"Dziennik Gazeta Prawna" szykuje ofensywę. Tomasz Pietryga: seria odejść to trochę mit [WYWIAD]

Redaktor naczelny "Dziennika Gazety Prawnej" Tomasz Pietryga, zapowiada cyfrową ofensywę redakcji. Co to będzie oznaczać dla druku? – Czytelnikom papierowych wydań chciałbym pokazać perspektywę digitalu – mówi nam. Rozmawiamy też o wykorzystaniu sztucznej inteligencji, rozwoju działu opinii oraz o tym, dlaczego obiektywizm w polskim dziennikarstwie stał się dziś towarem deficytowym.

Justyna Dąbrowska-Cydzik
Justyna Dąbrowska-Cydzik
Udostępnij artykuł:
"Dziennik Gazeta Prawna" szykuje ofensywę. Tomasz Pietryga: seria odejść to trochę mit [WYWIAD]
Tomasz PIetryga

To była obustronna decyzja.

Czym się przekonuje dziennikarza po 19 latach pracy w jednej redakcji?

Gdy otrzymałem propozycję, stwierdziłem, że "Dziennik Gazeta Prawna" to bardzo perspektywiczny i rozwojowy projekt. No i chciałem do niego dołączyć.

Oczywiście pracowałem w Inforze, tutaj zaczynałem swoją przygodę z dziennikarstwem, więc znałem tę firmę i jej kulturę pracy, podejście. To mi ułatwiło decyzję.

Propozycja wyszła od prezesa Pieńkowskiego, czy kogoś z redakcji?

Takich szczegółów wolę nie zdradzać, to już jest kuchnia.

Długo się pan wahał?

To są poważne, życiowe decyzje. Wiązało się to z rozważeniem, czy podołam nowym obowiązkom, czy te zadania będą dla mnie odpowiednie.

Podejmuję decyzje odpowiedzialnie i świadomie, tak by były dobre dla mnie, ale przede wszystkim dla firmy, która wiąże ze mną nadzieję.

Propozycja padła przed czy po tym, jak w "Rzeczpospolitej" się zmienił naczelny?

Oczywiście, już po tym.

Czyta pan codziennie "Rzeczpospolitą"?

Zaglądam tam oczywiście, obserwuję. Śledzę też i inne media, portale. Tam, gdzie mamy podobne tematy, zawsze chcę wiedzieć, co piszą inni, jakie mają spojrzenie. Taka jest rola redaktora naczelnego i to jest mój obowiązek wręcz, monitorowanie i śledzenie tego, co się dzieje, co serwują czytelnikom inne media.

Dla kogo chce być "Dziennik Gazeta Prawna"?

Mamy zdefiniowane grupy czytelnicze. Jesteśmy największym, podkreślam, największym dziennikiem prawno-gospodarczym w kraju. Sprzedajemy największą liczbę wydań cyfrowych na rynku. W 2024 roku marka DGP odniosła ogromny sukces w ogólnym rankingu TOP Marka, obejmującym wszystkie branże, zajmując 42. miejsce. W kategorii "Prasa" utrzymaliśmy wysokie, 4. miejsce, wyprzedzając takie tytuły jak Forbes, Rzeczpospolita, Fakt, Wprost, Polityka czy Newsweek.

Jesteśmy dla przedsiębiorców, zarządów firm i kadr wspierających ich funkcjonowanie: prawników, doradców podatkowych, księgowych, kadrowych czy ludzi ze świata finansów, ekonomistów. Jednym słowem specjalistów, którzy oczekują rzetelnej, pogłębionej informacji, analizy. Nie zapominamy też, o tym, że są to ludzie ciekawi świata, zatem znajdą u nas również świetne analizy dotyczące makroekonomii, sytuacji w kraju, na świecie.

Chce podkreślić, że nie zamykamy się na żadne grupy czytelnicze. Nasze serwisy rozwijają treści w różnych kierunkach, wspólnym mianownikiem jest obiektywizm, rzeczowość i pogłębiona analiza. W zalewie prostych informacji, tym chcemy odróżnić się od rynku, dając coś więcej czytelnikom.

Jakie są pana relacje z prezesem Inforu Ryszardem Pieńkowskim?

Bardzo dobre. Prezes udzielił mi dużego wsparcia, gdy tu przyszedłem. Zaufał mi, za co jestem wdzięczny, darzę go dużym szacunkiem.

Czy prezes Pieńkowski często z panem rozmawia, ocenia, daje jakiś feedback?

Oczywiście, często, rozmawiamy. To mi bardzo pomaga, ponieważ jestem nowy w firmie. Prezes wspiera mnie w zrozumieniu procesów, które zachodzą w wydawnictwie.

Co pan zastał, gdy dołączył do zespołu? Nie ukrywajmy - "Dziennik Gazeta Prawna" w ostatnich miesiącach przeszedł przez całą serię odejść, w tym uznanych dziennikarzy, związanych z tytułem od lat.

Zastałem bardzo dobry zespół ludzi, których częściowo znałem. Świetnych fachowców od kwestii prawnych, podatkowych, krajowych, międzynarodowych, z bardzo uznanymi nazwiskami, którzy są czołówką merytorycznego dziennikarstwa w Polsce. To było moje pierwsze wrażenie.

Natomiast z tą "serią odejść" to trochę mit. Tylko w tym roku więcej ludzi przyszło tutaj pracować niż odeszło. W 2025 roku przyjęliśmy 18 nowych osób i to jeszcze nie koniec. Więc skala na tle innych wydawnictw wydaje się wręcz imponująca.

Natomiast co do odejść w każdej firmie następuje naturalna rotacja kadr. Obserwowałem to w poprzedniej redakcji – nie ma w tym nic nadzwyczajnego i nie spowodowało, że sytuacja wydawniczo zrobiła się niestabilna. Wręcz przeciwnie - zmiana powoduje, że do firmy wchodzi nowa energia. To jest czasem naturalny, nawet pożyteczny i konieczny proces.

W "Dzienniku Gazecie Prawnej" mamy znakomity zespół fachowców. W tej chwili, postanowiłem go dodatkowo wzmocnić. Rozpocząłem proces pozyskiwania na rynku nowych dziennikarzy i redaktorów w obszarach, które uważam, za kluczowe. Rekrutacja trwa. Pierwsze osoby, o czym państwo pisaliście, przyszły do nas w październiku. Kolejne przyjdą w listopadzie i w grudniu pewnie będą kolejne. To jest proces świadomego wzmacniania zespołu.

Odejście wieloletniej wicenaczelnej Barbary Kasprzyckiej to duża strata dla redakcji?

Ona podjęła decyzję o odejściu zanim przyszedłem do redakcji. Oczywiście zawsze, gdy odchodzi wieloletni pracownik, to jest to strata. Ale z Basią rozstaliśmy się w dobrych relacjach i życzę jej powodzenia. Człowiek po latach pracy czasami potrzebuje zmiany. Ja to rozumiem.

Na jej miejsce został przyjęty Łukasz Guza z "Rzeczpospolitej", z którym współpracowałem w tamtej redakcji. Bardzo dobry redaktor i nie mam wątpliwości, że godnie zastąpi Basię. Zwłaszcza w kwestii cyfryzacji redakcji. To nasz największy priorytet.

Zamierza pan ściągnąć więcej osób z "Rzeczpospolitej"?

Ludzie są wolni, dziennikarze również. Jeżeli ktoś przychodzi z konkurencji, składa mi propozycję, zawsze jestem otwarty na rozmowę, ale to wcale nie znaczy, że zostanie przyjęty do redakcji.

Oczywiście stawiam, też na młodych dziennikarzy, zdolnych ludzi, pełnych energii, którzy wnoszą zawsze do każdej redakcji nową jakość.

Rynek sam w sobie jest szeroki. Wielu dziennikarzy zgłasza się do mnie z pytaniem o pracę.

Z "Rzeczpospolitej" też?

Też. Dla mnie liczą się kompetencje, w tym cyfrowe, specjalizacja – to są kryteria. To nie jest tak, że każdy, kto przyniesie CV, zostanie przyjęty. My stawiamy bardzo wysokie wymagania kandydatom z uwagi na to, że jesteśmy wyspecjalizowanym medium. Wymagamy rzetelności, obiektywizmu, bo tak postrzegamy dziennikarstwo i jego rolę.

Co pan myśli o młodych dziennikarzach? Ich też chce pan rekrutować do "DGP"?

Tak, oczywiście. Sam kiedyś nim byłem. Mnie też ktoś kiedyś dał szansę i z niej skorzystałem. W każdej profesji świeża krew, nowa energia, są potrzebne. Jestem bardzo otwarty na nowe pokolenie dziennikarzy. To już technologiczna generacja, nieznająca papieru, z nimi procesy cyfryzacji przebiegają sprawniej, nie mają papierowych obciążeń i nawyków. Inaczej postrzegają rzeczywistość. Dziennikarze papierowi muszą natomiast przejść pewną przemianę mentalną, wychodzić ze swojej strefy komfortu, wieloletnich przyzwyczajeń. To się właśnie dzieje.

Infor i "DGP" zawsze były kuźnią kadr. Tu jest bardzo dobra szkoła dziennikarska. "Dziennik Gazeta Prawna" zawsze słynął zresztą z tego obiektywizmu, rzetelności i to się nie zmieniło.

Czy jednak dziś, w redakcjach tak obłożonych różnymi obowiązkami, jest przestrzeń na szkolenie osób wchodzących do zawodu? Czy tutaj coś się nie zmieniło od czasu, kiedy pan zaczynał karierę?

Wiadomo, że są dodatkowe obciążenia, świat dziennikarski przez internet przyspieszył. Jednak od zawsze, jak pamiętam, dziennikarstwo codzienne żyło pod presją czasu. Nowe osoby muszą mieć wsparcie redaktorów, swoich przełożonych - to jest oczywiste. W naszej redakcji jest przestrzeń do tego, żeby pogłębiać kompetencje, żeby się rozwijać, nabierać doświadczenia, pracując ze starszymi kolegami.

Czy przyszedł pan do "DGP" po to, żeby zamknąć papierowe wydanie?

Nie, nie, nie przyszedłem po to. Aczkolwiek głównym celem całego wydawnictwa jest rzeczywiście cyfryzacja, to jest strategiczny priorytet. Jestem tu po to, żeby ten proces przyspieszyć, dokonać integracji wydania papierowego z cyfrowym – na poziomie organizacyjnym, ale i merytorycznym. Czytelnikom papierowych wydań chciałbym pokazać perspektywę digitalu. Nie chcę im zabierać ich ukochanej gazety, chcę tylko powiedzieć, że w naszych serwisach macie jeszcze więcej pogłębionych treści i analiz, korzystajcie również z tego.

Cyfryzacja "DGP" odbywa się na kilku płaszczyznach, proces przebiega bardzo sprawnie. Już wprowadziliśmy wspólne kolegia redakcji z druku i internetu. Analizujemy trendy, to co dzieje się na rynku. Tematy digitalowe planujemy w pierwszej kolejności, później dopiero do papieru.

Ponadto szkolimy bardzo intensywnie dziennikarzy, redaktorów, wydawców papierowych do tego, żeby byli wydawcami internetowymi. Te procesy szybko postępują. Docelowo będziemy jednym newsroomem.

W centrum tej filozofii jest założenie, że dziennikarze mają pisać dobre teksty, natomiast nośnik, na którym zostaną one opublikowane - to już kwestia wyboru redakcji, wydawcy. Chcemy dać czytelnikom komfort wyboru, w dostępnie do naszych treści – jeżeli ktoś jest przyzwyczajony do papieru, również go dostanie.

Jeśli pani pyta, czy ja mam likwidować papier, to mogę odpowiedzieć tylko tyle, że dopóki będą czytelnicy, dopóty będzie drukowany "Dziennik Gazeta Prawna". Choć oczywiście, trendy na całym świecie są jednoznaczne.

Czy trudno przekonać do digitalizacji dziennikarzy piszących przez większość kariery do papieru?

Jeżeli pracowało się w tradycyjnym medium, a teraz nagle pojawia się cyfrowe, na które wydawnictwo zaczyna stawiać, to zawsze taka przemiana jest trudna na początku. To przemiana mentalna, ale i kompetencji, nie mam wątpliwości, że w naszej redakcji zakończy się sukcesem.

Dziennikarze mają świadomość, że świat papierowy ciągle jest dla nas ważny, mamy do niego sentyment, ale przyszłość jest już w internecie i trzeba tą łódką cyfrową płynąć, bo to jedyny kierunek. Wszyscy to rozumieją i są otwarci na zmiany.

Czy ten proces mentalny przebiega równie sprawnie u wszystkich? Dziennikarze reprezentują różne generacje, nie każdy ma takie same kompetencje do tego, by szybko wdrożyć się w nowe narzędzia cyfrowe.

Cieszę się, że u nas większość zespołu jest otwarta na zmiany. By zmiana mentalna się dokonała, trzeba się na nią otworzyć. Mam wrażenie, że tak się dzieje i to przebiega dobrze, niezależnie od dziennikarskiego stażu. Wszyscy czytamy w tej chwili wiadomości na metrze, czy w autobusie, czy w domu, na komórkach, laptopach, więc trudno wymagać od większości czytelników, aby czytali papier.

Co innego czytać, a co innego tworzyć te treści, obsługiwać te wszystkie, skomplikowane dla niektórych programy.

Taki proces zawsze wiąże się to z wysiłkiem, ale zmierzamy w dobrym kierunku. Dziennikarze od dawna już pracują w systemach, które umożliwiają publikacje w internecie. Następuje po prostu pewne przyspieszenie procesów cyfryzacyjnych, które zaczęły się już wcześniej.

Czy awans Michała Potockiego to sygnał, że "Dziennik Gazeta Prawna" postawi mocniej na tematykę zagraniczną?

Michał jest bardzo wszechstronnym redaktorem. Ma kompetencje merytoryczne, osobowościowe do zarządzania zespołem. Ma też kompetencje cyfrowe, które ułatwią przemianę technologiczną jego zespołu.

To był główny czynnik awansu. Oczywiście jest też świetnym analitykiem, jeśli chodzi o kwestie zagraniczne, ale to nie jest żaden sygnał, że akurat ta część naszych "białych stron" będzie im bardziej poświęcona. Wręcz przeciwnie, chcemy rozwijać strony ekonomiczne, finansowe, więcej pisać o nowych technologiach, sztucznej inteligencji. Zawsze mieliśmy też mocne kompetencje w zakresie ochrony zdrowia czy spraw społecznych, to się nie zmieni.

Jeśli chodzi o kwestie międzynarodowe, uważam, że tematyka chińska czy szeroko rozumianej Azji jest w trendzie wzrostowym i warto się temu przyglądać. Podobnie zresztą jak kwestie związane z dezinformacją. Media mają obowiązek nie tylko przedstawiać newsy, ale również pilnować tego, żeby nie pojawiały się w przestrzeni publicznej fake newsy. Szczególnie te związane z kwestiami bezpieczeństwa. Zastanawiamy się, czy nie rozwinąć obszaru demaskowania fałszywych informacji.

Infor w internecie to nie tylko "DGP", ale i kilka serwisów. Jaki macie pomysł na siebie w internecie?

Wkrótce zaskoczymy rynek, mam nadzieję pozytywnie. Niebawem uruchomimy nową odsłonę serwisu gazetaprawna.pl, a także nowy portal DGP Digital dla subskrybentów, gdzie będą publikowane najwyższej jakości treści premium dla specjalistów. Chcemy na tym portalu połączyć aktualną informację prawno-gospodarczą z narzędziowym podejściem i opiniotwórczością.

Portale są mocne merytorycznie, a w zarządzaniu wspierane przez nowoczesne technologie.

Na przykład?

Chodzi np. o automatyzację pracy redakcji tam, gdzie jest to możliwe. Publikujemy sporo materiałów dotyczących nowych przepisów czy orzecznictwa. Chcemy ułatwić czytelnikom poruszenie się po naszych bazach danych z tego obszaru. W takich obszarach analitycznych wsparcie się sztuczną inteligencją bardzo pomaga. Pracujemy nad coraz większą automatyzacją niektórych procesów redakcyjnych. Po korekcie AI, która już jest na rynku standardem, analizujemy automatyczną optymalizację tekstów czy integrację wydawniczą z mediami społecznościowymi, z użyciem sztucznej inteligencji.

Czy to znaczy, że będzie więcej AI?

Chodzi o to, aby odciążyć dziennikarzy, gdyż przez procesy cyfryzacyjne mają dodatkowe obowiązki, często techniczne. Część z nich może wykonywać automat, a oni dzięki temu w pełni poświęcą się pracy merytorycznej, pisząc świetne teksty czy tworząc materiały multimedialne.

Mamy mnóstwo pomysłów, które zaczynamy realizować. W redakcji i wydawnictwie powołaliśmy zespół dotyczący AI. To duże wyzwanie i szansa, ale też wiemy, że pojawiają się zagrożenia. Uważnie śledzimy zachodzące procesy.

Czy w tych kategoriach postrzega pan rozwój wielkich modeli językowych koncernów takich jak Google, OpenAI czy Meta? One uczą się także na treściach dziennikarskich. Czy "DGP" będzie te swoje treści zamykało np. przed crawlowaniem treści?

Mamy sporą część treści zamkniętych, specjalistycznych. To są pogłębione informacje o prawie, ekonomii, sprawach krajowych czy geopolitycznych.

Nie będziemy oczywiście na tym polu walczyć z AI, bo nie wygramy tak bitwy. Staramy się wyciągać z rewolucji AI co najlepsze, iść z trendami, dostosowywać się do technologicznej rzeczywistości

Wydaje mi się, że nam jest trochę łatwiej niż wydawcom, którzy opierają się na prostych, mało przetworzonych informacjach. To oni mogą w pierwszej kolejności tracić przez rozwijającą się AI. Nas niekoniecznie dotknie to negatywnie. Jeżeli podejdziemy do tego w rozważny sposób, będziemy z tego czerpać korzyści.

Aczkolwiek musimy pamiętać, że jesteśmy na początku drogi, rewolucji AI. Jestem optymistą. Wysoko specjalistyczne treści, takie jak nasze, przetrwają, bo zawsze będzie na nie popyt.

Czego jeszcze możemy się spodziewać w "Dzienniku Gazecie Prawnej" w najbliższych miesiącach?

Szykujemy ofensywę. Jeszcze w tym roku, od początku listopada, uruchomimy dział opinii, na czele którego stanie Marcin Kube. Chcę, by marka "Dziennik Gazeta Prawna" mocno wróciła do debaty publicznej. Zależy mi jednak, by nasza opiniotwórczość była na wyższym poziomie. Nie chcemy się ścigać na "twitterowe" komentowanie. Zdaję sobie sprawę, że nasz czytelnik oczekuje czegoś poważniejszego, głębszego, by mu pewne procesy wytłumaczyć czy zdefiniować. Mam nadzieję, że dział opinii "DGP" będzie merytoryczny i wpisze się tym w całą strategię wydawniczą firmy.

Drugi obszar naszego zainteresowania to media społecznościowe, zwłaszcza te, gdzie są specjaliści. To tam również toczy się bitwa o czytelnika i to będzie miało coraz większe znaczenie, zwłaszcza w kontekście rozwoju AI.

Tworzenie bliskich relacji z czytelnikami, takich mikrospołeczności wokół autorów i ich tekstów, jest niezwykle ważne, żeby przetrwać te negatywne skutki działania AI. Bardzo ważna jest lojalność czytelnika - jeżeli wie, że medium jest rzetelne i obiektywne, to nie musi mieć obaw, że informacje stamtąd będą źle podane albo nieprawdziwe.

Na których mediach społecznościowych się skupicie?

Chociażby LinkedIn. Dla mnie to takie miejsce, gdzie są specjaliści i grupy czytelnicze ważne z naszej perspektywy. Chciałbym, żeby wszyscy nasi dziennikarze, a przynajmniej ci bardziej specjalistyczni, byli tam zaangażowani.

Co z YouTube? Macie już ofertę wideocastów, szykujecie tu jakieś nowości?

Rozwijamy bardzo mocno projekty wideo i podcastów. W listopadzie ruszamy z nowymi formatami tworzonymi z zewnętrznymi twórcami i autorami. Zobaczymy, jak to przyjmie rynek i czytelnicy.

Powiedział pan już trochę o tym, że szukacie ludzi z kompetencjami cyfrowymi. Czy zasięgi generowane przez dziennikarzy na X czy w LinkedIn, dla pana mają znaczenie? Na przykład w rekrutacji?

Tak, ma to oczywiście swoje znaczenie. Dziennikarstwo się bardzo zmieniło. Czasy, kiedy dziennikarz pisał artykuł do gazety i na tym rola się jego kończyła, już się skończyły.

W świecie, gdzie mamy bardzo rozbudowany świat cyfrowy, różne kanały komunikacji, trzeba na nich być. Wymagam od dziennikarza wysokich kompetencji merytorycznych, ale z drugiej strony też tego rozumienia cyfrowego świata i umiejętności poruszania się w nim. Te media społecznościowe są właśnie tym elementem. Trzeba umieć promować tam siebie i swoje treści.

Wymaga pan od swoich dziennikarzy, żeby promowali swoje teksty w social mediach?

Wymagam, aczkolwiek nie zmuszam. Bardziej jestem nastawiony na serwisy specjalistyczne. Portalu X na przykład szczególnie nie cenię. Przychodząc do redakcji, podkreśliłem, jak bardzo jest ważne dla mnie promowanie treści w mediach społecznościowych. Tu nawet nie chodzi o takie proste zasięgi, raczej chodzi o zasięgi celowane. Chcę, żeby nasze treści trafiały do kręgu odbiorców, którzy akurat interesują się tym, o czym piszą nasi autorzy. Czyli do specjalistów od podatków, prawa pracy, ekonomii czy nowych technologii.

Co jest największym problemem z dziennikarstwem w Polsce?

Jest ich kilka. Największy to chyba polaryzacja - dziennikarze zaczęli się dzielić, stawać po stronach politycznego sporu i właściwie w ten sposób się definiować. To jest bardzo, bardzo niedobre, bo kończymy z tym, że mamy dwie prawdy. Odbiorcy mają dwie prawdy albo żyją w jednej prawdzie, która jest im serwowana.

Doszliśmy do takiego momentu, że osoba, która chciała stanąć w środku, była nazywana symetrystą w sensie negatywnym. Obiektywizm czy dążenie do obiektywizmu było postrzegane negatywnie. Ten podział ostatnio mocno się pogłębił i to może zabić media i naszą wiarygodność.

Staram się, by w "Dzienniku Gazecie Prawnej" trzymać linię apolityczności, trzymania się tego środka. Wiemy, że czytelnicy potrzebują rzetelnych informacji, które nie są obciążone jakimiś sympatiami. Na nas ciąży dodatkowy obowiązek, gdyż przedstawiamy bardzo pogłębione, solidne, narzędziowe często treści. Od lat marka "Dziennik Gazeta Prawna" postrzegana jest jako ta rzetelna, obiektywna i to jest dla nas coś, co często odróżnia nas od innych i to będziemy na pewno pielęgnować.

Czy da się w ogóle zachować apolityczność na tak spolaryzowanej scenie medialnej? Nawet jeżeli państwo sami się nie wrzucacie się do jakiegoś worka, to może zdarzyć się tak, że ktoś was tam wrzuci przez jakiś tekst.

Oczywiście. Warto jednak trzymać jakąś linię, kręgosłup, żeby pewnym rzeczom nie ulegać. Niuansować, widzieć nie tylko kolory czarne i białe, ale też ich odcienie. Chodzi o to, żeby patrzeć na świat nie w sposób zdefiniowany, jednowymiarowy, ale żeby widzieć całość. Mam wrażenie, że tutaj w redakcji to się udaje. Dziennikarze wewnętrznie mają takie poczucie, że wytłumaczenie świata to misja i zobowiązanie wobec czytelników. Pod tym względem standardy są bardzo wysokie

Dziennikarze czują w Polsce dużą presję polityczną? Czy pan sam czegoś takiego doświadczył? Poruszał pan przecież często tematy polityczne.

Nie, nie doświadczyłem takiej presji na sobie, ale wiem, że ona jest. To jest jednak kwestia pewnego podejścia. Dziennikarz nie powinien się zbytnio zbliżać do polityków, wchodzić z nimi w jakieś bliższe relacje, bo to się może skończyć w zły sposób.

Czy politycy rozgrywają dziennikarzy?

Niestety, to się zdarza. Przez polaryzację w mediach, niektóre media i dziennikarze "zapisują się" do walczących obozów i są instrumentalnie wykorzystywani. Szczęśliwie to nie jest problem redakcji, którą kieruję.

PRACA.WIRTUALNEMEDIA.PL

NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

Właściciel TVN wybierze Netfliksa? Ruszyły negocjacje ws. HBO Max

Właściciel TVN wybierze Netfliksa? Ruszyły negocjacje ws. HBO Max

Zmarł Rafał Kołsut. Jako dziecko był gwiazdą "Ziarna"

Zmarł Rafał Kołsut. Jako dziecko był gwiazdą "Ziarna"

Ziętara zginął, bo był dziennikarzem. Kto i dlaczego straszy teraz media, które o tym piszą?

Ziętara zginął, bo był dziennikarzem. Kto i dlaczego straszy teraz media, które o tym piszą?

KRRiT przedłuża koncesje. Chodzi m.in. o stacje Polsatu i Canal+

KRRiT przedłuża koncesje. Chodzi m.in. o stacje Polsatu i Canal+

Polsat Box udostępnił za darmo wiele kanałów

Polsat Box udostępnił za darmo wiele kanałów

Współpracownica Agory bez pieniędzy po porodzie? Firma odpowiada "Solidarności"

Współpracownica Agory bez pieniędzy po porodzie? Firma odpowiada "Solidarności"