Szczegółowe dane na temat oszczędności wypracowywanych przez Telewizję Polską przedstawiono kilka tygodni temu w efekcie audytu, który w firmach mediów publicznych zleciła ministra kultury i dziedzictwa narodowego Marta Cienkowska.
Tomasz Sygut, dyrektor generalny w Telewizji Polskiej, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" zasugerował, że o dalsze cięcia budżetowe będzie trudno. – W 2024 roku ścięliśmy koszty o prawie 600 mln. Doszliśmy jednak do ściany – stwierdził.
Jako przyczynę wskazał ustalenia co do swojej działalności, które TVP poczyniła wcześniej z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. – Bez zmiany Karty Powinności – która nakłada na nas obowiązek utrzymania wszystkich kanałów, kilka godzin codziennych, premierowych produkcji w oddziałach regionalnych, a także bardzo konkretne zobowiązania programowe – proces restrukturyzacji tej firmy będzie utrudniony – ocenił.

TVP chce mieć kilka stacji misyjnych
Obecne władze Telewizji Polskiej już w ub.r. wysłały do KRRiT projekt zmian w karcie powinności na lata 2020-2024. Nadawca chce połączyć stacje TVP Historia, TVP Nauka i TVP Dokument w jeden kanał TVP Wiedza oraz zlikwidować TVP Kobieta, Alfa TVP, TVP ABC 2, TVP Kultura 2 i TVP Historia 2.
Krajowa Rada odmówiła akceptacji projektów kart powinności wszystkich nadawców w związku z brakiem stabilnego finansowania mediów publicznych. W takiej sytuacji obowiązuje karta powinności na lata 2020-2024. Zawiera wszystkie obecne stacje z portfolio TVP i nie można ich zlikwidować.
Zdaniem Tomasza Syguta rezygnacja ze wskazanych stacji dałaby Telewizji Polskiej ok. 100 mln zł rocznych oszczędności. – Bez w zasadzie żadnego uszczerbku dla widzów – zapewnił.

– Paradoks tej sytuacji polega na tym, że nie możemy realizować nowej, tańszej Karty, a musimy realizować Kartę, której koszt ta sama rada określiła na poziomie prawie 3 mld zł. Ale… Jeśli będziemy mieli ustaloną wysokość dotacji oraz harmonogram jej przekazywania – poradzimy sobie – dodał w wywiadzie w "GW".
Tomasz Sygut uważa, że z państwowej kasy powinno być finansowanych maksymalnie kilka kanałów Telewizji Polskiej o charakterze misyjnym: TVP1, TVP2, TVP Info, TVP Sport, TVP Kultura, TVP Historia i TVP ABC, a także stacje dla widzów zagranicy.
– Pozostałe kanały powinny się utrzymywać same, tak jak utrzymują się dzisiaj TVP Seriale, TVP Rozrywka czy kanał TVP HD. Telewizja przenosi się do streamingu – zaznaczył.
"Kryzys nastąpił przed wakacjami"
Jak już szczegółowo opisywaliśmy, w ub.r. Telewizja Polska zanotowała 3,22 mld zł przychodów, co wobec 4,44 mld zł rok wcześniej oznacza spadek o 27,2 proc. Przy czym wpływy reklamowo-sponsoringowe zwiększyły się rok do roku z 891,74 do 984,97 mln zł.

Nadawcy udało się ograniczyć wydatki operacyjne o 15 proc.: z 3,72 do 3,21 mld zł. W konsekwencji jego rentowność operacyjna poszła w dół z 337,94 mln zł zysku do 175,01 mln straty, a wynik netto – z 264,64 mln zł zysku do 298,04 mln zł straty netto.
Jak będzie w przyszłym roku? – Jeśli zachowamy finansową dyscyplinę, będziemy potrzebowali 2 mld 200 mln zł. Ile będzie, nie wiadomo – stwierdził Tomasz Sygut. Zauważył, że nadawca wyda dodatkowo na obsługę zimowych igrzysk olimpijskich i piłkarskiego mundialu.
Większość budżetu TVP nadal będą stanowiły dotacje z budżetu państwa. W 2025 roku nadawca otrzymał w tej formie 1,55 mld zł. – Problemem był brak harmonogramu i wysokość poszczególnych transz. Kryzys nastąpił przed wakacjami, kiedy nasze zaległości przekroczyły 600 mln, a na karku mieliśmy widmo potężnych odsetek. Jesienią otrzymaliśmy solidny zastrzyk gotówki i zaczęliśmy spłacać zobowiązania – opisał Sygut.

Owe zobowiązania to przede wszystkim obligacje o nominalnej wartości 550 mln zł, które na początku grudnia 2023 roku kupił Bank Gospodarstwa Krajowego. W połowie ub.r. nadawca uzgodnił z BGK, że będzie spłacać ten dług do końca 2027 roku w cokwartalnych transzach po 35–40 mln zł.
Tomasz Sygut podkreślił, że w 2024 i 2025 roku TVP dostała z państwowej kasy po 800 mln zł rocznie mniej niż w 2023 roku, gdy było to prawie 2,7 mld zł. – Jeśli do tego dodamy 200 mln spłaconych obligacji plus o ponad 200 mln mniejsze wpływy ze spółek skarbu państwa, to przez ostatnie dwa lata na Woronicza trafiło 2 mld zł mniej – zaznaczył.










