W spocie wyborczym Aleksander Miszalski spotyka Krzysztofa Maternę. Aktor i satyryk jest jednak posmutniały. „Jestem smutny, wie Pan, bo mam problem. Chodzi o to, że pracuję w Krakowie, ale jestem zameldowany gdzie indziej i nie mogę na Pan głosować w drugiej turze” – żali się politykowi Materna. „No przykro mi też, ale takie jest prawo” – odpowiada mu kandydat na prezydenta Krakowa. Panowie chwilę potem grzecznie się żegnają.
Do spotu użytkownicy serwisu X dodali informację kontekstową: „W wyborach na prezydenta miasta prawo głosu przysługuje osobom, które stale zamieszkują na terenie gminy. Nie jest konieczne zameldowanie w danej gminie”. Przekaz reklamy o konieczności meldunku przy głosowaniu został też skrytykowany przez internautów.

Miszalski krytykowany za spot wyborczy
„Co ma na celu publikacja tego filmu?” - pyta Jan Śpiewak, aktywista ruchów miejskich. „W jakim celu powstał ten filmik? Po co? Ta kampania jest tragiczna, już drugi samobój (wcześniej byl film z profesorem i nazwiskiem)” – ocenił specjalista ds. mediów społecznościowych Wojciech Kardyś.
„Fajne, ale proszę więcej nie robić” – skomentowała dziennikarka Blanka Aleksowska.
„Taki fikołek to policzek dla waszego Własnego elektoratu, który pół roku temu tak mocno mobilizowaliście. A gdzie Wasze europejskie i demokratyczne wartości?"; "Kiedy demokracja staje się zagrożeniem dla lokalnego układu pojawiają się filmy takie jak ten", "Czy Pan zrodził i ustanowił jakieś nowe przepisy prawa? Uzależnia Pan status mieszkańca i obywatelską pełnię praw wyborczych od statusu podatnika? To dlaczego Pan, który ma pracodawcę w Warszawie kandyduje na prezydenta Krakowa? Właśnie dlatego na Pana nie zagłosuję. Słabe.", "Komorowski 2.0 po faceliftingu z kampanii prezydenckiej" - krytykują Miszalskiego internauci.

W drugiej turze wyborów prezydenckich w Krakowie Aleksander Miszalski zmierzy się z Łukaszem Gibałą.











