Trudno powiedzieć, co jest bardziej zaskakujące. To, że CDA w ogóle było na polskiej giełdzie, czy to, że teraz nagle z niej znika. Wiemy nawet dlaczego, o czym w dalszej części tekstu. Ale po kolei.
Statystycznie trudno o polskiego internautę, który na swoim koncie nie ma chociaż jednego seansu na tej stronie. Choć służby przez lata zamykały inne serwisy tego typu, CDA.pl ostało się niemal niewzruszone. Polscy internauci wiedzieli, że jak chcą coś obejrzeć, to jest duże prawdopodobieństwo, że "jakąś" wersję danego filmu czy serialu tam znajdą. Prawo na to pozwalało, jednak dystrybutorzy kręcili nosem.
Największy przełom nastąpił w 2016 roku. Spółka przeszła zaskakującą drogę, a dziś ta sama branża mówi mi wprost: CDA Premium jest ważnym ogniwem dystrybucji filmów w Polsce. Tak, dobrze czytacie. Jak to możliwe?

Trudne początki CDA.pl
Serwis ma długą historię, dłuższą nawet niż YouTube, bo jego historia sięga... no właśnie – czego? W sieci w obiegu jest kilka dat: 2002, 2003, ale sama firma pisze o 2004 roku. I wtedy też zarejestrowano po raz pierwszy domenę CDA.pl. Jakby nie liczyć, to ponad 20 lat i dłużej niż narodzony w 2005 roku YouTube.
Choć marka na przestrzeni lat wyskalowała się niebotycznie (i pod względem ruchu, i biznesu), to jest to projekt bardzo rodzinny. Za firmą stoi ojciec i syn. 57-letni dziś Jarosław Ćwiek to magister-inżynier budownictwa z wieloletnim doświadczeniem sprzedażowym. Jego 37-letni dziś syn Łukasz to pasjonat nowych technologii, który już w wieku 15 lat stworzył platformę skupiającą fanów darmowych, prostych gier. Jego tata zajął się sprawami operacyjno-finansowymi i do dziś jest prezesem zarządu CDA.pl.

Dziś w CDA.pl zatrudnionych jest około 20 osób, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę e-commerce i podmioty pośrednio związane z działalnością, to liczba ta może wynosić nawet około 50 osób.
Duet ojciec-syn
Jak udało nam się ustalić od osoby znającej ten duet, ojciec Jarosław ma bardzo bezpośredni styl bycia i dużą uwagę przykłada do pieniędzy oraz spraw finansowych. Z kolei syn Łukasz bardzo dużo pracuje i nawet na wakacjach trudno oderwać się mu od zawodowych obowiązków. Ze względów bezpieczeństwa bardzo dba o swoją prywatność. Na oficjalnych zdjęciach spółki widnieje tata.
Jak na skalę ich biznesu, pozostają stosunkowo "poza radarem", unikają imprez, konferencji i całego medialnego blichtru. Przed laty taką przyjęli strategię komunikacji. Są schowani za rzecznikiem spółki, który na wszystkie pytania odpowiada w ich imieniu.

– Nie zależy im na rozgłosie, osiągnęli już sukces. Nie ma ich na panelach dyskusyjnych, nie ma żadnych kampanii promocyjnych CDA.pl, nie angażują celebrytów do rozreklamowania swojej działalności – wylicza dziennikarka Sylwia Czubkowska, autorka głośnego tekstu z 2015 roku o CDA.pl, za który dostała nominację do nagrody Grand Press.
I dodaje: – Wystarczają im eksperci od SEO. Zauważy to każdy, kto wyszukuje filmy w sieci. Pierwsze pozycje w wyszukiwarce często okupuje CDA.pl.
Grube miliony
A to się opłaca. To od początku był dobry biznes. W 2012 r. firma miała zaledwie 55 tys. zł przychodu i 44 tys. zysku netto. 2014 rok zamknęła z 4,1 mln złotych przychodu i ponad 3 milionami zysku. Potem to już jazda bez trzymanki.
W 2023 roku spółka miała niemal 85 mln przychodu i ok. 30 mln zysku. A w samym 2024 roku przekroczyła rekordowe 100 mln przychodu i zanotowała 25 mln zysku. W pierwszej połowie 2025 roku, chwilę przed zniknięciem z giełdy, przychody wyniosły 52,36 mln zł, co dało 16,73 mln zł zysku.

Tylko za ostatnie 2,5 roku to lekko licząc ponad 70 mln złotych zaraportowanego zysku. Pieniądze z cyfrowego biznesu rodzina Ćwieków aktywnie inwestuje w biznes bardzo offline'owy – nieruchomości. Mają kilkadziesiąt przeróżnych lokali. Kupują całe stare kamienice, które całkowicie remontują i następnie wynajmują bądź sprzedają.
Od jakiegoś czasu wychodzą z tym także poza granice kraju. Są w trakcie inwestycji w Grecji, gdzie stawiają domy na sprzedaż.
– Panowie Ćwiek to przedsiębiorcy i biznesmeni, którzy prowadzą swoje interesy od wielu, wielu lat, a inwestują głównie w Polsce. Naturalną koleją rzeczy jest dywersyfikacja i inwestowanie w różne segmenty rynku. Tak było np. z otwarciem w ramach CDA sklepu z ubraniami i gadżetami kapitanbomba.pl (aktualnie kapitan.pl), czy rozpoczęciem produkcji napojów energetycznych w ubiegłym roku (bomba.pl). Inwestycje w nieruchomości to jeden z biznesów właścicieli CDA i nie ma w tym nic dziwnego, że do swoich pieniędzy podchodzą odpowiedzialnie i rozkładają ryzyko na wiele obszarów – mówi Wolfgang Laskowski, rzecznik spółki.

Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka
Zanim jednak zaczęły się złote czasy, były turbulencje. W 2009 roku obaj zostali zatrzymani, prokuratura postawiła im zarzuty pomocnictwa w nielegalnym utrwalaniu i rozpowszechnianiu filmów, nagrań i oprogramowania. Groziło im do 5 lat więzienia. Chodzi o głośną sprawę ich serwisu OdSiebie.com, który służył do wymieniania się plikami. Policja twierdziła, że zarabiali ok. 50 tys. zł miesięcznie na reklamach w tym serwisie.
To była duża rzecz. Policja chwaliła się akcją, a Koalicja Antypiracka przyznała im nawet "Złotą Blachę", czyli wyróżnienie za skuteczną walkę z piractwem. Finalnie w 2012 roku sąd drugiej instancji uznał, że są niewinni, bo fizycznie nie byli w stanie sprawdzić legalności wszystkich plików, które były umieszczane tam w tak dużej skali.

Sześć lat później po dawnych problemach nie było już śladu. W 2015 roku na CDA.pl miesięcznie zaglądało 5,5 mln osób (dziś to już ponad połowa mniej. Według Mediapanelu serwis miesięcznie odwiedza ok. 2,6 mln realnych użytkowników i ta skala się utrzymuje).
– To była ulepszona wersja serwisu OdSiebie.com. Wówczas policja została za to nagrodzona, o sprawie huczało. Przez nagłośnienie akcji o tym, jak to wspaniale służby poradziły sobie z tym serwisem, inni nauczyli się działać – twierdzi Sylwia Czubkowska.
I wspomina: – CDA.pl bolał ten mój tekst. Pamiętam, że to była długa praca. Jeździłam do Wrocławia, długo siedziałam w KRS – wspomina po latach.
Polskie prawo było wówczas skonstruowane tak, że serwisy streamingowe, a takim jest właśnie CDA.pl, umożliwiały oglądanie filmów w czasie rzeczywistym, bez konieczności pobrania pliku i jego zapisania na dysku twardym czy udostępniania, a właśnie to jest karalne. W Polsce masowo pojawiały się serwisy, które prawem się nie przejmowały.

Gdy w tekście Czubkowskiej pojawiło się porównanie do kinomaniaka.tv czy chomikuj.pl, wydawca gazety dostał wezwanie do zaprzestania naruszeń. Wskazywano, i taka argumentacja pokutuje do dziś, że winni są użytkownicy, którzy w serwisie społecznościowym zamieszczają materiały. A oficjalna wersja od początku była taka, że CDA.pl reaguje na wszelkie zgłoszenia naruszeń, bezzwłocznie kasując zgłoszone pliki.
W 2015 roku ludzie z branży filmowej wybuchali śmiechem
Wówczas ludzie z branży filmowej reagowali na to śmiechem, ale już nazwać CDA.pl pirackim serwisem nie chcieli. Serwis działał bowiem w zgodzie z ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną i notice & take down, zgodnie z którą administratorzy mają obowiązek reagować na informacje o naruszeniach praw autorskich, a jeśli takie treści się pojawią – usuwać je. Jednak tylko na wniosek właściciela takich praw i po wskazaniu przez niego konkretnego utworu. I CDA tak właśnie robiło. Co więcej, robiło to szybko, na co w tekście Sylwii Czubkowskiej zwracał uwagę przedstawiciel Monolith Films.

Pytam rzecznika, czy patrząc na historię CDA.pl, właściciele naprawdę nie uważają, że ten model może mieć znamiona działania w "szarej strefie". – Właściciele CDA wszystkie swoje biznesy prowadzą w pełni przejrzyście, zgodnie z poszanowaniem prawa i obowiązujących przepisów i co więcej, płacąc podatki w Polsce, a nie próbując ich unikać poprzez np. optymalizację podatkową poza granicami kraju – mówi Wolfgang Laskowski.
Przełom w 2016 roku
W 2016 roku nastąpił punkt zwrotny w historii spółki, który zazębia się nieco z debiutem w Polsce Netflixa. To płatna usługa CDA Premium, w ramach której firma dzieli się zyskami z dystrybutorami filmów. Ci od tej pory zaczęli patrzeć na firmę Ćwieków przychylniej, choć oczywiście nie stało się to od razu.

Jeszcze w 2018 roku Stowarzyszenie Sygnał alarmowało, że na CDA.pl dalej są pirackie treści. Wydawca odpowiadał wówczas standardową formułką, że sprawnie reaguje na zgłoszenia o naruszaniu praw autorskich. O CDA.pl i tym, co można tam obejrzeć, pisał też serwis Antyweb.pl. Jego właściciel i redaktor naczelny Grzegorz Marczak punktował otwarcie model działania spółki, aż skończyło się w sądzie. Z tego powodu nie chce rozmawiać o sprawie, a z jednego z tekstów opublikowanego na jego stronie wynika, że decyzją sądu przez rok nie mógł pisać o CDA.pl.
– Nie jest tajemnicą, iż toczy się postępowanie z powództwa Stowarzyszenia Autorów ZAiKS w związku z roszczeniem o udzielenie informacji oraz zapłatę tantiem, a także postępowanie o ochronę dóbr, ale to CDA jest w tym przypadku powodem. Jednocześnie przeciwko CDA nie toczy się żadne postępowanie związane z jakimikolwiek naruszeniami praw autorskich – podkreśla rzecznik CDA.

Od wrogów do przyjaciół
Od tekstu Sylwii Czubkowskiej minęło 10 lat. To cała epoka. I również CDA.pl nie można już traktować w takich kategoriach, jak kiedyś. Dziś branża mówi wprost, że CDA Premium się przydaje. Nic dziwnego, że opinia się zmieniła, skoro w grę wchodzi udział w zysku, ale chodzi nie tylko o to.
– Z punktu widzenia dystrybucji filmowej CDA Premium jest ważnym ogniwem dystrybucyjnym w dobie wzrastającego udziału przychodów ze streamingu w całkowitej kalkulacji rentowności pól eksploatacji, szczególnie w kontekście licencji na filmy zagraniczne, za które dystrybutorzy muszą zapłacić z góry. Globalni gracze, którzy korzystają z dużo większych budżetów marketingowych, intensywnie selekcjonują pozycje, które wybierają do prezentacji użytkownikowi, natomiast CDA Premium daje szansę monetyzacji pełnego katalogu, co niewątpliwie jest lokalną przewagą – mówi nam Justyna Troszczyńska z Media4Fun, agencji konsultingu filmowego, która reprezentuje interesy polskich producentów i dystrybutorów w kraju i za granicą.
Stowarzyszenie Sygnał odpowiada nam, że co prawda problem dalej istnieje, ale wyłącznie w odniesieniu do ogólnodostępnej części serwisu i ma on tendencję spadkową.
– Nasi członkowie systematycznie zgłaszają przypadki udostępniania bez wymaganych uprawnień swoich treści w serwisie cda.pl. W ostatnim okresie odnotowano 155 naruszeń dotyczących treści Cyfrowego Polsatu, 80 dotyczących TVN oraz 1 691 dotyczących TVP. Trend jest generalnie spadkowy i może wynikać z dwóch kwestii – coraz szybszej reakcji uprawnionych na nowe publikacje oraz usprawnienia systemu zgłoszeń – mówi nam Paweł Goch ze Stowarzyszenia Sygnał.
– Część hostingowa, czyli mówiąc potocznie "polski YouTube" żyje własnym życiem, którego nie możemy rozpatrywać pod kątem licencyjnym. Istnienie tej sekcji bywa irytujące, ale na szczęście, dla wszystkich dystrybutorów są dostępne narzędzia administracyjne, które pozwalają eliminować występujące nadużycia użytkowników – mówi Troszczyńska.
Jej zdaniem rozwiązania, które wdrożyło CDA są adekwatne do ogólnoświatowych możliwości technologicznych. – Dużo bardziej niepokoi mnie brak szerokiej edukacji i kampanii informacyjnych, które uświadamiałyby użytkownikom internetu i serwisów streamingowych, czym są nadużycia i jakie utwory objęte są prawem autorskim. Na tym polu niewiele się zmieniło od czasów szaleństwa DVD – kupiłem płytę, mam film czy plik wideo i mogę z nim zrobić, co chcę. Pożyczyć komuś, kopiować, czy wreszcie udostępnić w internecie – dodaje Justyna Troszczyńska.
Nasza rozmówczyni zdradza także, że dzisiaj dystrybutorzy wręcz... zabiegają o obecność swoich produkcji na CDA.pl, bo wiele pozycji tylko tam ma szansę dotrzeć do szerszej publiczności, co jej zdaniem jest najlepszym przykładem na to, że portal działa zgodnie z prawem.
– Jestem przekonana, że po tylu latach działalności platforma nie byłaby w stanie funkcjonować, gdyby zamieszczane treści nie były stosownie licencyjnie umocowane. Media4Fun reprezentuje wielu polskich i zagranicznych dystrybutorów, którzy chwalą sobie współpracę z CDA Premium – zaznacza.
Jak CDA.pl usuwa filmy?
Sprawdziliśmy u samych dystrybutorów. W podobnym tonie wypowiada się Kino Świat, które ma umowę z serwisem. – Nie mamy zastrzeżeń do współpracy, w szczególności w związku z podjęciem przez CDA działań wymaganych prawem w zakresie przeciwdziałania naruszeniom praw autorskich i udostępnieniem autorskiego narzędzia informatycznego "CDA Fingerprint", które umożliwia na zastosowanie w działalności CDA procedury pozwalającej na aktywną ochronę treści audiowizualnych – odpowiedziało Kino Świat na pytania Wirtualnemedia.pl.
W 2024 roku do oferty CDA Premium oficjalnie dołączyło BBC Studios. BBC Player jest dostępny dla wszystkich abonentów CDA Premium. – Ta umowa jest kolejnym krokiem w rozwoju naszej platformy VOD w Polsce - dzięki niej jeszcze więcej osób będzie mogło oglądać wielokrotnie nagradzane treści BBC Studios – mówił wtedy Bartosz Witak, dyrektor generalny BBC Studios w regionie CEE.
Umowy w ramach CDA Premium są zawierane z dystrybutorami i studiami filmowymi oraz podmiotami, które do tych tytułów mają prawa. – Forma rozliczeń z tymi podmiotami jest różna i uzależniona jest od wielu czynników. Czasami jest to model oparty na revenue share – mówi Wolfgang Laskowski, który wyjaśnia też, jak w praktyce działa zgłaszanie naruszeń.
– Od początku przy każdym materiale zamieszczanym przez użytkowników znajduje się stosowny przycisk do zgłaszania naruszeń. Do 2024, zgodnie z obowiązującą w Polsce ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną, stosowana była zasada "notice and takedown", czyli po zgłoszeniu oraz stwierdzeniu, że materiał narusza przepisy był on usuwany – mówi.
Od jesieni 2024 zgodnie z implementacją nowych przepisów unijnych (akt o usługach cyfrowych) obowiązuje zasada "notice and staydown", która różni się tym od poprzedniej, że teraz każdy taki zgłoszony materiał jest usuwany trwale, tj. nie można go dodać ponownie przez innego użytkownika, pod inną nazwą itp.
– CDA jesienią 2024 wdrożyła w tym celu autorskie oprogramowanie o nazwie "CDA Fingerprint", które umożliwia skuteczną realizację nakładanych przez prawo obowiązków – tłumaczy Laskowski.
Ile mają subskrybentów?
Chciałem dowiedzieć się o jakiej skali zgłaszanych naruszeń w ogóle mowa. Kilka, kilkadziesiąt, kilkaset? Tutaj rzecznik CDA.pl nie podaje już konkretów. – Nie znam dokładnych liczb, bo po wprowadzaniu CDA Fingerprint praktycznie 100 procent zgłaszanych treści usuwana jest automatycznie w oparciu o nasze algorytmy – tłumaczy.
Dziś liczba aktywnych subskrypcji CDA Premium wynosi ponad 380 tysięcy, a liczba aktywnych subskrypcji w ramach oferty CDA TV blisko 357 tysięcy. To o tyle ciekawe, że inny platformy nie podają konkretnych liczb, jeśli chodzi o płacących użytkowników w kraju.
CDA.pl to dziś platforma streamingowa, a one produkują swoje tytuły. Czemu nie doczekaliśmy się wielkich produkcji z ich strony, co mogłoby być kolejnym skokiem?
– Jesteśmy platformą lokalną, nie posiadamy szeregu form dystrybucji telewizyjnej czy globalnej jak największe światowe platformy VOD. Dlatego realizujemy własne produkcje i koprodukcje w budżecie stosownym do rentowności projektów. Razem ze Studiem Miniatur Filmowych zaangażowani byliśmy w produkcję animacji Mami Fatale, potem wyprodukowaliśmy przy współpracy z Bartkiem Walaszkiem i studiem SPInka dwa sezony Porucznika Kabury i nadal mamy w tym zakresie pewne plany. Globalne platformy posługują się budżetem marketingowym całego regionu, my dużo większe środki przeznaczamy na zakup licencji do zagranicznych filmów niż na produkcje – wyjaśnia Wolfgang Laskowski.
Dlaczego znikają z giełdy?
Choć model biznesowy CDA.pl przez lata ewoluował, to niezmienny pozostaje retro wygląd strony, która wizualnie została w tyle. Pytam o to rzecznika spółki.– Taki wygląda najbardziej odpowiada użytkownikom. Inaczej wygląda nasza aplikacja mobilna, ale gdy planowaliśmy ujednolicenie strony i aplikacji, to zrobiliśmy badania wśród użytkowników i większość wolała właśnie stary wygląd strony – wyjaśnia Wolfgang Laskowski.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego firma znika z bocznego parkietu warszawskiej giełdy? Okazuje się, że właściciele mają dość formalności i biurokracji ze względu na koszty i nakład pracy. W praktyce nieco ponad 98% udziałów i tak należało do obu Ćwieków.
– Obecność na giełdzie wiąże się z szeregiem obowiązków, jakie regulator nakłada na firmy, jak choćby cykliczne i szczegółowe raportowanie wyników. Do tego dochodzi obsługa relacji inwestorskich i szereg innych wymogów, często bardzo czasochłonnych. To wszystko z kolei generuje niemałe koszty i sporo pracy. Przy relatywnie małej liczbie papierów i bardzo niskim obrocie, te wszystkie koszty i obowiązki nie bardzo znajdowały uzasadnienie. Stąd ta decyzja – wyjaśnia Wolfgang Laskowski.










