We wpisie na LinkedIn Michał Federowicz, przewodniczący Europejskiego Kolektywu Analitycznego Res Futura "wywołał do tablicy" Sebastiana Bykowskiego.
"Szanowni Państwo, od tygodni największa firma w Polsce od monitoringu mediów Instytut Monitorowania Mediów IMM konsekwentnie wysyła 'obciążające' donosy na nasz temat (gdzie się da i do kogo się da), jakby to był ich nowy core business. Cóż dla Nas te donosy i analizy tylko potwierdzają niekompetencję autorów. Nie mają dostępu do naszych danych, nie znają naszych narzędzi, nie rozumieją metod współczesnej analityki (bo de facto są firma od przesyłania linków z mediów do użytkowników) ale mają gotową opinię. Formułują sądy z pewnością godną ignoranta" – napisał na LinkedInie Michał Federowicz.
– "Donoszą, bo nie potrafią konkurować z nami merytorycznie ani technologicznie a rynek brutalnie to weryfikuje. Kiedy nie masz własnej technologii, zostaje ci narracja. Kiedy nie masz danych to zostają ci insynuacje że Res Futura to rosyjska agentura …ehh" – dodał.

IMM punktuje metodologię Res Futury
Bykowski w komentarzach wylistował swoje zarzuty, podkreślając, że nie dotyczą Res Futury jako takiej, ale metodologii badawczej: brak profesjonalnej weryfikacji treści generowanych przez sztuczną inteligencję, zawyżone statystyki i wyniki prezentowane w raportach, automatyzacja i ilość kosztem jakości oraz brak transparentności metodologicznej.
Do szefa Res Futury zaapelował o wzięcie odpowiedzialności za treści "dystrybuowane na szeroką skalę: i aby "nie publikował niezweryfikowanych wyników, które zawierają błędy pod przykrywką badań europejskiego kolektywu".
– Nie punktujemy Europejskiego Kolektywu Res Futura, tylko ich metodologię. Nasza krytyka dotyka także świata mediów, który rzuca się na sensacyjne treści bez weryfikacji źródła – mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Bykowski.

– Europejski Kolektyw Res Futura – fundacja Michała Fedorowicza – określa się jako "nowoczesna firma analityczna", potrafiąca w bardzo krótkim czasie dokonywać różnego rodzaju analiz. My natomiast, na podstawie naszych danych, widzimy że te analizy są czasami nieprawdziwe. To wpływa na to, że raporty Res Futury przyczyniają się do szerzenia dezinformacji w obszarze – często – bardzo ważnych tematów. Jeśli wpisują się w rosyjską narrację szerzenia nieprawdy, to mamy obowiązek reagować – dodaje.
Zaczęło się od dronów
Bykowski powołuje się na 10 września br., czyli daty słynnego już nocnego ataku rosyjskich dronów. Raport Res Futury został wykonany rano, pomiędzy godziną 9:50 a 10:58. Stwierdzono w nim, że 38 proc. Polaków uważa, że odpowiedzialna za atak dronowy była Ukraina.
– Te wyniki zaskoczyły nas, ponieważ z badań, które przeprowadzamy dla wielu instytucji, takie liczby nigdzie nie wystąpiły. Postanowiliśmy zweryfikować ten temat, w wyniku czego stwierdziliśmy, że wnioski Res Futury są nieprawdziwe – wyjaśnia.

Wiceprezes wskazuje, że Res Futura zaprezentowała na jedynym wykresie w badaniu tylko te wpisy, które algorytm zakwalifikował, jako przypisujące komuś odpowiedzialność za atak dronów. Tutaj miał zostać popełniony pierwszy błąd, gdyż nie uwzględniono wpisów neutralnych, których było najwięcej.
– We wpisie na X zaznaczyliśmy, że badamy tylko i wyłącznie wskazania winnych. Nie badaliśmy niewskazań, niedecydowania – wyjaśnia Fedorowicz w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Metodologia obarczona błędem?
Bykowski wskazuje, że sama metodologia określania odpowiedzialności za atak dronów ma być obarczona kolejnym błędem. Działanie na modelach sztucznej inteligencji, bez weryfikacji i szerokiej analityki danych słów czy sformułowań, jest trudne do jednoznacznego określenia czy w danym komentarzu ktoś obarcza za atak Ukraińców, Rosjan czy polski rząd.

– Na podstawie błędnej metodologii wyciągnięto wniosek, że 38 proc. materiałów mówiło o tym, że odpowiedzialna za atak dronowy była Ukraina. Dodatkowo dane te zostały rozciągnięte na całą próbkę naszej dyskusji społecznej w Polsce sugerując, że Polacy w ten sposób postrzegają ten atak. Taki przekaz został powielony w wielu mediach i nie był dementowany przez twórców raportu, chociaż wielokrotnie była taka możliwość, także w wystąpieniach na żywo. Według analiz IMM tylko 6,8 proc. wpisów mogło wskazywać Ukrainę, jako odpowiedzialną za atak dronów. Różnica metodologii nie powinna tworzyć tak dużej rozbieżności – przekonuje Bykowski.
– Nieprawdziwe informacje ukazały się w zasięgowych polskich mediach oraz były cytowane w mediach zagranicznych, gdzie sugerowano, że polskie społeczeństwo jest pod mocnym dyktatem rosyjskiej propagandy – dodaje.

– Pierwsze pytanie, które nasuwa się, to skąd IMM wiedział, jaki był nasz input, w tym sensie, jakie dane analizowaliśmy. Nie zapytano nas jakich fraz użyliśmy, tym samym trudno porównywać wyniki, oceniać metodologię – zaznacza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Fedorowicz.
– Bardzo dużo komentarzy pojawiło się na YouTube. Zbieraliśmy je ręcznie przez skrypty. IMM tego również nie zrobi. Korzystamy z danych na zamkniętych grupa FB, do których IMM nie ma dostępu – dodaje.
Przewodniczący odpiera także zarzut dotyczący szybkości i liczby przygotowywania raportów przez Res Futurę:
– Dlaczego jesteśmy szybsi od IMM? Nie używamy ChataGPT, tylko kilku modeli językowych OpenAI. Modele językowe są uczone w ten sposób, że dostarczamy im codziennie 10-40 tys. różnego rodzaju komentarzy i uczymy je, za co odpowiadają dane frazy. Dane pozyskujemy m.in z SentiOne. Język polski jest powtarzalny, niezależnie od tematu rozmowy, dlatego trenowane codziennie modele są w stanie szybko analizować komentarze. Samo trenowanie to czasem kilkadziesiąt stron tekstu.

– Pracuje u nas 6 osób i z tej racji, że nie mamy budżetu na większy zespół, zajmujemy się przede wszystkim kodowaniem pewnych fraz, żebyśmy nie musieli siedzieć i czytać komentarzy – dodaje.
"Bazowanie na AI jest nieodpowiedzialne"
– Sztucznej inteligencji używamy od wielu lat. Zatrudniamy specjalistów, w tym naukowców z tytułem doktora, współpracujemy z najlepszymi ośrodkami, zajmującymi się AI – takimi jak chociażby Politechnika Wrocławska. Wiemy więc w jakich obszarach można używać tego typu technologii. Mamy również świadomość jak sztuczna inteligencja potrafi halucynować i gdzie popełnia błędy w zakresie wyciągania rekomendacji. Bazowanie wyłącznie na AI, szczególnie podczas badania opinii, na obecnym etapie rozwoju tej technologii jest nieodpowiedzialne – kontruje wiceprezes IMM.
Fodorowicz tłumaczy, że Res Futura zbiera także wzmianki, które nie używają słowa kluczowego a występują w dyskusji, czyli tzw. domniemanie dyskusji.

– Nie ma szans, żeby bez dodatkowych narzędzi, które posiadamy, IMM zrobił to samo – precyzuje.
"Nie będziemy przepraszać"
– Przez to, że dane Res Futury są zazwyczaj sensacyjne, to wzbudzają zainteresowanie mediów i osiągają duże zasięgi. W kontekście naszej misji, czyli walki z dezinformacją, nie pozwala nam to na obojętną postawę. Wraz ze Stowarzyszeniem Demagog prowadzimy od 2022 roku badania dotyczące dezinformacji w polskim internecie – komentuje Bykowski.
Podkreśla, że wykazanie przez IMM "tak istotnych błędów" nie skłoniło Michała Fedorowicza, żeby podejść do swoich raportów z większą odpowiedzialnością.
– Mało tego: zwiększył intensyfikację tworzenia tego typu spontanicznych raportów – do nawet kilku dziennie. Mamy do nich dokładnie te same wątpliwości, np. do raportu o sabotażu na torach kolejowych – precyzuje.

– Nie będziemy przepraszać. Jesteśmy pewni swojego i tego, że wykonujemy dobrze naszą pracę - odpowiada Fedorowicz.
– IMM złożył na nas donosy w różnych mediach tylko po to, żeby finalnie nazwać nas "rosyjską dezinformacją". To jest awantura na zasadzie: jedna firma drugiej firmie postanowiła zrobić na złość. Prawda jest taka, że IMM nie potrafi z nami konkurować i stąd to wszystko wynika. Tak duża firma jak IMM musi zrobić wszystko, żeby prężnie rosnący konkurent "nie zniósł jaja" – dodaje.
Niepotrzebna "przepychanka"
O komentarz zapytaliśmy także Marcina Szczupaka, CEO Mediaboard Polska, firmy zajmującej się monitoringiem mediów. Ekspert wskazuje, że każdy z podmiotów bazuje na swojej metodologii (ta coraz częściej jest publicznie znana) oraz know how (w zakresie zbierania danych), które nie jest upublicznione.

– Dla obserwatora posiadającego wiedzę na temat rynku, techniki wyszukiwania i analizowania informacji, ta historia jest po prostu niepotrzebna w formie jaką przyjęła – "przepychanki". Sposób komunikowania i prowadzenia tej rozmowy jest nie z mojej bajki. Dyskredytacja narzędzi, które już teraz są nam potrzebne (prewencyjna obrona przed dezinformacją), nie ma najmniejszego sensu – zaznacza.
Uważa, że przy całym temacie fact checkingowym im ciszej – jeżeli chodzi o samą metodologię i pracę – tym lepiej. Szczególnie w kontekście osób, którym zależy na rozsiewaniu nieprawdziwych treści w przestrzeni internetowej.
– Dużo lepiej byłoby rozpocząć otwartą dyskusję o dezinformacji, zastanowić się jak połączyć siły. Obecne na polskim rynku firmy wielokrotnie prezentowały bardzo precyzyjne analizy, ukazujące dezinformację. Każda z firm ma coś do powiedzenia, więc warto zacząć rozmawiać, poszukiwać optymalnych rozwiązań, zamiast się kłócić – pointuje.

Europejski Kolektyw Analityczny Res Futura to fundacja powstała w 2025 roku. Zajmuje się badaniami interdyscyplinarnymi, współpracą z instytucjami publicznymi i sektorem prywatnym.
Michał Fedorowicz, przewodniczący fundacji, wcześniej pełnił funkcję prezesa zarządu Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych (2021–2024) oraz zastępcy CEO i dyrektora generalnego w agencji Apostołowie Opinii (2012–2022), gdzie specjalizował się w analizie SEO, zwalczaniu dezinformacji i zarządzaniu wizerunkiem online.











