SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

15 tys. zł kary dla pracowniczki agencji za wykorzystanie zdjęcia ofiary ZOMO w reklamie Żytniej

Marta S., pracownica agencji reklamowej Project z Torunia, która umieściła fotografię z Wydarzeń Lubińskich w 1982 roku w reklamie wódki Żytnia (Polmos Bielsko-Biała) musi decyzją sądu zapłacić 15 tys. zł zadośćuczynienia jednej z osób widocznych na zdjęciu. Sąd w Lubinie warunkowo umorzył sprawę wykorzystania tej fotografii.

Dołącz do dyskusji: 15 tys. zł kary dla pracowniczki agencji za wykorzystanie zdjęcia ofiary ZOMO w reklamie Żytniej

25 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
zet
A nie ma żadnej odpowiedzialności agencji??? Skandal.

Dokładnie. Agencja umyła ręce, ale jakim prawem?


Jeżeli dziewczyna wrzuciła ten post (tak, jak pewnie wrzucała setki postów wcześniej) bez akceptacji - to może znaczyć, że miała takie uprawienia. Tzn. klient i szef agencji zaufali jej i dali jej takie uprawnienia, a ona je przyjęła (skoro tak pracowała) razem ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Agencja z kolei to nie twór na papierze, a ludzie. I jestem przekonany, że konsekwencje tego postu ponieśli zarówno jej koledzy, jak i szefostwo (utrata klientów = utrata pieniędzy = utrata pracy).
odpowiedź
User
gusia
A nie ma żadnej odpowiedzialności agencji??? Skandal.

Dokładnie. Agencja umyła ręce, ale jakim prawem?


Jeżeli dziewczyna wrzuciła ten post (tak, jak pewnie wrzucała setki postów wcześniej) bez akceptacji - to może znaczyć, że miała takie uprawienia. Tzn. klient i szef agencji zaufali jej i dali jej takie uprawnienia, a ona je przyjęła (skoro tak pracowała) razem ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Agencja z kolei to nie twór na papierze, a ludzie. I jestem przekonany, że konsekwencje tego postu ponieśli zarówno jej koledzy, jak i szefostwo (utrata klientów = utrata pieniędzy = utrata pracy).


Jeżeli agencja funkcjonowała w taki sposób, że nie prowadzono harmonogramów działań, klient nie miał wglądu w działania, a dziewczyna, która była zaledwie jednym z normalnych, szeregowych pracowników, pracowała w taki sposób jak chciała to nie jest to dowód zaufania przełożonych, ale brak profesjonalizmu. Takie agencje nie powinny istnieć. Ale teraz jest szansa, że rynek to zweryfikuje...

Ta sytuacja obnaża marne fundamenty branży w Polsce. Ot, pracownik zatrudniony na umowę zlecenie zajmuje się działaniami komunikacyjnymi dla silnego polskiego brandu. Przełożony w firmie nie jest zainteresowany prowadzonymi działaniami albo zajmuje się jedynie forwardowaniem... A potem, jak pojawia się sytuacja kryzysowa, każdy sobie rzepkę skrobie.
odpowiedź
User
Somebody
Oj, czuć kręciołka z daleka. Jak ktoś już wspominał agencja pewnie poszła na układ z młodą i niedoświadczoną pracownicą, aby przyjęła to na klatę zamiast psuć wizerunek pracodawcy.
Kara pieniężna zapewne też nie leży po jej stronie (no jedynie na papierze).
Sam proces (a raczej jego brak) akceptacji przed publikacjom z pominięciem przełożonego
też wydaje się mało prawdopodobny zwłaszcza, że klientem nie jest firma krzak.
No, ale to tylko takie moje dywagacje:)
odpowiedź