SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Komisja Prawna PE poparła dyrektywę o podatku od linków i filtrowaniu treści. „Nowe przepisy będą skrajnie destruktywne”

Komisja Prawna Parlamentu Europejskiego w głosowaniu przyjęła do dalszych prac projekt dyrektywy ws. praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Największe kontrowersje wzbudza art. 11 i art.13 o tzw. podatku od linków i obowiązku filtrowania treści. Europosłowie byli na tak, przeciwni są natomiast agregatorzy treści oraz organizacje pozarządowe. - Projekt jest w interesie dużych korporacji, a w oczywisty sposób wbrew interesowi społecznemu - ocenia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl prof. Dariusz Jemielniak z Akademii Leona Koźmińskiego.

fot. Shutterstock.comfot. Shutterstock.com

Ustalenie nowej formy prawa autorskiego było konieczne, aby mogło znaleźć swoje zastosowanie w cyfrowej erze mediów. Dojście do porozumienia co do ostatecznej wersji przepisów okazało się jednak trudne - szczególnie, że choć Komisja Prawna PE dyrektywę przegłosowała, to ma ona wielu przeciwników.

W czasie środowego głosowania Komisji Prawnej za zagłosowało 14 członków, przeciw - 9, a dwie osoby się wstrzymały. Tym samym zdecydowano o rozpoczęciu dalszych prac: projekt zostanie skierowany do Parlamentu Europejskiego i na głosowanie plenarne - wtedy rozstrzygnie się, czy projekt zostanie ostatecznie przyjęty.

- To dopiero pewien etap w dość zawiłej procedurze legislacyjnej, która opiera się w Unii o propozycję wstępną Komisji Europejskiej (to już za nami), a następnie o stanowisko (z ewentualnymi poprawkami do tej propozycji) ze strony Parlamentu Europejskeigo (to aktualny etap) oraz ich zaakceptowanie lub ich zmianę na poziomie Rady UE - czyli państw członkowskich, gdzie występują ministrowie i głosują większościowo - wyjaśnia w rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl prof. Robert Grzeszczak z Katedry Prawa Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. - Jednak radykalnych zmian w stosunku do tego co zostało już w komisji PE przegłosowane spodziewać się nie należy. Dyrektywa przyjmie zapewne taki lub bardzo zbliżony kształt po wszystkich głosowaniach w PE i Radzie - przewiduje.

„Nie” dla podatku od linków i obowiązku filtrowania sieci

W Polsce przeciwko regulacjom w obecnym kształcie opowiadało się m.in. Centrum Cyfrowe Projekt Polska, ZIPSEE czy Fundacja „Panoptykon”.

Przeciwna była także branża cyfrowa krajów Grupy V4. Krytykowała ona m.in. art. 11 projektu dyrektywy, który wprowadza dodatkowe prawo pokrewne dla wydawców oraz licencjonowanie treści za pomocą tzw. podatku od linków. Zmienia to zupełnie model biznesowy większości agregatorów treści i aplikacji informacyjnych. To może oznaczać „internetową śmierć” dla takich portali jak Wykop.pl czy stron z memami. Zdaniem V4 takie rozwiązanie negatywnie odbije się na średnich i mniejszych wydawcach, a internautom w dużej mierze zablokuje dostęp do informacji i wiedzy, którą czerpią z sieci.

Jeśli chodzi o art. 13 o obowiązku filtrowania treści, zakłada on odpowiedzialność prawną dostawców usług internetowych za treści zamieszczane przez ich użytkowników. Chodzi o tworzenie i udostępnianie treści online przez internautów na platformach i w praktyce powstrzymanie ich od naruszeń prawa autorskiego poprzez filtrowanie materiałów udostępnianych przez nich na przykład w komentarzach. Natomiast według ekspertów zasadniczo oznacza to, że tylko olbrzymie platformy będą miały zasoby umożliwiające wprowadzenie mechanizmów, które faktycznie będą potrafiły kontrolować komentowane lub udostępniane przez internautów treści.

Raegan MacDonald, starszy kierownik ds. polityki i dyrektor generalny ds. UE w Mozilli ocenia art. 13 dyrektywy jako „zagrożenie dla zdrowego i otwartego internetu, ponieważ rozumienie tego przepisu jest bardzo szerokie”.

Według niego, w artykule nie chodzi jedynie o treści audio czy wideo, ale na przykład również o kody czy – co wydaje się dla polskich użytkowników szczególnie istotne – memy. Podsumowując: wszystkie treści, które mogą być chronione prawem autorskim, a które nie powinny być rozpowszechniane ze względu na ryzyko objęcia ich prawem autorskim. To znaczy również, że jeżeli przykładowo internauta umieści tekst piosenki w komentarzu, właściciel platformy będzie musiał usunąć wpis, jeszcze przed jego opublikowaniem.

Według dyrektora generalnego ds. UE w Mozilli, platformy będą musiały stworzyć skomplikowane filtry (przez niektórych nazywane„maszynami cenzorskimi”), ponieważ to będzie jedyny sposób, aby wykryć wszystkie przypadki naruszenia praw autorskich.

Według niego nawet Content ID – platforma odpowiedzialna za automatyczne filtrowanie treści w YouTube nie spełnia takich wymogów, mimo że jako narzędzie była udoskonalana. Dodaje także, że art. 11 został stworzony po to, by pomóc wydawcom w walce z agregatorami wiadomości, takimi jak Google czy Facebook, zmuszając ich do płacenia wydawcom za udostępniane na ich platformach treści. MacDonald jest zaskoczony podejściem UE biorąc pod uwagę, że podobne regulacje nie sprawdziły się już w takich krajach jak Niemcy czy Hiszpania.

Fundacja Mozilla aktywnie sprzeciwia się projektowi wprowadzenia zmian w prawie autorskim w kształcie, który został obecnie przegłosowany. W kwietniu br. na specjalnej stronie internetowej wzywała internautów do aktywnego nacisku na europarlamentarzystów, by w zakończonym w środę głosowaniu nad nowymi przepisami opowiedzieli się przeciwko wprowadzeniu artykułów 11 i 13.

Zdania na temat dyrektywy są podzielone

Przeciwniczką przyjęcia dyrektywy jest m.in.Julia Reda (Partia Piratów, Greens-EFA), która na Twitterze zapowiedziała, że nie podda się w walce o odrzucenie przepisów w tym kształcie, przypominając, że po tym jak kontrowersyjne ACTA w 2012 roku miało wejść w życie, w proteście przeciwko „cenzurze internetu” na ulice wyszły tysiące ludzi.

Zagorzałym zwolennikiem propozycji UE jest natomiast m.in. europoseł Axel Voss, sprawozdawca Parlamentu Europejskiego ds. dyrektywy w sprawie praw autorskich. Jak sam mówił, wierzy w to, że reforma przyniesie wiele korzyści zarówno wydawcom, jak i obywatelom. Według niego krytyka m.in. artykułu 13 nie uwzględnia zmian, jakie zostały zaproponowane w toku prac, przykładowo jeśli chodzi o definicję platform. Podkreśla, że przepisy nie dotkną zatem takich podmiotów jak eBay, Wikipedia, Dropbox czy Tinder.

Różnice zdań co do kształtu artykułów 11 i 13 zaznaczały się w toku prac nad nimi także wśród polskich europarlamentarzystów. Jednym z przeciwników nowej regulacji dotyczącej praw wydawców jest Lidia Geringer de Oedenberg z SLD, która zgłosiła poprawkę mającą usunąć wspomniany punkt 11 opracowywanego prawa autorskiego. Europarlamentarzystka stanęła na stanowisku, że obecne rozwiązania w zakresie praw autorskich są wystarczające i zastosowane w odpowiedni sposób przez wydawców powinny im zapewnić ochronę interesów na odpowiednim poziomie.

Inaczej w rozmowie z Wirtualnemedia.pl nowe przepisy widział w grudniu ub.r. Bogdan Wenta, europoseł Grupy Europejskiej Partii Ludowej. - Uważam, że nowe regulacje w zakresie prawa autorskiego są potrzebne. W wyniku rozwoju technologii cyfrowych zwiększyła się rola internetu jako głównego rynku rozpowszechniania i dostępu do treści chronionych prawem autorskim – ocenił wówczas Bogdan Wenta. - W tych nowych warunkach uprawnieni, którzy chcą udzielić licencji na korzystanie ze swoich praw i otrzymywać wynagrodzenie z tytułu rozpowszechniania swoich utworów w internecie, napotykają trudności. To stawia pod znakiem zapytania rozwój twórczości i produkcję kreatywnych treści w Europie. Uważam, że niezwykle ważnym jest, by dziennikarze, wydawcy i autorzy otrzymywali sprawiedliwe wynagrodzenie za swoją pracę.

Za wprowadzeniem nowego prawa autorskiego zawierającego kontrowersyjne punkty 11 i 13 opowiadali się także niektórzy polscy wydawcy. Aby przechylić szalę na swoją korzyść grupa przedstawicieli polskich mediów pod koniec ub.r. odwiedziła Brukselę chcąc przekonać europosłów do tego, że artykuł 11 planowanej dyrektywy jest kluczowy dla zachowania szans wydawców w relacjach z największymi graczami internetowymi.

W delegacji polskich wydawców znalazł się m.in. Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, który w rozmowie z Wirtualnemedia.pl prezentował zdecydowane stanowisko w sprawie praw pokrewnych.

- Jako wydawcy domagamy się dla siebie praw pokrewnych, które posiadają producenci muzyczni i filmowcy - przypominał Bogusław Chrabota. - Bez praw pokrewnych dla wydawców ci nie są w stanie mieć przed sądami dostatecznego tytułu do domagania się od złodziei treści zapłaty. Prawa autorskie twórców to za mało. Nie chodzi nam o żaden podatek od linków (kłamliwie jesteśmy o to oskarżani). Prawa pokrewne dla wydawców dadzą im możliwość domagania się pieniędzy za użycie treści na zasadzie: content jest powszechnie dostępny, ale płatny. Bez tego prawa internet wydrenuje tradycyjne wydawnictwa prasowe i doprowadzi do ich upadku. Pamiętajmy, że głównymi graczami na tym polu są Google i Facebook. Czy one będą tworzyły treści takie jak Rzepa, DGP, Wyborcza, czy GPC? Szczerze wątpię - oceniał Chrabota.

PE: dyrektywa w celu sprostania wyzwaniom internetu

Biuro prasowe Parlamentu Europejskiego w stanowisku przekazanym portalowi Wirtualnemedia.pl broni proponowanych zapisów. Jego zdaniem proponowane regulacje bowiem mają zapewniać „uczciwą płacę za pracę wykonaną przez przemysł kreatywny i wydawców”.

Po głosowaniu Axel Voss stwierdził: „Głosowanie to jest pierwszym krokiem do wszczęcia parlamentarnej procedury o przyjęciu praw autorskich w celu sprostania wyzwaniom internetu. Ostatnie regulacje, dotyczące praw autorskich w społeczeństwie informacyjnym sięgają 17 lat wstecz, a dzisiejszy internet jest zasadniczo inny niż ten z 2001 roku”.

- Stanowisko komisji ma na celu zapewnienie, że powszechnie uznawane i przestrzegane zasady dotyczące praw autorskich mają zastosowanie również do świata online. Świat, który z pewnością musi pozostać obrońcą wolności słowa, ale w którym powinno również znaleźć odzwierciedlenie nasze społeczeństwo oparte na zasadach - czytamy w stanowisku przesłanym Wirtualnemedia.pl.

Według Parlamentu Europejskiego wiele poprawek komisji ma na celu zapewnienie, że „artyści, w szczególności muzycy i wydawcy wiadomości, nie są pozbawieni uczciwego wynagrodzenia za swoją pracę, poprzez dzielenie się nią z platformami i agregatorami treści”.

Komisja precyzuje również, że przesyłanie treści do encyklopedii internetowych, które wykorzystują je w niekomercyjny sposób, takich jak Wikipedia lub do platform oprogramowania open source typu GitHub będzie automatycznie wykluczone z wymogu przestrzegania zasad prawa autorskiego.

Przepisy mają także wzmocnić prawa negocjacyjne autorów i wykonawców, umożliwiając im „dochodzenie" dodatkowego wynagrodzenia od strony, która wykorzystuje prawa twórcy, kiedy pierwotnie ustalone wynagrodzenie jest "nieproporcjonalnie" niskie w porównaniu do korzyści wynikających z eksploatacji utworu.

W tekście stwierdza się również, że korzyści powinny obejmować także "dochody pośrednie". Przepisy zakładają także, że autorzy i wykonawcy mają prawo do odwołania lub zakończenia wyłączności licencji na eksploatację ich pracy, jeżeli strona posiadająca prawa do eksploatacji nie korzysta z tego prawa.

W tekście omówiono również wyjątki od ogólnych zasad dotyczących praw autorskich, dotyczących wyszukiwania tekstu i danych, ilustracji wykorzystywanych w edukacji oraz przez instytucje dziedzictwa kulturowego, takich jak muzea i biblioteki.

Decyzja o rozpoczęciu negocjacji ma zostać ogłoszona na otwarciu lipcowej sesji plenarnej (planowanej na 2 lipca br.). Europosłowie mogą zakwestionować tę decyzję.

Wbrew interesowi społecznemu

Suchej nitki na przepisach przegłosowanych w środę przez Komisję Prawną PE nie zostawia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl prof. Dariusz Jemielniak, ekspert w dziedzinie zarządzania w społeczeństwie sieciowym z Akademii Leona Koźmińskiego.

- Nowa regulacja, jeśli wejdzie w życie, będzie miała skrajnie destruktywny charakter – nie ma wątpliwości Dariusz Jemielniak. - Jest w interesie dużych korporacji, a w oczywisty sposób wbrew interesowi społecznemu. Zakazuje też powszechnie przyjętych zachowań niekomercyjnych, jak na przykład dzielenie się memami. Chociaż obecny kształt zapisów wyklucza serwisy non-profit, takie jak Wikipedia, to także i one mogą odczuć negatywne skutki tego fatalnego rozwiązania. Obowiązek wprowadzania filtrowania treści uderzy też w małych wydawców. Rzadko zdarza się, aby regulacje miały tak jednostronny i szkodliwy charakter. W dodatku realne korzyści finansowe dla korporacji są wątpliwe, gdyż wrzucenie klipu z filmu czy przeróbki teledysku nie przynosi istotnych korzyści majątkowych, ale ma silnie prospołeczny charakter kulturotwórczy - podkreśla Jemielniak.

Dołącz do dyskusji: Komisja Prawna PE poparła dyrektywę o podatku od linków i filtrowaniu treści. „Nowe przepisy będą skrajnie destruktywne”

18 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
aZaliż
Do pana łeksperta - dzielenie się memami NIE JEST powszechną praktyką niekomercyjną - najczęściej jest powszechnym naruszaniem praw autorskich, tak osobistych jak i majątkowych, do wykorzystanej w memie fotografii czy grafiki. Autor nic z tego nie ma, bo twócy memów nawet nie poczynią wysiłku, by zdjęcia prawidłowo podpisać.

Może jednak dobrze się stało, że rozpowszechnianie memów będzie trudniejsze?

odpowiedź
User
Nareszcie koniec cda
Koniec udawania greka, sciemy że strefa niby premium gdzie średni czas wizyty jest 2 minuty, koniec z szerzacym się procederem złodziejstwa i zarabiania na nie swoim pod pozorem wolności i demokracji.
odpowiedź
User
To ino ja
Boże co ten PiS wyrabia, chce wprowadzić cenzurę! Musimy tak jak rok temu wszyscy wielką kupą wyjść na ulicę i zaprotestować przeciw łamaniu przez PiS demokracji.
odpowiedź