Rodolphe Bart podzielił się procesem rekrutacyjnym na swoim LinkedInie, gdzie szczegółowo opisał nietypową alternatywę dla klasycznego CV:
"Oto, jak moje wnętrzności dotarły tego lata z Brukseli do GUT [tłum. "jelito" - red.] w Amsterdamie. Wyzwanie: Jak mogę przebić się przez niekończący się stos portfolio? Pomysł: Wystawiłem kreatywny przeszczep narządów. Egzekucja: Przyjaciel przebrany za chirurga przyniósł medyczną lodówkę z prawdziwymi wnętrznościami... oraz prośbę o rozmowę kwalifikacyjną" – napisał.

Barth, oczekując na rozmowę rekrutacyjną poprosił swojego przyjaciela, żeby ten przebrał się za chirurga i dostarczył do agencji chłodziarkę medyczną z napisem: "Kreatywny narząd dla agencji GUT". Przesyłka zawierała także kartkę z napisem: "Moje wnętrzności są już na Twoim biurku. Czy mam przynieść resztę ciała na rozmowę kwalifikacyjną?".

W chłodziarce znajdowały się jelita wieprzowe. Póki co na zdjęciu profilowym Bartha widnieje napis "Open to work", więc na ten moment nie dostał upragnionej pracy.
Eksperci o nietypowej alternatywie dla CV
Czy nietypowa alternatywa dla CV przyjęłaby się na naszym podwórku?
– Pomysł zdecydowanie przykuwający uwagę i wyróżniający się na tle standardowych aplikacji. Z czystej ciekawości chętnie zaprosiłabym taką osobę na rozmowę rekrutacyjną, żeby sprawdzić, co jeszcze kryje się za tak nieszablonową formą autoprezentacji – mówi dla Wirtualnemedia.pl Ilona Wilk, założycielka agencji kreatywnej WilkPR.
- Natomiast samo zatrudnienie zależałoby już od jego realnych kompetencji, doświadczenia i dopasowania do konkretnego stanowiska – bo kreatywność to ogromny atut, ale musi iść w parze z umiejętnościami potrzebnymi w danej roli - dodaje.

Paweł Wrzeszczyński, head of client service and business development w studiu filmowym KeyStory, przyznaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że dla agencji reklamowych pomysłowość bywa walutą i taka oryginalna przesyłka na pewno przyciągnęła uwagę.
– Z mojego punktu widzenia to jednak przesunięcie granicy wykorzystania szoku. Bałbym się sytuacji, w których takie pomysły trafiłyby do moich klientów. To mógłby być jeden z tych odważnych konceptów, o których się mówi, ale są ryzykowne dla marek. Często nie przynoszą realnego zysku, a czasem wręcz odstraszają klientów od marki. Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że rekrutacja dotyczyła agencji GUT, która już samą nazwą i opisem "about" puszcza oko do odbiorcy. W takim kontekście nie wykluczam, że pomysł może się tam spodobać – precyzuje.











