Oskarżenia o specyficzny rodzaj dyskryminacji skierowała pod adresem Netflixa czarnoskóra blogerka Stacia L. Brown. We wpisie na Twitterze zasugerowała, że serwis wyświetla na kontach użytkowników pochodzenia afroamerykańskiego inne plakaty i materiały graficzne niż te, które są prezentowane białym odbiorcom platformy.
Na czym polega różnica? Jak twierdzi Stacia L. Brown czarnoskórzy użytkownicy widzą u siebie wersje plakatów z wyeksponowanymi aktorami ich rasy nawet wówczas, gdy czarnoskóre postaci występują w konkretnym filmie czy serialu na drugim planie.
Według blogerki to zabieg czysto marketingowy, który ma zachęcić ciemnoskórych widzów aby chętniej oglądali reklamowane w ten sposób tytuły. Jako przykłady autorka wpisu zamieściła materiały promocyjne m.in. z „Love Actually”, „The Good Cop” oraz „Like Father”, na których są wyeksponowane postaci czarnych bohaterów pomimo tego, że nie są głównymi bohaterami tych tytułów.

Część internautów nie zgodziła się z posądzeniami sformułowanymi przez Brown, inni jednak potwierdzili jej podejrzenia. Wśród nich byli także biali użytkownicy Netflixa podając przykłady na to, że widzą u siebie zupełnie inne wersje plakatów niż te przedstawione przez Brown.
W komunikacie Netflix zaprzeczył posądzeniom ze strony Brown. Serwis potwierdził, że co prawda od ub.r. wprowadził mechanizm personalizowania materiałów promocyjnych dla konkretnych użytkowników, jednak decydującym kryterium nie jest tu w żadnym wypadku kolor skóry.
- Nie pytamy naszych subskrybentów o ich rasę, płeć czy przynależność etniczną, w związku z tym nie możemy targetować przekazu na podstawie takich danych. Jedyne informacje na jakich się opieramy to historia treści przeglądanych przez użytkowników – zastrzega Netflix.

W trzecim kwartale 2018 roku Netflix zanotował wzrost przychodów rok do roku o 34 proc. i 403 mln dolarów zysk netto. W ciągu kwartału serwis przyciągnął do siebie prawie 7 mln nowych użytkowników, obecnie ma globalnie ponad 137 mln subskrybentów.











