami o jej nawrocie, a także poirytowanie wyborców z powodu sporu na szczytach władzy. Jego zdaniem taka kumulacja napięć może doprowadzić do nagłego zwrotu i nie chodzi tu o bojkot wyborów prezydenckich, ale o zagrożenie pozycji dotychczasowego lidera - Andrzeja Dudy.

- Jeszcze wszystko może się zdarzyć, bo rządzący nie radzą sobie z kryzysem wyborczym. Kampania się przeciąga. Niewykluczone, że brak jedności parlamentarnej doprowadzi do kryzysu aparatu państwa. I na tym właśnie najbardziej zależy opozycji, ponieważ dla niej, to mógłby być pretekst do podmiany kandydata. Nie jest to jednak decyzja prosta, bo na sporze dwóch największych obozów politycznych PiS i PO zyskuje kandydat z zewnątrz. Celebryta i prezenter telewizyjny. Rośnie rozgoryczenie społeczne sytuacją polityczną i gospodarczą. Mimo hojności rządzących, zmęczeni wyborcy mogą wybrać kandydata "na przekór", aby wyrazić swoje niezadowolenie. Tego nie można wykluczyć, ponieważ dziś nic nie jest pewne. Nawet termin wyborów, który przeciągając się w czasie działa na niekorzyść prezydenta - komentuje Bartosz Czupryk.

Hołownia zbija kapitał polityczny

W rozmowie z Wirtualnemedia.pl ekspert przyznaje wprost, że paradoksalnie na sporze polityków zyskuje Szymon Hołownia, a nie jakby się to mogło wydawać w politycznym rachunku Władysław Kosiniak - Kamysz. Przypomina, że kiedy opozycja namawiała do bojkotu wyborów, Szymon Hołownia rozkręcał swoją kampanię i nakłaniał polityków, aby dać ludziom możliwość wyboru, możliwość podjęcia samodzielnej decyzji nawet tej związanej z udziałem w wyborach korespondencyjnych.

- Ludzie zaczęli dostrzegać barwność postaci Szymona Hołowni, który mimo zaliczenia dwóch dużych wizerunkowych wpadek, wykorzystuje zniechęcenie ludzi do polskiej polityki i zbija kapitał polityczny. W efekcie ów kandydat może wejść do drugiej tury dzieląc elektorat Andrzeja Dudy. Jednak bez poparcia opozycji i politycznego zaplecza nie uda mu się osiągnąć zamierzonego celu - uważa Bartosz Czupryk.

Na pytanie o to, czy zmianę terminu wyborów prezydenckich PO wykorzysta do zmiany swojego kandydata stwierdza, że taki scenariusz nie jest wykluczony, ale żeby tak się stało wybory musiałyby być przesunięte co najmniej na jesień, a na to w ocenie naszego rozmówcy obóz rządzący nie może sobie pozwolić.

- To wiąże się z paraliżem państwa i osłabieniem pozycji rządu mimo optymistycznych sondaży. Sytuacja jest dość trudna, bo najwyraźniej opozycji, a dokładnie Platformie Obywatelskiej zależy na kryzysie państwa. Byłby to idealny pretekst do wymiany kandydata i doskonała okoliczność do PR-owej rozgrywki na korzyść Donalda Tuska. Ale to wciąż za mało, żeby wygrać wybory w dobie politycznego kryzysu. Na całym zamieszaniu może skorzystać Szymon Hołownia, bo w polityce wszystko może się zdarzyć, szczególnie gdy nastroje społeczne są tak rozchwiane jak obecnie – twierdzi Bartosz Czupryk.

Nasz rozmówca uważa, że dla  PO lepszym kandydatem od Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jest tylko Donald Tusk, ale wciąż nie daje to pewności na wygraną. - Większe szanse może mieć Hołownia ponieważ wybija się na politycznym sporze. I choć nie jest kandydatem idealnym, może wejść do drugiej tury jako wyraz społecznego sprzeciwu i kaprysu. Małgorzata Kidawa Błońska miała w sobie duży potencjał. Zaczynała z poziomu sukcesu w wyborach parlamentarnych otrzymując największą liczbę głosów w kraju. Jednak złe instrukcje sztabowców, sugestie kolegów, nawet Donalda Tuska zaprzepaściły tę szansę – zaznacza Bartosz Czupryk.

Wizerunkowy kryzys obozu rządzącego

W ocenie dr Krystiana Dudka, właściciela Instytutu Publico, eksperta ds. strategii komunikacji i komunikacji kryzysowej gdyby wybory odbyły się wczoraj, 10 maja Andrzej Duda zostałby prezydentem już w pierwszej turze. Podkreśla, że przesunięcie tego terminu wiąże się z coraz bardziej odczuwalnymi skutkami kryzysu, co spadnie na barki obozu rządzącego i może wpłynąć na notowania wyborcze.

- Brak jedności po stronie opozycji powodował, że Małgorzata Kidawa-Błońska apelowała o bojkot, a inni wręcz przeciwnie. Więcej czasu to też szansa na refleksję po stronie opozycji, która może dojść do wniosku, że w 1 turze każdy walczy o swoje, a w 2 - wszyscy głosują przeciw Andrzejowi Dudzie. Taki układ sił w 2 turze, plus nabrzmiałe już wtedy objawy kryzysu mogą wiele zmienić – zaznacza nasz rozmówca.

Ekspert przyznaje wprost, że nie widzi realnego kandydata, który mógłby zastąpić Małgorzatę Kidawę-Błońską. - Zjazd poparcia dla kandydata tej formacji na pewno zniechęca każdego potencjalnego pretendenta, by wsiąść do pociągu, który jedzie w dół... Donald Tusk jest za poważny, by bawić się w start w stylu "kandydata last minute". Kto mógłby to być jeszcze? Może Borys Budka, który jest twarzą formacji i może jeszcze zdyskontować efekt świeżości - twierdzi dr Krystian Dudek.

Nasz rozmówca uważa też, że Szymon Hołownia jest obecnie na fali wznoszącej, budzi sympatię, ma jasny przekaz (w przeciwieństwie do Małgorzaty Kidawy-Błońskiej), jest spoza polityki, której wielu Polaków ma dość. - Dlatego czas gra na jego korzyść i jego poparcie może jeszcze wzrosnąć. Hołownia bardzo dobrze wypadł w debacie, co nie powinno dziwić, bo telewizja to jego środowisko naturalne, w którym czuje się jak ryba w wodzie. Mówił swobodnie, płynnie i z uśmiechem. Apelował, by nie bojkotować wyborów. Wykorzystując tym samym okazję do zagospodarowania wyborców PO namawianych do bojkotowania – analizuje.

Ocenia, że debata wyborcza, która odbyła się 6 maja choć spokojna w swoim przebiegu była ciekawą formą prezentacji kandydatów o tyle, że ludzie lubią rywalizację. Zwraca uwagę, że w obliczu koronawirusa, nie oglądamy starć sportowców, mniej jest programów rozrywkowych na żywo - zatem debata była dla niektórych pewnego rodzaju rozrywką, mini igrzyskami.

- Jej wyniki podsumowałbym tak: Kosiniak-Kamysz najbardziej ofensywny, Hołownia jak u siebie, Kidawa-Błońska lepsza niż zwykle, ale bez charyzmy, Biedroń za spokojny, z dobrym finiszem, Duda bazujący na dokonaniach rządu, Tanajno ze swoim scenariuszem bez względu na zadawane pytania - komentuje dr Krystian Dudek.

Twardych zwolenników PiS nie da się zniechęcić

Zdaniem dr Olgierda Annusewicza trwający od kilku już tygodni wyborczy chaos nie zniechęci  twardych zwolenników PiS i nie sprawi, że przeciwnicy będą bardziej niechętni rządzącym. Przewiduje, że rzeczywiście wyborcy niezdecydowani, wyborcy środka mogą być lekko oszołomieni tą sytuacją. - Od dawna wiadomo było, że wybory w terminie 10 maja są wykluczone i ostatecznie się tego dnia nie odbędą. PiS mógł to urządzić inaczej - tworząc wizerunek odpowiedzialnej władzy, zamiast przeć do wyborów za niemal wszelką cenę – komentuje ekspert.

W rozmowie z Wirtualnemedia.pl podkreśla, że największym wygranym tego okresu jest Szymon Hołownia i nawet jeśli KO wystawi inną kandydaturę, to niezależny kandydat - jeśli utrzyma tempo - ma duże szanse na drugie miejsce i wejście do kolejnej tury. - KO być może chciałaby zmienić kandydatkę, ale z jednej strony PiS będzie dążył do utrzymania praw nabytych kandydatów dotychczasowych, a z drugiej - samej KO chyba niespieszno do otwartego przyznania, że popełniła błędy w doborze kandydatki, a w szczególności w strategii kampanii po wybuchu pandemii - komentuje Olgierd Annusewicz.

Zupełnie odmienne zdanie niż przedmówca ma dr Dariusz Tworzydło z Uniwersytetu Warszawskiego. Uważa, że sytuacja, którą obserwujemy w związku z wyborami prezydenckimi, w małym stopniu wpłynie na wizerunek obozu rządzącego, ponieważ stały elektorat PiS jest przekonany do tego, że wszystkie problemy związane z wyborami to wina epidemii oraz opozycji.

- Tego obecnie nikt i nic nie jest w stanie na poziomie fundamentalnym zmienić. Spadek zaufania może nastąpić dopiero wówczas, jeżeli wyborcy na własnej skórze trwale odczują problemy związane z tym, co się dzieje w gospodarce. Gdy zatem dojdzie do poważnych zwolnień w rożnych sektorach, wzrośnie bezrobocie, spadnie realna wartość pieniądza, wówczas dopiero będzie można mówić o wizerunkowym przenoszeniu odpowiedzialności za ciąg zdarzeń na obóz rządzący. Podobnie rzecz się dotyczy urzędującego prezydenta - zaznacza dr Dariusz Tworzydło.

Ocenia, że wśród opozycji zyskuje lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz oraz dość aktywny szczególnie w mediach społecznościowych Szymon Hołownia. Uważa, że ten drugi pozostanie na fali tylko wówczas, jeśli nie będzie popełniał błędów, a te się pojawiają.

- Sądzę, że jeżeli PO będzie miała taką szansę, wymieni swojego kandydata na prezydenta, bowiem Małgorzata Kidawa-Błońska straciła szansę na jakikolwiek dobry wynik. Nie jest w stanie odbudować pozycji nawet do poziomu wyniku sprzed epidemii. Nie ma pomysłu na kampanię, jest osamotniona i wygląda jakby cała ta sytuacja ją poważnie zaskoczyła i przytłoczyła. Dlatego PO już z pewnością wie, że szans koalicji można upatrywać wyłącznie w zmianie kandydata – argumentuje ekspert.

Brak nowej daty wyborów sprzyja Andrzejowi Dudzie

- Po zamieszaniu z ugrupowaniem Gowina i niedotrzymaniem obietnic wobec opozycji wydawało się, że Jarosław Kaczyński i jego analitycy mają przygotowane scenariusze na każdą okoliczność, a opozycja może co najwyżej zastanawiać się, z której strony dostanie tym razem. Jednakże zamieszanie z terminem wyborów prezydenckich i niepewność wobec decyzji Sądu Najwyższego oraz kryzysowa sobotnia narada pokazały, że i w PiS-ie sytuacja wymyka się spod kontroli – twierdzo z kolei Grzegorz Miller, właściciel MillerMedia

Nasz rozmówca uważa, że debata prezydencka, która odbyła się w minioną środę mimo że realizowana w przyjaznym Andrzejowi Dudzie środowisku, nie zwiększyła przewagi urzędującego prezydenta nad pretendentami - wręcz przeciwnie.- Umocnił się Krzysztof Bosak i Waldemar Kosiniak-Kamysz, a także Szymon Hołownia. Koalicja Obywatelska straciła natomiast szansę na odzyskanie straconego poparcia słabym wystąpieniem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej – analizuje nasz rozmówca.

Zwraca też uwagę, że niewiedza co do terminu wyborów w oczywisty sposób pomaga Andrzejowi Dudzie i PiS-owi - kandydaci nie wiedzą, do kiedy będzie trwała kampania, nie mogą zaplanować momentów publikacji najważniejszych przekazów do swoich wyborców, nie są w stanie zaplanować spójnego tournée spotkań z wyborcami ani wydatków na nie. Ocenia, że to sprytna strategia, może nieczysta, ale prawdopodobnie bardzo skuteczna.

Eksperta zastanawia powściągliwość PO w stosunku do Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.  - Tak jakby zapadła decyzja, że do wyborów będzie wystawiony inny kandydat, ale jeszcze nie został on wybrany. Brak informacji o terminie wyborów utrudnia tę decyzję. Jeżeli miałyby się odbyć w 2021 roku, to byłby czas na przygotowanie kandydata i zbudowanie mu poparcia. Gdyby natomiast miały być w sierpniu lub wcześniej, zmiana byłaby dużo bardziej ryzykowna i kosztowna politycznie dla tego śmiałka. Z pewnością możemy jednak powiedzieć, że "tego to jeszcze nie grali" i rok 2020 zapisze się jako jeden z najciekawszych w polskiej polityce po 1989 roku - podsumowuje Grzegorz Miller.

W wyborach prezydenckich potrzebna będzie II tura

Andrzej Duda jest liderem wyścigu w wyborach prezydenckich. Gdyby odbyły się one 10 maja, uzyskałby 45-proc. głosów. Oznacza to, że konieczna byłaby II tura - wynika z sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej".

Andrzej Duda w II turze zmierzyłby się z Szymonem Hołownią, który w pierwszej turze uzyskałby 19,2 proc. poparcia. Z trzecim wynikiem skończyłby Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL–Koalicja Polska) – 16,6 proc.

Na kolejnych miejscach byliby: Krzysztof Bosak (9 proc.), Małgorzata Kidawa Błońska (4,5 proc.) i Robert Biedroń (2,6 proc.). 3,1 proc. ankietowanych nie wie, na kogo oddałoby swój głos.

Sondaż IBRIS dla "Rz" przeprowadzony został metodą CATI w dniach 8-9 maja na 1100-osobowej grupie respondentów.

Dołącz do dyskusji: Na przesunięciu wyborów prezydenckich najwięcej zyskuje Szymon Hołownia, Donald Tusk byłby lepszym kandydatem PO (opinie)

15 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
animowany
A wiec jednaj ta farsa sie odbedzie.
odpowiedź
User
Tomasz
Od miesiąca totalna opozycja wrzeszczała, że w maju wybory nie mogą się odbyć i jak się da blokowała, więc się nie odbyły. Teraz totalna opozycja wrzeszczy, że wybory się nie odbyły i że to wina PiSu. Może mi ktoś wytłumaczyć tok rozumowania tych biednych ludzi?
odpowiedź
User
Karolina
Hołownia ciągle dłubał w nosie siedząc w szkolnej ławie - często rozbawiał towarzystwo - na celebrytę zadatki już miał w Liceum.
odpowiedź