Podczas dyskusji "Reforma mediów publicznych" na konwencji programowej PiS Jacek Kurski zwrócił uwagę na to, jakie konsekwencje wywołały zmiany w mediach publicznych przeprowadzone na przełomie 2023 i 2024 roku.
– To, że powstała Republika w takiej gigantycznej skali. Republika, która jest dzisiaj liderem telewizji informacyjnych, a czasem bywa i w ogóle numerem jeden ze wszystkich stacji. To, że wPolsce24 jest na trzecim miejscu na podium telewizji informacyjnych, z budżetem stanowiącym jedną czterdziestą może TVP Info czy Polsat News. I wygrywa z Polsat News i TVP Info – wyliczył.
– To, że powstał Kanał Zero, 2,12 mln subskrybentów, który de facto przez dużą część tego okresu po wejściu siłowym (do Telewizji Polskiej – przyp.) stanowił coś w rodzaju telewizji publicznej. To właśnie tam odbywały się debaty na przykład o ratowaniu CPK, o obronie polskich szans rozwojowych – dodał.

Zdaniem Kurskiego dzięki temu w obszarze stacji informacyjnych panuje obecnie pluralizm. Inaczej niż w 2015 roku, kiedy "telewizja publiczna była dopełnieniem monopolu informacyjnego TVN-u i Polsat-u i miała być de facto powieleniem tego wzoru".
– To się udało przełamać i wtedy Telewizja Polska, w latach 2016-2022 (Kurski od stycznia 2016 do września 2022 roku był prezesem TVP – przyp.) stała się de facto budowcą i konstytutywnym czynnikiem pluralizmu. Polacy mieli wybór – podkreślił.
– Ten wybór i wolność wyboru Polaków została zabrana 20 grudnia 2023 roku. Ale okazało się, że Polacy sobie tego nie dali odebrać i mamy dzisiaj nową sytuację – zaznaczył Kurski.

Kurski: pieniądze na misję publiczną także dla mediów prywatnych
Zdaniem Jacka Kurskiego po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość "oczywiście media publiczne muszą być odbudowane, ale nie mogą być ślepe na to, że istnieją teraz już realni gracze rynkowi, którzy odpowiadają na realne zapotrzebowanie publiczne".
Były szef TVP sądzi, że należy wrócić do wysuniętej przez PiS przed dekadą koncepcji funduszu misji publicznej. – To znaczy, żeby istniał fundusz, który będzie stosował coś w rodzaju misji rozproszonej. Żeby były gremia demokratycznie legitymizowane, które będą dokonywały alokacji zasobów środków publicznych na realizację misji pomiędzy różne podmioty prywatne i publiczne – zaproponował Kurski.
– I to byłby rynek, który nie szedłby za podmiotem (czyli abonament czy rodzaj dotacji), tylko szedłby za treściami. Żeby nie wylewać dzisiaj dziecka z kąpielą. Żeby nie było pomysłu takiego, że skoro Prawo i Sprawiedliwość wraca do władzy, to już przekierujemy wajchę na media publiczne i znowu Republika, czy wPolsce24 i inne obywatelskie zrywy, można powiedzieć wolnościowe, dziennikarskie nagle zostają na lodzie – dodał.

– Zróbmy równy rynek, równych szans, konkurencji w dostępie do tego pieniądza publicznego – zaapelował Jacek Kurski. – Moim zdaniem wtedy utrzymamy to, co dobrego się stało, jednocześnie z tym imperatywem, żeby państwo wspierały oczywiście media publiczne – zaznaczył.
Podkreślił, że media publiczne "oczywiście muszą istnieć i są warunkiem odbudowy i bastionu polskiej narracji i polskiej racji stanu, ale z uwzględnieniem tego społeczeństwa obywatelskiego, które powstało po wejściu siłowym rympałków do telewizji".
Szefowa SDP: za rządów PiS byliśmy jak pariasi
Jolanta Hajdasz, prezes zarządu głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, przypomniała, że Telewizja Republika na przełomie 2023 i 2024 roku mogła przejąć widzów dawnego TVP Info, ponieważ była rozwijana wcześniej, chociaż za rządów PiS nie wiodło jej się najlepiej.

– Tam grosze ludzie zarabiali, bo taran na rynku, jakim były media publiczne, wysysał z rynku dziennikarzy, producentów, płacąc zupełnie inne środki. I po prostu spowodował to, że te media – mówię o prywatnych mediach konserwatywnych czy prawicowych – w ogóle się nie rozwijały tak, jak mogły się w tych ośmiu latach rozwinąć – stwierdziła.
Zaznaczyła, że był to trudny okres także dla SDP. – Mogę to pokazać i udowodnić, że to, co w odbiorze powszechnym uważane jest za eldorado – nie. Myśmy byli jak pariasi przy tym właśnie, co te wielkie koncerny medialne, jak media publiczne, które po prostu dysponowały zupełnie innymi środkami – opisała.
Zauważyła, że fundusz misji publicznej jest bardzo ciekawy do rozważenia, a w Europie podobne rozwiązanie funkcjonuje w Holandii. – Generalnie jest to fundusz, do którego dostęp mają wszyscy: i konserwatywni, i liberalni. I podobno jest tak dobrze, że lepiej być nie może. No tylko oczywiście w teorii. W praktyce mamy to samo. I tak ten system zabija po prostu pluralizm – przyznała.

Były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Witold Kołodziejski ocenił, że zagrożeniem dla pluralizmu mediów może być wdrożenie unijnego Aktu o usługach Cyfrowych (DSA) do polskiego systemu prawnego.
Przypomniał, że pod koniec 2023 roku, zaraz po wyłączeniu emisji dawnego TVP Info, wiele osób zaczęło oglądać TV Republika na YouTubie. – Dzisiaj gdyby była sytuacja taka jak przy przenosinach TVP do Republiki (przenosinach dużej części widzów – przyp.), to czy ktoś by zagwarantował, że dzisiejszy prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej nie znalazłby podstawy do tego, żeby zablokować taki kanał na YouTubie ze względu na propagowanie mowy nienawiści na przykład? To nie są niewyobrażalne scenariusze, to w tej chwili się zaczyna realizować, więc na to trzeba zwrócić uwagę – stwierdził.

Były szef KRRiT: media publiczne jako fundacje
Według Witolda Kołodziejskiego w przypadku mediów publicznych należy wrócić do pomysłu, żeby zmienić ich status prawny ze spółek Skarbu Państwa, których działalność reguluje przede wszystkim Ustawa o radiofonii i telewizji, na fundacje pożytku publicznego. Jako przykład wskazał Ossolineum.
Jego zdaniem warto zastanowić się, czy z działalności misyjnej mediów nie należy oddzielić obszaru informacyjnego, który jest najbardziej narażony na ingerencje polityczne. – To znaczy, żeby zostawić radio, telewizję, te rzeczy, które produkują z kultury, ze sportu, z widowisk, żeby rządziły się trochę jakby w innym gronie – dodał.
– My na tym spotkaniu mówimy o mediach publicznych: 19 spółek, tysiące godzin programu. A mówimy tylko i wyłącznie o informacji – zauważył.

Nie zgodziła się z nim Dorota Kania, która za rządów PiS prowadziła programy w Polskim Radiu i TVP Info, a po przejęciu Polska Press przez Orlen została członkinią zarządu wydawnictwa. – Ja się będę jednak upierała przy tym, że to nie może być żadna fundacja. Dlatego że media publiczne muszą być wpisane w strategię bezpieczeństwa narodowego – powiedziała.
Kania chce Narodowego Holdingu Mediów Publicznych
Według Doroty Kani w Polsce powinien powstać Narodowy Holding Mediów Publicznych, obejmujący Telewizję Polską, Polskie Radio i Polską Agencję Prasową. Wymieniając PAP, Kania omyłkowo zaczęła mówić "Prawo i Sprawiedliwość", co wielu komentujących w mediach społecznościowych uznało za symbol tego, jak za rządów PiS politycy ingerowali w media publiczne. Kania tłumaczyła się, że myślała o 10. rocznicy przejęcia władzy przez PiS.

Publicystka uważa, że nadzór właścicielski nad skupionymi w holdingu mediami publicznymi powinna sprawować Rada Mediów Narodowych. Natomiast kompetencje Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji mają dotyczyć obszaru regulacji i "budowania pluralizmu".
Kania zaznaczyła, że w mediach publicznych musi funkcjonować "element kontroli społecznej". – Myślałam, że warto by było poszerzyć radę programową (taką radę ma każdy nadawca publiczny – przyp.), być może z inną nazwą. I doprosić stowarzyszenia dziennikarskie, przedstawicieli Kościoła i Instytutu Pamięci Narodowej – wyliczyła.
– Ważne również zachowanie tej struktury właścicielskiej w regionach. I to musi być wszystko zachowane w ten sposób, że w tym całym holdingu mediów narodowych musi być zachowana też pewna regionalność – zaznaczyła.

Zwróciła uwagę, że na polskim rynku mediów działają duże prywatne podmioty, m.in. koncerny cyfrowe takie jak Netflix. A realizowane przez nie filmy i seriale mają wpływ na nasze społeczeństwo. – Telewizja Polska, mając ogromne możliwości producenckie, może produkować filmy, które będą przeciwwagą, tak? – zasugerowała.
– Bo przecież te wszystkie segmenty, na przykład Axel Springer, są skonsolidowane i tam nie ma żadnego problemu z konsolidacją. U nas musi to być jak najszybciej zrobione – podkreśliła Kania.
Zmowa agencji mediowych?
Zdaniem Witolda Kołodziejskiego mało pluralistyczny i konkurencyjny jest rynek reklamy telewizyjnej, co widać na przykładzie TV Republika. Jej przedstawiciele od wielu miesięcy skarżą się, że wskutek bojkotu części reklamodawców i zastraszania innych w stacji wykupywanych jest za mało spotów.

– Telewizja, którą ogląda połowa Polaków, nie dostaje ani grosza z tego rynku. To znaczy, że to nie są mechanizmy normalne, rynkowe, że to jest normalna zmowa – ocenił Kołodziejski. – Absurdalna i absurdalnie nierealna sytuacja ze strony takiego spojrzenia rynkowego. Jak oglądam Republikę, to nie kupuję poduszek czy patelni? – spytał.
Jego zdaniem odpowiadają za to nie sami reklamodawcy, tylko czołowe domy mediowe. – Cztery duże, sieciowe domy mediowe, które rządzą w Polsce na rynku reklamy – stwierdził.
Podkreślił, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta powinien już teraz "kolejne procesy za to prowadzić". – To jest, jeśli mówimy o pluralizmie i uwolnieniu mediów, główne zadanie: zrobić prawdziwe rynkowe mechanizmy, chronić przed zmowami, bo te zmowy są bardzo realne i namacalne – powiedział Kołodziejski.
Lichocka kontra Kurski
Moderatorką dyskusji była posłanka PiS Joanna Lichocka, członkini Rady Mediów Narodowych od utworzenia tego organu w połowie 2016 roku. W trakcie debaty kilka razy wchodziła w polemiki z Jackiem Kurskim.
Były prezes TVP swoje wystąpienie zaczął od wyliczenia pozytywnych zmian, które nastąpiły w firmie za jego prezesury. Lichocka po kilku minutach mu przerwała. – Mogę cię troszeczkę poprosić jednak o powiedzenie diagnozy, co dalej. A nie o tym, jak wspaniale zmieniłeś Telewizję Polską – stwierdziła.
– Ja jeszcze o sobie nawet słowa nie powiedziałem – przekonywał Kurski. – Wiemy, do czego to zmierza. Oddajemy ci zasługi – odpowiedziała Lichocka. – Jednego słowa nie powiedziałem – powtórzył Kurski. – Poproszę o to, co w przyszłości, co mamy robić teraz, jaką powinniśmy przyjąć wizję rozwoju mediów publicznych – zasugerowała jeszcze raz posłanka PiS.
Natomiast po tym, jak Kurski podkreślił misyjny charakter Republiki, wPolsce24 i Kanału Zero, Joanna Lichocka zwróciła uwagę, że istotna jest także misja publiczna w obszarze kultury, tożsamości i historii. Posłanka zwróciła uwagę, że widać to było chociażby w czasie niedawnego Konkursu Chopinowskiego.
– Tutaj media publiczne, nawet te zagarnięte przez zorganizowaną grupę przestępczą pokazały, że są niezastąpione, bo żaden TVN, Polsat, żadna inna stacja nie była tak naprawdę zainteresowana poważnym relacjonowaniem tego konkursu – przyznała.
– Dlatego media publiczne w przyszłości, nawet działając na rynku bardziej zrównoważonym, jeśli chodzi o informację i publicystykę, będą miały bardzo ważne zadanie związane z misją publiczną, jeśli chodzi o polską kulturę, polską tożsamość. Ponieważ wiemy, co nam oferuje Onet czy TVN w tej mierze – dodała.











