Od września br. nową dyrektorką Teatru Powszechnego im. Zygmunta Hubnera w Warszawie została reżyserka Maja Kleczewska. We wtorek "Gazeta Wyborcza" opublikowała wywiad z Kleczewską, podkreślając, że ta zmieniła zdanie i nie zgodziła się na publikację.
Dyrektorka nie chciała publikacji
We wstępie rozmowy przeprowadzonej przez dziennikarza Arkadiusz Gruszczyńskiego czytamy: "Publikujemy nieautoryzowany wywiad z dyrektorką Teatru Powszechnego w Warszawie Mają Kleczewską. Znana reżyserka zgodziła się na rozmowę z "Wyborczą", w jej trakcie odpowiedziała na wszystkie pytania, a następnie nie skorzystała z prawa do autoryzacji. Odpisała, że zapoznała się z wywiadem i nie zgadza się na jego publikację. Nie podała żadnych przyczyn."
Zgodnie z art 14a ustawy Prawo Prasowe dziennikarz nie może odmówić osobie udzielającej informacji autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi, o ile nie była ona uprzednio publikowana lub była wygłoszona publicznie. Dziennikarz ma poinformować taką osobę o prawie do autoryzacji, a rozmówca niezwłocznie ma zgłosić ewentualne żądanie autoryzacji.

Nie stanowi autoryzacji zaproponowanie przez osobę udzielającą informacji nowych pytań, przekazanie nowych informacji lub odpowiedzi ani zmiana kolejności wypowiedzi w autoryzowanym tekście. W przypadku niedokonania lub odmowy dokonania autoryzacji w terminie uznaje się, że cytowana wypowiedź została autoryzowana bez zastrzeżeń. Rozmówca ma sześć godzin na autoryzację w odniesieniu do dzienników oraz 24 godziny w odniesieniu do czasopism.
Redakcja tłumaczy, że zdecydowała się opublikować rozmowę z uwagi na wagę spraw podjętych w trakcie wywiadu oraz fakt, że Teatr Powszechny należy do instytucji finansowanych z pieniędzy publicznych.
Dziennikarz zapytał dyrektorkę m.in. o zaangażowanie teatru po stronie lewicowej, wizję jednostki prowadzonej przez nową szefową czy o zarzuty kierowane do Kleczewskiej w książce Igi Dzieciuchowicz "Teatr. Rodzina patologiczna".

Czytaj także: Gazeta.pl z nowymi podcastami











