O swoich zastrzeżeniach co do przebiegu głosowania w wyborach parlamentarnych Magdalena Ogórek powiedziała w poniedziałkowym wydaniu „Planu dnia” w TVP Info. Rozmawiający z nią poseł PiS Kazimierz Smoliński zwrócił uwagę, że jego partia nie uzyskała większości miejsc w Sejmie i Senacie, chociaż większość Polaków popiera jej najważniejsze projekty, a w sondażu dla „Dziennika Gazety Prawnej” opowiedziało się za dalszym działaniem CBA, IPN i budową CPK.
- Pewnie jakie pogłębione badania socjologiczne powinny być robione - stwierdził Smoliński. - Nie tylko socjologiczne, mam wrażenie, panie pośle. Ja się zastanawiam, co tak naprawdę działo się z kartami do głosowania, że można było wziąć to zaświadczenie z urzędu i sobie później 10 razy chodzić od komisji do komisji - stwierdziła Magdalena Ogórek.

##NEWS https://www.wirtualnemedia.pl/magdalena-ogorek-ile-zarabia-fundacja-buduje-muzeum,7169473977485441a ##
Chodzi o uzyskane wcześniej zaświadczenie pozwalające głosować poza miejscem zameldowania. W niedawnych wyborach z takiej możliwości skorzystało 1,53 mln osób. Opisując przebieg głosowania, Państwowa Komisja Wyborcza nie informowała o żadnych znaczących incydentach dotyczących takich zaświadczeń.

Teza Magdaleny Ogórek to nieprawda
Na wypowiedź Magdaleny Ogórek zwrócił uwagę serwis Fakenews.pl, zajmujący się walką z dezinformacją i manipulacjami. Przypomniał, że zgodnie z Kodeksem wyborczym „wyborcę przedkładającego komisji zaświadczenie o prawie do głosowania dopuszcza się do głosowania po uprzednim wpisaniu go do spisu wyborców” , a „zaświadczenie o prawie do głosowania załącza się do spisu wyborców”.
W praktyce oznacza to, że w lokalu wyborczym trzeba oddać zaświadczenie, zanim dostanie się od członka komisji karty do głosowania. - Co więcej, wyborca, któremu wydano zaświadczenie o prawie do głosowania poza miejscem zamieszkania, jest skreślany ze spisu wyborców, w którym został pierwotnie ujęty. To również uniemożliwia podwójne głosowanie - podkreślono na Fakenews.pl.

Sugestię Ogórek oceniono jako całkowitą nieprawdę, zwracając uwagę, że to przejaw silnych emocji związanych z wyborami. - Niestety potęguje je dezinformacja rozsiewana przez zwolenników partii, która zdobyła co prawda najwięcej głosów, ale przez brak zdolności koalicyjnej nie jest w stanie utrzymać władzy. Szczególnie naganne jest rozsiewanie dezinformacji przez pracowników Telewizji Publicznej, gdyż trafia ona do szerokiej publiczności. W ten sposób rozwijają się teorie spiskowe - skomentowano.
Sugestie podobne do wypowiedzianych przez Magdaleną Ogórek już kilka dni po wyborach obalił minister cyfryzacji Janusz Cieszyński, który odpowiadał m.in. za Centralny Rejestr Wyborców.
Minister cyfryzacji: zawsze kręci się masa dezinformatorów

Na platformie X przypomniał, że zaświadczenia o prawie do głosowania można pobierać od wielu lat, a usługa jednorazowego dopisania do rejestru wyborców działa od 2015 roku. - Zaświadczenie jest papierowe i zabezpieczone hologramem, a obowiązkiem komisji wyborczej jest odebranie go od głosującego i dołączenie do dokumentacji z dnia wyborów. Oznacza to, że istnieje możliwość skontrolowania, czy faktycznie te zaświadczenia były pobierane zgodnie z prawem w sposób uniemożliwiający głosowanie więcej niż raz na jedno zaświadczenie - podkreślił.
- Dzięki wprowadzeniu CRW po wydaniu zaświadczenia wyborca jest automatycznie skreślony ze spisu wyborców. Oznacza to, że to właśnie rejestr gwarantuje, że osoba z zaświadczeniem nie zagłosuje w miejscu zamieszkania - opisał Cieszyński. Zaznaczył, że w aplikacji mObywatel nie ma możliwości dopisania się do spisu wyborców, bo byłoby to niezgodne z Kodeksem wyborczym.

Cieszyński zwrócił uwagę, że przed tegorocznymi wyborami zaświadczenie do głosowania poza miejscem zameldowania pobrało tylko o 60 tys. osób więcej niż przed poprzednimi. A ponieważ łączna frekwencja wzrosła dużo bardziej, udział głosujących z zaświadczeniami zmalał.
##NEWS https://www.wirtualnemedia.pl/tvp-polskie-radio-likwidacja-zwolnienia,7169468136052353a ##
- Rola "turystyki wyborczej" jest mocno przeceniana. 1/3 dopisań do spisu jest w ramach tego samego okręgu wyborczego (np. między dzielnicami Warszawy), a saldo migracji w oczywisty sposób odzwierciedla zjawiska występujące w rzeczywistości, tj saldo jest mocno dodatnie w kilku okręgach wielkomiejskich, które przyciągają studentów czy osoby, które przeprowadziły się za pracą - opisał minister cyfryzacji.
Dodał, że taka turystyka nie wpłynęła też na wynik Romana Giertycha, który startował z ostatniego miejsca na liście Koalicji Obywatelskiej w okręgu świętokrzyskim i zachęcał wyborców z innych rejonów, żeby pojechali tam i zagłosowali na niego. - Wynik jest jasny - korelacji nie ma, a gminy z dużym udziałem zaświadczeń to Bałtów (park dinozaurów) i dwa santoria, a nie gminy graniczące z innymi województwami - skomentował Cieszyński.

- Wokół ważnych wydarzeń społecznych zawsze kręci się masa dezinformatorów, których celem jest destabilizacja naszego państwa. Nie dajmy im się omamić - podkreślił.
Magdalena Ogórek od 7 lat w TVP
Z Telewizją Polską Magdalena Ogórek jest związana od prawie siedmiu lat. Na antenie TVP Info współprowadzi „W tyle wizji” i „W tyle wizji ekstra”, raz w tygodniu „O co chodzi”, niektóre wydania „Minęła 20”, a od maja ub.r. ma własny cykl przed południem „Plan dnia”.

Prowadziła też „Studio Polska” z Jackiem Łęskim i „W kontrze” z Jarosławem Jakimowiczem. Współpracuje również z kilkoma rozgłośniami Polskiego Radia.
Od połowy czerwca do połowy sierpnia br. razem z Miłoszem Kłeczkiem prowadziła cykl „Arena poglądów” w TVP1, który oglądało średnio 425 tys. widzów. W połowie czerwca, w dniach gdy obywał się festiwal w Opolu, współprowadziła główne wydanie „Wiadomości”.
Od kilku lat Telewizja Polska ze względu na treści emitowane w TVP Info i programach informacyjnych jest wśród najgorzej ocenianych mediów w kraju. W niedawnym sondażu państwowego instytutu CBOS działalność Telewizji Polskiej negatywnie oceniło 45 proc. Polaków, a dobrze 39 proc. TVP i Radio Maryja jako jedyni nadawcy zanotowali więcej ocen krytycznych niż pozytywnych, dużo lepiej zostali ocenieni TVN i Polsat.

W marcowym sondażu Ipsos 69 proc. Polaków uznało, że "Wiadomości" TVP nie pokazują prawdy o wydarzeniach w kraju. Program najbardziej wiarygodny jest dla zwolenników PiS, osób w wieku ponad 60 lat i z wykształceniem zawodowym. Z kolei w badaniu na potrzeby raportu Reuters Institute 47 proc. Polaków stwierdziło, że nie ma zaufania do informacji z Telewizji Polskiej, a przeciwną opinię wyraziło 28 proc. TVP wypadała najgorzej w zestawieniu obejmującym czołowych nadawców telewizyjnych, radiowych, marki prasowe i internetowe.











