Nowe logo, które ma reprezentować Polskę w komunikacji marketingowej, wywołuje wciąż skrajne emocje. Co prawda kreatywni i stratedzy reklamowi chwalą pomysł ujednolicenia wizerunku Polski w działaniach promocyjnych, jednak wykonanie projektu i jego ostateczny kształt wzbudził wiele kontrowersji wśród ekspertów pytanych przez Wirtualnemedia.pl (przeczytaj te komentarze).
Gorąca dyskusja wybuchła także na portalach społecznościowych. Zwolennicy i przeciwnicy nowego logo Polski w kształcie czerwonej sprężyny przerzucają się argumentami na potwierdzenie swoich racji. Podobnie jest w wypadku kolejnej grupy komentatorów pytanych przez Wirtualnemedia.pl.
##NEWS http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/internauci-wybieraja-sprezynowe-logo-do-promocji-polski ##
- Po pierwsze mam wrażenie wnoszenia nowego dania na nieposprzątany stół. Mamy obecnie olbrzymi chaos w identyfikacji wizualnej Polski i swoistą „logozę“ - od bałaganu na poziomie ministerstw i innych urzędów, przez województwa, miasta aż po symbole wykorzystywane komercyjnie i do różnego rodzaju akcji promujących polskość. Istnieje wiele opracowań które to porządkują, choć zdaję sobie sprawę że to olbrzymie przedsięwzięcie, które raczej przerasta podmioty zajmujące się tą akcją - uważa Michał Górecki, bloger, przedsiębiorca, właściciel koszulkowo.com i clouto.com. - Po drugie nie podoba mi się zupełne odcięcie od naszych symboli i nie trafia do mnie spolaryzowane podejście w stylu „przecież nie będziemy epatować godłem”. Jest wiele rozwiązań pośrednich, choćby flaga, doskonale pokazuje to branding Szwecji. Zaproponowany symbol jest symbolem i to trudno odczytywalnym. Nie sądzę, by ktoś bez legendy odkrył o co chodzi. I o ile nie krytykuję tego podejścia (wręcz przeciwnie jestem za minimalizmem w projektowaniu logotypów) to w tym momencie odczytuję to jako symbol zupełnie pozbawiony tożsamości. Może eksportowy, ale dlaczego tak kompletnie oderwany od naszej tożsamości? Nie mam problemu ze szwedzką flagą na pakowanym łososiu, dlaczego ktoś miałby mieć problem z polską flagą lub wariacją na jej temat na eksportowanym oscypku? - pyta Górecki.

Jego opinię podziela Rafał Krawczyk, przedsiębiorca i bloger od 15 lat związany z branżą interaktywną, graficzną i projektową. - Sądzę, że całe zamieszanie powstało z powodu źle przeprowadzonej akcji. Nie ustrzeżono się szkolnych błędów, co może oczywiście dziwić, gdyż odpowiedzialni za to są profesjonaliści. Oddolna inicjatywa w postaci pomysłu na „Logo dla Polski” zasługuje na pochwałę. Jednak egzekucja tego pomysłu woła o pomstę do nieba. Logo dla Polski? Tak. Sprężyna? Nie. Kojarzy się z uciskiem, a Polacy przez lata byli uciskani i żyli pod naciskiem. Energia ze sprężyny płynie dopiero, gdy się ją dociśnie. Czy autorom chodziło o dociskanie Polaków lub - bardziej kolokwialnie to ujmując - „dokręcanie śruby” Polakom? Polacy wystarczająco długo byli dociskani, by fundować im taki symbol. Filozofia, którą „na kolanie” dopisano do każdego z wariantów, o płynącej energii również jest chybiona. Zauważmy, że wybicie się (w powietrze) przy wykorzystaniu sprężyny po fazie wznoszenia następuje opadanie - opisuje.

Krawczyk nie ukrywa, że ma sporo zarzutów zarówno do organizatorów akcji mającej na celu wyłonienie nowego znaku dla Polski, jak i agencji zaangażowanych w cały proces. - Publicznie sprężyna została pokazana już w czerwcu br. (wtedy pojawiły się pierwsze spoty z tym logo i nie do końca angielskim sloganem). Zastanawiające jest, że wybrano znak, a pół roku później zrobiono „szum” przy pomocy konkursu na wybór „jednej z trzech sprężyn” - przypomina Krawczyk. - Najprawdopodobniej logo zostało już wybrane, a sonda „które logo wybierasz?” w przyszłości ma uciszyć malkontentów i być uniwersalną odpowiedzią, że sprężynka to przecież vox populi - dodaje.
Wywołany do tablicy Adam Jesionkiewicz, szef firmy Ifinity, która jest jednym z ambasadorów nowego logo, broni swojego stanowiska. - Rozmowa o tym, czy i komu ten znak się podoba, jest dyskusją zastępczą. Jako Ifinity, zdecydowaliśmy się zostać ambasadorem znaku „Polska. Spring into new” przede wszystkim dlatego, że twórcy tego znaku, w odróżnieniu od wcześniejszych nieudanych prób wprowadzenia marki krajowej, po raz pierwszy dali możliwość wykorzystywania znaku przez wszystkie podmioty, które wyrażą taką chęć. To właśnie dzięki tej decyzji znak ma szanse zaistnieć nie tylko w kilku oficjalnych kampaniach reklamowych, ale pojawić się na wielu komercyjnych produktach, w komunikacji prowadzonej przez niezależne podmioty takie jak fundacje i stowarzyszenia oraz być wykorzystywany przez pojedynczych ludzi - podkreśla Jesionkiewicz.

W podobnym duchu brzmi zamieszczona na Facebooku opinia Łukasza Misiukanisa, wiceszefa Isobar Polska, firmy zaangażowanej w projekt „sprężynowego” logo. - Na projekt zostały wydane prywatne pieniądze firm, które się w to zaangażowały. Nie chodzi tylko o logo, ale o całą strategię komunikacji i promocji Polski. Partnerzy zrzucili się na prawie 1 mln zł prywatnych środków, do stworzenia logotypów został wybrany jeden z najwybitniejszych specjalistów od brandingu z UK - Wally Olins. Gdyby ten projekt miał trafić do publicznych zasobów, już jest deklaracja, że zostanie przekazany Polsce bezpłatnie. Moim zdaniem problem jest z Polakami taki, że większość nie chce działać, nie ma w sobie inicjatywy, a jeżeli ktoś próbuje robić coś, co do tej pory było zaniedbane, to spotyka się z ogromem ataków i krytyki - podkreśla Misiukanis.

Na jeszcze inny aspekt sprawy, dotyczący uniwersalności logo w formie sprężyny zwraca uwagę Paweł Krzywda, członek zarządu Stowarzyszenia Twórców Grafiki Użytkowej, w komentarzu zamieszczonym na stronie STGU. - Nie dyskutujmy o przesłaniu znaku, choć wielu spośród z nas, którzy na serio chcą odczytać ten znak, zadaje sobie wiele pytań - podkreśla Krzywda. - Choćby jedno z brzegu, prozaiczne: jeśli prawdą jest stwierdzenie Bena Knappa z Saffron Brand Consultants, że w jednej z wersji znaku ukryty jest przekaz o trzech okrągłych rocznicach z najnowszej historii Polski (25 lat wolności, 15 lat członkostwa w NATO oraz 10 lat Polski w Unii Europejskiej), jaki to będzie miało sens po - dajmy na to - siedmiu czy dziewięciu latach od wdrożenia znaku? Mówimy wszak o znaku, który ma działać lata. Samo wdrożenie zajmie ich kilka. Najważniejszą w tej chwili dla nas kwestią jest pytanie, czy pomysł na logo dla Polski pojawia się we właściwym dla tej Polski czasie i czy jego pojawienie przyniesie więcej pożytku, czy też szkód. Czy jest sensowne tworzyć nowy znak dla Polski w sytuacji, gdy zupełnie nie jest rozwiązany problem wizerunku tejże? - pyta Krzywda.

Na kolejnych podstronach pełne komentarze o logo „Polska. Spring into new”
Michał Górecki, bloger, przedsiębiorca, właściciel koszulkowo.com i clouto.com
Mam problem z tą „sprężynką“ na kilku płaszczyznach. Po pierwsze mam wrażenie wnoszenia nowego dania na nieposprzątany stół. Mamy obecnie olbrzymi chaos w identyfikacji wizualnej Polski i swoistą „logozę“ - od bałaganu na poziomie ministerstw i innych urzędów, przez województwa, miasta aż po symbole wykorzystywane komercyjnie i do różnego rodzaju akcji promujących polskość. Istnieje wiele opracowań które to porządkują, choć zdaję sobie sprawę że to olbrzymie przedsięwzięcie, które raczej przerasta podmioty zajmujące się tą akcją.
Po drugie nie podoba mi się zupełne odcięcie od naszych symboli i nie trafia do mnie spolaryzowane podejście w stylu „przecież nie będziemy epatować godłem“. Jest wiele rozwiązań pośrednich, choćby flaga, doskonale pokazuje to branding Szwecji. Zaproponowany symbol jest symbolem i to trudno odczytywalnym. Nie sądzę, by ktoś bez legendy odkrył o co chodzi. I o ile nie krytykuję tego podejścia (wręcz przeciwnie jestem za minimalizmem w projektowaniu logotypów) to w tym momencie odczytuję to jako symbol zupełnie pozbawiony tożsamości. Może eksportowy, ale dlaczego tak kompletnie oderwany od naszej tożsamości? Nie mam problemu ze szwedzką flagą na pakowanym łososiu, dlaczego ktoś miałby mieć problem z polską flagą lub wariacją na jej temat na eksportowanym oscypku?

Po trzecie sam sposób wyłaniania tego logo doskonale opisał Bartek Gołębiewski pisząc o „prezencie od teściowej“. Tak właśnie jest. Trudno odmówić i trudno nie powiesić tego obrazu w salonie. Zdaję sobie sprawę, że stworzenie symbolu który byłby dobry, ładny i podobał się wszystkim jest niemożliwe, ale mam wrażenie, że bazowanie na naszej tożsamości, fladze, unowocześnionej heraldyce, czy innych elementach, pozwoliłoby większej liczbie Polaków utożsamiać się z tym znakiem.
I po czwarte wreszcie - zupełnie subiektywnie, ten symbol za bardzo przypomina mi logo Seata - patrząc na komentarze, chyba nie tylko mnie.
Adam Jesionkiewicz, szef Ifinity
Rozmowa o tym, czy i komu ten znak się podoba, jest dyskusją zastępczą. Jako Ifinity, zdecydowaliśmy się zostać ambasadorem znaku "Polska. Spring Into New" przede wszystkim dlatego, że twórcy tego znaku, w odróżnieniu od wcześniejszych nieudanych prób wprowadzenia marki krajowej, po raz pierwszy dali możliwość wykorzystywania znaku przez wszystkie podmioty, które wyrażą taką chęć. To właśnie dzięki tej decyzji, znak ma szanse zaistnieć nie tylko w kilku oficjalnych kampaniach reklamowych, ale pojawić się na wielu komercyjnych produktach, w komunikacji prowadzonej przez niezależne podmioty takie jak fundacje i stowarzyszenia oraz być wykorzystywany przez pojedynczych ludzi.

Zaryzykuję tezę, że siłą znaku jest nie tyle kreacja co potencjalny zasięg logotypu. W Ifinity, realizując usługi oparte o mikrolokalizację i beacony, obsługujemy klientów na całym świecie. Nasz hardware trafia na do Europy Zachodniej, na Bliski Wschód oraz do Ameryki Północnej. Podjęliśmy decyzję, że każdy z beaconów eksportowanych za granice będzie posiadał logotyp „Polska. Spring into new”. Takich firm jak nasza jest już na samym początku kilkadziesiąt. Trudno sobie wyobrazić lepszą promocję dla Polski.
Rafał Krawczyk, przedsiębiorca, freelancer, bloger, od 15 lat związany z branżą interaktywną, graficzną i projektową
Sądzę, że całe zamieszanie powstało z powodu źle przeprowadzonej akcji. Nie ustrzeżono się szkolnych błędów, co może oczywiście dziwić, gdyż odpowiedzialni za to są profesjonaliści. Oddolna inicjatywa w postaci pomysłu na „Logo dla Polski” zasługuje na pochwałę. Jednak egzekucja tego pomysłu woła o pomstę do nieba.

Logo dla Polski? Tak. Sprężyna? Nie. Kojarzy się z uciskiem, a Polacy przez lata byli uciskani i żyli pod naciskiem. Energia ze sprężyny płynie dopiero, gdy się ją dociśnie. Czy autorom chodziło o dociskanie Polaków lub - bardziej kolokwialnie to ujmując - „dokręcanie śruby” Polakom? Polacy wystarczająco długo byli dociskani, by fundować im taki symbol. Filozofia, którą „na kolanie” dopisano do każdego z wariantów, o płynącej energii również jest chybiona. Zauważmy, że wybicie się (w powietrze) przy wykorzystaniu sprężyny po fazie wznoszenia następuje opadanie.
Publicznie sprężyna została pokazana już w czerwcu br. (wtedy pojawiły się pierwsze spoty z tym logo i nie do końca angielskim sloganem). Zastanawiające jest, że wybrano znak, a pół roku później zrobiono „szum” przy pomocy konkursu na wybór „jednej z trzech sprężyn”. Najprawdopodobniej logo zostało już wybrane, a sonda „które logo wybierasz?” w przyszłości ma uciszyć malkontentów i być uniwersalną odpowiedzią, że sprężynka to przecież vox populi.

Negatywnie oceniam opinie ludzi będącymi ambasadorami znaku, czyli osób bezpośrednio zaangażowanych w akcję. Dodając do tego wypowiedzi pracowników agencji biorących udział w przedsięwzięciu, uprawiających w internecie szeptankę, jawi się obraz w postaci „Wy się nie znacie to się nie wypowiadajcie” lub, co gorsza, zdarzają się wypowiedzi „Zbierzcie się w grupę, zróbcie zrzutkę i stwórzcie swój znak”. Naturalnym jest, że obóz odpowiedzialny za ideę będzie bronić swojego pomysłu. Natomiast jeżeli mówimy o znaku, który ma służyć nam wszystkim to powinno unikać argumentów tworzących kolejne podziały.
Złe znaki charakteryzują się tym, że dorabia się do nich całą filozofię w postaci, czym dany znak ma być, oraz co on ma symbolizować. Sprężyna Olinsa jest kiepska i w niczym nie oddaje charakteru Polski i Polaków. Ktoś jednak uznał, że najlepiej nas samych będzie znać Brytyjczyk. Szkoda, że nikt z polskiej reprezentacji, która wyłożyła kasę na logo, nie miał na tyle jaj by powiedzieć: „Panie Olins, z całym szacunkiem do Pana dorobku, to „coś” jest słabe, ale dziękujemy, że zechciał Pan spróbować”. Założenie, że skoro guru to trzeba paść na kolana i brać „to co dają”, wzięło górę nad pragmatyzmem.

Pocieszający w całej tej sprawie jest fakt, że nawet, gdy logo oficjalnie wejdzie do obiegu - chociaż bardzo wierzę, że tak się nie stanie - to nikt do znaku zmuszany nie będzie i zawsze na swoim towarze eksportowym będzie mógł dumnie napisać: Made in Poland.
Łukasz Misiukanis, wiceszef Isobar Polska, jeden z ambasadorów projektu „Logo dla Polski”
Na projekt zostały wydane prywatne pieniądze firm, które się w to zaangażowały. Nie chodzi tylko o logo, ale o całą strategię komunikacji i promocji Polski. Partnerzy zrzucili się na prawie 1 mln zł prywatnych środków, do stworzenia logotypów został wybrany jeden z najwybitniejszych specjalistów od brandingu z UK - Wally Olins. Gdyby ten projekt miał trafić do publicznych zasobów, już jest deklaracja, że zostanie przekazany Polsce bezpłatnie.
Chciałbym przy moich polskich spółkach móc używać godła Polski i tym samym promować ten kraj, ale niestety prawo bardzo mocno reglamentuje ten temat.
Moim zdaniem problem jest z Polakami taki, że większość nie chce działać, nie ma w sobie inicjatywy, a jeżeli ktoś próbuje robić coś, co do tej pory było zaniedbane, to spotyka się z ogromem ataków i krytyki. Namawiam wszystkich tych, którzy tak chętnie potępiają ten projekt: Zrzućcie się na jakiś budżet (pewnie 100 osób po 10 tys. zł zupełnie wystarczy), weźcie sprawy w swoje ręce i ruszcie coś w sprawie promocji Polski (tylko ostrzegam, sporo czasu spędzicie na walce z hejterami). Pałeczka po Waszej stronie.
Jestem ciekaw ile krytycy logo dla Polski znają projektów, w których prywatne firmy zrzucają się kwotę 1 mln zł, po czym przekazują to za darmo do publicznego użytku? Bez żadnego komercyjnego celu, bez pobierania opłat licencyjnych itp.? Zupełnie za free?
Paweł Krzywda, członek zarządu Stowarzyszenia Twórców Grafiki Użytkowej
Czujemy respekt, przeglądając listę organizatorów, fundatorów, opiekunów oraz innych podmiotów, które zaangażowały się w ten projekt. Wrażenie robi także rozmach kampanii promocyjnej. Nie mniejszy respekt i szacunek czujemy wobec czcigodnego autora spornego znaku. Nie zmienia to jednak faktu, że jako stowarzyszenie, w statucie którego jest troska o przestrzeń publiczną, musimy zabrać w tej sprawie głos i mamy nadzieję, że będziecie postrzegać ten głos jako wyważony.
Można śmiało wyobrazić sobie, że są takie aspekty publicznego życia lub działalności biznesowej, do których nie przystaje godło narodowe, a które to aspekty mimo wszystko chcielibyśmy promować za granicą. Nie chcąc popaść w banał, spróbujmy na przykład wyobrazić sobie ergonomiczne i wykonane z najlepszych materiałów nocniki krajowej produkcji, odnoszące niebywały sukces poza granicami Polski i oznaczone... orłem białym.
Inną sprawą jest, że funkcjonuje już od dawna bardzo udany znak Teraz Polska autorstwa prof. Henryka Chylińskiego, którym - z pełnym szacunkiem dla autora, jak i znaku – można by śmiało wspomniane nocniki promować. Logotyp znaku może trochę się zestarzał, ale sygnet nadal pozostaje świetny. Czy w tym przypadku potrafimy utożsamić się ze sprężyną oraz czy ma ona tyle energii, ile miała na początku lat dziewięćdziesiątych wzbierająca fala znaku Teraz Polska - pozostawiamy osobistej ocenie.
Zostawmy też na razie kwestię formy. Czegoś, na co my, projektanci, jesteśmy szczególnie wyczuleni. Nie chcemy teraz oceniać formalnych aspektów znaku i wynikających z nich konotacji, które mogą być bardziej lub mniej trafione. Każdy z nas, który ma „to coś”, co pomaga mu realizować dobre projekty, będzie miał swoje zdanie na temat formy, jej trafności, nowoczesności etc.
Nie dyskutujmy też o przesłaniu znaku, choć wielu spośród z nas, którzy na serio chcą odczytać ten znak, zadaje sobie wiele pytań. Choćby jedno z brzegu, prozaiczne: jeśli prawdą jest stwierdzenie Bena Knappa z Saffron Brand Consultants, że w jednej z wersji znaku ukryty jest przekaz o trzech okrągłych rocznicach z najnowszej historii Polski (25 lat wolności, 15 lat członkostwa w NATO oraz 10 lat Polski w Unii Europejskiej), jaki to będzie miało sens po – dajmy na to – siedmiu czy dziewięciu latach od wdrożenia znaku? Mówimy wszak o znaku, który ma działać lata. Samo wdrożenie zajmie ich kilka.
Najważniejszą w tej chwili dla nas kwestią jest pytanie, czy pomysł na logo dla Polski pojawia się we właściwym dla tej Polski czasie i czy jego pojawienie przyniesie więcej pożytku, czy też szkód. Czy jest sensowne tworzyć nowy znak dla Polski w sytuacji, gdy zupełnie nie jest rozwiązany problem wizerunku tejże? Nie chcemy popadać w kolejny banał, przytaczając niemieckie czy duńskie przykłady, które wszyscy znamy. Na ich tle jednak jaskrawo widać, że mamy w Polsce problem z identyfikacją wizualną i związanym z nią wizerunkiem kraju. Wiele osób, dla których jakość przestrzeni publicznej jest ważna, ubolewa nad tym, ponieważ wizerunek kraju powinien być emanacją porządku, konsekwencji w działaniu i prozaicznego szacunku, zarówno do obywateli, jak i siebie samego.
Jaki jest stosunek Polski do samej siebie, doskonale obrazuje właśnie stan jej wizerunku. Powstaje pytanie, czy w takim stanie rzeczy pojawienie się nowego znaku ma sens. Czy znak ten nie stanie się listkiem figowym, który będzie przykrywał rzeczywiste problemy związane z wizerunkiem Polski? Jaki sens będzie mieć doklejanie sprężyny do znaku państwowych instytucji, skoro każda z nich ma inny znak, a nawet... inne godło. Czy sprężyna nie stanie się kolejnym „latawcem” lub „bocianem”? Mamy obawy, że tak, biorąc pod uwagę opór społeczny, który objawia się choćby naszą dyskusją i komentarzami. Dyskusją, która zapewne nabierze jeszcze tempa. Istnieje ryzyko, że znak, który nie zdobędzie społecznej akceptacji, stanie się kolejnym „latawcem”, który po latach odejdzie w niebyt.
Niepokoi również optymizm organizatorów, którzy twierdzą, że będą w stanie nakłonić organy państwowe do stosowania spójnego systemu identyfikacji. Temat jest nam bliski, ponieważ od wielu lat staramy się, w miarę naszych możliwości, wpływać na decydentów i uświadamiać im konieczność zbudowania spójnego wizerunku kraju. Udało nam się przekonać Kancelarię Prezydenta RP, że głowa państwa nie potrzebuje logo.
Nie dalej jak w zeszłym roku, w ramach Targów Wiedzy Graficznej w Warszawie, zorganizowaliśmy panel dyskusyjny pt. „Design narodowy” (Leszek Bielski, Andrzej Heidrich, Andrzej-Ludwik Włoszczyński, Aleksander Bąk - Jaki Znak Twój, dr Janusz Sibora, Piotr VaGla Waglowski, Tom Dorresteijn/Studio Dumbar). Zaprosiliśmy na niego przedstawicieli władz, Kancelarii Prezydenta itp. Jak zwykle porozmawialiśmy sobie we własnym projektowym gronie o doskonale znanych nam problemach, ponieważ... nie przyszedł nikt.
Czy jest to kwestia małej siły przebicia naszego Stowarzyszenia? Czy potęga firm i agencji stojących za projektem „Logo dla Polski” oraz czy związane z tym ogromne pieniądze będą mieć wystarczającą moc, aby projekt został dostrzeżony przez urzędników? Być może, jednak wydaje nam się, że przeszkodą w konstruktywnej dyskusji o wizerunku Polski jest w dużym stopniu urzędnicza mentalność, bojaźń przed podejmowaniem wiążących decyzji, absolutna nieznajomość rzeczy, w sprawie których urzędnicy państwowi podejmują decyzje oraz procedury utrudniające wdrażanie projektów, w których sporą rolę odgrywa element kreacji niemożliwej do ujęcia w urzędnicze przepisy. Przekonało się o tym podczas współpracy z instytucjami państwowymi wielu członków STGU, jak również autor tego tekstu.
Inna wątpliwość, którą mamy, dotyczy pytania: czy biznes, jakkolwiek potężny, powinien rościć sobie prawo do decydowania o wizerunku całego państwa, które jest przecież o wiele bardziej skomplikowaną strukturą o charakterze nie tylko ekonomicznym, ale również społecznym. Pośród kilkudziesięciu podmiotów uczestniczących w projekcie chyba tylko jeden ma związek z szeroko pojętą kulturą. Wiele osób podkreśla fakt, że znak kojarzy im się z logo firmy i czujemy, że coś jest „na rzeczy”. Symbol tak ważny dla całego kraju, a do tego aspiruje logo dla Polski, powinien być emanacją szerszej grupy społecznej i prawdopodobnie powinien być w jakiś sposób społecznie skonsultowany. Gdyby logo dla Polski było znakiem dla polskiej przedsiębiorczości, jako stowarzyszenie nie czulibyśmy się w prawie do poruszania kwestii zawartych w tym tekście. Każdy z nas mógłby jedynie subiektywnie ocenić formę.











