SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Tomasz Kowalczewski za Wiktora Świetlika dyrektorem Trójki

Tomasz Kowalczewski, dotychczasowy wicedyrektor Trójki Polskiego Radia będzie pełnić obowiązki jej szefa po rezygnacji Wiktora Świetlika - dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl. - Nie miał wpływu na linię polityczną anteny - komentują jedni rozmówcy. - Doszczętnie zniszczył Trójkę - oceniają inni.

Tomasz Kowalczewski, fot. Polskie RadioTomasz Kowalczewski, fot. Polskie Radio

Wiktor Świetlik w miniony czwartek potwierdził publicznie, że złożył rezygnację z funkcji szefa Programu III Polskiego Radia. Uzasadnił ją sprawami prywatnymi i nowymi planami zawodowymi.

- Dziękuję serdecznie Koleżankom i Kolegom z radiowej Trójki i Polskiego Radia, a także wszystkim tym, z którymi przez te dwa lata współpracowałem. Do usłyszenia (jak zwykli żartować niesłyszący)... - napisał na Twitterze.

W rozmowie z nami dodał, że „wszystko co miał już powiedzieć w tej kwestii, powiedział i teraz zajmie się odpoczynkiem”. Jednak „Gazeta Wyborcza” zasugerowała, powołując się na publikację „Newsweeka”, że powód rezygnacji Wiktora Świetlika jest inny, zarzucając mu związki z farmą trolli. „Newsweek” przez ostatni tydzień opisywał w kilku artykułach kulisy pracy w firmie Cat@Net, która miała zajmować się komentowaniem na zlecenie i trollowaniem w internecie. Według ostatnich publikacji tygodnika, miała mieć też powiązania z Instytutem Staszica, którego jednym z założycieli był Świetlik.

Najpierw publikację „GW” były dyrektor Trójki skomentował słowami: „Co za brednie. Macie 24 godziny na przeprosiny”, po czym dzień później zapowiedział pozew przeciwko dziennikowi. - No to jedziemy z sorosiętami! W przyszłym tygodniu pozew - napisał.

Jak dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl, w najbliższym czasie obowiązki szefa Trójki będzie pełnił Tomasz Kowalczewski, który od maja 2017 roku jest wicedyrektorem stacji.

Świetlik dyrektorem PR III Polskiego Radia był od końca maja 2017 roku, kiedy zastąpił Adama Hlebowicza.

Gdy Świetlik został szefem Trójki udział stacji w rynku radiowym wynosił 6,8 proc. - w trzecim kwartale br. PR III odnotował najgorszy wynik od 2002 roku - 4,6 proc. W najnowszej fali udział w rynku poszedł w dół o 1,1 pkt. proc., czyli najbardziej w zestawieniu. Program III jest coraz bliżej najgorszego swojego rezultatu w historii badania Radio Track, prowadzonego od 2001 roku - w fali lipiec-wrzesień 2002 roku Trójka miała 4,3 proc.

Każdy może zostać dyrektorem anteny

Pytany przez nas o ocenę obecnej sytuacji Programu Trzeciego Jan Ordyński, wiceprzewodniczący rady programowej Polskiego Radia uważa, że w związku z „dobrą zmianą” Trójka „została przejęta i doszło do rozbicia zespołów, przegonienia najlepszych ludzi”.

- Pozbyto się najlepszych dziennikarzy, a pojawili się ludzie, którzy mieli minimalny kontakt z radiem lub nie mieli żadnego. Upolityczniono je do maksimum. Zapanowała drętwa, PiS-owska atmosfera. I oto jest efekt, konsekwencją tego są spadki słuchalności - podkreśla Jan Ordyński.

Dodaje, że od lat 90. sam był wiernym słuchaczem tej anteny, przede wszystkim ze względu na muzykę. - Trójka była anteną, która miała największą liczbę fanów, którzy byli do niej od lat przywiązani. Dotychczasowy zespół został jednak rozpędzony. Choć Świetlik rzeczywiście nie był „katem” Trójki, to wcale nie zdziwiłem się na żart o tym, że to Magdalena Ogórek przejmie jego obowiązki. A dlaczego nie ona? Jest tam mnóstwo ludzi bez doświadczenia. Kiedyś dyrektorami zostawały wielkie osobowości, śp. Grzegorz Miecugow, Andrzej Turski, Paweł Zegarłowicz. Teraz każdy może zostać szefem anteny, bo dlaczego nie? – pyta retorycznie Ordyński.

Doszczętnie zniszczony średni szczebel pracowników

Jeden z pracowników Trójki, który woli zostać anonimowy jest zdania, że za Wiktora Świetlika zniszczono „Zapraszamy do Trójki”. - Obecnie ma dramatyczny poziom. Zniszczone zostały serwisy - począwszy od podstawowych błędów warsztatowych, po fakt, że pracujący za mikrofonem ludzie nie mają dykcji, nie potrafią przeczytać tekstu. To wszystko się dokonało za pana Wiktora Świetlika. Już za kadencji pani Stanisławczyk była fala odejść, ale przynajmniej na stanowiskach pozostali ludzie średniego szczebla - fachowcy, których nie widać, ale przynajmniej znają się na robocie - mówi nam jeden z pracowników.

Dodaje, że fakt, iż pracę straciło wiele osób tzw. średniego szczebla, obecnie wydawcami zostają osoby, które nie umieją nawet montować. - Fachowców wymieniono na miernych, biernych, ale wiernych i najczęściej nic niepotrafiących. Jeśli zatrudniane są osoby, które nie potrafią robić podstawowych rzeczy w radiu, to znaczy, że są to komisarze polityczni. Kiedyś młodzi mieli się od kogo uczyć, obecnie takiej sytuacji nie ma. Średni szczebel został doszczętnie zniszczony przez dyrektora Świetlika – stwierdza nasz rozmówca. - Zniszczył wszystko, co tu było do zniszczenia. Nie podlega dyskusji, że określona liczba propagandowych materiałów na antenie się ukazywała - podkreśla pracownik rozgłośni.

Jedna z osób związanych z mediami publicznymi jest zdania, ze „Wiktor Świetlik odchodzi, bo chyba sam doszedł do wniosku, że to nie było wyzwanie, któremu sprostał”. - Do wyników słuchalności nie ma co się za bardzo przywiązywać, bo do tej pory w Polsce nie ma jeszcze rzetelnego pomiaru - zaznacza nasz rozmówca.

Według niego w Trójce - wbrew temu, co piszą media – nie doszło do głębokich zmian za czasów rządzenia Wiktora Świetlika. - Za muzykę odpowiada ten sam człowiek. Główne programy prowadzą ci sami ludzie, którzy prowadzili je przed laty. To pytanie do zespołu Trójki, który jest zgraną drużyną: co oni zrobili? Jeżeli rzeczywiście te spadki są. Mam nadzieję, że prezes radia porozmawia o tym z zespołem Trójki. Nikt im się politycznie nie wtrąca, programy się nie zmieniły, główni prowadzący też nie. To ten sam zespół z niedużymi zmianami. Trójka musi zachować swój liberalny charakter, bo radio publiczne musi być dla wszystkich. Pytaniem pozostaje, na ile ta redakcja potrafi przyciągać słuchaczy - podsumowuje.

Praca w Trójce nigdy nie była obciachem, obecna władza to zmieniła

Sławomir Zieliński, m.in. przez kilka lat wicedyrektor Trójki zwraca uwagę, że od zarania swoich dziejów zawsze miała ona większy margines swobody.

- Rozumiano to i w PRL-u jak i w III Rzeczypospolitej. Pracowali w niej znakomici dziennikarze, wykształceni, oczytani, po prostu osobowości. Do tego była dobra muzyka - z rzadka obecna na innych antenach, ciekawy teatr, znane głosy. Podstawą sukcesów był dobry zespół, pracujący w sympatycznej atmosferze. Trójka przez całe lata miała także szefów, którzy rozumieli ludzi i jej fenomen. Byli na tyle mocni swoją pozycją i dorobkiem, że potrafili bronić pewnych zasad, kiedy czasy były trudne. Afery także były. Zwykle rozchodziły się po kościach, a sprzyjała temu odległość między gabinetem prezesa czyli ulicą Malczewskiego, a siedzibą na Myśliwieckiej. Trójki zawsze słuchała głównie inteligencja wymagająca. Trójka zawsze mogła więcej. To właśnie od Programu III Polskiego Radia zaczęły się w 1988 roku powroty do mediów - wtedy rządowych, znakomitych polskich artystów, aktorów, autorów, profesorów, autorytetów. A trzeba pamiętać, że bojkot trwał od stanu wojennego - mówi Wirtualnemedia.pl Zieliński.

Zaznacza, że "praca w PR III nigdy nie była obciachem".

- Dopiero obecna władza to zmieniła. W pierwszym wcieleniu wiele lat temu i teraz z większą mocą, co widać po znaczącej utracie słuchalności. Po prostu decydenci nie zostawili szefom żadnego marginesu swobody. Inna sprawa czy akurat oni o to zabiegali. Program III PR stał się rozgłośnią dla wyznawców jednej wiary politycznej. Tym sposobem władza odcięła sobie pewien kanał kontaktu z tą częścią społeczeństwa, która jej nie popiera. Ci ludzie odeszli od głośników. Serwisy  Polskiego Radia stały się głównym źródłem informacji tylko dla 2 procent Polaków. Tu nie pomogą żadne polonizacje, repolonizacje czy inne zabiegi wygaszające konkurencję. Póki co, człowieka nie można zmusić do słuchania radia. Media kiedyś publiczne są tak mocno wpisane w kod genetyczny obecnej władzy, że mogą się odmienić tylko wraz z nią. Aby odzyskać utraconych słuchaczy, pozyskać nowych, trzeba je na nowo stworzyć. Każde ciężkie czasy są pewną przestrogą. To, jak się w nich odnajdujemy i zachowujemy, wskazuje nam miejsce w historii. O tym powinien pamiętać każdy dyrektor, także w mediach komercyjnych - podsumowuje były wiceszef Programu Trzeciego.

Nie miał wpływu na linię polityczną

Jeden z byłych zarządzających Polskim Radiem, który nie chce wypowiadać się pod nazwiskiem wskazuje, że „wbrew temu, co sądzą ludzie nieprzychylni Trójce, można ją uratować”. - Nawet należy to zrobić. Pytaniem jest tylko, jaką wybrać metodę. Problem z Trójką jest taki, że tam są ludzie, którzy tworzą tzw. spółdzielnię. Pięć osób obstawia całą ramówkę muzyczną. Potrzeba zmiany formatu na taki, który byłby bardziej przyciągający dla słuchacza. Najważniejsza jest jednak w radiu muzyka. Nie zmienia się, ponieważ puszczane są kawałki z bardzo określonych wytwórni nagraniowych. To problem, z którą ta antena się zmaga od 15-20 lat, to nie jest wina Wiktora Świetlika – broni byłego dyrektora Programu Trzeciego jedna z osób. - Wszelkie próby unowocześnienia anteny pod względem muzyczny napotykają na opór. Wyrzucenie na przykład Niedźwieckiego, Metza czy Manna spowodowałoby aferę na całą Polskę. W związku z tym jest to sytuacja patowa, bo nie sposób tego zmienić. Nikomu do tej pory się tego nie udało zrobić – zaznacza.

Według naszego rozmówcy drugą istotną kwestią jest pojawiająca się na antenie polityka, która od 2015 roku zmieniła swój profil.- Nie ma co się oszukiwać, że słuchacz Trójki do 2015 roku był lemingiem. Wszelkie zmiany programowe i polityczne powinny odbywać się w łagodny sposób. Muzyka i linia polityczna to dwie najważniejsze kwestie. Słuchacz Trójki jest wyczulony na prymitywną propagandę. Świetlik miał zrobić radio obiektywne, rzetelne, bez przegięcia w żadną stronę. Tak jak to było na przykład za Jethon, kiedy w każdym serwisie był Komorowski. Chodziło o to, by nie powtórzyć tego samego błędu. Świetlik to realizował, ale jako dyrektor odpowiada za kwestie ramówkowe i dobór prowadzących. Nie ma jednak wpływu na serwisy informacyjne, za nie odpowiada Informacyjna Agencja Radiowa. A kto stoi na czele IAR – wiemy. Za prymitywną propagandę nie odpowiada. W zasadzie nie miał wpływu na to, by coś na antenie zmienić, aby zablokować spadki słuchalności. Jeśli nie ma się wpływu na to, czym się zarządza, to jaki jest sens tam trwania? - podsumowuje jedna z osób niegdyś na wysokim stanowisku w Polskim Radiu.

Według niej do sukcesów Wiktora Świetlika można zaliczyć projekt „Start Na Granie”, którego kolejnej edycji nie udało się zrealizować – jak się dowiadujemy – ze względu m.in. na wysokie koszty trasy „Lata z Radiem”.

W 2018 r. Polskie Radio osiągnęło wzrost wpływów sprzedażowych o 12,96 proc. do 336,53 mln zł oraz 15,3 mln zł zysku netto (wobec 2,79 mln zł rok wcześniej). 69 proc. przychodów spółki pochodziło z abonamentu i związanej z nim rekompensaty, na koniec ub.r. nadawca zatrudniał 1 285 pracowników etatowych, o 30 więcej niż przed rokiem. W br. planuje 62,05 mln zł straty.

W sierpniu ub.r. zmienił się prezes Polskiego Radia - najpierw zawieszonego, a niedługo potem odwołanego Jacka Sobalę zastąpił Andrzej Rogoyski - początkowo oddelegowany na to stanowisko z rady nadzorczej, a w listopadzie powołany na nie na stałe. Natomiast w marcu br. z zarządu spółki odwołano Mariusza Staniszewskiego, w jego miejsce nie wyznaczono nowej osoby.

Dołącz do dyskusji: Tomasz Kowalczewski za Wiktora Świetlika dyrektorem Trójki

82 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
tut
Nie da się nigdy wrócić do dawnej Trójki. Choćby dlatego że nie jest już monopolistą na granie nowości muzycznych. Cała Polska słuchała tego w komunie, bo nie było absolutnie ŻADNEJ alternatywy. Niedźwiecki czy Kaczkowski mieli wyłączność na cały PRL. Dziś czasy tak już kompletnie inne, włącznie z internetem, którego kiedyś przecież nie było, że nie można znaleźć skali porównawczej. Wtedy wystarczyło, że zagrali jedną zwrotkę nowego Maanamu i już pół Polski było na kolanach i czekało na refren.
odpowiedź
User
Terra
To chyba jakiś żart.
odpowiedź
User
Danuta
"Do wyników słuchalności nie ma co się za bardzo przywiązywać, bo do tej pory w Polsce nie ma jeszcze rzetelnego pomiaru - zaznacza nasz rozmówca."
No pewnie. Jak słuchalność rośnie to się nią chwalimy. Jak spada to znaczy, że badania są nierzetelne. Litości.
odpowiedź