Seria błędów w depeszach PAP. Dlaczego to groźne dla mediów?

W depeszach Polskiej Agencji Prasowej pojawiło się ostatnio kilka błędów dotyczących najważniejszych polityków. – Trochę za dużo tych wpadek – uważa medioznawca Adam Szynol. – Mamy jawną procedurę korygowania pomyłek i to największa wartość – mówi naczelny PAP Wojciech Tumidalski.

Dominik Senkowski
Dominik Senkowski
Udostępnij artykuł:
Seria błędów w depeszach PAP. Dlaczego to groźne dla mediów?
Polska Agencja Prasowa

W ostatnich miesiącach Polska Agencja Prasowa kilka razy musiała korygować swoje depesze z uwagi na zawarte w nich błędy.

Najgłośniejsza wpadka zdarzyła się pod koniec września, gdy Agencja wysłała błędne omówienie wypowiedzi prezydenta USA Donalda Trumpa, gdzie w rzeczywistości nie chodziło o pomoc dla Polski, a dla Ukrainy.

Trump, Czechy i Nawrocki

W listopadzie PAP sprostowała depeszę sugerującą, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzega przed wyjazdami do Czech w związku z epidemią żółtaczki typu A. W październiku podała błędną liczbę wizyt zagranicznych prezydenta Karola Nawrockiego oraz zawetowanych przez niego ustaw. W lipcu zaś prezydenta Rzeczpospolitej w depeszy nazwano "kartoflem" i "prezenterem Polski". Niedawno przekręcono także słowa redaktora naczelnego portalu Niebezpiecznik.pl Piotra Koniecznego, który udzielił Agencji wywiadu.

Trochę za dużo było tych wpadek w ostatnim czasie. Myślę, że potrzebne jest lepsze zabezpieczenie, zwłaszcza w zakresie weryfikacji informacji. Te dotychczasowe wydają się być niewystarczające. Dodatkowo kaliber tych błędów był zbyt poważny, by potraktować jak coś drobnego, co może się przydarzyć każdemu – mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl medioznawca, Adam Szynol.

I dodaje: "Moim zdaniem margines dopuszczalnych błędów został przekroczony i to przede wszystkim skutkuje tym, że PAP traci na swoim prestiżu. Raz na długi czas każdy może się pomylić, ale jeśli jesteśmy w stanie ciągiem wymienić kilka przypadków to znak, że coś nie działa. Może potrzebne jest więcej poziomów weryfikacji każdej depeszy przed jej opublikowaniem."

Naczelny PAP: mamy jasną procedurę korygowania

Redaktor naczelny Agencji Wojciech Tumidalski zapewnia, że za każdym razem kierownictwo PAP analizuje, z czego wynikają te błędy. – Mamy jawną procedurę korygowania pomyłek i to największa wartość, która w pewnej części stanowi zmianę w porównaniu do lat poprzednich. Jeśli chodzi o liczbę błędów, analizowałem okres wcześniejszy i obecny – kształtuje się na bardzo podobnym poziomie.

Odnosi się także do sytuacji sprzed lat. – Z tego, co wiem od kolegów, w przeszłości niektóre depesze o niewłaściwej treści były po prostu ukrywane, nagle znikały z serwisu. Dziś ich nie chowamy. W jawnej, transparentnej procedurze publikujemy sprostowanie, w którym znajduje się uwaga dla redakcji, w którym miejscu należy poprawić tekst i przepraszamy za pomyłkę.

– Tak działają agencje prasowe na całym świecie. Błędy wyjaśniamy również w wewnętrznej procedurze z autorami, a jeśli jest potrzeba - wyciągamy także daleko idące wnioski kadrowe – mówi Tumidalski. Z uwagi na wspomniane błędy doszło do rozstania z jedną z edytorek oraz Tomaszem Jędruchowem, autorem depeszy o Czechach.

Dziennikarz Patryk Słowik twierdzi podobnie jak Wojciech Tumidalski, że wpadek Agencja nie ma dużo więcej niż wcześniej.

– Moim zdaniem mieli trochę pecha, bo kilka pomyłek wystąpiło w krótkim czasie. Natomiast jest to rzeczywiście niebezpieczny problem na kilku płaszczyznach. Przede wszystkim dlatego, że moim zdaniem PAP jest kluczowa w zakresie infrastruktury krytycznej państwa dotyczącej przekazu informacji do społeczeństwa – mówi Słowik.

Dlaczego błędy PAP są tak niebezpieczne?

Przypomina, że depesze Agencji mają ogromne zasięgi, gdyż są publikowane w wielu mediach. – Przez lata dziennikarze czy redaktorzy naczelni byli przyzwyczajeni do tego, że jak z PAP wychodzi depesza to nie trzeba jej sprawdzać, bo zajmują się tym fachowcy odpowiedzialni za dany wycinek, tematykę. Istniało też duże prawdopodobieństwo, że w mało której redakcji znalazłaby się osoba potrafiąca w sensownym tempie zweryfikować informację opublikowaną przez PAP.

W tym miejscu warto także przywołać art. 42 prawa prasowego, który stanowi m.in., że "redaktor nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji nadesłanych przez Polską Agencję Prasową".

Patryk Słowik wskazuje: "Ustawodawca przyjął w Polsce założenie, że Agencja jest źródłem w wiarygodnym stopniu zasługującym na domniemanie prawdziwości jej informacji. Tak, jak w ustawie prawo prasowe zastanawiamy się, co w sytuacji gdy dziennikarz opublikuje nieprawdę, tak jednocześnie twórcy prawa przyjmują z góry, że PAP publikuje wyłącznie prawdę. I to jest pewien kłopot, gdy dochodzi do takich pomyłek, jak w ostatnich miesiącach."

Na tej zasadzie opierał się także atak hakerski na Agencję, do którego doszło w maju zeszłego roku. W serwisie PAP dwukrotnie ukazała się wtedy nieprawdziwa depesza: "Premier RP Donald Tusk: 1 lipca 2024 r. zacznie się w Polsce częściowa mobilizacja". Wicepremier oraz minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski wkrótce po ataku potwierdził, że stoją za nim rosyjskie służby. Pod koniec listopada na konferencji Brand New(s) portalu Wirtualnemedia.pl Gawkowski opowiadał o kulisach cyberataku.

– Gdybym opublikował tekst, że rozpoczyna się mobilizacja, inni dziennikarze natychmiast zaczęliby to weryfikować. W przypadku PAP była to dobrze przemyślana akcja. To domniemanie nieomylności Agencji sprawia pewne kłopoty, bo dziennikarze Agencji nie są nieomylni – wskazuje Słowik.

Zagrożenie dla biznesu

Nieprawdziwe informacje pojawiające się w depeszach PAP mogą być niebezpieczne nie tylko dla ich odbiorców, ale także dla samej Agencji z uwagi na strukturę biznesową.

Adam Szynol podkreśla: "Jeśli wpadki będą się powtarzać, to za chwilę jednak czy druga medialna organizacja stwierdzi, że po co nam taki dostarczyciel newsów, który nie jest wiarygodny, na którym my nie możemy polegać. To się wiąże ze stroną biznesową Agencji, która zarabia na umowach z innymi redakcjami."

W podobnym tonie we wrześniu, w związku z błędnie przetłumaczonymi wypowiedziami Donalda Trumpa, reagowała dziennikarka Anna Wittenberg. – Zakładam że jeszcze jedna-dwie takie historie i będzie to wymagało przemyślenia decyzji biznesowych przez polskie portale internetowe, które nie mogą sobie pozwalać na utratę zaufania – stwierdziła.

Słowik wskazuje, że zmiany kadrowe Agencji nie pomagały. – Przez lata wielu dobrych dziennikarzy odchodziło stamtąd z uwagi na lepsze pieniądze albo też potrzebę pokazania. To też nie jest niczym dziwnym, że chcieli odrobinę zawodowej rozpoznawalności, a depeszowcy poza branżą jej nie mają.

Wspomina także strategię PAP stawiania na newsy, która może generować błędy. Najlepiej widać to było w przypadku depeszy o Trumpie, gdy przy tej okazji na portalu X pojawił się wpis z adnotacją "pilne", po pewnym czasie usunięty. Medioznawca Adam Szynol uważa, że Agencja nie powinna iść tą drogą.

Nie zawsze warto ścigać się na prędkość podania informacji, bo jak wiemy, bardzo często błędy pojawiają się wtedy, gdy chcemy coś zrobić bardzo szybko. Newralgiczne informacje czasem lepiej podać później, po innych mediach, ale mieć pewność co do prawdziwości informacji. Tutaj nie ścigałbym się ze wszystkimi innymi mediami, zwłaszcza portalami internetowymi, na pierwszeństwo – komentuje Szynol.

PRACA.WIRTUALNEMEDIA.PL

NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

Były szef TVP Sport szybko żegna się z Weszło. Oskarża dziennikarza z konkurencji

Były szef TVP Sport szybko żegna się z Weszło. Oskarża dziennikarza z konkurencji

Dwie stacje znikną z telewizji naziemnej. KRRiT szuka następców

Dwie stacje znikną z telewizji naziemnej. KRRiT szuka następców

TOK FM zyskuje subskrybentów. Zarabia więcej poza reklamami

TOK FM zyskuje subskrybentów. Zarabia więcej poza reklamami

97 nagród w konkursie Złote Spinacze 2025. K+ Group z Tytanowym Spinaczem, Stowarzyszenie Demagog Gwiazdą PR

97 nagród w konkursie Złote Spinacze 2025. K+ Group z Tytanowym Spinaczem, Stowarzyszenie Demagog Gwiazdą PR

Co z polskimi agencjami mediowymi po fuzji Omnicomu i IPG?

Co z polskimi agencjami mediowymi po fuzji Omnicomu i IPG?

Będzie wrogie przejęcie właściciela TVN? Konkurent Netfliksa nie składa broni

Będzie wrogie przejęcie właściciela TVN? Konkurent Netfliksa nie składa broni