Zaczęło się od okładki Newsweeka, którą tygodnik ogłosił rozbiór "Bredni u Rymanowskiego" i zajawił to słowami: "do swojego kanału zaprasza antyszczepionkowców, wyznawców teorii spiskowych i głosicieli antynaukowych bzdur. Wierzy im czy cynicznie ich wykorzystuje dla klików i pieniędzy". No i się zaczęło. Tysiące wpisów poparcia, oburzenia, patetyczne oświadczenia i kosmiczne teorie, które po raz kolejny pokazały z czym nie tylko jako media się mierzymy.
1. Oczywiste jest, że nikt nie przeczytał tekstów
To nie przejęzycznie. Bo oczywiście wszyscy wiemy, że w Newsweeku są DWA teksty, prawda? Jeden to okładkowe, sylwetkowe story o Rymanowskim na Youtubie, budzących kontrowersje gościach. Drugi to wywiad z popularyzatorem nauki z doktoratem z chemii Konradem Skotnickim o rzeczowych błędach w youtubowym wywiadzie Bogdana Rymanowskiego z prof. Grażyną Cichosz z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, jak chociażby stwierdzeniem, że ludzie nie trawią białek zawartych w soi czy o nieistniejącym zakazie używania aspartamu we Francji. Nikt o tym drugim materiale nie mówi, bo go nie widział.

2. Ludzie mają w nosie wolność słowa
Na początku opowieść kombatancka. Prowadziłem przez parę lat serwis satyryczny ASZdziennik. Przed dojściem PiS do władzy w 2015 głównym obiektem naszej satyry był rząd Platformy Obywatelskiej, a ASZdziennik był chwalony za "obiektywizm" i zapraszany na przykład na łamy "Do rzeczy". Po zmianie władzy utrzymaliśmy kurs wyśmiewania rządu, ale straciliśmy część fanów. Dlaczego? Bo im nigdy nie chodziło o wyśmiewanie władzy i wolność słowa, a o wyśmiewanie konkretnie Platformy Obywatelskiej. Byliśmy chwaleni nie za to, co mówimy, ale za to, że mówimy to, co myśli część odbiorców.
To samo można odnieść do podziału na zwolenników i przeciwników publikacji Newsweeka czy wywiadów Rymanowskiego. Głosy opierające się na faktach czy niuansujące sytuację są w mniejszości. Albo więc Bogdan Rymanowski jest niewinną ikoną wolności słowa zaatakowaną przez kończący się system, albo "Newsweek" i jego okładka to najlepsze dziennikarstwo pod słońcem. W rzeczywistości cała sytuacja nie jest dyskusją o dziennikarstwie, ale po prostu kolejną okazja do zaznaczenia, do którego obozu jest się zapisanym.

3. Zejdźmy na ziemię. I Newsweek, i Rymanowski robią to też dla zasięgów
Ktoś napisał, że to nie jest temat okładkowy. Trudno o bardziej nietrafiony zarzut. Bogdan Rymanowski jest jednym z najpopularniejszych - i dodajmy, że cenionych - dziennikarzy w kraju, właśnie zaliczył wywiad z "kontrowersyjnym" gościem (prof. Cichosz), właśnie ogranicza obecność w Radiu Zet i robi zasięgi na Youtubie. Okładkowy bohater idealny, z szansą na sprzedanie wagonów subów i egzemplarzy pisma. Michał Szadkowski, naczelny tygodnika, sugerował między wierszami w Onet Rano, że zdecydował się na jedną z łagodniejszych wersji okładki. Kto wie, czy słusznie.
Bogdan Rymanowski w odpowiedzi na publikację wydał oświadczenie pełne podejrzanego patosu. - Wolność słowa. Albo jest, albo jej nie ma. Każdy zasługuje na wysłuchanie. Żadni "policjanci myśli" nie mogą dyktować dziennikarzowi kogo może, a kogo nie może zapraszać.

Nie ma słowa o zasięgach? Na pewno jakiś policjant myśli ocenzurował. Nie bądźmy dziećmi: Bogdan Rymanowski jest zbyt długo na topie, żeby nie widzieć, co się kliknie/obejrzy. Zupełnym przypadkiem na jego kanale mamy najgorętsze tematy "alternatywnego" youtube’a: lekarza, który został skazany za sprzeciwianie się nakazowi zakładania maseczek w czasie covidu, naukowca mówiącego "prawdę w czasie pandemii" czy głosicielkę antywegetariańskich teorii. Ten ostatni wywiad został zatytułowany "Żywieniowy przekręt". To nie tytuł z gazetki "Czego nie mówią ci lekarze", tylko na kanale gwiazdy polskiego dziennikarstwa. Panie Bogdanie, bądźmy poważni.
4. Wygrany Rymanowski…
Bogdan Rymanowski jest bezsprzecznym zasięgowym zwycięzcą tej dramy, ale nie wiem, czy powinien się cieszyć. Bo tu najmniej chodzi o niego, a o to, że burza wpisała się w kluczową oś sporu zachodnich społeczeństw: sporu kto jest establishmentem, a kto buntownikiem. I mam tu złą wiadomość dla starych mediów, z których też się wywodzę. To my - telewizje, tygodniki czy portale - jesteśmy establishmentem, a każdy, kto jest z nami w sporze od razu dostaje +10 do charyzmy i racji. Nieważne, czy sam jest z tego establishmentu (jak Rymanowski), czy sam popełnia grzechy starych mediów (jak Stanowski). Jeśli "mainstream" ich atakuje, znaczy, że mają rację.

Amerykańska organizacja Press Forward wydała ostatnio zalecenia dla lokalnych mediów dotyczące najbardziej perswazyjnych komunikatów, które skłaniają odbiorców do płacenia za newsy. Jedna ze wskazówek jest szczególnie uderzająca: użycie słowa "dziennikarstwo" OBNIŻA prawdopodobieństwo subskrypcji! Dlaczego? U części odbiorców termin dziennikarstwo kojarzy się z partyjnością i elitarnością oraz brzmi zbyt instytucjonalnie. W takim świecie teraz żyjemy.
5. …przegrani wszyscy
Łatwo całą dramę skwitować irracjonalnością odbiorców, makiawelizmem algorytmów, agentami dezinformacji czy rzekomym "konfiarstwem" Bogdana Rymanowskiego. Zdrowiej jednak przyjąć, że część z tego, co się dzieje to też nasza - starych mediów - wina. Z jakiegoś powodu dziesięciolecia naszej działalności wytworzyły próżnię, które wypełniły treści i twórcy, którzy teraz trafiają jako zagrożenie na "nasze" okładki.

Piszę z głowy, oczywiście nie mając na myśli żadnej konkretnej redakcji: udająca racjonalność partyjność, lekceważenie dla inaczej myślących, promowanie bezalternatywnych modeli życia, gospodarki, spadająca jakość czy sekciarskie bronienie swoich. Nie wszyscy jesteśmy w równym stopniu w tym umoczeni, ale nie udawajmy, że nic z tego nie miało miejsca. To, że podobnej grzechy popełniają "buntownicy" NIE MA ZNACZENIA. Brzemię tłustych, systemowych kotów ich dopiero czeka. Stare media problem mają już teraz.
W tym miejscu powinniśmy też podziękować "mainstreamowej" działalności Bogdana Rymanowskiego. Tuż przed ciszą wyborczą antysystemowy bohater okładki "Newsweeka" nie skontrował premiera Donalda Tuska w Polsacie, kiedy chcąc zmniejszyć szanse Karola Nawrockiego na prezydenturę powołał się na wyssane z palca słowa patostreamera Jacka Murańskiego.

Tym samym w swojej "prawdziwej" pracy dołożył cegiełkę do problemu, który na swoim kanale tak bohatersko próbuje rozwiązać.
Autorem gościnnego tekstu jest Rafał Madajczak, były redaktor naczelny Gazeta.pl, oraz twórca satyrycznego ASZdziennika.











