Działanie zgodnie z oczekiwaniami administracji Donalda Trumpa w końcu może zacząć się opłacać Markowi Zuckerbergowi, który od chwili objęcia stanowiska przez nowego prezydenta robi wszystko, aby mówiąc kolokwialnie "nie podpaść". Wprowadzenie zmian w dokumentach wewnętrznych firmy dotyczących DEI, przejście z moderacji na community notes czy zatrudnianie prawicowych aktywistów to tylko kilka ze zmian, które zaszły w Meta Platforms w ostatnich miesiącach. Odbiły się one na firmie negatywnie pod kątem PR wywołując falę negatywnych komentarzy.
Sankcje na Europę za ograniczanie biznesu amerykańskich big techów
Takie rozwiązanie jest rozważane przez administracje prezydenta USA, jeśli Unia Europejska dalej będzie forsowała DSA (akt o usługach cyfrowych) i w ten sposób zwiększała koszty działalności między innymi Mety w Europie. Amerykańscy dyplomaci urzędujący na terenie Europy otrzymali instrukcje, aby rozpocząć kampanię przeciwko szerszemu wprowadzaniu wspomnianego DSA.

Nie można nie doceniać wpływu Donalda Trumpa, który już nie raz pokazał, że jest w stanie postawić na swoim. Na przykład w przypadku projektu podatku cyfrowego, który miałyby płacić wspomniane wyżej big techy w Europie czy Kanadzie.
Jeśli DSA zostanie zastopowana będzie to oznaczało dla Mety dwie rzeczy. Po pierwsze brak kar nałożonych za łamanie powyższego aktu, a po drugie utrzymanie swoich narzędzi reklamowych na maksymalnej wydajności bez zamartwiania się o ochronę danych internautów i użytkowników.
Czy tak uzyskane (zaoszczędzone) w ten sposób pieniądze są warte masy negatywnych publikacji na temat Meta Platforms i irytacji milionów użytkowników? Czas pokaże.
Jedno jest pewne - obecna sytuacja pokazuje, że pieniądze i zyski w big techach czy polityce są ważniejsze od zadowolenia obywateli i poszanowania ich prawa. Zwłaszcza jeśli są to obywatele innego kraju znajdującego się daleko za Oceanem Atlantyckim.












