SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Branża o „Harper's Bazaar”: bardzo modowy, sprzedaż nie będzie wysoka

Polska edycja miesięcznika „Harper's Bazaar” jest bardzo modowym pismem - zauważają pytani przez nas eksperci. Ich zdaniem, w związku z wysoką ceną, sprzedaż pisma nie będzie wysoka, ale ma szansę na zagospodarowanie niszy i reklamodawców.

Dołącz do dyskusji: Branża o „Harper's Bazaar”: bardzo modowy, sprzedaż nie będzie wysoka

21 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
olo
tak,tak,tu 12 zl, a oryginal kosztuje 30 zl prawie i znika z polek, baaa, ten numer jest nawet lepszy
niz ostatni vogue,ktory jest belejaki taki, nawet vanity fair amerykanskie dzis mnie rozczarowalo
poniekad, juz choruje na jedna torebka tylko cena 1000 $ / w wydaniu zagranicznym/ a w polskim
4400 zl jest nieco rozpustna ,ale piekna jest ,forma cudo.
odpowiedź
User
Michał
Ale wszystkich (z redakcji, bo kto inny by tu pisał - na tym portalu z reguły wypowiadają się tylko Wybitni Państwo Dziennikarze skamuflowani pod ksywką "Basia z Grudziądza") boli krytyka Karoliny Korwin Piotrowskiej. Aż miło popatrzeć. Ma babka rację. "HP" w Polsce to pismo tak potrzebne jak mydło i ręcznik na środku pustyni. Ani nie ma u nas rynku modowego, ani - oceniając po tym, co się widzi na ulicy - nie jest on nikomu potrzebny. Polacy to w 95% zwolennicy dresów marki Adidas albo Nike oraz wyrobów firm H&M, F&F i New Yorker. Dużym zbytem cieszą się też ciuchy z ciucholandów oraz rzeczy z przeceny w Lidlu. Do tego dodajmy 4% gejów snujących się po Zarze. I zostaje 1% tych, których stać (finansowo i mentalnie) na bawienie się w Wielką Modę. Robienie pisma dla pań Przetakiewicz, Horodyńskich i innych tam Siwiec, skończy się zerową sprzedażą, bo one będą wolały kupić "HP" zagraniczne. Wiele krzyku o nic.
odpowiedź
User
ebert
Czepiacie się Gierszała, nie wiedząc, że on lansowany jest na nowego Zbyszka Cybulskiego po zagraniu w filmie "Sala samobójców". Oczywiście zupełnie bezpodstawnie. Od Cybulskiego dzieli go tyle, ile Mroczka od Gajosa. Po obejrzeniu tego - pożal się boże - dzieła filmowego pamięta się tylko troskę reżysera, scenografa i rzeczonego aktora o to, by jego grzywka zawsze tak samo spadała mu na czoło, zasłaniając groźnie jedno oko. Tej perspektywie estetycznej poświęcono wiele uwagi, traktując ją z niebywałą nabożnością i dbałością. Stąd można wysnuć wniosek, że grzywka Gierszała miała być tym, czym uśmiech Mony Lizy; usta Brigitte Bardot, oczy Paula Newmana, grymas Marlona Brando. No i w efekcie konsekwentny lans młodego aktora trwa w najlepsze, również teraz na bazarku:)))
odpowiedź