SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Radosław Kotarski: self-publishing to głos sprzeciwu wobec patologii wydawniczych, a dla autorów kilkukrotnie wyższe zarobki

Napisana i samodzielnie wydana przez Radosława Kotarskiego poradnikowa książka „Włam się do mózgu” sprzedała się w liczbie 40 tysięcy egzemplarzy. W rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl autor komentuje powodzenie swojego poradnika, zdradza kulisy self-publishingu oraz funkcjonowania swojej platformy księgarskiej Altenberg. - Self-publishing to głos sprzeciwu wobec zastanej i patologicznej sytuacji na polskim rynku wydawniczym, nasi autorzy zarabiają na książce od 3 do nawet 8-krotnie więcej niż w „zwykłym” wydawnictwie - ujawnia Radosław Kotarski.

Dołącz do dyskusji: Radosław Kotarski: self-publishing to głos sprzeciwu wobec patologii wydawniczych, a dla autorów kilkukrotnie wyższe zarobki

29 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
a
a myślałem, że jednak jest mądrzejszy... coż youtube sprzedał ci tę książkę ("ci" celowo z małej litery), gdyby nie youtube to pies z kulawą nogą by tego nie kupił i figę byś zarobił. W wydawnictwie autor dostaje mniej, ponieważ wydawnictwo daje też promocję i reklamę, a bez tego w dzisiejszych czasach ani rusz.
odpowiedź
User
a
Uważam, że Pan Roman na rację. Tak samo trzeba zawalczyć z TV, która na odcinku programu zarabia dobre dziesięć razy więcej niż twórca, który za odcinek dostaje jakieś grosze, 30-40 koła. Zdecydowanie popieram plany, które pojawiły się przy starcie platformy. Nawet Google zabiera maks 2/3 kasy!


załóż telewizję i zobaczymy ile będziesz płacił twórcom. Telewizja poza płatnościami dla twórców ma też inne koszty...taką koncesję chociażby. Poza tym sam twórca nie wyprodukuje odcinka serialu...
odpowiedź
User
a
Nie rozumiem, o co to całe halo. Przecież nie musicie tych książek czytać! Pan Kotarski wdraża pomysł na biznes, który wydawcy stosują od dawna: idzie się do emancypantki i namawia ją na wydanie jej zachwycających wierszy czy poradników miłosnych.

Następnie pobiera się od niej pieniądze na dodatkową działalność marketingową, na promocję w miejscu X, na wzmiankę w miejscu Y. Później odwołuje się do punktu 12d umowy, że w związku z niezrealizowanym wolumenem sprzedaży konieczne jest także uiszczenie opłaty za miejsce w sklepie internetowym. Lub wykupienie miejsca na następny rok. I tak dalej, i tak dalej.

Nie rozumiem, po co ten cały jad. Człowiek ma pieniądz, obraca nim, mnoży. Przecież dokładnie o to chodzi w biznesie!


Ten Pan pomija pewne bardzo istotne informacje w całym "biznesowym procesie", robiąc z siebie świętego i jednocześnie dorabiając "złym wydawnictwom gębę". Ktoś nieświadomy jak wiele ważnych niuansów ten Pan pominął może się bardzo mocno przejechać w biznesie.
odpowiedź