Reklama natywna rośnie, bo jest dopasowana i nieinwazyjna

Reklama natywna zyskuje na znaczeniu, ponieważ oferuje odbiorcom mało inwazyjne treści dopasowane do ich potrzeb, jednak nie osiągnie takiego udziału w rynku reklamowym jak tradycyjne formaty. Kontrowersje mogą wywoływać płynne granice między reklamami natywnymi a treściami redakcyjnymi.

tw
tw
Udostępnij artykuł:

O marketing natywnym zrobiło się głośno w ubiegłym tygodniu, kiedy na blogu Tomasza Lisa w serwisie NaTemat.pl pojawił się wpis, w którym na zasadzie lokowania produktu promowane były napój izotoniczny Powerade oraz siłownia Oasis stołecznego hotelu Hyatt (zobacz szczegóły). Część środowiska dziennikarskiego wyśmiała udział Lisa w takiej akcji, natomiast szef NaTemat.pl Tomasz Machała po raz kolejny podkreślił, że to forma marketingu natywnego, na który zdecydowanie stawia jego serwis. Sam Machała wiosną br. wystąpił w sesji zdjęciowej sponsorowanej przez Levi’s, mając na zdjęciach spodnie tej marki (przeczytaj o tym więcej). - Stare media wypracowały swoje standardy, gdy chodzi o treść i reklamę. Ale czasy się zmieniły. Stare media nie mogą narzucać nowym mediom, reklamodawcom i użytkownikom przyjęcia ich standardów i formatów. Nie mogą twierdzić, że są one lepsze. Mamy bowiem nowe czasy i nowe reguły - argumentował w zeszłym tygodniu Tomasz Machała.

Pytani przez Wirtualnemedia.pl eksperci z domów mediowych zgodnie oceniają, że tego typu działania są skuteczniejsze od tradycyjnej reklamy, na którą odbiorcy są o wiele bardziej uodpornieni. - Marketing natywny to zdecydowanie skuteczne uzupełnienie tradycyjnych formatów reklamowych. Skuteczne, bo bliższe życiu - ocenia Ewa Konopko szefowa agencji Mozaic w Grupie OMD. - Przekaz reklamowy wyewoluował ostatnimi laty do często absurdalnych form. Jego wręcz karykaturalna umowność, sztuczność i to specyficzne mrugnięcie okiem do potencjalnego klienta zdają się ostrzegać: a teraz czas na reklamę, a teraz przechodzimy do świata „na niby”. Marketing natywny odziera przekaz reklamowy z tej przejaskrawionej sztuczności, „oddemonizowuje” go. Przekaz reklamowy w marketingu natywnym jest wkomponowany w codzienne życie, a reklama, czy tego chcemy czy nie, jest nieodłączną częścią życia - opisuje. - Zaletą marketingu natywnego jest bez wątpienia jego przystępna, nienachalna forma. Takie kontekstowe formy przekazu reklamowego często też oszczędzają czas klientów na poszukiwanie konkretnych produktów lub usług. Autorytet osoby korzystającej z danego produktu uwiarygadnia przekaz - dodaje Konopko. - Marketing natywny to już teraz niezwykle ważny segment reklamowy, bo obala fikcję. Dlaczego promocja filmu czy książki w programach kulturalnych czy recenzjach nie jest reklamą, skoro za produkcją filmu stoi de facto machineria nastawiona na komercyjny zysk? Jaka „obiektywna i niezawisła” instancja ma orzekać, gdzie kończy się przekaz reklamowy, a gdzie zaczyna pozareklamowy? - pyta ekspertka.

- Nie może tutaj być mowy o nachalności czy inwazyjności przekazów reklamowych, a sposób prezentacji produktu czy usługi jest spójny z treściami, które odbiorca konsumuje w naturalny sposób zgodnie ze swoimi preferencjami. Dlatego natywne formaty reklam pasują zarówno formą, jak i funkcją do miejsca, w którym są umieszczone. Im doskonale imitują - nie tylko w formie graficznej, ale i w treści - miejsce, w którym są osadzone tym lepiej - opisuje marketing natywny Anna Sakowicz, partner w Mindshare Polska. - Jedną z form takich formatów jest znany od wielu lat z prasy artykuł sponsorowany czy wykorzystywany w telewizji branded content (tudzież lokowanie produktu). Obecnie mamy jednak do czynienia z bardziej wyrafinowanymi, ciekawszymi formatami, na które pozwala internet. Dlatego w ostatnim czasie temat został odświeżony - dodaje. - Innym powodem dla rosnącej popularności reklamy natywnej jest fakt inwazyjności przekazów reklamowych w ogóle. Skuteczność reklamy natywnej opiera się przede wszystkim na tym, iż reklamy stają się mniej inwazyjne, a tym samym zwiększa się prawdopodobieństwo, że użytkownicy będą w nie klikać czy wejdą w interakcję z przekazem reklamowym. Przy spadających wskaźnikach klikalności i interakcji z tradycyjnymi formatami reklamy banerowej bezsprzecznie są to zalety reklamy natywnej - zaznacza.

Podobnego zdania są Jakub Potrzebowski, CEO Equinox Polska, i Urszula Chim, założycielka i prezes Pro Loko. - Najważniejszą zaletą marketingu natywnego jest budowanie silnych emocjonalnych więzi pomiędzy marką a odbiorcą czy między przekazem i odbiorcą. Przy formach takich jak product placement czy sponsoring konkretnych programów, w „naturalnych warunkach” pokazywane są zalety i przekazywane cechy produktów. Taki przekaz wydaje się być bardziej rzeczywisty i wiarygodny niż tradycyjna reklama, co powoduje większe prawdopodobieństwo zapamiętania, a nawet mówienia o marce - ocenia Jakub Potrzebowski. - Dobrze zrealizowany marketing natywny i branded content jest bardzo skutecznym narzędziem marketingowym właśnie z powodu zjawiska unikania reklam, realizmu i wiarygodnego przekazu, poza tym dostarcza treść, którą odbiorcy chętnie oglądają, więc mamy szanse na zbudowanie zainteresowania i zaangażowania - opisuje Urszula Chim. - Nie tylko ma szanse stać się ale staje się bardzo skuteczna forma komunikowania się z odbiorca , która dodatkowo jeśli realizowana jest w internecie, pozwala prowadzić z nim dialog. Warunkiem jest tu jednak duże wyczucie i umiejętność takiego wkomponowania marki w content aby nie razilo to odbiorców. Podstawową rzeczą jest naturalny kontekst i dopasowania do specyfiki środowiska w którym umieszczamy treść - dodaje.

Jakie natomiast są wady i zagrożenia związane z marketingiem natywnym? Zdaniem Ewy Konopki wynikają one z braku podatności niektórych odbiorców na przekaz reklamowy, nieufności wobec niego. - Społeczeństwo jest jednak coraz bardziej medialnie wyedukowane, krytyczne, podchodzące z dystansem. Zresztą czy w typowych, życiowych sytuacjach, z dala od świata mediów, ustrzeżemy się przekazów reklamowych? Paradoksalnie, to właśnie wciśnięcie przekazu reklamowego w uniform umowności usypia krytycyzm odbiorców, wyłącza ich samodzielne myślenie - ocenia Konopko. - Największym zagrożeniem jest oczywiście wiarygodność, rzetelność przekazu. Istotna jest również konsekwencja. I problem pojawia się wówczas gdy właśnie tego elementu zabraknie - wówczas wszelkie działania i przygotowane strategie mogą legnąć w gruzach i przynieść niepowetowane, trudne do odrobienia straty - uważa Jakub Potrzebowski. - Wpadka w takim formacie jest niedopuszczalna, gdyż spowoduje nieodwracalne szkody dla marki i całego przekazu - podkreśla.

- Konstrukcja kampanii selekcjonująca witrynę po witrynie (co nie zawsze zapewnia możliwość zasięgowego dotarcia go grup celowych), specyfika przygotowania samego materiału kreatywnego dostosowanego to konkretnego miejsca a nie według standardu pasujące go na wszystkich powierzchniach reklamowych, takich jak np. standardy IAB (zarówno nakłady czasu, jak i nieprzewidywalność efektu końcowego wyższa niż przy tradycyjnych formatach) - to elementy, które utrudniają masowość tego narzędzia w jego najbardziej wysublimowanej formie - wylicza Anna Sakowicz. - Choć do reklamy natywnej zalicza się też choćby tzw. Sponsored Stories na Facebooku, których implementacja nie nastręczą trudności, a zasięg może być znaczący - zaznacza.

 

Nasi rozmówcy zgodnie uważają, że dyskusja wokół działań marketingowych z udziałem Tomasza Lisa i Tomasza Machały dotyczy nie tyle marketingu natywnego, co ich wiarygodności dziennikarskiej. - Przecież gdyby zwykły bloger lub vloger w swoim materiale pokazał produkt, nie budziłoby to takich kontrowersji. Tutaj mając do czynienia z czołowym dziennikarzem, w dodatku informacyjny, mamy dylemat - na ile treści przez niego publikowane są obiektywne i wiarygodne. Z tego tez powodu np. w programach informacyjnych w telewizji zakazane jest lokowanie produktu - zauważa Urszula Chim. - W tradycyjnym marketingu granica między treściami redakcyjnymi a reklamowymi jest jasno określona i konsument wie, kiedy ma do czynienia z kampanią promocyjną, a kiedy z dziennikarstwem. W przypadku reklamy natywnej te granice się zacierają lub przy braku standardów świadomie są zacierane, co wywołuje skrajne emocje wśród konsumentów - komentuje Anna Sakowicz.

- Nie przeceniałabym doniosłości ostatnich działań product placementowych z udziałem Tomasza Machały i Tomasza Lisa. Oni nie otwierają nowych drzwi. Chcąc nie chcąc, aktorzy, politycy, biznesmeni, od zawsze takie działania prowadzą, choć często nieświadomie - ocenia Ewa Konopko. - Czy znany polityk przechwalający się - poza blokiem reklamowym - jaką prędkość wyciąga na swoim aucie marki X nie uprawia marketingu natywnego? Czy ceniony aktor, podkreślający na każdym kroku walory zegarka marki Y, nie ma nic wspólnego z marketingiem natywnym? Albo biznesmen z pierwszych stron gazet przechwalający się, gdzie lubi jadać wytworne kolacje? - pyta Konopko. - Przekaz reklamowy rozumiany jako polecanie produktu czy poświadczanie jakości usługi trzeba odczarować. Bo żyjąc w wieku ekranów, nie da się określić, gdzie kończy się przekaz reklamowy, a zaczyna prawdziwe życie - podsumowuje.

Według Jakuba Potrzebowskiego zamieszanie wokół reklam z Machałą i Lisem świadczy wyłącznie o popularyzacji marketingu natywnego. - Uważam, że jeśli jest to przekaz wiarygodny, a opowiadana czy pokazywana historia jest prawdziwa (a w tych przypadkach chyba tak właśnie jest), to nie mam nic przeciwko takim działaniom, gdyż mogą one zrobić dużo dobrego w kwestii właśnie popularyzacji niestandardowych działań marketingowych - mówi Potrzebowski. Nieco inaczej ocenia tę sytuację Urszula Chim: - Nie sądzę, aby ta pojedyncza dyskusja, w dodatku dotycząca moim zdaniem kwestii wiarygodności dziennikarskiej, miała wpływ na rozwój branded content i marketingu natywnego.

Potrzebowski i Chim zwracają uwagę, że w internecie luźniejsze są obowiązujące w tradycyjnych mediach zasady, zgodnie z którymi materiał zawierający lokowanie produktu musi być oznaczony jako sponsorowany. Przykładowo fotoreportaż z Tomaszem Machałą i marką Levi’s nie zawierał takiego oznaczenia, natomiast wpis Tomasza Lisa z Powerade - już tak. - W mediach tradycyjnych nadal występuje jasny podział na reklamę i treści redakcyjne. A odbiorca tych treści jest wyczulony na to, co jest reklamą, co jest treścią merytoryczną a ulokowanym produktem, do tego dochodzą jeszcze osoby reprezentujące konkretne medium, stąd te możliwości marketingowe są mniejsze trochę inne niż w internecie - ocenia Jakub Potrzebowski. - Na pewno jednak prędzej czy później nowe media doczekają się takich regulacji prawnych jak telewizja, to znaczy obowiązkowego oznaczenia materiału sponsorowanego lub w którym lokowany jest produkt - zaznacza Urszula Chim.

Nasi eksperci zaznaczają, że trudno jest oszacować obecną wartość marketingu natywnego, natomiast bez wątpienia wydatki na tę formę reklamową znacząco rosną i są lokowane głównie w telewizji. Uruszula Chim zauważa, że według danych Nielsen Audience Meauserment nakłady na sponsoring w telewizji, w którym dużą część stanowi branded content, w ub.r. wyniosły 1,221 mln zł netto, o 27 proc. więcej niż rok wcześniej. - Reklamodawcy stają się nawet twórcami programów w ramówkach - zauważa Chim, nawiązując do takich miniseriali reklamowych jak emitowani obecnie „Boscy w sieci” promujący Orange (zobacz więcej) czy piłkarski „Piąty Stadion” promujący piwo Tyskie (więcej na ten temat). Natomiast w internecie wydatki na reklamę wideo wzrosły w skali roku o 49 proc., a na social media marketing - o 35 proc. (porównując I kwartał br. z I kwartałem ub.r.). - Biorąc pod uwagę, że duża cześć tych działań można zaliczyć do branded content, można śmiało powiedzieć, że branded content w internecie rozwija się bardzo szybko - komentuje Uruszula Chim.

Anna Sakowicz zaznacza jednak, że udział reklam natywnych w porównaniu z innymi formami reklamowymi jest wolumenowo marginalny. - Zatem choć z pewnością wydatki na marketing natywny dynamicznie rosną, to baza jest mała, więc nie sądzę, aby przebił ilościowo inne formaty - ocenia Sakowicz.

- Ogólnie rzec biorąc, telewizja wciąż zajmuje pierwsze miejsce jako kanał komunikacji z klientami i to właśnie tam najchętniej marketerzy prezentowaliby swoje produkty i usługi. Niemniej coraz więcej pieniędzy z reklamy odpływa do internetu i social media - Ewa Konopko. - Dziś powszechnie wykorzystywany jest branded content w prasie, działania społecznościowe czy user generated content w internecie. I choć nie stanowią one osi kampanii, stają się jej coraz ważniejszym elementem - dodaje. - Internet, który daje możliwość większego zaangażowania użytkowników przy jednoczesnym utrzymaniu satysfakcjonujących treści przekazu. Biorąc pod uwagę szczególnie całą strefę blogową oraz media społecznościowe, istnieje więcej możliwości efektywnej i interesującej komunikacji online - ocenia Jakub Potrzebowski. - Patrząc na dane płynące z USA, warto zauważyć, iż dynamika wzrostu wydatków na marketing natywny jest znacznie większa niż na tradycyjny display. A serwisami, które odnotowują największą dynamikę w tym obszarze, są Facebook i Twitter - dodaje Anna Sakowicz.

Według naszych rozmówców wydatki na marketing natywny w najbliższych latach z pewnością będą coraz większe. - Obecnie kluczowym pytaniem jest, w jakim tempie będą rosły? Uważam, że działania marketingu natywnego będą dobrze odbierane, dzięki stosowaniu ich w sposób odpowiedzialny. Takie zachowanie oznaczałoby stabilny i umiarkowany wzrost tego segmentu – uważa Jakub Potrzebowski. - Trudno przewidzieć, jaką pozycję w przyszłości będzie mieć marketing natywny. Nie oczekiwałbym jednak, że stanie się jednym z dominujących kanałów. Raczej skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że będzie po prostu jedną z ciekawszych form komunikacji z klientem - zaznacza.

PRACA.WIRTUALNEMEDIA.PL

NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

KRRiT przedłuża koncesje. Chodzi m.in. o stacje Polsatu i Canal+

KRRiT przedłuża koncesje. Chodzi m.in. o stacje Polsatu i Canal+

Polsat Box udostępnił za darmo wiele kanałów

Polsat Box udostępnił za darmo wiele kanałów

Współpracownica Agory bez pieniędzy po porodzie? Firma odpowiada "Solidarności"

Współpracownica Agory bez pieniędzy po porodzie? Firma odpowiada "Solidarności"

KRRiT zaakceptowała plany mediów publicznych. Co z likwidacją kanałów TVP?

KRRiT zaakceptowała plany mediów publicznych. Co z likwidacją kanałów TVP?

Dwa nowe tytuły w ofercie InPostu. Zamówisz je do Paczkomatu

Dwa nowe tytuły w ofercie InPostu. Zamówisz je do Paczkomatu

Nowa prezeska wydawcy "Pisma"

Nowa prezeska wydawcy "Pisma"