Ostatnio pisaliśmy o piractwie w branży filmowej. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, twierdzili, że piraci są jak mityczny smok, bo w miejsce odciętej głowy wyrastają dwie. Nasi rozmówcy wyjaśnili nam, że w Polsce wciąż działa wiele serwisów, które oferują dostęp do nielegalnych treści.
Dlaczego? Bo mogą, gdyż w naszym kraju nie ma przepisów, które by umożliwiały skuteczną walkę z piractwem: na przykład poprzez natychmiastową blokadę serwisu, który udostępnia nielegalne treści.

Okazuje się, że branża audiowizualna ma podobny problem z nielegalnymi treściami. Bo nawet planowana nowelizacja ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną nie spełnia oczekiwań nadawców.
Nadawcy z apelem do Komisji Europejskiej
W październiku 36 firm z branży audiowizualnej (w tym Paramount, RTL Group, Sky Group, Viaplay Group, Warner Bros Discovery Sport Europe, The Walt Disney Company czy Canal+) wystosowało apel do Komisji Europejskiej z wezwaniem do pilnego podjęcia działań legislacyjnych przeciwko piractwu transmisji na żywo. Co konkretnie wciąż jest nie tak?
- Postulaty dotyczą wprowadzenia środków legislacyjnych, które zapewnią, że treści naruszające prawa zostaną usunięte tak szybko, jak to możliwe, w ciągu maksymalnie 30 minut od otrzymania zawiadomienia przez pośrednika.
- ogólno-unijne nakazy dynamicznego blokowania na żywo (w tym blokowanie adresów IP) dotyczące witryn mirror sites i domen następczych będą dostępne we wszystkich państwach członkowskich.

Słabość regulacji polskich polega na tym, że nie ma przepisów, które pozwalałyby interweniować szybko w przypadku naruszenia praw nadawcy. Chodzi na przykład o nakaz, na podstawie którego dostawca usług pośrednich, przesyłający treści w internecie powinien zablokować dostęp do nielegalnych treści.
Długotrwałe i skomplikowane postępowania prawne powodują, że walka z piractwem poprzez składanie zawiadomień do prokuratury nie przynosi zamierzonych rezultatów. Pomimo wysiłków, piractwo wciąż ma się dobrze i generuje dodatkowo olbrzymie straty dla całej branży oraz budżetu państwa.
– Jeżeli spojrzymy na praktykę ochrony transmisji na żywo, widać wyraźnie, że Polska nadal dysponuje mniejszą liczbą realnych narzędzi w porównaniu z wieloma innymi krajami europejskimi – potwierdza Teresa Wierzbowska, prezes Stowarzyszenia Sygnał.
Nasza rozmówczyni wskazuje na dane publikowane w raportach branżowych, które pokazują, że po wprowadzeniu takich narzędzi ruch na stronach pirackich spada w niektórych krajach nawet o ponad dziewięćdziesiąt procent.

– Tego rodzaju rozwiązania tworzą systemową barierę dla zorganizowanych grup, podczas gdy w Polsce proces reakcji nadal opiera się przede wszystkim na ręcznym zgłaszaniu naruszeń – wyjaśnia prezeska Stowarzyszenia Sygnał.
Kluczową różnicą jest czas reakcji w Polsce i krajach Europy Zachodniej. Tu także jest wiele do zrobienia.
– Z punktu widzenia ram prawnych i ekonomicznych transmisji live czas reakcji jest elementem absolutnie kluczowym. 30 minut powinno stanowić maksymalny dopuszczalny limit, a nie punkt odniesienia. W przypadku wydarzeń sportowych wartość ekonomiczna treści istnieje tylko w trakcie trwania wydarzenia, więc realna ochrona musi funkcjonować w czasie liczonym w minutach – mówi Teresa Wierzbowska.
Dodaje, że z badania wynika, iż skuteczne działania w odniesieniu do transmisji na żywo podejmowane są znacznie rzadziej niż w przypadku treści VOD.

– W realiach wydarzeń sportowych kilkudziesięciominutowe opóźnienia sprawiają, że formalne usunięcie treści jest już tylko działaniem technicznym, pozbawionym realnego znaczenia gospodarczego. W Polsce obecnie tylko około pięciu procent nielegalnych transmisji sportowych jest usuwanych w ciągu 30 minut, co dobitnie pokazuje iluzoryczność skuteczności obecnych rozwiązań – mówi Teresa Wierzbowska.
Jak pokazuje praktyka takich państw jak Włochy, Hiszpania czy Grecja, taki mechanizm szybkiego reagowania na nielegalne transmisje sportowe, zarówno w oparciu o procedurę sądową, jak i administracyjną, jest sprawnie funkcjonującym standardem, który także Komisja Europejska w swoich zaleceniach wskazuje jako właściwy.
Prezeska Stowarzyszenia Sygnał wskazuje, że przygotowywany projekt zmian w polskim prawie to tylko pierwsze, ale jednak ważny krok w walce z piractwem transmisji audiowizualnych.

– Projekt zmian w ustawie o Świadczeniu Usług Drogą Elektroniczną zmierzający do harmonizacji na poziomie UE zasad określonych w Rozporządzeniu DSA, w zakresie ograniczenia dostępu do nielegalnie dystrybuowanych treści odnosi się jedynie do podstawowej procedury typu web-blocking. Stanowi zatem naszym zdaniem ważny, acz pierwszy krok w kierunku wdrażania standardów europejskich, które na takim poziomie funkcjonują już od nad 20 lat, a obecnie koncentrują się na mechanizmach szybkiego reagowania na nielegalną dystrybucję treści w internecie – wyjaśnia Teresa Wierzbowska.
Komisja Europejska już kilka lat temu opublikowała zalecenia, które wskazują na konieczność stosowania maksymalnie 30-minutowego okienka czasowego na reakcję wobec nielegalnych transmisji sportowych. Ostatnie dwa lata pokazały, że tempo wdrażania regulacji bądź dobrych praktyk w tym zakresie przez poszczególne kraje członkowskie jest bardzo różne.

– Dlatego wspólnie wraz z czołowymi nadawcami i właścicielami praw podkreślamy, że dla zachowania konkurencyjności konieczne jest ujednolicenie regulacji w tym zakresie, a więc stworzenie wspólnej regulacji europejskiej, która byłaby obowiązkowa na terenie całej Unii – dodaje prezeska Stowarzyszenia Sygnał.
Nie chodzi o to, by wiele miesięcy czekać na decyzję sądu
Chodzi więc o przepisy, w myśl których nie trzeba już iść do sądu i czekać wielu miesięcy na rozstrzygnięcie. Sprawę mógłby błyskawicznie rozstrzygnąć organ nakazujący blokadę nielegalnych treści.
Domeny wykorzystywane przez piratów nie są blokowane w Polsce na poziomie dostawców internetu, co stawia nasz kraj w zdecydowanie gorszej pozycji niż wiele innych państw europejskich, gdzie takie narzędzia funkcjonują od dawna.
Nadawcy potrzebują dodatkowej warstwy ochrony w postaci odpowiedniego prawa do blokowania pirackich treści przez dostawców usług dostępu do Internetu w Polsce.

– Istotne jest żeby w przypadku transmisji sportowych do blokady dochodziło w czasie nie dłuższym niż 30 min. Związane jest to ze specyfiką tego rodzaju treści, których wartość skupia się głównie na transmisjach live. Blokowanie domen czy adresów IP w wielu przypadkach jest jedynym efektywnym sposobem na walkę z serwisami pirackimi wykorzystującymi infrastrukturę zlokalizowaną w krajach egzotycznych (z punktu widzenia mieszkańca Polski), np. Belize czy Wyspy Marshalla – wyjaśnia Piotr Wójtów z Canal+.
Lokalizacja usług w tego typu miejscach uniemożliwia skuteczne egzekwowanie prawa zarówno przez nadawców jak i same organy ścigania
Na przykład we Włoszech regulacje umożliwiają zwalczanie nielegalnych transmisji wydarzeń sportowych i innych wydarzeń na żywo. Czas realizacji nakazu wynosi do 30 min. Platforma Piracy Shield (zrzut ekranu na zdjęciu), poprzez którą odbywa się blokowanie, działa od lutego 2024 r.

Regulacje umożliwiające blokowanie treści w Internecie w różnym zakresie funkcjonują również np. w Hiszpanii, Portugalii i Francji.
W Polsce nie został skutecznie wdrożony art. 8.3 dyrektywy 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym (tzw. dyrektywa Infosoc).
Na jego podstawie właściciele praw do treści mogą uzyskać nakaz wobec pośredników usług online (takich jak np. dostawcy internetu) blokowania dostępu do nielegalnych treści naruszających prawa autorskie.
Pośrednicy nie są bezpośrednio odpowiedzialni za naruszenia, ale ich infrastruktura może być wykorzystywana do łamania prawa i od strony technicznej jest im najłatwiej zablokować treści nielegalnie dystrybuowane przez piratów.

Po raz pierwszy na potrzebę blokowania nie później niż w ciągu 30 minut od otrzymania powiadomienia o nielegalnej transmisji zwrócono już w Rezolucji Parlamentu Europejskiego z 19.05.2021 roku zawierającej zalecenia dla Komisji Europejskiej. Sprawa konieczności blokowania transmisji sportowych w czasie rzeczywistym (w czasie trwania transmisji) została zawarta również w zaleceniach KE z maja 2023 r. w sprawie zwalczania piractwa internetowego wydarzeń sportowych i innych wydarzeń na żywo.
Wytyczne Komisji oraz regulacje już obowiązujące w niektórych innych państwach członkowskich pokazują, jak duży jest rozdźwięk pomiędzy stopniem ochrony praw autorskich na poziomie Unii Europejskiej, a polskimi realiami.
W Polsce tylko dobrowolna lista ostrzeżeń
W Polsce wciąż brakuje jakichkolwiek regulacji umożliwiających skuteczne blokowanie nielegalnych treści w internecie.

W tym kontekście, nadawcy i dostawcy treści chronionych prawem autorskim widzą szansę w projekcie, który przewiduje możliwość wydawania nakazów blokujących dostęp do treści rozpowszechnianych z naruszeniem art. 116 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Projekt ma pewne słabości w szczegółowych rozwiązaniach. Chodzi o mechanizm dobrowolnej listy ostrzeżeń (z ustawy o zwalczaniu nadużyć w komunikacji elektronicznej). Według polskich nadawców to rozwiązanie dalece niewystarczające.
Obecnie tylko czterech dużych operatorów sieci mobilnych jest sygnatariuszami porozumienia dotyczącego tej listy, a blokada domeny wpisanej na listę jest dobrowolna.
W efekcie skuteczność takiej blokady będzie bardzo ograniczona. Dlatego polscy nadawcy postulują zastąpienie tego mechanizmu obligatoryjnym i powszechnym rejestrem domen – obowiązującym wszystkich dostawców usług zwykłego przekazu. Nadawcy mają nadzieję na uwzględnienie tego postulatu w dalszych pracach nad projektem.
Słabością tzw. nakazów statycznych, które mają obowiązywać w Polsce na podstawie nowych przepisów jest to, że obejmują jedynie nakaz blokowania jednej konkretnej domeny internetowej/adresu IP. Jak postulują polscy nadawcy, chodzi o to, by nakazy były dynamiczne, a nie statystyczne, które są niewystarczające.
– W państwach, które poważnie podeszły do problemu piractwa, standardem stały się sądowe nakazy blokujące, zarówno statyczne, jak i dynamiczne, obejmujące również blokowanie w czasie rzeczywistym. Mechanizmy tego typu okazały się najbardziej skutecznym sposobem ograniczania rozpowszechniania nielegalnych streamów – dodaje Teresa Wierzbowska ze Stowarzyszenia Sygnał.
Nakaz dynamiczny a "mirror sites"
Nakaz dynamiczny dotyczy tzw. "mirror sites", gdy nielegalne treści udostępniane w jednej lokalizacji, pomimo jej zablokowania, pojawiają się w innych lokalizacjach internetowych. Chodzi o zmienioną nazwą domeny lub zmieniony adres IP (przykład: abcd.pl → abcd2.pl). Blokowanie następuje wówczas na podstawie jednego nakazu, bez konieczności wszczynania nowego postępowania.
Ważne jest także wprowadzenie nakazów live, stosowane głównie w trakcie transmisji sportowych, umożliwiających blokowanie nielegalnego streamingu w czasie jego trwania.
Piotr Wójtów z Canal+ zwraca uwagę na wysiłki samych nadawców, za którymi musi iść w parze odpowiednie prawo.
– Nadawcy podejmują kompleksowe działania w celu ochrony treści audiowizualnych, do których posiadają prawa, ponosząc przy tym ogromne koszty. Zabezpieczenia technologiczne, poprzez które świadczą usługi, to pierwsza warstwa ochrony. Nakłady finansowe na ten element są ogromne, ale konieczne do odpowiedniego zabezpieczenia dystrybucji treści, zarówno własnych jak i licencjonowanych od partnerów zewnętrznych – tłumaczy.
Kolejna sprawa to monitoring i zgłoszenia, którymi się zajmują, bo nie ma w Polsce odpowiednich przepisów prawnych.
– Kolejne warstwy ochrony, obejmujące działania operacyjne, w tym monitoring, zgłoszenia do serwisów o usunięcie naruszeń, czy pośredników, których usługi są wykorzystywane przez piratów, stanowią kolejny koszt ponoszony przez nadawców. Długotrwałe i skomplikowane postępowania prawne powodują, że walka z piractwem poprzez składanie zawiadomień do Prokuratury nie przynosi zamierzonych rezultatów. – podsumowuje Wójtów.











