Piątkowy „Poranek Radia TOK FM” prowadzony przez Jacka Żakowskiego zaczął się od dwóch oświadczeń. Jako pierwsze prowadzący odczytał oświadczenie Tomasza Lisa, tłumaczące, dlaczego nie będzie pojawiał się „przez jakiś czas” w programie.
Lis stwierdził, że „zrobiło się nieznośnie gorąco” zarówno dosłownie, jak i w przenośni, a on od pięciu lat nie miał urlopu. - Tym razem postanowiłem zastosować się do kategorycznego zalecenie lekarzy i podreperować zdrowie. Zwalniam się więc na jakiś czas z wszelkiej aktywności zawodowej - poinformował były naczelny "Newsweeka".
Komentując to oświadczenie, Jacek Żakowski stwierdził, że redakcja TOK FM nie poczekała na nie, lecz sama we wtorek zawiesiła Lisa w obowiązkach komentatora. - Co jest w zasadzie zgodne z intencjami zarówno Tomka, jak i całej "trzódki" - dodał.

Żakowski: Lis nie był biurowym drapieżnikiem
Jacek Żakowski we własnym, znacznie dłuższym oświadczeniu, mówił m.in. o tym, że „zbyt długo żyje w Polsce”, by nie rozumieć, dlaczego tekst Wirtualnej Polski z ubiegłego piątku pojawił się na krótko przez wejściem do studia „trzódki”, sugerując, że autor – Szymon Jadczak – chciał wymóc na komentujących szybką, a co za tym idzie – być może niesprawiedliwą reakcję. - Celem było wymuszenie na nas komentowania go, bez możliwości spokojnej lektury i weryfikacji - stwierdził.
##NEWS https://www.wirtualnemedia.pl/tomasz-lis-wyrzucony-tok-fm-wieslaw-wladyka-niegrzeczne-pochopne,7169837631157889a ##
Przyznał też, że „robił risercz” w sprawie Tomasza Lisa i ustalił, iż ten „niewątpliwie nie zachowywał się wobec części podwładnych tak, jak powinien, i zapewne słusznie przestał być naczelnym". - Ale byli gorsi - dodał Żakowski zaznaczając, iż niepotwierdzone pogłoski i "groźnie brzmiące plotki" nie mogą być przyczyną jego śmierci cywilnej. Dziennikarzom z kolei zarzucił Żakowski "łamanie standardów, zbyt pochopne wyciąganie wniosków, fałszywą interpretację faktów, lekkomyślność i brak profesjonalizmu".

- Ale, mimo poważnych niepotwierdzonych zarzutów i groźnie brzmiących plotek, nie znamy publicznie udokumentowanych faktów, które by uzasadniały wyrok śmierci cywilnej. Opinie moich rozmówców z redakcji "Newsweeka" są krytyczne, ale zróżnicowane. W żadnym razie nie układają się w tak prosty akt oskarżenia, jaki opublikowała WP - zaznaczył Żakowski.
Część współpracowników Tomasza Lisa - jak stwierdził publicysta TOK FM - informowała go o tym, że jego zachowanie im nie odpowiada, w reakcji na co Lis "przepraszał i potem się nie mścił, co nie odpowiada obrazowi typowych biurowych drapieżników" - pointował prowadzący audycję. Dodał też, iż w "Newsweeku" nie było masowych odejść dziennikarzy, pomimo tego, że od czterech lata zgłaszane miały być nieprawidłowości. - To nikogo nie zwalnia z odpowiedzialności, pokazuje tylko, że tekst Wirtualnej Polski zamazuje prawdziwy obraz - podsumował Żakowski.

Żakowski wspomniał też, że Tomasz Lis jest jednym z wybitnych dziennikarzy, autorem programów „na które czekały setki tysięcy” i ważnych książek, a na spotkania z nim przychodziły tłumy. Wywodził też genezę zachowań byłego naczelnego „Newsweeka” z czasów PRL-u i wczesnych lat 90-tych, gdy dziennikarze mieli skłonność „do zachowań ryzykownych”, by rozładować – jak twierdził – napięcie. Dodał, że „u wybitnie utalentowanych ludzi występuje czasami brak empatii”.
"Lincz jest gorszy niż mobbing"
Na koniec Jacek Żakowski stwierdził, iż „po Warszawie chodzą różne plotki” o tym, co jeszcze może wypłynąć w „sprawie Lisa” i że nie wyklucza, że gdy pojawi się coś kompromitującego (i zostanie potwierdzone), Tomasz Lis nie będzie już komentatorem w jego programie.
- Wiemy tylko, że część dziennikarzy czuła się źle i zapewne była przez niego źle traktowana. To się odnosi do jego funkcji menedżerskiej. Ale w akcie oskarżenia z natury nie ma miejsca na wyjaśnienia, kto był źle traktowany, bo kiepsko pracował, i jakie były osobiste relacje szefa z pracownikami, którzy w pewnym momencie źle się poczuli w redakcji - zauważył Żakowski.

##NEWS https://www.wirtualnemedia.pl/tomasz-lis-mobbing-zarzuty-wizerunkowe-obciazenie-zwolnienie-newsweek-polska,7169838983276673a ##
- Lincz jest gorszy niż mobbing, a w sprawie Tomasza Lisa czuję zapach medialnego linczu, do którego nie chcę się przyłączyć - podkreślił.
- Jacek Żakowski traci szansę, żeby wyjść z twarzą z kryzysu wokół Lisa - skomentował na Twitterze Szymon Jadczak, autor tekstu w Wirtualnej Polsce o zachowaniach Lisa w redakcji "Newsweeka".

- Życzę Tomkowi, żeby uwolnił się od tych gorączek, od gorąca - mówił po 8:20 Wiesław Władyka. - Mam nadzieję, ze sprawa będzie wyjaśnia na i że jest szansa, że Tomek wróci do nas - dodał.
Dziennikarze z Agory polemizują z Żakowskim
Ze stwierdzaniami Jacka Żakowskiego nie zgodziło się wielu dziennikarzy, także tych związanych z Agorą. - "Lincz jest gorszy od mobbingu"? Przepraszam, ale chce mi się wymiotować - stwierdził na Twitterze Łukasz Kijek, szef serwisów informacyjnych w Gazeta.pl.
- Święta racja. A najlepszym dowodem jest głośny list dziennikarzy "Newsweeka" i całego RASP-u w obronie linczowanego - ironizował Jacek Gądek z Gazeta.pl. - Ważniejszy jest wątek o standardach pracy, który normalizuje toksyczne zachowania liderów. "Kiedyś dziennikarz miał przeklinać, pić, palić i podrywać. To było logo naszej niezależności". Jeszcze będziemy do tego wracać nie tylko w branży - skomentował Rafał Madajczak, nowy redaktor naczelny Gazeta.pl.

Natomiast dziennikarz TOK FM Michał Janczura nagrał dłuższą wypowiedź, w której zwrócił uwagę, że osoby mobbingowane przeżywają traumę nie tylko w pracy, natomiast prawie wszystkie z tych, które decydują się skierować sprawę do sądu, przegrywają. Ponadto Państwowa Inspekcja Pracy nie ma narzędzi prawnych, żeby zajmować się przypadkami mobbingu, tylko sprawdzać, czy w firmach są procedury antymobbingowe.
Janczura, którzy przygotował niedawno serię reportaży radiowych „Folwark” o złym traktowaniu pracowników urzędu miejskiego w Kaliszu Pomorskim, zaznaczył, że swojego stanowiska nie uzgadniał z redakcją TOK FM.
W "Newsweeku" działa Państwowa Inspekcja Pracy
W zeszły piątek Wirtualna Polska zamieściła tekst z wypowiedziami byłych podwładnych Lisa, którzy mówili o zachowaniach mogących uchodzić za mobbing. Były szef „Newsweeka”, który pojawił się w studiu TOK FM, na gorąco przyznał, że nie miał okazji przeczytać artykułu na swój temat w całości, bo opublikowano go wtedy, gdy "wychodził z domu do radia".
- To zestaw półprawd, ćwierćprawd, rozdmuchanych, poprzekręcanych, opartych na zeznaniach dwóch osób, które według mnie zasadnie usunąłem z redakcji. Dziś zrobiłbym to samo. Nie chcę tego zbyt ekstensywnie komentować, bo nadmierne komentowanie bzdur tylko je nobilituje – skomentował. Pozostali komentatorzy - Wiesław Władyka i Tomasz Wołek – nie zajęli żadnego stanowiska w tej kwestii.











