Agencje zdobywają „Klientów” i pracują dla „MAREK”, czyli jak się tworzy "agencyjny" język polski

Prezes Zarządu, Klient, Dyrektor Marketingu, Agencja, FIRMA, PRODUKT czy znaczek ®. Takie językowe “kwiatki” widujemy codziennie. Tak, to błąd – niepoprawna pisownia wielkich liter. W agencjach reklamowych, mediowych czy PR, a także u PR-owców wielu firm to nagminna praktyka. Czym podyktowana? Głównie chęcią okazania szacunku klientom i podkreślenia wagi tego, o kim piszą. Ale ci klienci – jak się okazuje – wcale nie chcą być klientami przez duże K.

Beata Goczał
Beata Goczał
Udostępnij artykuł:
Agencje zdobywają „Klientów” i pracują dla „MAREK”, czyli jak się tworzy "agencyjny" język polski

Nie masz czasu czytać? Możesz posłuchać naszego 6-minutowego podcastu o tym temacie

Odpalam pocztę. Jak co dzień – w skrzynce przynajmniej kilkadziesiąt komunikatów prasowych. W zdecydowanej większości wysłanych przez agencje: reklamowe, mediowe, PR i inne. 

W przypadku każdego z nich wiem, co na pewno znajdę w jego treści. Będą to pisane wielką literą: nazwy stanowisk, działów w firmach, narzędzi czy usług i słowo „Klient” (nagminne w informacjach prasowych o nowych projektach czy klientach agencji). To raczej pewniaki. Czasami zdarza się, że pojawiają się całe słowa pisane wielkimi literami, mimo że nie są skrótowcami – dotyczą najczęściej nazw marek, produktów, firm czy tytułów, np. programów tv, radiowych, tytułów prasowych. Co ciekawe równolegle często zapomina się, że tytuły piszemy w cudzysłowie.

A czasami bywa jeszcze lepiej. 

– Pamiętam jak kiedyś już nie wytrzymałem i zapytałem autora maila z agencji PR, dlaczego od paru miesięcy tytuł każdego ich maila jest pisany caps lockiem. Ani to ładne, ani grzeczne. Raczej nie pomaga. W odpowiedzi usłyszałem, że on wie, jak to wygląda i przeprasza, ale to taki odgórny wymóg z centrali – opowiada mi jeden z dziennikarzy. 

Dlaczego zatem w komunikatach prasowych używa się wielkiej litery wbrew zasadom języka polskiego? Postanowiłam sprawdzić to z samymi zainteresowanymi. 

Dyrektor Marketingu, Prezes Zarządu, Brand Manager – bo się przyjęło

Co do nazw stanowisk, prawdopodobnie wzorce te przyszły z języka angielskiego, gdzie stanowiska często pisze się wielkimi literami (CEO, Marketing Manager, Regional Director) oraz z wewnętrznych systemów korporacyjnych, gdzie takie praktyki się przyjęły. Problem w tym, że polszczyzna ma inne reguły.

Pytam więc w agencjach (i mediowych, i reklamowych, i PR), czemu w swoich komunikatach prasowych piszą stanowiska wielkimi literami. Większość moich rozmówców twierdzi, że tak się przyjęło i tak jest od lat. 

– Pamiętam, że „zawsze” tak się pisało, chyba żeby sobie powagi dodać – żartuje jedna z szefowych agencji PR. 

Inny PR-owiec, który obsługuje różnych klientów zaznacza, że wielkiej litery używa przy pisaniu angielskich nazw stanowisk. – Nazwy polskich stanowisk piszemy małą, ale ponieważ nazewnictwo angielskie jest w branży bardzo popularne, więc z biegiem czasu się to "zatarło" i teraz rzeczywiście coraz częściej spotkać można pisanie i polskich nazw stanowisk wielką literą, a więc w zasadzie nieprawidłowo – przyznaje.

– Trochę z tym walczymy, a trochę już nam się nie chce, no bo jeśli klienci koniecznie tak chcą, albo jeśli koniecznie chcą, żeby np. pisać nazwę marki małą literą, no to w sumie "ich wybór" – dodaje mój rozmówca.

Odpowiedzialna za PR managerka w jednej z agencji reklamowych zdradza z kolei, że pisownię stanowisk wielką literą stosuje z dwóch powodów. Po pierwsze, dla podkreślenia wagi i roli danej osoby w kontekście komunikatu. Po drugie – dla ułatwienia odbioru i szybkiego zidentyfikowania, kto jest autorem danej wypowiedzi i uwypuklenia, że wypowiedź pochodzi od osoby decyzyjnej i reprezentującej firmę na danym szczeblu (jeżeli odnosi się to do cytatu). 

– W gąszczu informacji stanowisko pisane wielką literą po prostu rzuca się w oczy. Traktujemy to jako zabieg stylistyczny, mający na celu zwiększenie czytelności i efektywności komunikatu – wyjaśnia moja rozmówczyni. 

– Dla firm pisownia stanowisk wielką literą to oznaka szacunku, podobnie jak pisanie słowa klient z dużej litery, a dla mediów to błąd językowy – dodaje Adam Mitura z agencji inPlus Media.   

KLIENT stawiany na bardzo wysokim piedestale

A czemu słowo „Klient” pisane jest wielką literą? Jeden z moich rozmówców przyznaje, że taka pisownia również staje się nagminna. Podkreśla, że wielu PR-owców z tym walczy, ale ta praktyka nieustająco powraca. 

– To jest taka trochę językowa emanacja pewnego głębszego problemu: stawiania klientów na bardzo, bardzo wysokim piedestale. Oczywiście "klient nasz pan", ale w codziennej praktyce spotyka się mnóstwo przypadków, gdy jest to raczej "Klient nasz Pan i Władca". A jeśli tak, no to na wszelki wypadek piszemy wielką, żeby się przypadkiem nie obraził… – mówi. 

Dla innej ekspertki PR pisanie słowa klient wielką literą jest równoznaczne z podlizywaniem się i tym, by się nie narazić. – Agencja nie chce urazić klienta, a klient chce poczuć się ważniejszy – dodaje kolejna rozmówczyni.

Z kolei odpowiedzialna za PR managerka z dużej sieciowej agencji reklamowej przyznaje wprost, że stosuje pisownię "Klient", aby podkreślić jego znaczenie dla firmy. – Traktujemy to jako wyraz szacunku i docenienia – mówi. 

Kolejny mój rozmówca dodaje: – Znam firmę, w której nawet „agencja” pisze się wielką literą, ale to i tak nic w porównaniu z plagą pisania wielką literą nazw typu programmatic, retail media, search itp – zwraca uwagę.

Czasem w komunikatach prasowych branży marketingowej można spotkać się ze stosowaniem – przy nazwach narzędzi, produktów czy marek – znaczka w postaci literki R w kółeczku, czyli symbolu zastrzeżonego znaku towarowego. 

– To taka złudna nadzieja, że w ten sposób wysyłają komunikat, że nazwa i prace agencji są zastrzeżone, podlegają pod prawo autorskie itp. U nas w branży w ogóle jest jakiś taki komplecik know-how, żeby zawsze podkreślać, że to jest MOJA wiedza, tak jakby inni nie mieli podobnej – stwierdza nieco złośliwie jedna z ekspertek od PR.

Duża litera łatwiej wpada w oko

Rafał Czechowski, CEO i założyciel Imago PR twierdzi, że walczy ze zjawiskiem stosowania takiej pisowni w tekstach, które powstają w jego agencji. – Powody, dla których pojawiają się wielkie litery to głównie efekt niewłaściwie rozumianej ortografii grzecznościowej: albo wyraz szacunku dla klienta, albo efekt kalki, bo klient stosuje taką ortografię – mówi.

Zdaniem Adama Mitury z agencji InPlus Media duża litera łatwiej wpada w oko, wyróżnia się, a o to dziś coraz trudniej.  

– Stosowanie więc w materiałach prasowych (i nie tylko) takiej, a nie innej pisowni marki ma charakter perswazyjny. Nie jest to jednak objaw megalomanii – broni autorów takiej pisowni nasz rozmówca. Zapewnia, że współpracując z klientami w jego agencji zawsze powstają materiały prasowe zgodnie z zasadami języka polskiego, ale zdarzają się sytuacje, w których firma kategorycznie domaga się zmian pisowni. Co wtedy? 

– To zależy: od sytuacji, od tego na ile uwagi klienta są zasadne, a na ile absolutnie niemożliwe do zastosowania, itd. Zdarzyła się nam np. sytuacja, w której klient domagał się zmiany w opublikowanym już tekście, bo nazwa marki została napisana jego zdaniem niewłaściwie: użyto w nazwie tylko jednej dużej litery. Odmówiliśmy. Z drugiej strony rozumiemy też korporacyjne wytyczne i zdarza się nam w wysyłanych komunikatach prasowych stosować pisownię firm kapitalikami. Zawsze jednak decyzję o tym w jaki sposób przedstawić nazwę firmy na łamach portalu czy drukowanego medium pozostawiamy dziennikarzom – mówi ekspert InPlus Media. 

Zwraca przy tym uwagę, że dziennikarze różnie do pisowni podchodzą – jedni publikują materiały, w których pojawia się np. nazwa firmy napisana zgodnie z brandingiem, inni zdecydowanie pilnują zasad poprawnej pisowni. 

– Ten pierwszy scenariusz utwierdza firmy w przekonaniu, że warto mówić o sobie zgodnie z korporacyjnymi wytycznymi. Bo skoro redakcja X publikuje materiał w taki a nie inny sposób, to jest szansa, że również redakcja Y opublikuje tekst zachowując oryginalną pisownię – wskazuje Adam Mitura.
 
“Nie muszę być klientką przez duże K”

Małgorzata Rybak-Dowżyk, dyrektorka departamentu komunikacji korporacyjnej i ESG wT-Mobile Polska przyznaje, że faktycznie w korespondencji coraz częściej spotyka się z pisownią słowa „klient” wielką literą, choć – jak sama przyznaje – nie jest to zgodne z zasadami języka polskiego. 

– Można wręcz powiedzieć, że powoli staje się to pewnego rodzaju standardem. I tu pojawia się pytanie: czy to już nowa norma, od której nie wypada odchodzić, żeby nie zostać źle odebranym przez odbiorcę? – zastanawia się nasza rozmówczyni. 

Twierdzi, że z perspektywy firmy najważniejszE są: jakość współpracy, zrozumienie potrzeb i partnerskie podejście. 

– Nie mamy problemu z tym, jeśli ktoś zdecyduje się napisać „klient” wielką literą. To miły trend, który może pomóc w budowaniu relacji, ale czy naprawdę potrzebujemy kolejnej sztywnej reguły w języku polskim? Chyba nie. Najważniejsze, aby komunikacja była jasna, partnerska i pełna wzajemnego szacunku. Reszta to już kwestia indywidualnych preferencji – zaznacza. 
 
Biuro prasowe Banku Pekao SA zapewnia, że przywiązuje dużą wagę do jakości prowadzonej komunikacji: tworząc informacje prasowe kieruje się zasadami poprawnej polszczyzny. Zasadniczo w publikacjach nie stosuje pisowni wielką literą w odniesieniu do wyrazów, które nie są nazwami własnymi (np. klient czy nazwy stanowisk). 

– Jednak w uzasadnionych przypadkach wymagających szczególnego uhonorowania relacji dopuszczamy takie rozwiązanie, traktując je jako element uzgodnionej formy stylistycznej – wskazuje.

Dorota N. Haller, obecnie client solutions director w Ringier Axel Springer Polska, wcześniej m.in. szefowa marketingu w Huawei polska zaznacza, że nigdy nie zależało jej na tym, aby być klientką przez wielkie K.

Niezręczne próby wkradania się w łaski przełożonych

– W dobie zanikającego szacunku do języka polskiego zdecydowanie jestem za poprawnością językową, która nie wyklucza przecież szacunku do nikogo. To kalki językowe, korporacyjna nowomowa, niezręczne próby wkradania się w łaski przełożonych i kolegów, i ja osobiście jestem jej przeciwna. Szacunek powinno się i można okazywać w inny sposób, na przykład fachowo i z należnym uznaniem opisując prawdziwe zasługi ludzi i zalety produktów – podkreśla Kinga Ossowska, PR managerka w Mitsubishi Motors, Isuzu. 
  
Maciej Dolega, head of PR i rzecznik prasowy MediaMarkt Polska nie ma wątpliwości, że praktyka używania wielkich liter w komunikatach prasowych nie ma uzasadnienia w polskich normach językowych.

– Z perspektywy odbiorcy, takiej jak marka czy klient agencji, tego rodzaju „szacunek" przez wielkie litery jest niepotrzebny i może wręcz razić. Prawdziwy szacunek pokazuje się przez profesjonalizm, jakość usług i rzetelną komunikację, a nie przez łamanie zasad ortografii. Pisanie „Nowym Klientem agencji" zamiast „nowym klientem agencji" może sprawiać wrażenie sztuczności lub braku kompetencji językowych – ocenia nasz rozmówca.

– Rozumiem chęć podkreślenia szacunku, ale uważam, że to przesada, tym bardziej, że jest niepoprawna językowo. Lepiej skupić się na merytoryce i profesjonalnym wykonaniu zadań niż na pozorowanych oznakach szacunku przez wielkie litery – puentuje. 

PRACA.WIRTUALNEMEDIA.PL

NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

Facebook testuje pobieranie opłat od twórców i firm

Facebook testuje pobieranie opłat od twórców i firm

Media Expert śrubuje rekordy. Tyle jeszcze nie zarobił

Media Expert śrubuje rekordy. Tyle jeszcze nie zarobił

Ilu widzów miał "Raport specjalny" w TVP Info? W marcu nowe odcinki

Ilu widzów miał "Raport specjalny" w TVP Info? W marcu nowe odcinki

Potężna dezinformacja w sieci. Powielano fejka o zabójczyni 11-latki

Potężna dezinformacja w sieci. Powielano fejka o zabójczyni 11-latki

Republika weszła na nowy rynek. Taką ma konkurencję

Republika weszła na nowy rynek. Taką ma konkurencję

Magdalena Ogórek chwali się ukończeniem muzeum. "Dwa razy trafiłam do szpitala"

Magdalena Ogórek chwali się ukończeniem muzeum. "Dwa razy trafiłam do szpitala"