Absolutnie mnie nie dziwi, że wydawcy coraz częściej zamykają treści za paywallem. Czasy, w których w internecie wszystko jest za darmo, minęły bezpowrotnie. I użytkownicy jakoś się z tą myślą coraz bardziej zżywają. Natomiast jeszcze nie jest tak, że masowo rzucają się do płacenia za wszystkie subskrypcje, na które trafiają.
Zresztą to nie są tanie rzeczy, co nie jest trudno udowodnić robiąc szybki przegląd cenników treści premium w popularnych tytułach.
"Goła" Wyborcza.pl bez magazynów i serwisów lokalnych kosztuje 24 zł co cztery tygodnie. Za dostęp do tego, co zamknięte w tytułach RASP trzeba zapłacić w okresie promocyjnym 9,90 zł co cztery tygodnie. "Do Rzeczy" życzy sobie 25,90 zł, a "Wprost" - 15 zł.
W przypadku tego ostatniego tytułu jest to dość odważna propozycja, by domagać się pieniędzy za treści premium w sytuacji, gdy właściciele "Wprost" ostatnio zwolnili zdecydowaną większość dziennikarzy i dziennikarek tej sekcji.

No i jeszcze oferta TVN24+. 15 zł za 30 dni z reklamami. Za komfort oglądania bez reklam kolejna dyszka.
W sumie rzuciłem okiem na cenniki w siedmiu tytułach. Zsumowałem ich propozycje (uwaga, do koszyka trafiały także oferty promocyjne na zachętę) i wyszło mi miesięcznie prawie 135 zł.
Do tego jeszcze opłata za platformę z filmami, za serwis z muzyką i książkami i za coś tam jeszcze. Uzbiera się ładnych kilka stówek.
Dużo? Mało?
Zależy od naszej zasobności. Ale jestem przekonany, że dla tych, którzy muszą "żyć z ołówkiem" nawet takie sto złotych z okładem może być wydatkiem nie do przeskoczenia. Zwłaszcza, że ciągle nie brakuje wartościowych materiałów za darmo.
Jedno mnie w tym trendzie zamykania treści za kłódką zastanawia. Dlaczego wydawcy, poza domaganiem się od użytkowników kupowania "biletu miesięcznego" nie pozwalają im kupować treści na sztuki. Dlaczego kogoś, kto chce kupić butelkę mleka zmusza się, by od razu kupił całą mleczarnię. Przecież wprowadzenie bezpiecznego systemu mikropłatności to nie jest coś, co wykraczałoby poza zdolności organizacyjne redakcji.

Wyobrażam sobie, że czytelnik, zainteresowany konkretnym tekstem czy materiałem wideo, bez oporu zapłaci za niego w prosty sposób 50 groszy czy złotówkę. Ponadto, przy takim mechanizmie, gdy płacenie drobnych sum nie boli, może się okazać, że w skali miesiąca zapłaci więcej niż wynosi miesięczny abonament.
Drogi Wydawco, to była porada za zero złotych plus VAT. A Ty, Szanowny Czytelniku, przeczytałeś ten tekst za darmo i do tego jeszcze w odświeżonej szacie graficzne Wirtualnych Mediów. Aż Ci zazdroszczę tych korzyści!











