Andrzej Turski zmarł 31 grudnia 2013 roku. Do szpitala trafił na początku grudnia ub. roku, nie odzyskał przytomności (więcej na ten temat).
Andrzej Turski urodził się 25 stycznia 1943 r. w Warszawie. Studiował filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim, następnie dziennikarstwo. Od 1968 r. pracował w Redakcji Młodzieżowej Polskiego Radia; w latach 1980-82 był naczelnym redakcji. Pełnił także funkcję dyrektora III Programu Polskiego Radia i naczelnego Programu I. Współtworzył m.in. audycje "Radiokurier", "Sygnały dnia" i "W samo południe".W TVP pracował od 1987 roku. Zajął wówczas stanowisko dyrektora i redaktora naczelnego TVP1. Od 1991 roku był wiceszefem TAI. W latach 1989-2007 prowadził autorski program publicystyczny "7 dni świat" emitowany w TVP1, TVP2 i w TVP3. Program ten reaktywowano we wrześniu 2013 w TVP Info. Turski od 2002 roku był też prezenterem “Panoramy” TVP2. Był laureatem Super Wiktora i Wiktora w kategorii dziennikarz.

Marta Kielczyk, dziennikarka „Panoramy”To był wspaniały człowiek. Poznaliśmy się w Jedynce w Polskim Radiu. Andrzej zawsze dawał szansę młodym ludziom. Ogłosił konkurs na audycję. Ja zgłosiłam program, nazywał się „Poranny świat Marty K.”, i dostałam miejsce w „Sygnałach Dnia”. Powiedział mi wtedy: „Marta, wytrzymasz miesiąc”. Ja wytrzymałam rok, bo potrafił motywować. Każdy, kogo znam, a kto pracował z Andrzejem tak twierdzi. On zaczynał od dobrych rzeczy, a nie od krytyki. Mówił: „Świetnie to zrobiłaś, ale pracuj nad tym, nad tym i nad tym”. Potrafił wspierać, doradzić, zawsze umiał pomóc. W chwilach zawahania trzymał mnie za rękę i podpowiadał „Wytrzymaj, wszystko się uda”. Był dla mnie kimś więcej niż przyjaciel, był prawie ojcem. Rozmawiałam z nim we wtorek, do szpitala trafił w czwartek. Nie odzyskał już przytomności. Zawsze dawał radę, zawsze miał plany. Za 26 dni obchodziłby urodziny. Zycie miało jednak inne plany.

Sławomir Zieliński, dyrektor biura koordynacji programowej TVPTo był mój nauczyciel, wszystkiego mnie nauczył. Radio i telewizja miały szczęście, że trafił do nich taki Turski. Znałem Andrzeja od 38 lat, od czasów studenckich. Jako student poszedłem do Polskiego Radia żeby zobaczyć człowieka, który prowadzi „Radiokurier”. I tak się zaczęła nasza znajomość. Pokazywał nam, młodym ludziom w radiu, jak się robi audycję, co jest najważniejsze. Uczył nas radia. Przyjaźniliśmy się, chodziliśmy na obiady, na papierosa. Rozmawialiśmy. On widział wszędzie temat. Nikomu nie zazdrościł, przeciwnie - pomagał. Nie bał się tego, że przekazuje swoją wiedzę. Dawał nam rady. Mówił: „Nie udziwniaj, w 3-4 zdaniach zamieść cały tekst, bo nie sztuką jest napisać na pół strony”. Kulturalnie piętnował nasze błędy. Andrzej nie uczył nas dziennikarstwa - on uczył nas filozofii życia. „Turek, ty jesteś młody pozytywista” - tak do niego mówiliśmy. Andrzej nigdy nie garnął się do telewizji. Razem ze Zbigniewem Gieniewskim dawali głosy do programu „Tylko w niedzielę” i raz czy dwa ich pokazali w programie, jak oni czytają. Ale Andrzeja nie interesowała praca w telewizji. Dopiero później był „7 dni świat”.

Grzegorz Miecugow, dziennikarz TVN24Będzie mi go bardzo brakowało. Miał 70 lat. W tych czasach 70-latek wcale nie jest starcem. Przecież The Rolling Stones mają po tyle lat. A Andrzej ich bardzo lubił. Andrzej był człowiekiem kreatywnym i odważnym. Wyważał drzwi, robił programy na żywo. To był inteligentny i bystry dziennikarz, który nie miał się od kogo uczyć, bo to on nauczał. On naznaczał innych dziennikarzy. Ja pracowałem z nim w „Wiadomościach” na początku lat 90. Andrzej był urodzonym szefem. Kolegia redakcyjne, które zaczynały się o 9.30 rozpoczynał od rzetelnej oceny naszych materiałów z poprzedniego dnia - co było dobrego w materiale i co było złego. Te analizy były dla mnie niezwykłe. Pamiętam, że kiedy byłem wydawcą chciał powiedział mi żeby nigdy nie oglądać dwa razy tego samego materiału. Prosta uwaga, ale została mi na lata. „Jeżeli czegoś nie rozumiesz, coś ci się nie podoba to odrzuć materiał, bo widz ma tylko jedną szansę. Skoro ty, człowiek wprowadzony tego nie rozumiesz to tym bardziej nie zrozumie tego widz. Od razu to wywal”. Nauczyłem się od niego ważności materiału. Andrzej doskonale wiedział, co jest ważne, jakie powinny być proporcje. Miał ogromną wiedzę, interesował się wszystkim. Wtedy dziennikarze jeździli tramwajami. Andrzej kazał nam słuchać, o czym rozmawiają ludzie w tych tramwajach, żebyśmy wiedzieli, co ich interesuje. A te palanty, które napisały bzdurę o nim opluły nie tylko Andrzeja, ale również całą grupę ludzi w redakcji „Panoramy” obok niego.

Krzysztof Mroziewicz, publicysta „Polityki”Andrzej Turski był profesjonalistą w swoim fachu. Dobrze funkcjonował zarówno w radiu jak i w telewizji. Potrafił napisać depeszę, ale zapraszał komentatorów, którzy by komentowali depesze. W świecie nowoczesnych mediów Andrzej radził sobie bardzo dobrze. Współpracowałem z nim przy kultowej audycji „7 dni świat”, którą zabrał do grobu. Przeciwnicy programu mogą teraz odtrąbić sukces. Publikacja tego prawicowego portalu nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem. To był bydlęcy wyskok.
Tomasz Lis, redaktor naczelny „Newsweeka”Dziennikarz napisał na swoim blogu, że Andrzej Turski został jego szefem w 1999 roku. - Co pamiętam z tamtych czasów? Pamiętam, że nigdy, przenigdy, Andrzej nikomu nie dawał żadnych politycznych instrukcji, nie mówił co z czegoś ma wynikać, nie podsuwał point i wniosków. Zajmował się dziennikarstwem, warsztatem, tu miał do powiedzenia bardzo wiele - pisze Lis. Odniósł się również do tekstu portalu wSieci.pl, w którym sugerowano, że Turski był nietrzeźwy na wizji. Tomasz Lis uważa, że Andrzej Turski mógł zapoznać się z treścią artykułu zanim zapadł w śpiączkę. - Potem nie mógł już przeczytać tekstu jednego z panów bliźniaków, który zamiast przeprosić za obrzydliwe chamstwo, perorował, że nie da się wciągnąć w wymierzone w karnowski portal prowokacje, bo prowokatorzy do prowokacji wykorzystują chorobę Turskiego. Przepraszam za mocne słowo, ale takich przykładów żurnalistycznego zbydlęcenia ja w ciągu prawie ćwierćwiecza swej pracy w mediach nie widziałem - czytamy we wpisie.

Jacek Skorus, szef „Panoramy”Andrzej był ogromnym autorytetem dla wszystkich. Był szanowany i lubiany przez wszystkich w zespole, przez młodszych i starszych kolegów. Umiał się pochylić nad każdym, kto dopiero zaczynał, uczył się. Zawsze miał ciepłe słowo, radę. Wszyscy żyjemy w ogromnym pośpiechu, a Andrzej miał czas, żeby z każdym zamienić dwa zdania, zapytać, jak pomóc, doradzić. To jest rzadka umiejętność. Będziemy go wszyscy wspominać jako niezwykle ciepłego kolegę.











