Według analizy Instytutu Monitorowania Mediów w ciągu doby od pojawienia się rosyjskich dronów na terytorium Polski w serwisach internetowych na całym świecie ukazało się 33,5 tys. przekazów na ten temat.
Łączny zasięg tych publikacji oszacowano na 1,4 mld kontaktów. Na USA przypadło 261 mln, na Niemcy – 194 mln, na Włochy – 153 mln, a na Hiszpanię – 102 mln.
IMM opisuje, że w portalach amerykańskich rosła krytyka dotycząca administracji USA, która mogłaby reagować szybciej i ostrzej. Komentatorzy podkreślali, iż Rosja wykorzystuje percepcję słabości politycznej w Waszyngtonie, co może zachęcać do dalszych prowokacji. Generał Ben Hodges ocenił, że brak natychmiastowej i jednoznacznej reakcji ze strony USA to "rozczarowujący sygnał".

– Analiza przekazów zagranicznych pokazuje, że incydent z rosyjskimi dronami nad Polską stał się nie tylko wydarzeniem militarnym, lecz także medialnym testem dla całego sojuszu. Media internetowe w Niemczech, USA czy we Francji nie mają wątpliwości, że to Moskwa odpowiada za eskalację – ale jednocześnie różnicują akcenty: od obaw o spójność NATO, po krytykę opieszałości amerykańskiej administracji – dodaje Tomasz Lubieniecki, kierownik działu raportów medialnych Instytutu Monitorowania Mediów.
W publikacjach zagranicznych pojawiły się cztery główne wątki: Rosja jako agresor testujący reakcję NATO i USA, Polska jako państwo przyfrontowe, wymóg solidarności międzynarodowej i rola NATO oraz praktyczne konsekwencje operacyjne ataku.

W 41 proc. tych publikacji wymieniany był premier Donald Tusk. Donald Trump pojawiał się w 24 proc., Władysław Kosiniak-Kamysz w 11 proc., a Karol Nawrocki – w 10 proc.
Donald Tusk był opisywany jako lider reagujący zdecydowanie, zarządzający akcją obronną Polski oraz koordynujący działania z sojusznikami NATO. Portale komunikowały jego decyzje jako prawidłowe i adekwatne do skali zagrożenia.
Prezydent Karol Nawrocki był wzmiankowany zwykle w kontekście reprezentacyjnym, jako głowa państwa konsolidująca wobec społeczności międzynarodowej.

– Co istotne, pojawia się również wymiar dezinformacyjny – rosyjskie przekazy próbują bagatelizować incydent, zrzucać winę na przypadek lub podważać wiarygodność źródeł polskich i sojuszniczych. To pokazuje, że wojna o narrację jest dziś równie ważna jak sama obrona militarna, a monitorowanie sposobu, w jaki media światowe opisują te wydarzenia, ma kluczowe znaczenie dla oceny ryzyka i budowania odporności informacyjnej Zachodu – zaznacza Tomasz Lubieniecki.











